- To co Towarzyszu. Może następna lekcje zakładania sukienki?- uśmiechnęłam się kusząco.
- A z przyjemnością.
Pocałował mnie namiętnie. Po kilku pocałunkach miałam na sobie czerwoną tkaninę.
- No,- oglądnęłam się.- dała bym jakieś pięć minus.
- Czemu minus?- zdziwił się, łapiąc mnie za rękę.
- Bo to jest jedna z prostszych do zakładania sukienek.
- Prosta do zakładania?!- zdziwił się.- Męczyłem się z nią dobre dziesięć minut. Zasługuję co najmniej na sześć na szynach.
- Jutro dam ci sukienkę na sześć. I zobaczymy jak sobie poradzisz. Ale na najwyższą ocenę musi ci to zająć tyle co dzisiaj.
- Według mnie sześć jest za wiedzę ponad programową. Osobiście wolę cię rozbierać.
- Tak, ale w tym masz już wprawę.
- A jaką ocenę dasz mi za to.- zatrzymaliśmy się
Dopiero teraz zauważyłam, że w ogóle szliśmy. Byliśmy po za altanką. Dymitr przyłożył do ust palce i gwizdnął przeciągle. Zza krzaków wyszedł... czarny rumak.
- WOW. Dobra wygrałeś kowboju. Tylko gdzie kapelusz i gwiazda szeryfa.
Dymitr podszedł ze mną do konia i zgrabny ruchem na niego wsiadł. Ja w tym czasie patrzyłam z niedowierzaniem na zwierzę. On lekko tracił mnie nosem, domagając się pieszczot. Pogłaskałam go po chrapach.
- Hej mały. Jak się masz?
Rumak zarżał, jakby zrozumiał i chciał odpowiedzieć "dobrze, tylko czemu on na mnie siedzi?". Uśmiechnęłam się na tą myśl.
- Hej towarzyszu. A on ma jakieś imię?- spojrzałam na Dymitra i zaczęłam się śmiać. Na głowie miał kowbojski kapelusz
- A jakie chciała byś żeby miał?
- Znając ciebie nazwałbyś go Roza.- zaśmiałam się. Obiektowi naszej rozmowy chyba to się nie spodobało.
- Nie ty jesteś jedyna. Nazywa się Gwiazdka.
Teraz nie umiałam powstrzymać śmiechu.
- Uwaga wielki szeryf Bielikow jedzie na swoim dzielnym rumaku Gwiazdce.
- Hej, miałem w tedy dziesięć lat.- Bronił się oburzony. Podprowadził konia bliżej i podał mi rękę. Otrząsnęłam się z szoku, w który wprawiło mnie ostatnie zdanie.
Skorzystałam z pomocy i po chwili patrzyłam na świat z wysokości trzech metrów. Pierwszy raz siedziałam na koniu. Przytuliłam się mocno do ukochanego. On w tym czasie spiął Gwiazdkę i ruszyliśmy stępem po plaży.
- Więc to twój koń?- dopytywałam.
- Tak. Byłem przy jej narodzinach. Kiedyś pracowałem w stajni w Nowosybirsku. Jako wypłaty miałem zniżki na lekcje jazdy konnej. I kiedyś dali mi tą klaczkę. Pokochała mnie od razu.
- Musisz przyznać towarzyszu. Kobiety mają do ciebie słabość.
Gwiazdka zarżała na potwierdzenie moich słów.
- Może i tak, ale ja mam słabość tylko do was dwóch.
Przytuliłam go mocniej.
- Może trochę zaszalejemy dziewczyny.
Klaczy spodobał się ten pomysł, ale ja nie byłam pewna.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Poczekaj chwilę.- mój mąż zszedł z konia i kazał mi usiąść z przodu.
- Dymitr.- powiedziałam niepewna, co chce zrobić. Bałam się, że chce mnie puścić samą, ale ukochany zajął moje poprzednie miejsce i teraz to on mnie obejmował.
- Złap się jej grzywy i trzymaj mocno.
Wykonałam polecenie i już po chwili pędziliśmy galopem przez las. Na początku czułam się trochę niepewna, żeby nie powiedzieć, że się bałam. Dymitr musiał to wyczuć i przytulił mnie mocno. Kiedy znalazłam się w jego objęciach, poczułam się bezpiecznie i pewniej. Powoli wyprostowałam się. Widok był zachwycający. Wiatr grał mi w uszach. Poczułam się taka wolna, że wyciągnęła ręce do góry i zaczęłam krzyczeć jak małe dziecko na karuzeli z konikami. Bielikow trochę się wystraszył i objął mnie tak, żebym nie spadła. Kiedy upewnił się, że nic mi nie grozi, poluźnił trochę uchwyt. Gwiazdka cieszyła się razem ze mną. Gdy ochłonęłam przytuliłam się do szyi konia. Dymitr zwolnił klacz, a następnie ją zatrzymał. Wyprostowałam się i zauważyłam, że jesteśmy na szczycie klifu nad oceanem. Oparłam się o ukochanego, podziwiając widok.
- Podobała się przejażdżka?- spytał.
- Bardzo. To lepsze niż dorożka. Ale dlaczego nigdy nie mówiłeś, że jeździsz konno?
- Nie pytałaś. A gdybym mówił ci o wszystkich moich umiejętnościach, nie byłoby takich niespodzianek. Twoja mina, kiedy ją zobaczyłaś, była bezcenna.
- To prawda, zaskoczyłeś mnie.
- Mam pomysł na najbliższe dni.- oznajmił zawracając rumaka. Tym razem jednak nie galopowaliśmy.
- A jaki, towarzyszu, bo jestem bardzo ciekawa.
- Będę cię uczył jazdy konnej.- Zaczęłam się śmiać.- Hej, o co chodzi?
- Mam jeździć konno?- spytałam, nie wiem czy bardziej zdziwiona, czy rozbawiona.- I może jeszcze wygram wyścigi?
- Czemu nie. Stworzylibyśmy wspólną kolekcję.
- Nie wiem. Zobaczymy. A co ty na to Gwiazdka?- poklepałam po szyi klacz, która chyba ucieszyła się tym pomysłem.- No dobra. Przegłosowaliście mnie. To kiedy pierwsza lekcja, trenerze.
- Roza, nie nazywaj mnie tak.- pocałował mnie w kark.- Możemy zacząć po obiedzie.
Na samą myśl o jedzeniu zaburczało mi w brzuchu. Dymitr musiał to usłyszeć, bo lekko się zaśmiał, a ja w tym czasie poczułam, że płoną mi policzki.
Gwiazdka się zatrzymała. Rozejrzałam się do około i nie mogłam uwierzyć w niezwykłość tego miejsca. Byliśmy na zacienionej polanie. Na piach drzew i skałach rósł mech. Pojedyncze promienie słoneczne, przemijające się przez liście gęstych koron drzew, dodawały tajemniczości i magi.
- Brakuje tu tylko jaskini z wróżbitką, albo smokiem. To miejsce jest jak wycięte z jakiejś książki o magach i czarodziejach.
- Mało ci jeszcze wróżenia z kart?- Dymitr zgrabnie ześlizgnął się z grzbietu rumaka.
- Nie. Za takie wróżby jak u Rhondy to ja dziękuję.
Przerzuciłam obie nogi w stronę ukochanego i spadłam w jego objęcia. On, korzystając z tego, pocałował mnie namiętnie i postawił na ziemię.
- Kochanie. Przecież wiesz, że ona jest najmniej winna tego co się stało.-Miał rację. Jeśli tak miało być, to Dymitr zamienił by się i bez jej przepowiedni. W tym czasie mój mąż podszedł z powrotem do klaczy.- najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.
Z juków wyciągnął koc i plecak. Następnie położył to na ziemi i podał mi uprząż.
- Potrzymaj ją przez chwilę.- poprosił. Poklepałam ją po grzbiecie, trzymając mocno lejce.- Spokojnie. Nie ucieknie ci.
Sam zaczął rozpinać rzemienie i paski. W końcu zdjął siodło i jak prawdziwy fachowiec położył na grubej gałęzi.
Następnie odebrał ode mnie Gwiazdkę i podszedł z nią w pobliże strumyka, którego na początku nie zauważyłam. Przywiązał ją do drzewa, tak żeby mogła dosięgnąć dowody. Od razu wyciągnęła szyję i zaczęła żłopać.
- Pij, pij. Zasłużyłaś.- mój ukochany poklepał klacz po grzbiecie, na co ona odezwała się od zaspokajania pragnienia i traciła go nosem. Ten przytulił ją mocno i pozwolił dalej pić. Ja wciąż stałam zauroczona tą sceną.
- Któż by pomyślał, że Wielki Pogromca Strzyg jest taki wrażliwy i opiekuńczy dla innych stworzeń.
- Myślę, że tylko ty.- podszedł i nachylił się do mnie. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Poczułam na tali jego dłonie. Miałam wrażenie, że tonę w jego objęciach. Był wszędzie we mnie. Jednak po chwili odsunął się. Mimo to dalej czułam jego bliskość. Wiem, że on zawsze będzie przy mnie i będzie mnie pilnować.
____________________________________________
Uwaga!!
I jak niespodzianka dla Rose. Zaskoczeni? Przypominam, albo mówię tym co nie wiedzą. Pod spodem (widok komputerowy) jest ankieta. Proszę o głosowanie. Od was zależy jak będą wyglądały rozdziały. Pozdrawiam:-*