poniedziałek, 24 października 2016

ROZDZIAŁ 302

Siedzieliśmy już tak drugą godzinę, wspominając, śmiejąc się i przytulając. Dymitr co chwila spoglądał na zegarek, jakby na coś czekał. Zauważyłam, że jest jakiś podenerwowany.
- Roza...- zaczął lekko się jąkając.- Ja...
- Spokojnie, towarzyszu.- złapałam go za rękę.- Przecież jeśli chcesz mi się oświadczyć po raz drugi, wiesz jaka jest moja odpowiedź.- zaśmiałam się, a mój mąż lekko się uśmiechnął.
- Mam dla ciebie prezent.- powiedział.
- Ja też.- wyciągnęłam pakunek z torebki.- Ale nie wiem jak to wypadnie przy tym, co dla nas przygotowałeś.- rozejrzałam się wokół nas.
- Na pewno jest wspaniały. To ty pierwsza, bo mój jest trochę długi.- uśmiechnął się zachęcająco.
Podałam mu torebeczkę. W napięciu patrzyłam jak wszystko z niej wyciąga. Woda kolońska, nowy western i dwie kartki z rysunkami. Patrzył na nie z podziwem.
- Sama to narysowałaś?!- spytał zaskoczony strażnik.
Pokiwałam głową z uśmiechem. Bielikow przybliżył się do mnie i pocałował. Tak delikatnie, bez niczego. Tylko miłość.
- A to?- spytał odwracając jedną kartkę.
Spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać.
- To taki dodatek od twojej księżniczki.- wciąż się śmiałam.
- To teraz mam dylemat, którą strona to powiesić.
- Ach! O tym mała nie pomyślała.- Udawałam smutek.
- Teraz moja kolej.
Wzięłam od Rosjanina pakunek. W środku były moje ulubione perfumy, kupon na zakupy za pół ceny i jakieś prostokątne pudełko. Zauważyłam, że to ono jest źródłem podenerwowania Dymitra. Ostrożnie je otworzyłam i zamarłam. Wszystkie wspomnienia wróciły. Na delikatnej, aksamitnej podszewce, obok mojego ulubionego błyszczyka leżał naszyjnik. Ten sam, który dostałam na początku grudnia od Daszkowa.
- Skąd go masz?- spytałam ciekawa.
- Znalazłem go, po naszej rozmowie. Czułem, że przez swoje kłamstwo cię straciłem i to będzie moja druga pamiątka po tobie, zaraz po koszulce. Był dla mnie ważny. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby ci go dać. Jestem beznadziejny.- odwrócił wzrok.
Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu, pozwalając jego aksamitnym kosmykom łaskotać moją twarz. Pachniały avocado.
- Nie jesteś beznadziejny. Jesteś najlepszym mężem, jakiego można mieć. Większość zapomina o rocznicy, a na pewno żaden nie robi takiego pięknego tego święta.
- Tym prezentem wszyst...- przerwały mu moje usta.
- Nic nie zepsułeś. To też dla mnie ważne. Dzięki temu jesteśmy tutaj teraz razem. Jednak wolę patrzeć ci w oczy, niż włosy chociaż są cudowne.
Zaśmiał się i przełożył sobie na kolana.
- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- pocałowaliśmy się namiętnie.- A pomożesz mi zapiąć ten naszyjnik?
Zabrał ode mnie biżuterię, a ja usiadłam do niego tyłem. Po chwili poczułam na dekolcie zimny metal, a na karku ciepłe pocałunki. Spojrzałam na niebo i zobaczyłam spadającą gwiazdę.
- Zobacz towarzyszu!- wskazałam ją, podekscytowana.
- Pomyśl życzenie.- znowu pocałował mnie w kark.
" Aby wszyscy moi bliscy byli bezpieczni i szczęśliwi oraz żeby nasza miłość trwała wiecznie."- pomyślałam.
- Już.- powiedziałam otwierając oczy. Nawet nie wiedziałam, że je zamknęłam.
- I co sobie zażyczyłaś?- mój ukochany spytał zaciekawiony.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.- posłałam mu chytry uśmieszek.
- To mam nadzieje, że masz więcej życzeń.
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Ale on miał wzrok wlepiony w niebo. Podążyłam za jego spojrzeniem i mnie zamurowało. To wyglądało jakby całe niebo spadło. Setki małych, błyszczących punkcików odrywało się od nieba i opadało, zostawiając za sobą jasną smugę. Atmosfera wokół nas zrobiła się tajemnicza, magiczna, mogłabym powiedzieć, że nieziemska.
- Szczęśliwej rocznicy Roza.- Dymitr pocałował mnie w szyję.
Coś mnie męczył. Zaczęłam łączyć ze sobą fakty i doznałam olśnienia.
- Ty to zaplanowałeś!
- Szczęśliwym trafem się zbiegły oba wydarzenia. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać. Tak piękna kobieta, że aż gwiazdy spadają.
- Mój poeta.- zaśmiałam się.
- Dla ciebie będę każdy, kim tylko będziesz chciała. 
- Cieszę się, że w końcu mogę cię mieć dla siebie.
- Tak musiało być i będzie na zawsze. Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do ciebie. Mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze.
Wzruszona jego przemówieniem i chwilą, wpiłam się mu w słodkie, pełne usta. Odwzajemnił pocałunek bez wahania, pogłębiając go dodatkowo. Zatopiłam palce w aksamitne włosy męża, on tym czasem zszedł dłońmi na moje pośladki i je lekko ścisnął. Jęknęłam mu w usta, a on uśmiechnął się pod nosem. W końcu się od siebie odsunęliśmy.
- Oj będziesz jeszcze moja Roza. To będzie niezapomniana noc.- podsumował.
- Każda z tobą taka jest.
Jeszcze godzinę siedzieliśmy na kocu, dopóki widowisko się nie skończyło. Następnie, wróciliśmy do powozu, i wsieliśmy, nie puszczając swoich dłoni. Jechaliśmy do najbliższej drogi, a tam przesiedliśmy się do samochodu. Za kierownicą siedział Kay.
- Widzę, że mojego ojca też wkręciłeś w swój szatański plan.- zaśmiałam się, po czym przybyłam z dampirem piątkę.- Hej Iwans.
- Hej Hathaway-Bielikow. Uff... masz bardzo długie nazwisko.
- Wiem.- spojrzałam z miłością na męża, a on odpowiedział tym samym.
Po dwóch godzinach zatrzymał się przed barem Lotos. Kiedyś o nim słyszałam, chyba z jakiejś opowieści Ojca. Co oznacza, że chodzą tu najwyższe i najzamożniejsze osobistości całego stanu.
- Co my tu robimy?- spytałam w szoku.
- Idziemy się zabawić.- ukochany wysiadł i pomógł w tym mi.
- Okey.- złapałam jego dłoń i dałam się pociągnąć do środka.
Spodziewałam się, że pierwsze co nas uderzy to zapach alkoholu, papierosów i potu. A jednak nie. W powietrzu czuło się przyjemny, lekko drażniący nos zapach drogich perfum. Byliśmy na wyższym poziomie. Pod nami widziałam tłum skaczący na kolorowym parkiecie, podświetlanym od dołu. Z specjalnych maszyn wylatuje co jakiś czas dym, a to wszystko oświetla mnóstwo reflektorów z kolorowymi światłami, migającymi w rytm muzyki. Na przeciwko nas przy parkiecie stoi stanowisko DJ-a, a po lewej długi bar z wieloma rodzajami alkoholu. Na górze, gdzie właśnie jesteśmy, stały stoliki z kanapami i fotelami. W większości siedzieli tu ważni biznesmeni, z kieliszki w dłoni. Między nimi utworzone były dwie drogi do schodów. Po lewej i po prawej. Poczułam się w swoim żywiole, jako dawna imprezowiczka i pociągnęłam strażnika za rękę na lewo. Szybko zbiegliśmy na dół i zatrzymaliśmy się przy barze, siadając na stokach.
- Coś lekkiego, dwa razy.- rzuciłam do barmana, który uśmiechnął się uwodzicielsko.
Nie uszło to uwadze Dymitra i położył na blacie nasze splecione dłonie tak, że chłopak nie byłby w stanie ich nie zauważyć. Lubiłam gdy Bielikow był zazdrosny. Stawał się wtedy zaborczy i bardziej śmiały, aby pokazać, że jestem tylko jego. Chłopak podał nam alkohol, który wypiliśmy na raz i pociągnęłam Rosjanina w tłum. Teraz już go stąd nie wypuszczę.