piątek, 22 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 15

 Adrian uzdrowił mojego chłopaka. To dlatego nie mogliśmy się obudzić. Na miejscu nie miałby kto go uzdrowić, tak żeby rodzina Dymitra się nie dowiedziała, a z bólu by nie zasnął. On jak tylko wstał rzucił się na mnie. Nasze usta złączyły się w pocałunku. O dziwo Adrian wyrozumiale czekał, aż się sobą nacieszymy. 
-Tak się bałam.- powiedziałam, gdy odsunęliśmy się od siebie. 
-Ja też. Co tak właściwie się stało?
No tak. Gdy my toczyliśmy wojnę na szaleństwo, Dymitr widział jak tylko się w siebie wpatrujemy.
- Później ci wyjaśnię. Po prostu okazało się, że Iwaszkow jest bardziej szalony od Roberta. A jak tam pierwszy pobyt w śnie wywołanym mocą Ducha?
- Nie zaczęło się zbyt dobrze, ale może teraz będzie lepiej. Hej, jesteśmy w ogrodzie Soni w Paryżu.
- To Rose go wybrała. W ogóle twoja dziewczyna ma gust i talent.- wtrącił się Adrian. 
- Poczekajcie chwilę. Zamknijcie oczy. - zrobili jak kazałam.
Skupiłam się i połączyłam dwa wspomnienia. Jedno to jak z Dymitrem pojechałam na zlot strażników. Na stacji benzynowej rozmawialiśmy o domku w górach. Drugie, to jak z pomocą Oksany, walczyłam w głowie Lissy z Avery. Ta suka, wytworzyła wtedy wizję mojego szczęśliwego życia. Byłam w domu, w którym mieszkałam niby z Dymitrem. Postanowiłam stworzyć obraz domu z obu wspomnień. Jak zawsze wyszło idealnie. 
- Możecie otworzyć oczy. 
- Gdzie jesteśmy?- zapytali rozglądając się
-To jest połączenie moich dwóch wspomnień. - powiedziałam podając im kubki z czekoladą.
Dymitr patrzył zdziwiony, to na mnie, to na napój. Nie pewnie upił łyk.
-Smakuje jak wtedy na werandzie?!- zdziwił się.
- To prawda.- Potwierdziłam.
- Co to za wspomnienia?-wyrwał go z zamyślenia Adrian.
- Jedno to wizja utworzona mocą ducha podczas walki z Avery, a...
- Kto to Avery?- przerwał mi mój ukochany. No tak, on nic nie wie. Znowu.
- Przyszła do szkoły, kiedy Rose cię szukała.- wytłumaczył Adrian.- Prawie zabiła Lissę, ale z Rose ją powstrzymaliśmy. A tak właściwie, to jak to zrobiłaś?
- Weszłam do głowy Liss, gdy w mojej była Oksana. Mówiłam ci o niej. W trzy walczyłyśmy z Avery w umyśle Lissy. - W tej chwili myślami rozpaliłam ogień w kominku. Dymitr się wystraszył. Spojrzał na mnie z góry, a ja uśmiechnęłam się. Pogromca strzyg boi się mentalnego zapalenia ognia.
- Nie rób tak!
- Spokojnie Towarzyszu, też się tego nauczysz.
-No pewnie. Możliwe, że uda nam się jeszcze dzisiaj poćwiczyć. Jeśli masz taki talent jak Rose, to może za tydzień będziecie mogli się pojedynkować.
- Ale jak to tydzień?!
-Bezpieczniej będzie jeśli będziemy się tu spotykać co noc.- wytłumaczyłam.
-Robert nie uwięzi żadnego z was u siebie, a wy będziecie uczyć się panować nad snem.- dokończył Adrian.
- A jakby nas porwał będziemy umieli się obronić i wyrwać.
- Okey, to zaczynamy?- niecierpliwił się Dymitr.
Tak jak ja, nie nawiedził czekania. Musiał działać.
- Jasne Bielikow, ale ciekawi mnie, jakie jest to drugie wspomnienie.
Kiedy podeszłam do okna, w mojej ręce pojawiła się lornetka. Mogłabym się nie budzić z takimi zdolnościami. Podałam ją mojemu chłopakowi i wskazałam na pobliską stację benzynową z restauracją. Otworzył szeroko oczy z niedowierzaniem. Szybko sięgnął po lornetkę, ale i bez niej było widać dwa aniołki w śniegu.
- Kiedyś Dymitr zabrał mnie na zjazd strażników.- wytłumaczyłam, widząc pytający wzrok Iwaszkowa.- Po drodze zatrzymaliśmy się na tamtej stacji i zrobiliśmy w śniegu aniołki. Rozmawialiśmy wtedy o domku w górach.
-Takim jak ten.- zgadł Adrian.
-Tak.
Westchnęła równocześnie z Dymitrem na wspomnienie tamtych dni.Takich bezpiecznych i spokojnych. Bez mściwego Robert i jego znajomych. Nagle coś mi się przypomniało.
- Dymitr, wiesz może kto z tobą walczył w poprzednim śnie?
-Tak. To była Tasza.
- Co?! -krzyknęłam razem z Adrianem.
- A to.- uśmiechnął się smutno.- Próbowała mnie zabić moja była przyjaciółka.
- Nie wieże.- powiedziałam.- Ona by nigdy tego nie chciała. Mnie to jeszcze rozumiem, ale ciebie. Przecież cię kocha.
- A jednak.- zapadła niezręczna cisza.
-To co, zaczynamy?- w końcu przerwałam milczenie.
-Tak, im szybciej tym lepiej- zgodził się Dymitr.