Po oświadczynach, para zawiadomiła o ciąży. Moroje przyjęli to dobrze, tylko kilka osób miało jakieś "ale". Jednak szybko zostali uspokojeni.
Obie z królową poszłyśmy poprawić makijaże.
- Widzisz?! Mówiłam, że nie ma się czym przejmować.
- Miałaś rację. Nie wiedziałam, że tak łatwo pójdzie. I patrz jaki piękny pierścionek kupił mi Christian.- moja przyjaciółka była cała w skowronkach. Ale co się dziwić. Sama nie zachowywałam się lepiej po oświadczynach Dymitra.
Popatrzyłam na swoją obrączkę, a później pierścionek, który wtedy od niego dostałam. Tak, wciąż go noszę.
- Dalej nie mogę uwierzyć, że nie jesteśmy już w akademii, a ja jestem żoną TEGO Dymitra Bielikowa. Nauczyciela, w którym zakochałam się do szaleństwa z wzajemnością, ale z którym wspólna przyszłość była niemożliwa. A teraz proszę.
- Też nie mogę w to wszystko uwierzyć. Christian mi się oświadczył przed całą arystokracją i wyższością świata morojów.
- Ale byłaby siara, gdybyś odmówiła.-zachichotałam.
- Nigdy bym mu tego nie zrobiła. Kocham go i wiesz, że czekałam na to od dawna. Jednak ta chwila wydaje się być idealna. Cieszę się, że to stało się teraz.
Tak samo myślę o moim pierwszym razie z Dymitrem. Marzyłam o tym od dawna, ale cieszę się, że nie stało się to przed wydarzeniami w warowni. To był idealna chwila
- Kiedy chciałabyś ślub?- zapytałam.
- Ee... jeszcze nie rozmawialiśmy o tym...- lekko się zmieszała.
- No jasne, że nie. Przecież przed kilkoma minutami ci się oświadczył. Dlatego pytam się, kiedy TY chciałabyś ślub?
- Mi by najlepiej pasowało w lipcu, po porodzie, ale też nie tak od razu. Żebyśmy mogli odpocząć i chrzciny wyprawić. Co o tym myślisz?- spojrzała na mnie.
- A co to, za mnie wychodzisz?- spytałam zdziwiona jej pytaniem.
- Ale chodziło mi o makijaż.- zamrugała zdezorientowana.
- A skoro tak, to świetnie.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać, a królowa mi zawtórowała.- No ale wracamy do naszych mężczyzn, bo zaczną się martwić.
Tak też zrobiłyśmy. Christian od razu wziął swoją narzeczoną na kolana. Ta na początku się buntowała, ale on nie ustępował i tak została. Nikt nie miał im tego za złe. Byli szczęśliwie zakochani i świeżo po oświadczynach. Każdego cieszył ten widok. Już ustawiła się kolejka do składania gratulacji.
Reszta wieczoru upłynęła spokojnie. Przez jakąś godzinę tańczyłam z Dymitrem, póki nie uznał, że nie mogę się przemęczać. A nasze gołąbeczki podbijały parkiet. Moi rodzice też nieźle balowali. Coś czuję, że jutro Abe będzie potrzebował tej magicznej mikstury z Rosji. Dobrze, że mam tego cały słoiczek po dżemie. Po kilku godzinach zabawy, wszyscy zaczęli się zbierać. Goście żegnali gospodarzy i gratulowali dziecka i zaręczyn. Dymitr też chciał się zbierać, ale królowa poprosiła, abyśmy zaczekali. Tak też zrobiliśmy. Rodzicom kazała jechać z Lili do domu, bo było po drugiej morojskiej nocy. Dziewczynka spała na rękach Bielikowa. Oddał ją mojej mamie, a ta trochę spędzona, wzięła małą. Mam nadzieję, że instynkt macierzyński nie zaginął w niej całkowicie.
Gdy zostaliśmy we czwórkę, Lissa zaprowadziła nas do sali dla gości królowej. Usiedliśmy na sofie jak zawsze. Moja przyjaciółka wyjaśniła nam o co chodzi.
- Przepraszam, że tak późno, ale to bardzo ważne. Gdy tańczyliście podeszła do nas czarownica.- to fakt. Oboje je wtedy obserwowaliśmy.- Dostałam propozycję, aby zrobić dla nich kwaterę tutaj. Będą mogły nas bronić, pomagać alchemikom. Tworzyć iluzję i tak dalej. Odciążyło by to dampiry. Jednak nie jest to do końca to samo, więc strażacy dalej będą potrzebni. Do rzeczy. Po co wam o tym mówię? Chciałabym, żebyście sprawdzili te czarownice, które tu przyjadą. Zwracam się do was jako moich zaufanych strażników i przyjaciół. Z Masonem porozmawiam jutro jak przyjedzie, a z Eddym, jak wytrzeźwieje. To zgadzacie się.
- Ja tam nic przeciwko nie mam.- zgodziłam się ku ucieszy morojki.
- W to dobry pomysł. A kiedy to będzie?- dzień dobry oficjalny strażniku. Ale się od tego odzwyczaiłam.
- Najwcześniej po nowym roku.- odpowiedziała zadowolona Lissa.
- No dobrze. To wszystko?- spytałam chcąc już wracać.
- Jeszcze ostatnia sprawa. W sumie chciałam ją załatwić później, ale skoro już jesteście... Chcę, założyć dm dziecka dla dampirów w domu moich rodziców. W odpowiednim czasie podopieczni będą posłani do Akademii ma całym świecie. A pary dampirów będą mogły adoptować dzieci. Chcę żebyście raz w miesiącu, z innymi strażnikami tam przyjeżdżali i dawali rady, pomagali. Wiecie, takie różne rzeczy. No i jeden mały pokaz walki. Ty Rose oczywiście po porodzie.- ostrzegła od razu.
- Jak dla mnie, ty też się zbytnio przemęczasz.- naburmuszyłam się, na co królowa zachichotała.
- To jak? Zgadzacie się?- popatrzyła na mnie z nadzieją.
- Moją opinię znasz.- przypomniało mi się, jak odwiedziła mnie w śnie.
- To świetne rozwiązanie problemu wielu dampirów.- zgodził się mój mąż.
- To wspaniale. Dziękuję wam bardzo. Cieszę się, że was mam. Jesteście wspaniali. I Rose, dziękuję za dzisiaj.
- Nie ma za co. Od tego są przyjaciele.- posłałam jej w powietrzu buziaka, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem.
- No dobra, to my będziemy się zbierać.- pożegnaliśmy się z parą.
W domu byliśmy trzy kwadranse później. Odwiózł nas Leo. Lubiłam go i miałam duże zaufanie. Umiał się pośmiać, ale jak trzeba, to zachowa zimną krew. Jest dobrym strażnikiem. Mimo, że między nami są trzy lata różnicy, dobrze się dogadujemy. Pożegnaliśmy się z dampirem i weszliśmy do domu. Wszędzie było cicho i pusto.
- Rozzzza.- ukochany objął mnie w pasie, a przy uchu poczułam jego ciepły oddech i przeszedł mnie dreszcz.- Może w końcu pomogę ci pozbyć się tej sukienki. Wiem, że tylko ci przeszkadza.
Odwróciłam się przodem do niego i zarzuciłam ręce mu na kark.
- Może później kochanie.- wyszeptałam seksownie.- Teraz mamy coś do zrobienia.
- Co?- patrzył na mnie zdziwiony.
- Skarbie, który jutro jest?
- 25 grudzień.
- I co będzie?- ciągnęłam.
- Śniadanie na Dworze?- spytał nie pewnie.
- Wcześniej.
- Śniadanie z rodziną.- rozmarzył się.
- Inaczej. Kto jako pierwszy budzi się w tym magicznym dniu i po co.
- Co dziwne dzieci, żeby... Oł!
- No właśnie oł! Wszyscy śpią, a prezenty same pod choinkę nie pójdą. Do roboty.- klepnęłam go w tyłek, na co zamruczał seksownie. Myślę, że i tak mi w nocy nie odpuści.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
poniedziałek, 20 czerwca 2016
ROZDZIAŁ 170
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)