Przy kolejnej pobudce głowa już mnie nie bolała. Ale i tak nie chciało mi się wstawać.
- Rose, wstawaj wreszcie. - niecierpliwił się strażnik.- Za dwie godziny zaczynamy wartę, co daje ci półtora godziny na wyszykowanie.
- I dodatkowe pięć minut snu.- dodałam, chodź nie wiem, czy usłyszał, bo moje słowa stłumiła poduszka.
Usłyszałam ciche westchnienie i oddalające się kroki. Uśmiechnęłam się do siebie i starałam na nowo zasnąć. Ale zanim to zrobiłam, dobiegł mnie tupot małych nóżek i poczułam na sobie ciężar.
- Dzień dobry, Rose.- zawołała wesoła Lili.
- Za jakie grzechy?- mruknęłam, chowając się głębiej pod kołdrę
- A czemu nie było Cię dzisiaj na treningu?- spytała.
- Bo spałam.
- A czemu jesteś jeszcze w łóżku?
- Mieliśmy wczoraj męczącą noc.
-Naprawdę?! Ja i Jess też. Malowałyśmy się, ubierałyśmy, trochę tańczyłyśmy i zajadałyśmy się słodyczami. Jej mama dała nam obiad i po raz pierwszy widziałam karmicieli. Wiesz, że to są prawdziwi ludzie? Moroje piją z nich krew, ale ich nie zabijają. A później się bawiłyśmy w różne gry. A wy?
Chciało mi się śmiać. Ona jest taka urocza i pełna pozytywnej energii.
- Cóż, nasza noc wyglądała podobnie. Też trochę piliśmy, tańczyłyśmy i się bawiliśmy po całym domu. A teraz to odsypiałam i zbierałam siły na nocną wartę.
- To w nocy strażnicy też pracują?- zdziwiła się.
Wynurzyłam się z mojego ukrycia i spojrzałam na nią.
- Musimy być gotowi i czujni o każdej porze dnia i nocy.- powiedziałam z powagą, po czym odwróciłam się na plecy, patrząc w biały sufit.- To, że strzygi nie mogą wychodzić na słońce, nie sprawia, że jesteśmy bezpieczni. Mogą przysłać ludzi lub ktoś przywieźć je w samochodach z przyciemnianymi szybami.
- Nasze auto ma przyciemniane szyby.- zauważyła, z niepokojem.
Spojrzałam na nią z uśmiechem.
- To prawda, ale nie przewozimy w nim strzyg.- zachichotałam.- To są auta dla morojów, bo im słońce mniej szkodzi, więc takie szyby wystarczą do ochrony. Za to strzygi mają o wiele ciemniejsze tak, że nie wiesz, czy jest noc, czy dzień.
- Skąd wiesz?- spytała ciekawa.
- Gdy Dymitr był strzygą, przetrzymywał mnie w pokoju z takimi szybami. One palą się pod wpływem najmniejszego promienia słonecznego i potrzebują solidnej ochrony.
- A teraz wstaniesz?- spytała Lili
- A więc to tak.- w sekundę się przewróciłam tak, że znalazła się pode mną.- Jesteś w zmowie z moim mężem. Spiskujecie przeciwko mnie.
Chwilę patrzyła na mnie przerażona, ale ja zaczęłam ją łaskotać. Mała śmiała się w głos, a ja dziękowałam w duchu, że ukochany ubrał mnie w swoje bokserki i koszulkę. Lubię chodzić w jego ubraniach. Pachniały tak... no nim.
- Ju... już wystarczy!.... Proszę.... poddaję się...- krzyczała przez śmiech.
Przestałam, a ona to wykorzystała i wybiegł na korytarz, wołając "Złap mnie, jeśli potrafisz!", więc ja wyrwałam za nią. Nasz bieg skończył się w salonie, ze stołem między nami. Gdy biegam w jedną stronę, ona w drugą. Przeskoczyłam przez stół w momencie, gdy Rosjanin wszedł do salonu. Lili pobiegła i się za nim schowała.
- Ratuj! Ona chce mnie załaskotać na śmierć.- udawała przerażenie.
- Ona zaczęła.- broniłam się.
- To jego wina.- wskazała na swojego obrońcę, co było jej błędem.
Strażnik zmarszczył brwi i uśmiechnął się cwanie. Oboje ruszyliśmy do małej, a ona cofała się, ale wciąż ze śmiechem. Zatrzymała się na ścianie. Upadła i skuliła się na "żółwika". Bielikow na migi mi pokazał co chce zrobić, ale nie musiał zbytnio się wysilać, bo rozumieliśmy się bez słów, a sama też wpadłam na ten pomysł. Szybko poleciałam na górę i w łazience nalałam do wanny cieplej wody. Po chwili przyszedł Dymitr, niosąc naszego żółwika. Mała widząc co kombinujemy, chciała uciec, ale było za późno. Po chwili wpadła z pluskiem do środka. W ubraniu. Zaczęliśmy się śmiać, za co dziewczynka ochlapała nas wodą. Po chwili dołączyła do nas suczka i na środku łazienki otrzepała się z błota.
- Bianka!- ja i mój mąż patrzyliśmy na nią z niedowierzaniem.
Te jednak nic sobie z tego nie robiła i oparłszy przednie łapy na brzegu wanny zaczęła lizać Lili.
- Okey. Każdy z nas ma teraz pięć minut na kąpiel.- zarządził strażnik.- Lili się rozbiera, Rose przyniesie ci piżamę i później sama się wykąpiesz Skarbie.- popatrzył na mnie czule.- A ja w tym czasie umyję tą błotniarkę.
- I dom, tam gdzie nabrudziła.- dodałam.
- Czemu ja?- oburzył się Rosjanin.- To jej pies.
- Ale ty się podjąłeś posprzątać ją, to posprzątaj do końca.
Zrezygnowany wyszedł, wołając za sobą suczkę. Ja poszłam do pokoju siostry i znalazłam w łóżku jej ubranie na noc. Pod poduszką miała też pamiętnik. Byłam ciekawa co tam pisze, ale zmogłam w sobie chęć przejrzenia go. Teraz będzie mnie to prześladować. Zapukałam do łazienki.
- Proszę.- odpowiedziała, a ja weszłam.
Na powierzchni wody unosiło się z pół metra piany, a wszędzie latały banki mydlane.
- Masz tu piżamę.- oznajmiłam, kładąc ubrania na pralce.
- Rose, umyjesz mi głowę?- poprosiła.
- Jasne myszko.
Zajęło mi to piętnaście minut. Po drugim myciu nałożyłam jej odżywkę.
- To teraz sama pójdę się umyć, bo zaraz Dymitr będzie mnie poganiał, że musimy wychodzić.- pocałowałam ją w czółko i wyszłam.
W pokoju już czekał Bielikow w samych bokserkach.
- Ale bym się na ciebie rzuciła Towarzyszu, gdyby nie fakt, że nie możemy.
- Wiesz, nikt nam nie zabroni. A kolejne takie małe bobo brzmi kusząco.
- Nic z tego. Naprawdę nie wystarczy ci dwójka.- zdziwiłam się.
- Wiesz, Roza, uświadomiłem sobie, że nie chodzi mi o ilość dzieci.
- A o co?- przekrzywiłam głowę i zmrużyłam oczy.
- Lubię się tobą opiekować.- dotknął czule mojego policzka.- Chora być nie możesz, a jakakolwiek twoja rana bolałaby mnie bardziej niż ciebie. No to zostaje ciąża.- wzruszył ramionami, zbliżając się do mnie niebezpiecznie.
Przymknął oczy i był ustami tuż tuż, przed moimi.
- A ty znajdziesz w ciążę?- spytałam.
Zatrzymał się nagle i odsunął marszcząc brwi.
- Nie?- odpowiedział niepewnie, zbity z tropu.
- To jesteśmy kwita.- wzięłam bieliznę i skierowałam się do łazienki.- Jak chcesz to możesz dołączyć, ale pod warunkiem, że nie będziesz dążyć do żadnych bonusów.
W środku rozebrałam się, spiełam włosy i weszłam pod prysznic. Nie musiałam długo czekać, aż poczułam na biodrach zwykle ciepłe ręce, teraz chłodne w porównaniu z moją rozgrzaną od wody skórą.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
czwartek, 29 grudnia 2016
ROZDZIAŁ 355
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)