poniedziałek, 1 lutego 2016

ROZDZIAŁ 26

Wiem miał być wieczorem, ale nie mogłam zostawić was w niepewności. Myślę, że się nie obrazicie. :-*
________________________________________________
Christian dał mi wolne dopóki Roza nie wyjdzie ze szpitala. I tak nie skupiłbym się na służbie. Codziennie ją odwiedzam, mówię jak bardzo tęsknię za nią, że jest moim światem. Kocham ją i nie mogę bez niej żyć, normalnie funkcjonować. Kiedyś taki nie byłem. Liczyła się dla mnie tylko służba, ale teraz to ona jest najważniejsza. Jestem z nią za bardzo związany. Jeśli ona zginie, nie wiem co zrobię. Oszaleję. Nie mógł bym się już nikomu przydać. Najpewniej sam pozbawiłbym się życia. Byle tylko być razem na zawsze.
Załamany patrzyłem na nią. Była taka piękna, pozornie bezbronna. Po ranach nie było śladu. Ale i z nimi była by olśniewająca. To nigdy się nie zmieni. Ciemne włosy okalały jej nienaturalnie bladą twarz. Tak bardzo pragnąłem usłyszeć jej cudny głos, spojrzeć w te ciemne oczy i zatopić usta w słodyczy jej warg. Przychodzę tu od tygodnia. Każdy dzień to powtarzająca się tortura. Rano zwlekam się z łóżka, z bólem głowy. Nic nie jem, tylko od razu idę do niej. Jem coś, jeśli naprawdę już muszę i wracam. Nic nie sprawia mi już radości. Wszystko mi ją przypomina. Nawet nie mogę czytać westernów. Przypominają mi, jak się z nich nabijała. Gdy nie mogę wytrzymać cierpienia, które sprawia mi patrzenie na nią, idę na salę i wyżywam się za manekinach. Uderzam z całą goryczą jaka mnie wypełnia. Całą wściekłość. A jeśli nie mam już siły, wracam do pokoju.
Ale tam jest najgorzej. Wszystko co mnie otacza jest związane z nią. Jej rzeczy przypominają mi każdą naszą chwilę. W łóżku ciągle jest jej zapach. W łazience stoją perfumy, którymi napawałem się, kiedy tylko mogłem. Przyprawiały mnie o zawrót głowy. Teraz wiem, że to nie tyle ich zapach, chodź on też miał w tym udział, ale to, że mogłem je wąchać. Ta bliskość jej osoby, a jednocześnie jej brak mnie dołuje. To miał na myśli Doru. Największą torturą jest patrzenie jak cierpi osoba, którą kochamy, a my nie możemy nic zrobić. W końcu cierpienie popycha mnie w stronę butelki. Upijam się do nieprzytomności. Topie smutki w całych litrach wódki. W tym Roza miała rację. Żyjąc w Rosji, uodporniłem się na nadmiar alkoholu. Cholera. Cokolwiek nie zrobię, wszędzie jest ona. Wypełnia całe moje życie. Znamy się nie cały rok, a już jest w każdej rzeczy i czynności. Każde jej słowo, śmiech, to jak się ze mnie nabijała, ale nie złośliwie. Tak słodko. Tyle, że wszystko co robi jest słodkie. Jej pocałunki. Dotyk. Uśmiech. Nie mam pojęcia, jak mogłem żyć bez niej. Nie pamiętam. Jest moją brakującą połówką duszy, która raz złączona nigdy nie może się rozdzielić. Pragnąłem ją przytulić, poczuć tą jedność. Ona jedyna mnie rozumie. Wiem to. Tęsknię za nią.
Miałem dosyć tej tortury, więc poszedłem na salę. Tu było jej najmniej. Tylko wspomnienia ze św. Władimira. Nasze treningi. Jednak to nie była ta sala. Tutaj na chwilkę odzyskiwałem spokój. Myślałem nad swoim życiem, wybijając ostrze w serce manekina, jakby to on był wszystkiemu winny.
 Jestem zły na los, że tak często naraża ją na niebezpieczeństwo, a mnie na samotność, tylko po to, abym coś przemyślał. Ostatnio też musiała prawie umrzeć, żebym mógł sobie wybaczyć. Ale ja wtedy byłem głupi. Miałem przy sobie taki skarb, a chciałem ją odrzucić, przestać kochać. To oskarżenie jej o zabójstwo królowej nas uratowało. Gdyby nie to, byłbym teraz z Taszą. To byłby bardzo nieszczęśliwy związek. Nie mogłem jej pokochać, bo kocham Rozę. Nikt by mi jej nie zastąpił. Teraz to wiem. Nauka metodą prób i błędów. Ale co mam teraz zrobić? Nie mogę się poddać. Ona by tego nie chciała. Sama się nie załamała. Nie zamknęła w sobie. Wyruszyła, aby mnie znaleźć. Mimo wielu przeszkód i przeciwności, dążyła do obranego celu. Jej miłość uratowała mnie. Dziwne. Podobno w wizji Avery powiedziałem to samo. Rose opowiedziała mi całą tę historię podczas jednego z naszych spacerów po Baii.
Moja rodzina cudownie się nią zajęła. Ja chyba nie mam co liczyć na opiekę jej rodziców. Ale ona nigdy nie była tak blisko ich, jak ja sióstr. To prawda mam cudowną rodzinę. Jak mogłem myśleć, że mnie odrzucą? Gdyby Rose mnie nie przekonała, nigdy bym się nie zgodził. Roza jest taka mądra, czuła, dobra, ale i niebezpieczna. Tak dobrze mnie rozumie, jak nikt inny. To z nią chcę spędzić swoje życie. Nie mogę jej teraz stracić. Nie po tym co razem przeszliśmy, ile zdobyliśmy. Nie teraz, kiedy możemy w końcu być razem.
Tyle, że nic nie mogę zrobić, oprócz tego, że ją wspieram i jestem przy jej boku. Tak jak zawsze. Roza. Moja kochana Różyczka. Tak rzadko doceniamy to, co dał nam los, puki tego nie stracimy. I po następnym manekinie. Co teraz czuję do Taszy? Odrazę? Złość? Zawiodłem się na niej. Najchętniej znalazł bym ją i tego Roberta. To on za wszystko odpowiada. Kiedyś go dopadnie i dokończę to, co zaczęła Rose, zabijając Wiktora. Ciekawe czy ona myślała tak samo, gdy się na niego rzuciła? Była wtedy pod wpływem mroku. Czuła straszne wyrzuty sumienia, tak jak ja, przez to, co robiłem na Syberii. To nasza miłość nas uratowała. No jasne! Miłość! Najlepsze lekarstwo, wsparcie. Przecież ona zmienia ludzi. Dodaje sił w walce. Zabił bym więcej strzyg niż przez całe życie, jeśli to miało by uratować Rozę. Tylko dla niej. Nikt inny nie motywował mnie mocniej do walki. I tym się różnimy. Ta akcja ratunkowa, po ataku strzyg, odbyła się dzięki niej. Nikt tak nie walczy o morojów jak ona. Jest przykładem oddania się służbie, większym niż ja kiedyś byłem, choć sama jeszcze nie miała przydziału. Miała wątpliwości, ale ja wiem, że lepszej strażniczki królowa mieć nie może. Już nie dopuszczam do siebie złych myśli. Jest silna poradzi sobie,tylko trzeba jej pokazać, że ma dla kogo walczyć.

ROZDZIAŁ 25

Dymitr

Dzisiaj to ja miałem zaprosić do naszego snu Rose. Adrian wytłumaczył mi co mam zrobić, żeby wejść do jej umysłu. Jednak dopiero za czwartym razem udało mi się stanąć przed naszym łóżkiem. Ja mocno spałem przytulny do mojej ukochanej. Nie zdawałem sobie sprawy ze swojego zmęczenia. Zazwyczaj śpię lekko i czujnie. Ale dzisiejsza warta była męcząca. Christian przygotowywał niespodziankę dla Lissy na imieniny. Ja też coś muszę przygotować dla Rozy, ale z innego powodu. Nie długo jest pierwszy dzień strażnika. Królowa zauważyła, że nie docenia się nas więc, mamy dzień kiedy wszyscy moroje z danego obszaru spotykają się w jednym miejscu. Te budynki są zamykane i pilnowane przez innych morojów, którzy zdecydowali się na naukę samoobrony. W tym czasie strażnicy mają wolne. I chyba już wiem co wtedy zrobimy. Moje przemyślenia przerwał cichy jęk, ale dla mnie był jak najgłośniejszy krzyk. Na twarzy Rozy malował się ból, ale i chęć walki. Cała ona. Ale mi zrobiło się słabo. Chciałem jak najszybciej wejść do jej snu, pomóc jej. Ale nie mogłem. Byłem zbyt zdenerwowany. Użyłem całej swojej umiejętności panowania nad sobą. Kiedy się już uspokoiłem spróbowałem znowu. I znowu nic. Tyle, że to nie moja wina. Czułem jakby coś blokowało jej umysł. Kiedy spojrzałem na nią, jakakolwiek szansa na uratowanie jej we śnie, została pogrzebana. Na kołdrze, w miejscu pod którym była jej ręką, widniała wielka plama krwi.Teraz nie ma mowy o spokoju. Jedynie mogę się obudzić.
- Adrian. Zakończ sen i sprowadź jak najszybciej królową do naszego mieszkania.
- Co się dzieje?- spytał zaniepokojony.
- Nie ma czasu. Zrób to co ci mówię. Tu chodzi o życie Rose.
Obraz się zmienił. Wciąż byłem w naszym pokoju, ale nie stałem, a leżałem w naszym łóżku. Zerwałem się i zacząłem budzić moją narzeczoną.
- Roza!!- z jej twarzy uciekło całe napięcie.- Roza! Obudź się! Proszę! Roza, nie zostawiaj mnie!
Przez cały czas próbowałem zahamować krwotok, ale rana była zbyt głęboka.
- Tasza.- wyszeptała słabym głosem i opadła bezwładnie na łóżko.
Po chwili do mieszkania wpadła Królowa ze strażnikami. Uzdrowiła Rozę, ale ona wciąż się nie budziła. Zabrałem ją do szpitala. Byłem wściekły i zdruzgotany. Tasza po raz kolejny niszczy mi życie. Teraz już jej nie wybaczę. Ona nie jest już moją przyjaciółką, ale największym wrogiem.
Od razu zabrali Rozę na badania. Czekałem, aż skończą, przed salą. W między czasie przyszli jej rodzice i przyjaciele. No oprócz Masona. On był na wyjeździe z Mią. Wszyscy próbowali się czegoś dowiedzieć ode mnie, ale ja nie byłem w stanie jasno myśleć, nie kontaktowałem. Nic się nie liczyło po za Rozą. Czas wlekł się niemiłosiernie. W końcu przeprowadzili badania. Przewieziono ją do jednego z pokoi. Doktor podszedł do nas.
-Badania pokazały, że nic jej nie jest, ale zapadła w śpiączkę.
- Mogę ją zobaczyć?- spytałem.
- Jest pan kimś z rodziny?
- Narzeczonym.- wszyscy się zdziwili.
__________________________________
Może i trochę krótki, ale dzisiaj będzie jeszcze drugi( wieczorem). pozdrawiam i przypominam o konkursach. :-*