sobota, 24 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 351

Dymitr położył się obok mnie i już miał sięgać po komórkę, ale nie pozwoliłam mu, przetaczając się na niego i przyszpilając mu ręce do łóżka.
- Nie tak prędko, Towarzyszu. Sam mówiłeś, że teraz jestem twoja. Jak kocha to poczeka.
- Ale to może być coś ważnego.- ledwo wydusił patrząc na mój nagi biust.
- Teraz ważna jestem ja. Lissa jest bezpieczna i nic więcej nie powinno cię w tej sprawie interesować.
Nie czekając dłużej wpiłam się mężowi w usta. Telefon ucichł i mogliśmy się cieszyć chwilą dla siebie. Teraz to ja schodziłam pocałunkami mu na brzuch i zębami zerwałam z niego bokserki. Wróciłam do ust męża, przy czym czułam zwinne palce przy dolnej części mojej bielizny. Jednaj znowu nam coś przerwało.
- Cholera!- zaklęłam w usta ukochanego.
Na dźwięk dobrze znanej mi muzyczki zerwałam się z łóżka i niczym chmura burzowa podeszłam do telefonu.
- Czy choć raz nie możesz napisać SMSa "Hej, zadzwońcie w wolnej chwili."?- krzyknęłam prawie że po odebraniu.
Na telefony od ojca mam ustawiony osobny dzwonek z mojego ulubionego horroru Laleczka Chucki. Bo jeśli on dzwoni, zapowiada się prawdziwy horror.
- Czyżbym wam w czymś przeszkodził, Rose?- w głowie już widziałam ten jego perfidny uśmieszek, od którego aż skoczyło mi ciśnienie.
- Tak, więc streszczaj się.- warknęłam.
Jednak szybko się odprężyłam, gdy poczytam na biodrach ciepłe palce i pocałunki na ramionach. Odchyliłam głowę, aby dać strażnikowi większe pole do popisu.
- Widziałem, że Bielikow do mnie dzwonił, więc oddzwoniłem.
- W sumie to ja dzwoniłam z jego telefonu.
W tym momencie sam zainteresowany zaczął ciągnąć mnie do tyłu. Szłam, stawiając ostrożne kroki.
- Mam do ciebie sprawę.- zaczęłam.- Chcę wiedzieć dosłownie wszystko o Iwanie Gusewa. Od jego pra dziadków, przez ilość partnerek, do zabitych strzyg. Co, kiedy je.- Rosjanin pociągnął mnie, żebym usiadła na łóżku, między jego nogami i przytulił się do moich pleców, nie zaprzestając pocałunków.- Jego cały harmonogram dnia, przeszłość, planowaną przyszłość, spis uczniów, najbliższe otoczenie, co rowi w wolne dni, a nawet ile razy w tygodniu się kocha.- ukochany trafił w mój czuły punkt, a ja starałam się zdusić jęk, ale nie do końca mi to wyszło.
- Bielikow, przestań bałamucić moją córkę, gdy ze mną rozmawia!- Abe krzyknął tak, że z drugiego końca pokoju by usłyszał.
- Dzwoniłeś na własne ryzyko.- przesunęłam się bliżej Dymitra, dając mu do zrozumienia, że ma kontynuować.- Pozatym na razie tylko się migdalimy.
- Mniejsza z tym. Znajdę co chcesz, ale mam do ciebie zażalenie. W sumie to mamy z twoją mamą.
- O co chodzi?- coraz trudniej było mi się skupić.
- Chcemy wasze dzieci, a nasze wnuki, chociaż na jeden tydzień.
- Okey.- westchnęłam ciężko.- Możecie je zabrać za dwa dni, bo jutro idziemy robić testy na ojcostwo.
- Czyżby mój zięć wątpił w twoją wierność?
- Nigdy, Panie Mazur.- odpowiedział bez wahania Dymitr.
- On nie, ale arystokracja tak. W sumie to u was będą bezpieczniejsze.
Zrobiło mi się smutno, że chcą wykorzystać tak nasze dzieci. Każdy powinien się cieszyć cudem narodzin, a oni próbują nam tą radość odebrać.
- Nie martw się kochanie.- głos mojego ojca złagodniał.- Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
- Mam nadzieję.- szepnęłam.
- To ja wam więcej nie przeszkadzam. A ty Bielikow rusz tyłek i pociesz moją córkę. Od tego chyba jes...- nie dokończył, bo mój mąż zamknął klapkę i pociągnął mnie za sobą na łóżko.
- Niekiedy mi się wydaje, że on podstępem podłączył nam tu jakieś kamery, albo podsłuch.- mruknął, całując moją szyję.- To na czym skończyliśmy?
- Nie ważne. Po prostu nie przestawaj.- na moje słowa cicho się zaśmiał, ale kontynuował.- Nie wiem, co, ani jak to robisz, ale błagam nie przestawaj.
Po chwili w końcu ściągnął ze mnie majtki i włożył we mnie palca.
- Tu nawet nie potrzeba gry wstępnej.- mruknął i wszedł we mnie.
- O Boże!- straciłam oddech, by zaraz powrócił z zdwojoną siłą.
Nasze urywane jęki zaczęły się mieszać ze sobą. Dymitr narzucił szybsze tępo, co mi pasowało. Oboje z niecierpliwością czekaliśmy na szczyt, który nie chciał nadejść. Kurczowo ściskałam jego włosy, aż się dziwię, że mu ich nie wyrwałam. W pewnej chwili moje dłonie zeszły na plecy ukochanego. Poruszał się we mnie coraz szybciej i mocniej, a ja zaczęłam mu wbijać paznokcie w skórę. Jęczeliśmy coraz głośniej, a ja sięgałam rękoma coraz dalej. Gdy w końcu osiągnęliśmy spełnienie opadliśmy na pościel.
- Co... to... było?-  wysapał strażnik.
- Nie wiem, ale podobało mi się.- uśmiechnęłam się błogo, patrząc mu w oczy.
- To co? Jeszcze jedna rundka?- poruszył zabawnie brwiami.
- Właśnie w tej chwili umarła moja wiara, że na ziemi istnieje choć jeden facet nie będący niewyżytym. Daj mi chwilę odpocząć i pogadaj ze mną.-bw tej chwili Rosjanin zaczął się podnosić ze mnie.- A ty gdzie?
- Myślałem, że jestem ciężki.- jednak został na swoim miejscu.
- Ja taki ciężar to mogę mieć całą noc.
- To o czym chcesz pogadać?- spytał, łapiąc jeden z  moich koskyków i obracając go sobie wokół palca.
- Jak myślisz, kim byłabym w prawdziwym świecie?- spojrzałam w sufit.
- To znaczy?- spytał zdziwiony, a ja spojrzałam znowu na niego.
- No wiesz. Bez służby, bez morojów i strzyg, gdybyśmy byli tylko ludźmi.
- Sądzę, że odziedziczyłabyś firmę po ojcu.
- O matko! Lubię nasze życie.- stwierdziłam, co wywołało śmiech mojego męża.
- I tak kiedyś ją odziedziczysz.- uznał, gdy się uspokoił.
- A skąd ta pewność? Sam słyszałeś, że planuje moje rodzeństwo. Je może zaangażować.
- Jednak coś tak sądzę, że to ty jesteś jego ulubienicą.
- Tylko dlatego, że jesteś moim mężem i mnie idealizujesz.
- Może. Ale mojego zdania nic nie zmieni. A co twoi zdaniem ja bym wtedy robił?
- Wszystko.- to było oczywiste.- A teraz do dzieła tygrysie, bo chcę się jutro wyspać.
- Do usług my lady.- podniósł się z pożądaniem w oczach. Pochylił się i wyszeptał mi do ucha.- Ale co do spania, nie byłbym taki pewny.
___________________________________________________________
Macie tak na szybko, bo mogą mi internet wyłączyć. Jeszcze raz Wesołych Świąt Kochani 💖💖💖💖

ROZDZIAŁ 350

Kolejnego dnia mieliśmy już normalną służbę. Było spokojnie, bo Lissa zakładała, że dalej będziemy się męczyć z papierami, więc nie miała za dużo obowiązków. Tylko najważniejsze spotkania, planowanie i audiencje. Po pracy, wracaliśmy autem do domu. Nagle zaczął zdziwić mój telefon. Jako, że kierowałam, odebrał mój mąż i włączył na głośnomówiący.
- Rose Hat...- nie było dane mi dokończyć, bo ze słuchawki odezwały się moje szwagierki.
- Mamy go!- zawołały chórem.
- Kto to?- ucieszyłam się, że w końcu coś zaczęliśmy.
- Iwan Gusewa.
- Iwan?- zdziwił się Dymitr.
- Znasz go?- spojrzałam na Rosjanina, ale po chwili przypomniałam sobie, że kieruję. 
- Uczy w mojej Akademii w Rosji. To znaczy uczył, gdy do niej chodziłem. Mieliśmy z nim nawet dobry kontakt. Teraz wiem, czemu tak dbał o moją naukę.
- Ale mówiłeś, że uczyła cię Galina.- zmarszczyłam czoło.
- Dobra, my będziemy kończyć.- przerwały nam dziewczyny.
- Okey, to pa. Widzimy się na Wigilii.- odpowiedział mój ukochany i się rozłączył.- Wracając do naszej rozmowy, on był moim pierwszym takim głównym trenerem. Sam mnie poprosił o dodatkowe zajęcia i zobaczył we mnie potencjał. Ale później dostał ucznia na wyłączność i musiał zakończyć nasze dodatkowe treningi. Ale dowiedziałem się, że to on wskazał mnie Galinie. W sumie to dzięki niemu jestem taki dobry.
- Skutkiem czego oboje jesteśmy najlepsi na świecie.- uśmiechnęłam się.- Jak to dobrze, że możemy mu się odwdzięczyć. Pamiętasz coś z jego życia prywatnego? Mówił coś? Wspominał? Odwoływał treningi, bo z kimś miał się spotkać?
Gdy zadawałam pytania, on kręcił głową.
- Nie. Nigdy. Zawsze dla nas obojga najważniejsza była walka. Nie wdawaliśmy się w dyskusję na temat naszego życia. To też nie było tak jak u nas. Ty byłaś, można powiedzieć, na warunkach i miałaś specjalne traktowanie. Musiałaś nadrobić materiał. A sama w sobie byłaś ciekawska.- uśmiechnął się do mnie.
- Jak wrócimy, dzwonię do ojca.- poinformowałam.
- Myślisz, że coś o nim wie?
- Jak nie to się dowie.
Kilka minut później byliśmy w domu. Zajęliśmy się dziećmi, nakarmiliśmy Biankę i zrobiliśmy trening z Lili. Gdy strażnik robił obiad, postanowiłam wcielić zamiary w życie. Jednak numer był zajęty. Ta. Jak potrzeba to go nigdy nie ma. Zaczęłam bawić się z dziećmi. Lekko je podnosiłam tak, żeby chodziły, ale nie umiały się jeszcze same utrzymać na nóżkach. Bianka kręciła się między nami i co chwila lizała któreś z maluchów, za co dostawała mocny uścisk. Po chwili zeszła do nas Lili.
- Skończyłaś lekcje?- spytałam.
- Tak. Tylko mam problem z jednym zadaniem.
- Pokaż.- wyciągnęłam do niej rękę.
Młoda usiadła obok mnie i pokazała książkę.
- No bo musimy nazwać zwierzęta. I delfin pływa w wodzie. Ale gdzieś mi się kojarzy, że nie jest rybą. I tak nie jestem pewna.
- Bo nie jest. Delfina zaliczamy do ssaków, ponieważ małe po urodzeniu piją mleko mamy.- zawsze interesowała mnie biologia.
- Aha.- zaznaczyła w zeszycie dobrą odpowiedz.- Ale to było tak przy okazji. Mam tu całe zadanie.- wskazała na następną stronę.- No i trzeba pod liśćmi napisać jakie to drzewa i jakie dają owoce.
Pomogłam jej i z tym zadaniem. Nastkę i Felixa zainteresowała książka mojej siostry i patrzyły w nią, z lekko rozchylonymi usteczkami.
- Spokojnie kochane. Wy też będziecie się tego uczyć.- powiedziałam, biorąc je na kolana.
Popatrzyły na mnie i się uśmiechnęły. Lili poszła odłożyć książkę i wróciła akurat na obiad.
- Proszę, oto spaghetti z klopsami.- na stole stała waza z sosem i makaronem.
- Brzmi pysznie.- dampirzyca usiadła do stołu.
- I na pewno tak samo dobrze smakuje.- dodałam, patrząc na ukochanego z miłością.
Miałam rację. Obiadokolacja była wspaniała, aż nie mogłam się ruszyć.
- To kto chce zrzucić zbędne kalorie na Gwiazdce?- spytał mój mąż.
- Ja! Ja!- ucieszyła się Lili.
- To ja druga. Trochę za bardzo się objadłam.
Gdy oni poszli ćwiczyć, ja posprzątałam po obiedzie i pilnowałam naszych skrzatów, zaopatrzonych w "Gdzie jest Nemo?" Po dwóch godzinach przyszła moja kolej.
- Hej, mała. Dawno nie miałam cię tylko dla siebie.- zauważyłam, głaszcząc klacz po harpiach.
Ta zarżała cicho i mnie przytuliła pyskiem. Weszłam na jej grzbiet i zaczęliśmy ćwiczyć. Po pół godziny Dymitr puścił lonżę i kazał mi przekłusować ogród. Przez kolejną część treningu ćwiczyłam z poleceniami mentora, już samodzielnie. To było super. Jednak mi zostało w obowiązku oporządzenie Gwiazdki po wszystkim. Lili poszła się szykować spać, a my z Bielikowem zajęliśmy się dziećmi. Gdy oboje spali, poszliśmy pożegnać małą. Dzisiaj ja czytałam jej bajkę. Po wszystkim sami się wykąpaliśmy.
- Teraz jesteś moją.- Dymitr wręcz skoczył na mnie.
- To do dzieła tygrysie.-zamruczałam z cwanym uśmieszkiem.
Nasze usta od razu się spotkały. Wszystko działo się szybko, a jednak czas zwolnił. Gdy byliśmy już w samej bieliźnie, ukochany zszedł pocałunkami na moją szyję i wędrował coraz niżej. Oboje byliśmy siebie spragnieni. Nie wiem, z czego to wynikało, w tej chwili o niczym nie chciałam myśleć. Skupiłam się tylko na rozkoszy, jaką dawały mi jego ciepłe dłonie na moich udach i mokre usta na pępku. Zanurzyłam palce w brązowych włosach Dymitr i lekko za nie ciągnęłam. Jednym ruchem ściągnął mój koronkowy stanik i dobierał się do takich samych majtek, kiedy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk jego telefonu. Szlag!
___________________________________________________________
Hej, jak tam święta? Ja mam pełno przygotowań, ale znalazłam chwilę na rozdział. Z okazji świąt Bożego Narodzenia chciałam życzyć wam wszystko najlepszego, zdrowia, szczęścia, rodzinnych świąt, dużo prezentów i Dymitra (lub Adriana. Jak kto woli😉) pod choinką. Na życzenie szczęśliwego Nowego Roku przyjdzie jeszcze czas. Będzie dzisiaj jeszcze jeden rozdział. Mam nadzieję, że pochwalicie się co wam Mikołaj przyniósł. 💖💖💖💖