Od rana mieliśmy ręce pełne roboty Olena, Karolina i Sonia pracowały w kuchni, Dymitr, Konrad i Mikołaj ustawili choinkę i teraz pilnowali najmłodszych dzieci, a ja, Wiki, dzieci i nasi mężczyźni, ozdabialiśmy dom i drzewko. Felix i Nastka nam "pomagały". Chyba bombki, łańcuchy i wieńce były ciekawsze od innych zabawek. Bianka też zaciekawiona wsadzała wszędzie swój nos. Nawet kucała już przy choince, żeby nasikać, ale mój mąż na nią nakrzyczał i wyrzucił na dwór. Pół godziny drapała w drzwi skomląc, dopóki nie wypuściłam ją, gdy strażnik nie patrzył. Z Lili chciałyśmy to zrobić od razu, ale on był nie ugięty. Kiedy tylko drzwi się otworzyły, suczka pobiegła do pana i położyła mu się pod nogami z miną zabitego psa. Rosjanin westchnął tylko i podrapał ją za uchem, na co ona zaczęła merdać ogonem i go wylizała na wszystkie strony. Wyglądali uroczo. O 19 wszystko było gotowe, a my przebrani siedzieliśmy przy stole. Ja ubrałam tą sukienkę z randki, mój ukochany pięknie się prezentował w czarnym garniturze. Kola miał taki sam, a Konrad założył czerwoną koszulę, pod to niebieską koszulkę i bordowy krawat w ciemno fioletowe groszki. Olena przebrała się w czarną, długą spódnicę i błękitną bluzkę, Wiki w pudrową sukienkę, Sonia w białą, z zielonym obramowaniem na dekolcie i rękawach, a Karolina w czerwoną ze złotymi wzorami i ozdobami. Nasze szkraby też nie odstawały wyglądem. Nastka miała różową sukieneczkę z białymi rajstopkami, Zoja ciemno zieloną i kokardkę we włosach. Lili błyszczała z liliowej sukience z rękawkami 3/4 i wstążkami z nich zwisającymi. Pawka upodobnił się do ojczyma, a Łuka z Felixen do mojego ukochanego. Najstarsza obecna przy stole, wstała z opłatkiem.
- Bardzo się cieszę, że te święta spędzamy w tak licznym gronie i że to u nas najmłodsi członkowie rodziny poznają tak piękne święto, jak boże narodzenie. Przez ostatni rok wiele się wydarzyło. Były dni radości i smutku. Chciała bym wam dzieci życzyć szczęścia, zdrowia w nadchodzącym roku, radości i wiele miłości.
Zaczęliśmy między sobą chodzić i dzielić się opłatkiem. Felixa i Nastkę mało to interesowało, oprócz tego, że ten wafelek jest dobry i każdemu odłamywały ponad połowę, jeśli nie zabierały całego. Mieliśmy z nich niezły ubaw, gdy chłopiec złapał tatę za muszkę i go przyciągnął. Ten pozwolił sobie ją ściągnąć i po chwili wylądowała w buzi małego. Na domiar złego, siostra była zazdrosna i zaczęłam mu go zabierać. Kłóciły się, póki Pawka nie oddał kuzynce swojej muszki. Tym samym zapracował sobie na uścisk od Lili i zrobił się cały czerwony. Po składaniu życzeń usiedliśmy do kolacji. Były najróżniejsze potrawy, tak różniące się od Amerykańskich. Pierogi, barszcz czerwony z uszkami, sałatki, bigos, śledzie w śmietanie i oczywiście ciasta.
- Mamo, możemy już otworzyć prezenty?- spytał Pawka, błagalnie.
- No dobrze.- zgodziła się Karolina.
Wszystkie dzieci szczęśliwe odbiegły od stołu, a my postawiliśmy na podłodze nasze skarby. Jak rok temu jej syn i moja siostra czytali adresatów, a Łuka i Zoja je zanosiły. Pierwszy prezenty dostała karolina i były to od dziewczyn zestaw drogich kosmetyków, od nas karnet do spa, a od chłopaka torebkę z jedną różą. Trochę się rozczarowałam, ale jeśli ona też, to tego nie okazała. Następny prezent był dla Bianki. Tylko słysząc swoje imię pobiegła i zaczęłam obwąchiwać chłopca. Chwilę go polizała i zajęła się prezentami. Dostała od nas kość, a od reszty przysmaki dla psów.
- Będzie czym ją trenować.- zaśmiał się mój ukochany.
- A czego byś jej jeszcze nauczył.- zdziwiłam się.- Ona zrobi wszystko co powiesz.
Wtedy Lili zawołała Nastkę, a Pawka Felixa. Oboje poczworakowały po prezenty, ale gdy zobaczył, że biorą je Zoja i Łuka... wstały! Na własnych nogach! Wszyscy patrzyli na nie zaskoczeni, jak biegły do młodych Bielików. Oprócz nich samych. Ja i Dymitr poderwaliśmy się i podnieśliśmy nasze utalentowane skarby z podłogi, kręcąc się z nimi dookoła, a wszyscy zaczęliśmy im gratulować i chwalić. Byłam strasznie dumna. I patrząc na męża, wiedziałam, że on też.
- Brawo! To niesamowite! Kochane wy nasze skarby!- przekrzykiwali się, a suczka biegała dookoła, szczekając.
- Ale o co chodzi?- spytali zdezorientowani Zoja i Łuka.
- Bo nasze dzieci zrobiły pierwsze kroki. To niezwykłe osiągnięcie, tak jak pierwsze słowo.- wytłumaczyłam odstawiając córeczkę.
- I musi być udokumentowane.- zarządziła Olena z aparatem.- Uśmiech.
Stanęliśmy w grupie, tak, że każdy był widoczny, a nasze maleństwa stały rozglądając się lekko zdezorientowane. Aparat cyknął i wróciliśmy do prezentów. Maluchy za przykładem babci rozdarły papier ozdobny. Ona dostała nowy zestaw garnków od nas i zestaw filiżanek od córek. Za to każde z dzieci miało mnóstwo zabawek. Soni daliśmy książkę z różnymi ćwiczeniami sportowymi i mały zestaw do ich wykonywania, typu małe ciężarki. Wiki dostała od nas kosmetyki, a od kobiet jakąś wymarzoną książkę. My z mężem tym razem zdecydowaliśmy, że kupimy sobie skromne prezenty, ale żadne z nas się nie spodziewał, co z tego wyniknie. Dymitr dostał ode mnie czerwony sweter w renifery z napisem: "Ten Towarzysz jest już szeryfem w moim sercu.", a ja od niego dostałam... taki sam głoszący: "Moja Róża, mimo, że zerwana, wciąż jest piękna" zaczęliśmy się śmiać. Od dziewczyn dostałam kartę podarunkową w, jak powiedział mi strażnik, najlepszym sklepie w Rosji. On za to dostał też książkę. Nagle po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Olena zdziwiona poszła otworzyć, a my za nią z uśmiechami na ustach. Wszyscy byli wtajemniczeni. Otworzyła drzwi, a za nimi stał mężczyzna w długim płaszczu i zaśnieżonym kapeluszu.
- W czymś mogę pomóc?- spytała niepewnie.
- A znajdzie się miejsce dla wędrownego?- spytał gość, ściągając nakrycie głowy.
- Oczywiście. Proszę.- wypuściła go.
Poszło łatwiej niż podejrzewałam.
- Jaka ładna rodzina. Zawsze wiedziałem, że byłabyś dobrą matką.- westchnął mężczyzna.
- Czy my się znamy?- kobieta była w lekki szoku.
- Nawet nie wiesz jak dobrze Oleńka.- odwrócił się w jej stronę i tylko ona mogła zobaczyć jak na nią spojrzał.
- Iwuś.- w jej oczach pojawił się błysk i łzy.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
poniedziałek, 2 stycznia 2017
ROZDZIAŁ 358
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)