Tak jak ustaliliśmy, to ja miałam iść po moroja.
- I jak wyglądam?- spytałam po raz któryś, obracając się wokół własnej osi.
- Pięknie.- krzyknęła entuzjastycznie Diana.
- Prześliczne.- westchnął mój brat.- Przestań się tak stresować. Wszystko będzie dobrze. To on ma się bać, że coś tobie się nie spodoba.
- Udana randka zależy też od dziewczyny, gamoniu. Podtrzymanie tematu, współpraca i czy będzie się ładnie wyglądać.- podkreślając ostatnią pozycję wygładzeniem sukienki.
Wolałam nie przeginać na pierwszej randce. Miałam na sobie beżową sukienkę z rękawami trzy czwarte, czarnym paskiem w tali i falbanką poniżej niego. Do tego lekki makijaż, beżowe buty na obcasach. Narzuciła na siebie biały płaszcz i mogłam iść. Pod dormitorium już zobaczyłam Zeklosa przed samochodem. Ale jakim. Piękny, czarne lamborghini ze srebrnymi wstawkami i białym, skórzanym odbiciem. Chłopak miał na sobie pomarańczową koszulę i czarne, przylegające spodnie. Blond włosy ułożył na żel w bardzo seksowny sposób.
- Witaj piękna.- pocałował mnie w policzek, po czym przyjrzał mi się dokładnie.- Widzę, że trafiłem z kolorem.
Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam. Następnie zza pleców wyciągnął bukiet pomarańczowych róż. Nie powiem, zaskoczył mnie. Przyjęłam je i powąchałam.
- Dziękuję. Są cudowne, ale co ja teraz z nimi zrobię?- zmartwiłam się.
Nie chciałam, żeby się zniszczyły po drodze. Są takie ładne.
- Spokojne. Możemy wsadzić je do wody w moim pokoju.- zaproponował.
- Okey.
Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Włożyłem kwiaty do wazonu, po czym wróciliśmy na dwór.
- Ale gdzie mnie zabierasz?- spytałam niepewnie, wsiadając do samochodu.
- To niespodzianka. Ale spokojnie. Nie zamierzam cię zgwałcić i zakopać w lesie.- uśmiechnął się do mnie szeroko, odpalając wóz.
- Tylko byś spróbował. Najpierw ja bym cię pobiła, a później czekałaby cie konfrontacja z Felixem.
- O matko! Mam już szukać wolnego terminu ma męską rozmowę?
- To nieuniknione.- udałam smutek.
- Twoje współczucie dla mnie jest równie szczere, co w urzędzie, kiedy okazuje się, że brakuje ci jednego, jedynego dokumentu i znowu musisz czekać w tej kilometrowej kolejce.
- Musiałeś wiele razy takie coś widzieć.- zaśmiałam się.
- Brat mamy pracował w urzędzie. Niekiedy brał mnie do pracy, bo rodzice nie mogli i dość często widziałem takie sytuacje.- wzruszył ramionami, wpatrzony w drogę.
Wyjechaliśmy za bramę, a za nami jeszcze jeden samochód, pewnie ze strażnikami.
- Kim są z zawodu twoi rodzice?- przerwałam ciszę.
- Mój ojciec jest księgowym, a mama właścicielką sieci sklepów kosmetycznych Rachelle.
- O! Ja tam kupuję. Mają naprawdę świetne produkty.
- Widzisz? Mogę załatwić ci zniżkę.- puścił mi oczko i znów skupił się na drodze.- Chcieliby cię poznać. Moi rodzice.- dodał, zauważając, że nie do końca zrozumiałam.
- Szybko się o nas dowiedzieli.
- O NAS? Myślałem, że nie chcesz żadnych NAS.- spojrzał na mnie kątem oka.
- Może jeszcze nie jesteśmy parą, ale jacyś MY jesteśmy.- uśmiechnęłam się.- No chyba, że nie chcesz.
- Chcę.- zapewnił gwałtownie, ale zaraz się opanował.- Na razie to mi wystarczy, bo szanuję twoją decyzję, ale kiedyś nie wytrzymam od razu będziesz musiała zostać moją żoną.- zaśmiał się, kładąc rękę na moim kolanie.
Po moim ciele rozlała się fala ciepła. Popatrzyłam na niego, ale on się tylko uśmiechnął, nie spuszczając oczu z jezdni.
- Sprzęgło masz obok.- zauważyłam.
- Wiem.- powiedział tylko, z uśmiechem.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, ale takiej przyjemnej. Kiedyś byłoby to dla mnie nie do pomyślenia. Nie chodzi mi o randkę z Zeklosem, choć nie powiem, że kiedykolwiek bym się spodziewała takiej sytuacji. Zajęcia polowe, przed którymi tak się broniłam, zbliżyły nas do siebie. Ale mam na myśli tą ciszę. Nienawidzę ciszy. Wolę słyszeć wokół siebie jakieś rozmowy, czy muzykę, bo inaczej zaczynam wsłuchiwać się w ciszę i słyszę różne odgłosy, na siłę wyszukując zagrożenia. Oczywiście jako strażniczka muszę być czujna i ta dalej, ale w bezpiecznej szkole mogę sobie oszczędzić stresu. A teraz cisza mi się podoba. Jest taka spokojna i odprężająca. Mogę w spokoju podziwiać widoki za oknem oraz napawać się towarzystwem Jack'a.
- Hej, księżniczko. Nie śpij, bo cię okradną.- blondyn uśmiechnął się do mnie.
- C-co jest?- zaczęłam się rozglądać dookoła.
Samochód już stał, a chłopak był przy moich drzwiach. Musiałam tak się zamyślić, że nawet nie zauważyłam, kiedy się zatrzymaliśmy.
- Jesteśmy na miejscu.- moroj powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Zamyśliłam się.- uśmiechnęłam się przepraszająco.
Zeklos wyciągnął do mnie dłoń, którą chętnie przyjęłam i wysiadłam z pojazdu. Jednak zanim zdążyłam się obejrzeć, zasłonił mi oczy czarną opaską. Lekko się spięłam, ale otuchy dodały mi ciepłe ręce na mojej talii i cichy szept przy uchu.
- Spokojnie, księżniczko. Zaufaj mi, a nic ci nie będzie.
Posłuchałam go i się odprężyłam. Nagle poczułam, że unoszę się do góry. Pisnęłam krótko, ale umilkłam, czując przedramiona pod kolanami i plecami. Zarzuciłam ręce na jego kark. Szkoda, że nic nie widzę.
- Jack. Ja umiem chodzić.- westchnęłam.
- Może, jednak księżniczki są od tego, aby je nosić.
- Ale ja jestem strażniczką. Już prędzej ty mógłbyś być księciem.- dodałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Mrrr...- zamruczał mi seksownie do ucha, na co przeszedł mnie dreszcz.- Kiedyś zobaczysz jakim jestem królem w łóżku.
- No nie wiem. Mówią, że ja umiem poskromić każdego tygrysa.- szepnęłam mu do ucha, lekko podgryzając jego płatek.
- Nastka.- zganił mnie.- Nie lubię zostawać z problemem, więc jeśli nie przestaniesz, wyrucham cie tu gdzie stoimy.
Jakoś się tego nie wystraszyłam, a jedynie cicho zachichotałam.
- A gdzie stoimy? Albo lepsze pytanie, gdzie idziemy?- spytałam.
- Mówiłem już, że to niespodzianka.
Westchnęłam tylko i czekałam, co dalej. Po kilku minutach znalazłam się na ziemi. Słyszałam dość blisko odgłos spadającej wody i pierwsze świergoty ptaków. Chciałam zdjąć opaskę, ale mój towarzysz mnie uprzedził, łapiąc moje dłonie.
- Co taka niecierpliwa? Daj mi też trochę radochy z robienia ci niespodzianki.- powiedział, całując moje dłonie.
Rozwiązał opaskę, ale nic nawet nie zobaczyłam, bo oczy zasłoniły mi jego dłonie. W duszy westchnęłam z niecierpliwością. Ale starałam się nie okazywać tego. Poczułam jego usta na karku.
- Niespodzianka kotku.- zabrał dłonie, a mi odebrało dech.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
niedziela, 12 marca 2017
ROZDZIAŁ 18
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)