poniedziałek, 12 września 2016

ROZDZIAŁ 249

- Wiesz Roza.- zaczął mój ukochany, wychodząc z łazienki.
Mówiłam już, że uwielbiam widok jego gołej klaty z kroplami wody ściekającymi mu z włosów. Wczoraj nie mieliśmy sił na kąpiel, więc nadrabiamy to teraz.
- O co chodzi towarzyszu?- spytałam, widząc że się zaczął.
- Pięknie wyglądasz, gdy się czeszesz. Ale nie o tym chciałem rozmawiać, choć temat przyjemny. Myślę, że te łóżeczka nie pasują. A zwłaszcza Felixa.
- Może masz rację. Czyli kolejne zakupy?- spytałam z nadzieją.
- Tak. Kupimy ramki na zdjęcia, łóżeczko dla synka i coś jeszcze. Bo znając ciebie na tym nie przestaniesz.
- Jak na razie książek i zabawek mają w brut, a pampersami zapełniłeś całą ich szafę. Ale zastanawiam się czy nie kupić im już mleka do butelki i jakieś kaszki.- odłożyłam szczotkę na toaletkę.
- A dzwoniłaś do Kathie?
- Tak. Wizytę mam pojutrze. Chcesz pójść ze mną?
- Chętnie bym poszedł, ale ktoś musi zająć się dziećmi.
Westchnęłam smutno i razem poszliśmy do garderoby. Postanowiłam ubrać jeansowe rurki i czerwoną bluzkę w krótki rękaw, a do tego czarne bury na obcasie. Gdy wychodziłam, męża już nie było. Znalazłam go w pokoju dzieci. Tym razem nie popełnił tego samego błędu i przebierał Felixa na przewijaku, a Nastka siedziała w łóżeczku, trzymając się drabinek. Kiedy do niej podeszłam, uśmiechnęła i wyciągnęła do mnie rączki.
- Chodź do mamusi.- podniosłam ją i z małą na rękach otworzyłam szafkę.- Co nasza księżniczka chciała by ubrać?
Wybrałam różowe body z napisem "fajną mamę mam, razem z tatą o nią dbam". Położyłam córkę na drugim przewijaku i po zmienieniu pieluchy, ubrałam jej wybrany strój. Nagle Anastazja zaczęła krzyczeć i wkładać do buzi piąstkę. Pewnie zgłodniała, chociaż zazwyczaj inaczej płacze, gdy chce jeść. Usiadłam, podniosłam bluzkę i dałam jej pierś, jednak nie chciała.
- O co ci chodzi?- spytałam poprawiając ubranie.
W tym momencie do pokoju wszedł strażnik z również płaczącym Felixem.
- No i znaleźliśmy rozwiązanie problemu.- uznał.
- A ja nie.- próbowałam uspokoić małą dampirzycę.
Dymitra podszedł do komody, wyciągnął z niej gryzak i podał małej.
Ta włożyła go do buzi i zaczęła gryźć.
- Rosną jej ząbki.- wyjaśnił.
- A to nie za wcześnie?
- Najwidoczniej nie.- poprawił chłopca, który trochę mu się wiercił na rękach.- No to co? Idziemy?
- Jasne.- wyszliśmy z dziećmi na korytarz.- Lili, choć na śniadanie.- zapukałam do drzwi siostry.
- Już idę.
Po chwili wyszła. Miała na sobie liliową sukieneczkę do kolan. Włosy rozpuściła i założyła opaskę koloru sukienki, a w uszach miała wpięte fioletowe kolczyki kropki. Do tego założyła półbuty o takim samym kolorze i liliową torebkę z kokardką na zapięciu.
- A co taka wystrojona?- spytałam z uśmiechem.
- No bo jest taki chłopak...- zaczęła.
Zdziwiłam się. Myślałam, że jakby już miała się w kimś zakochać to Pawka. Może po prostu traktuje go jak brata.
- Ale będziesz się z nim widziała?- zagadnął Dymitr.
- Jessica mówiła, że będzie z kolegami kupował nową piłkę
- Myślę, że będziemy mogli się rozejrzeć w sportowym.- mrugnęłam do niej. Jednak po chwili spotkałam się ze spojrzeniem ukochanego.- Na przykład za jakimiś...em.. rowerami. Albo rzeczami do jazdy konnej. Obiecałeś mnie nauczyć.
Dymitr westchnął ciężko.
- Zobaczymy ile zostanie nam czasu.- skończył dyskusję, ale my i tak się ucieszyłyśmy.
Myślę, że przejął się rolą jej ojca i teraz nie chce dopuścić do niej żadnych chłopców. Po śniadaniu pojechaliśmy do tego samego centrum co zawsze. Strażnik wyjął z bagażnika wózek, do którego włożyliśmy dzieci i ruszyliśmy na polowanie. Najpierw weszliśmy do sklepu z rzeczami dla dzieci. Wybraliśmy ładne, szare łóżeczko synkowi. W sumie to był cel naszego wyjścia, ale Rosjanin zobaczył dwie rzeczy, które uparł się, że musimy kupić. A ja się z nim zgodziłam. Jedno to było piękne, różowe łóżeczko dziecięce, a drugie, to różowe body w długi rękaw, z napisem "Księżniczka tatusia". Sama zatrzymałam się przy niebieskim ubranku z sercem i napisem "synek mamusi".(↓)
- Myślisz, że Felix się obrazi, gdy mu to kupię?- spytałam ukochanego.
- Myślę, że będzie w tym uroczo wyglądał.- wciąż miał dobry humor po wyborze poprzednich rzeczy.
Ze wszystkim poszliśmy do kasy i zapłaciliśmy. Wychodząc Dymitr dał się przekonać, że wizyta w sportowym jest konieczna. Okazało się, że jak to ja, nie mam rękawiczek. Strażnik przyglądał się fachowym okiem rowerom, ale uznał, że nic się nie na daje. Ale kupiliśmy die przyczepy dla małych dzieci. Następnie wybrał nam buty, wygodne ubranie, bicz i kask do jeździectwa konnego. Okazało się, że okrycie głowy nazywa się toczek. Dziwna nazwa, ale niech będzie. Przymierzałam rękawiczki, aż znalazłam pasujące. Obładowani poszliśmy do kasy.
- To on!- szepnęła mi Lili, ciągnąć za rękę, żebym się pochyliła.
Wskazywała na jakiegoś blondyna w białej czapce z daszkiem. Gdy się odwrócił, zauważyłam duże, brązowe oczy i szeroki uśmiech z jednym dołkiem. Wyglądał słodko. Nic dziwnego, że zwrócił uwagę dziewczynki. Ale wydał mi się znajomy.
- Czy ja go już kiedyś nie poznałam?- spytałam siostry.
- Był z przyjaciółmi w restauracji. Co zadawali ci pytania o służbę.
A no tak. Teraz sobie przypomniałam.
- To idź z nim pogadaj.- popchnęłam ją na przód kolejki.
Po chwili stała przy koledze i żywo ze sobą rozmawiali. Widać, że łapią wspólny język. Gdy chłopak zapłacił za zakupy, pożegnał się z dziewczyną. Ta rozanielona wróciła do nas.
- I jak?- spytałam zaciekawiona.
- Chyba mu się podobam, bo zaprosił mnie na ich najbliższy mecz.- miło było widzieć ją taką szczęśliwą
- Dobrze, a teraz wracamy bo w domu czeka nas trochę pracy.- zauważył Bielikow.
Po zapłaceniu wyszliśmy na parking, znaleźliśmy auto i smakowaliśmy do niego wszystko.  O dziwo się zmieścił razem z wózkiem. W drodze powrotnej Lili zajęła się rozśmieszaniem dzieci, a my jechaliśmy pogrążeni w przyjemnej ciszy. W pewnym momencie na kolanie poczułam ciepłą dłoń. Spojrzałam na nią, a później jej właściciela. Wtedy on popatrzył na mnie z miłością i uśmiechem, po czym zapatrzył się na drogę. Jestem taka szczęśliwa, mogąc mieć go u swego boku. I mogąc go uszczęśliwić.