środa, 29 marca 2017

ROZDZIAŁ 35

W pomieszczeniu panował tajemniczy półmrok, ale i tak wszystko wyraźnie widzieliśmy. Na środku stało łóżko z czerwoną narzutką, a okna zasłonięte były bordowymi zasłonami. Na biurku pod prawą ścianą leżało mnóstwo kartek. Ale nie to było najbardziej zadziwiające. Na meblach stały ramki ze zdjęciami taty i mamy, a pod nimi czerwone świeczki. Na parapecie stały róże w doniczkach. To dziwne, że nie zwiędły. Wygląda jakby ktoś tu regularnie sprzątał. Mimo wszystko zapaliłam światło. Na środku leżał miękki, czerwony dywan. Przeszłam przez niego do szafki na przeciwko i otworzyłam ją. W środku były albumy, które widziałam po raz pierwszy w życiu. Wyciągnęłam go i otworzyłam na podłodze. Na początku były zdjęcia znad jeziora, w wesołym miasteczku, w jakichś miastach. To pewnie pierwsze randki. Pod zdjęciami widniały daty z lipca 2010. Na przeciwko mnie usiadł Jack.
- Wasz tato naprawdę był przystojny.- zauważył, na co tylko kiwnęłam głową.
Następne zdjęcia były ze ślubu, wesela i miesiąca miodowego.
- Nastka, musisz to zobaczyć.- Felix odszedł od biurka z jakąś kartką.
Podniosłam się i zaczęłam czytać na głos.

Dzieci. Życzę wam szczęśliwego życia. Ale razem na pewno takie będzie. Jesteście dla siebie stworzeni i zawsze się odnajdziecie. Rose, wiem, że nasze relacje były dziwne, a jeszcze dziwniej się zaczęły. Jednak od samego początku wiedziałam, że jesteś świetną strażniczką. A jeszcze lepszym człowiekiem. Życie zmusi cię do wielu poświęceń. A największe za córkę. Ale po co ci to w ogóle mówię? Sama wiem co matka może zrobić dla dziecka. Odwiedzajcie czasem Bai. Nie wątpię, że dziewczyny sobie poradzą beze mnie, ale potrzebne im wsparcie. Liczę na was. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz zawalczycie na korzyść dampirów.
Babcia Jewa.
1 Kwiecień 2011

- Pięć dni po naszych urodzinach.- mruknęłam.
- Śmierć prababci Jewy.- dodał.- Cholera! Mama o tym wiedziała.- wkurzył się.
Zaczął chodzić po pokoju, ciągnąć się za włosy.
- Spokojnie. Przecież to nic nie zmienia.- zauważyłam.
- Mogła nas jakoś do tego przyzwyczaić...
- Hej, dzieci. Straciliście już tatę, ale niedługo, w sumie nie wiem kiedy, ale ja też umrę. Oddam życie, za jedną z was, córeczki. Ale nie martwcie się, da się żyć.- parodiowałam głos rodzicielki.
Dalej nikt z nas nic nie powiedział. Felix dalej przeszukiwał biurko z e-mailami dla mamy od taty podczas jego misji w Rosji, rysunkami, dokumentami ślubu, chrztu, wynikami różnych badań lekarskich, gdy była w ciąży z nami, a także groźbą od Randalla. My w tym czasie przeglądaliśmy album. Były zdjęcia, na których nasza mama miała już brzuszek, a tato patrzył na nią z wielką miłością i czułością.
- Wow.- długą ciszę przerwał mój ukochany.- Same te zdjęcia pokazują tak silną miłość, że aż czuję się mały i nic nie znaczący. To musiało być mistyczne uczucie.
- To prawda. Tego nawet nie da nazwać się miłością. To było coś silniejszego. Zgodność dusz i ciał. Chciałabym kiedyś coś takiego przeżyć.- rozmarzyłam się.
- Dołożę wszelkich starań, księżniczko.- chłopak popatrzył na mnie z czułością i obietnicą.
Odwzajemniłam uśmiech, zatapiając się w jego piwnych oczach. Przerwało mi chrząknięcie brata. Zwróciłam się do niego z morderczym spojrzeniem, ale on nawet nie oderwał wzroku od pliku pospinanych badań USG udając, że co złego to nie on. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i wróciłam do albumu. Było kilka zdjęć z uroczystości od świat Bożego Narodzenia do urodzin mamy. Następne zostały zrobione jak już byliśmy na świecie. No jednym tata podtrzymywał mnie na kolanach, gdy uśmiechałam się do obiektywu. Na innym bawiliśmy się z ciocią Lili w piaskownicy. Najbardziej zachwyciło mnie zdjęcie, gdzie tato obejmował mamę w wodzie. Ona śmiała się szeroko, ściągając z twarzy przyklejone włosy, a on patrzył na nią z zachwytem. Wokół nich rozbryzgiwała się woda dodając zdjęciu swojego własnego uroku. Nawet wiem, gdzie to było. Często jeździliśmy nad to jezioro z wodospadem, za którym chowało się ciepłe źródełko, a w zimie można było jeździć na łyżwach.
- O tu jesteście?- do pokoju weszła brunetka.
- Ciociu, ty wiedziałaś?- spytałam z wyrzutem.
- Tak. Sama tu o wszystko dbałam. Rose prosiła mnie o to, na wypadek, gdyby wrócił Dymitr.- usiadła na przeciwko Diany po mojej prawej.- Ich album. Sama dałam im go na nasze pierwsze święta. Czasami też go sobie przeglądam, gdy tęsknię.- przerzuciła kilka stron do przodu, z łzami w oczach.- To moje ulubione.
Na zdjęciu byli rodzice z nami. Mogliśmy mieć z rok, choć z nami to nigdy nic nie wiadomo. Byliśmy w parku Anastazji Wielkiej. To ulubione miejsce rodziców. Oni siedzieli na ławce, przytulając się i patrząc radośnie sobie w oczy. My zostaliśmy umiejscowieni im na kolanach, ale nie patrzyłam w obiektyw, zaciekawiona świetlikami, latających dookoła. Za to mój brat patrzył uważnie na mamę. Mogę zgadywać, że myślał, jak tu złapać jej włosy, które uwielbiał ciągnąć. Noc dodawała zdjęciu romantyczności, tak jak mały strumyk z mostkiem i róże otaczające go.
- A czemu te kwiaty są otwarte?- zdziwił się Zeklos.
- Magia.- ciocia mrugnęła do mnie okiem, na co się uśmiechnęłam.
Wyciągnęła zdjęcie i położyła wierzchem do dołu. Ukazał nam się napis. Poznałam po piśmie, że to nie mama, więc zostawał tata.

Bez nich moje życie byłoby niczym. Zawsze będę obok.

Wzruszyłam się. To było niby krótkie, ale zawarta została cała miłość i poświęcenie. Pokazał się takim, jakiego wszyscy go kochamy. Czuły, opiekuńczy.
Były też zdjęcia jak z pomocą rodziców stawialiśmy pierwsze kroki.
- A jacy rodzice byli z was dumni, gdy powiedzieliście pierwsze słowa. Popłakali się ze szczęścia. A waszego ojca trudno doprowadzić do łez.- wskazała na cztery zdjęcia.- To było w wasze pierwsze urodziny.
Na fotografiach tato trzymał mnie na rękach z szerokim uśmiechem i zaszklonymi oczami. Obok stała mama z dumą i radością wypisaną na twarzy. Wokół nas tłoczył się tłum ludzi. Na kolejnych czterech było podobnie, ale tym razem to nasza rodzicielka była w centrum zainteresowania z zawstydzonym Felixem.
Przesiedzieliśmy tam do północy, po czym wróciliśmy każdy do swojego pokoju.
- Gdybym nie znał siły miłości ważnych rodziców, uznałbym waszą matkę za dziwaczkę, która robi ołtarzyk ukochanemu.- zaśmiał się Jack, gdy już leżeliśmy wtuleni w siebie na łóżku.
- Może ja też ci zrobię taki ołtarzyk?- zamyśliłam się.
- Jeszcze go nie zrobiłaś?- udał zaskoczonego i zszokowanego.- O cholera! Jak ja to przeżyję?
- Będziesz musiał.- cmoknęłam go delikatnie w usta, na co zamruczał z przyjemnością.
Po chwili wróciłam na swoje miejsce i wtuliłam w niego, gdy objął mnie ramieniem.
- Dobranoc Księżniczko.- ucałował mój czubek głowy.
- Dobranoc.- mrugnęłam, ale nie wiem, czy mnie zrozumiał i odpłynęłam w sen.

3 komentarze:

  1. Co ja mogę napisać? Normalnie się wzruszyłam 😢.
    Czekam na następny i życzę weny. Pozdrawiam ☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Uroczo. Chce już Romitri. Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej takich rozdziałów proszę, bo są genialne!!! Czekam na następny i życzę mnóóóstwa weny 😍😍😍💖💖💖

    OdpowiedzUsuń