środa, 14 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 342

Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy na cmentarz. Mimo słońca na niebie, zrobiło się chłodno i musieliśmy cieplej się ubrać. Lili trzymała się mnie mocno. Nie pamiętała dobrze miejsca pogrzebu, więc to my prowadziliśmy. Wraz z przekroczeniem cmentarzu, zaatakowały nas mroczne duchy. Lili w przenośni, mnie dosłownie. Natychmiast zbudowałam wokół siebie mur przed nimi tak, żeby moja rodzina nie zauważyła co się dzieje. Ale nie umknęło to Dymitrowi. Złapał mnie za dłoń i ścisnął ją, w geście wsparcia. Dał mi siłę i to pomogło. Jednak Lili wciąż była smutna, a ja nie mogłam na to patrzeć. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam do siebie. Dampirzyca wtuliła się we mnie, cicho chlipiąc. Spojrzałam na nią, a ona zaczęła wycierać łzy. Przycisnęłam ją mocniej do siebie, kolysząc delikatnie.
- Płacz skarbie. Te łzy nie są oznaką słabości, a miłości. Nigdy nie szczędz ich nikomu.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu.
- Jesteś pewna?- spytałam, patrząc dziewczynce w zapłakane oczy.
Lekko pokiwała głową, a ja ją odstawiłam. Odwróciła się powoli w stronę grobu. Patrząc na zdjęcie mamy, po policzkach pociekły jej świeże łzy.
- Ma...mamo.- zaczęła.- Nie... nie wiem, czy... czy mnie słyszysz, ale bar...bardzo tęsknię.
Wzięliśmy dzieci na ręce i kucneliśmy przy niej. Maluchy przytuliły ciocię.
- Mam wspaniałą rodzinę. Rose i Dymitr bardzo dobrze się mną opiekują. Kocham ich. Ale... ale nie zapomniałam o tobie. Nigdy nie zapomnę.
Chwilę staliśmy w ciszy. Nagle Lili wciągnęła powietrze. Ze strażnikiem spojrzeliśmy na nią zmartwieni. Nie ruszała się, ale wzrokiem biegała po najbliższym otoczeniu. Nasze dzieci patrzyły się w jeden punkt, ale po chwili spojrzały na mnie, wskazując tam rączkami i gaworząc. Jakbym tylko ja mogła im pomóc. Ich wzrok podsunął mi olśnienie. Zdjęłam osłony i zamarłam. Wokół nie było już atakujących mnie duchów. Tylko jedna, błyszcząca postać. Ale nie była duchem. Jasniała bardziej od innych zjaw, a wokół niej błyszczała złota aura. Czyżbym widziała anioła? Glaskała Lili po policzku, ścierając jej łzy.
- Mama?- spytałam moja siostra.
- Jestem słoneczko i nigdy cię nie opuszczę.- powiedziała, lecz dziewczynka jej nie słyszała, ani nie widziała.
Uśmiechała się dokładnie jak kobieta ze zdjęcia. Dziwnie się czułam w jej obecności. W końcu teraz my się opiekujemy jej córką. Anielica podniosła się i spojrzała na mnie.
- Rose, jesteś taką dobrą osobą. Przykro mi, że nie mogę żyć z córką. Tak bardzo chciałam ją ochronić przed przeznaczeniem, ale teraz widzę, że to był błąd. Ona od zawsze miała walkę we krwi. Dziękuję, że się nią zaopiekowaliście.
Byłam w szoku, ale ten po chwili znikł.
- Chciałabym,- kontynuowała zjawa.- żebyś jej powtórzyła, co powiedziałam. I niech wie, że teraz jestem szczęśliwa, razem z innymi aniołami. Musze ci też coś powiedzieć o twoim mężu.
Mimowolnie spojrzałam na Dymitra. Rosjanin patrzył na to wszystko zdezorientowany. Wychwycił moje spojrzenie.
- Jako odmieniony ze strzygi, ma już zapewnione miejsce wśród nas.
- Co?- zdziwiłam się.
- Odmienienie oczyszcza duszę i serce na wieczność. Zmienia człowieka i uczula na zło. Dlatego podczas działania mocy ducha pojawia się blask. Jest to nowy początek z czystą kartą, której nie będzie w stanie zanieczyszczyć.- powoli zaczęła blednąć. Zanim zniknęła dodała jeszcze.- On już jest aniołem.
Jeszcze chwilę wpatrywałam się w pustą przestrzeń. Nagle z nikąd pojawiła się chmara duchów. Złapałam się za głowę upadając na ziemię.
- Roza?!- usłyszałam głos obok.- Wznieś osłony!
W głosie męża usłyszałam troskę i strach. Czuł się bezradny, bo nie mógł mi pomóc. Na ramieniu poczułam małą rączkę i w jednej chwili wszystko zniknęło. Popatrzylam zdezorientowana na synka. Ten uśmiechnął się promienie, ale ja byłam z byt zszokowana, aby mu odpowiedzieć.
- Co to było?- spytał mój ukochany.
- Nie jestem pewna, ale chyba nasze dzieci też widzą zmarłych.
- Też.- zdziwiła się Lili.
- Tak skarbie. Dzięki pocałunkowi cienia widzę duchy i dzisiaj się dowiedziałam, że anioły też.
- Anioły?!- była w szoku
- Widziałam twoją mamę.- oznajmiła, a w oczach dziewczynki pojawiły się łzy.- Jest szczęśliwa z innymi aniołami, ale zawsze będzie przy tobie.- otarłam jej mokre policzki.- Tak samo jak my. Nigdy nie będziesz sama.
- Czułam ją.- wpadła w moje ramiona ze szlochem.- Ona mnie dotykała.
- Wiem myszko.- przytuliłam ją mocno.- Widziałam.
Dampirzyca zaczęła płakać w moje ramię, więc podniosłam ją i zaczęliśmy wracać. Dymitr wsadził maluchy do spacerówki i poszliśmy do samochodu.
- Tęsknię za nią.- szepnęła moja siostra przez płacz.
- Przykro mi skarbie. Gdybym mogła, zrobiłabym wszystko, żeby ona wróciła. Ale nie cofniemy czasu.
- To kiedyś mnie.- starała się przekonać samą siebie.
- Na pewno. Ale nigdy nie zapomnisz.- Bielikow czule dotknął jej ramienia.- Dzisiaj chyba odpuścimy sobie trening.
- Nie.- zaprotestowała szybko.- Nie. Chcę zająć myśli czymś innym.
- Jesteś pewna?- spytał.
- Tak. Nie chcę współczucia.- powiedziała pewnie.
Doskonale ją rozumiałam. Sama nie lubiłam litości. I nie dawałam jej innym. Wiem co to znaczy wzrok pełen żalu, współczucia, podążający za tobą. Boli bardziej niż pociesza.
- Dobrze.- zgodził się strażnik.
- Dostaniesz wycisk stulecia.- zażartowałam.
Pomogło. Zauważyłam, że usta brunetki poszybowały w górę.
Po kilku godzinach wróciliśmy do domu, zahaczając po drodze do pijalni czekolady. Ja i Lili zamówiłyśmy sobie mleczną, a Dymitr deserową. Do tego dostaliśmy lody i bitą śmietanę. Nasze ciekawski maluchy poznały nowy smak. Myślałam, że trochę się napiją i im wystarczy, ale one chętnie pozbawiłyby mnie całego deseru, wiec dostały na spółę mały pucharek czekolady takiej jak moja i Lili. I dały radę wypić wszystko, a najedzone szybko zasnęły.
W domu przywitała nas Bianka. skakała wokół nas, ale widząc, że dzieci śpią, nie szczekała. Lili trochę się z nią pobawiła, ale pogoniliśmy ją do  spania, bo jutro wracamy do normalnego trybu życia.