Gdy ułożyłam już córeczkę w nosidełku, popatrzyłam na męża i Lili. Ukochany trzymał już przebranego Felixa. Miał na sobie pomarańczowe body z napisem "zgrywam słodziaka, bo chcę buziaka."(↓) i uśmiechniętym misiem, czerwone spodnie, kurtkę i czapkę w czerwono, pomarańczowe paski z pomponikiem. Podeszłam do nich i ucałowałam całą trójkę. Kiedy dzieci siedziały w nosidełkach, wzięliśmy je i wyszliśmy. W tym momencie z jednego pokoju wypadł Christian. Zmartwiona podałam nosidełko z synem strażnikowi, a sama weszłam do pokoju. Przyjaciółka panowała się w pośpiechu.
- Liss, co się dzieje? Wyjeżdżamy?
- Nie Rose.- nawet na mnie nie spojrzała.- My wyjeżdżamy. Wy macie jeszcze urlop i jesteście u rodziny. Na Dworze dzieje się coś między arystokratami i muszę to szybko załatwić, ale nie przejmuj się.
Usiadłam koło niej i pomagałam jej się spakować. To idealna okazja do rozmowy.
- Dzięki tobie żyję. Znowu.- westchnęłam.- Nie uważasz, że powinno być na odwrót?- zaśmiałyśmy się.
- Nie dziękuj. Zależy mi na tobie.
- I teraz łączy nasz na nowo więź.- zauważyłam, że królowa nad czymś się zastanawia.
- Rose.- odezwała się w końcu, patrząc na mnie poważnie.- Nasza więź jest dwustronna. Czuję twoje emocje i wchodzę do twojej głowy. To znaczy przypuszczam, że tak mogę robić, bo jeszcze tego nie sprawdzałam.
Zszokowało mnie to co usłyszałam. Jednak szybko się ogarnęłam.
- No to chyba dobrze. Omówimy wszystko gdy wrócimy na Dwór. Musimy nauczyć się z tego korzystać.- zaproponowałam.
- Wiem. To jest takie nie zwykłe.- oczy morojki zaczęły się błyszczeć. Zawsze tak reaguje na nowe rzeczy, związane z duchem.
- Tylko błagam, oszczędź mi swoich pieszczot z Ozerą. Wystarczy, że w ogóle muszę na niego patrzeć.
Aż się wzdrygnęłam, na wspomnienie ich upojnych nocy, których musiałam być świadkiem. Na szczęście nauczyłam się wychodzić z głowy przyjaciółki. A jeśli pomyślę, że przy naszych sprawach będzie wciągana... Ją też muszę tego nauczyć, póki mamy celibat.
-Postaram się za bardzo nie ekscytować. No ale Christian jest taki boski...
- Lissa błagam, bez szczegółów. Wystarczy, żebyście nie robili tego, gdy śpię. Bo wtedy jestem bezbronna.
- Okey.
- Ale i tak należy ci się lanie. Wiesz, że Duch poprosi o zapłatę. I ciebie i dzieci.
- Nie mogłam patrzeć na cierpienie Dymitra. A jeszcze bardziej cię stracić. Bałam się, że nie odzyskałaś przytomności od razu po uleczeniu. Myślałam, że użyłam za mało mocy, ale tobie był potrzebny Dymitr.
- Dzięki. To teraz ci nie przeszkadzam. I pamiętaj żeby się oszczędzać.
- Tak maaamooo.- obie się zaśmiałyśmy.
Uścisnęłam przyjaciółkę i poszłam do ogrodu. Dzieci już Lili i Pawka ganiali się po całym terenie za domem, a Zoja próbowała z nimi, ale jeszcze ledwo biega i co chwilę się wywraca. W końcu się poddała i poszła do kuzyna bawić się na kocyku. Wszyscy siedzieli przy stoliku z parasolem i dzbankiem lemoniady. Jedno nosidełko, z Anastazją, trzymał mój mąż, a drugie Wiki. Chyba polubiła swojego siostrzeńca. Usiadłam koło ukochanego.
- O co chodziło, Roza?- spytał, nalewając mi do szklanki lemoniady.
- Lissa musi wracać na Dwór. Rada królewska robi jakieś problemy.- wzruszyłam obojętnie ramionami, pijąc napój.- Ummm... Pycha! Kto robił.- popatrzyłam na Olenę.
- Pudło.- zaśmiała się.- Tym razem to zasługa Wiktorii.
- Bardzo pyszna.- pochwaliłam szwagierkę, a ta zaczerwieniła się lekko.
- Dzięki.- odpowiedziała cicho.
- Bo moja siostrzyczka kiedyś będzie najlepszą kucharką na świecie.- Dymitr przytulił ją do siebie.
- To u was rodzinne.- zauważyłam.
- Nie koniecznie. Gdy Sonia kiedyś chciała zrobić ciasto, całe poszło do kubła.- zaśmiała się Karolina.
- To przez piekarnik.- obruszyła się.
- Tak?!- brat uniósł brew do góry.- herbatę tak słodką, że mrówki od niej uciekały, jak ją wylaliśmy też zrzucisz na piekarnik?!- zaczęłam się śmiać.- Tak było. Widziałem to na własne oczy. Te owady pędzące, byle jak najdalej.
- Ale ja przynajmniej umiem hodować kwiaty. Dymitr miał jednego kaktusa.- zwróciła się do mnie.- Nawet nie musiał go często podlewać, a ten mu usechł.
Teraz to pękałam ze śmiechu. Strażnik nie był zadowolony z obrotu spraw.
- A chwalił ci się, jak raz był tak zdesperowany, że bawił się ze mną lalkami?- wtrąciła starsza Bielikówna.
- Tak. Na jednym z pierwszych treningów.- na samo wspomnienie, na moje usta skradł się uśmiech.
Reszta dziewczyn popatrzyła się na niego dziwnie.
- No co?!- objął mnie ramieniem.- Od początku wiedziałem, że jest wyjątkowa i zdobyła moje zaufanie. Najwidoczniej tak miało być.- uśmiechnął się do mnie słodko.
- A o co chodzi?- nie do końca rozumiałam co tu się właśnie wydarzyło.
- Kiedyś mój brat znalazł zdjęcie z tamtej zabawy.- powiedziała poważnie Karolina.- Był nastolatkiem, dla którego liczyło się co inni mówią. Był tak zażenowany, że postanowił wtedy, aby ta historia nie wyszła poza naszą rodzinę. A sam to złamał.
- Już wtedy byłaś dla mnie ważna Roza.- złożył pocałunek na moim czole.
- Ty dla mnie też.- przyznałam.
Mąż wciągnął mnie na swoje kolana, podał córkę starszej siostrze i pocałował mnie mocno i namiętnie. Jego dom rodzinny to jedyne miejsce, poza naszym własnym mieszkaniem, gdzie robi co chce. Gdy chce mnie przytulić, robi to, che mnie nosić na rękach robi to, chce namiętnie wpić się w moje usta, robi to. Nie ważne czy ktoś to widzi. Tutaj jest sobą. Takim jakiego wszystkie go kochamy. Podczas pocałunku słyszałam jak dziewczyny wzdychają wzruszone. Chciałam się oderwać, ale Rosjanin mi nie pozwolił i przycisnął ręką mój tył głowy bardziej do siebie, pogłębiając pocałunek. Dziewczyny już nie zwracały na nas uwagi, żywo o czymś rozmawiając. Przerwało na dopiero chrząknięcie. Jednak nie odskoczyliśmy od siebie, a powoli odsunęliśmy, patrząc sobie w oczy. Następnie zwróciliśmy się do tego kogoś. To byli Lissa i Christian, gotowi do drogi.
- Chciałam się pożegnać.- powiedziała cicho królowa.
Przez więź czułam, że jest zazdrosna o Dymitra. Mimo to cieszy się moim szczęściem. Tak samo jak ja nie lubi się mną dzielić. Wstałam z kolan męża i podeszłam ją uścisnąć.
- O wiele lepiej, bez tego brzucha.- starała się śmiechem zamaskować swoje uczucia, co dość dobrze jej wyszło.
- Też się cieszę, że nie muszę go dłużej nosić. Chociaż nie wiem, czy chce znowu przechodzić poród.
- Następnym razem będzie lepiej Roza.- ukochany przytulił mnie od tyłu.
Znowu to uczucie zazdrości. Wiem, że jej też ono się nie podoba, ale nie a na nie wpływu. Ale nie raz zobaczy, że ja mam o wiele więcej powodów do zazdrości.
- Uważaj na siebie.- uśmiechnęłam się.
- Wy też.
Pożegnali się ze wszystkimi, wsiedli do czarnego SIV-a i odjechali. Jestem pewna, że sobie poradzi.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
piątek, 2 września 2016
ROZDZIAŁ 234
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)