- Jestem gruba.- uznałam, patrząc na siebie w lustrze.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. A najważniejsze, że moją.- ukochany objął mnie od tyłu.
- A ty mój.- uśmiechnęłam się, widząc jak słodko razem wyglądamy.- I masz tego nie zapominać.
- Wiem Roza. Nigdy bym o tym nie zapomniał.
- Pamiętasz już wszystko?- spytałam z nadzieją.
- Niestety nie.- posmutniałam. Mąż odwrócił mnie przodem do siebie.- Ale spokojnie. Minął dopiero tydzień.
- Wiem, ale widzę jak się męczysz.
- Ależ kochanie. Najważniejsze, że sobie wybaczyłem i jesteśmy razem. A wspomnienia wrócą z czasem.
- Obyś miał rację. To co dzisiaj robimy?- spytałam, gdy ukochany odsunął się ode mnie.
- Roza. Jak na kobietę w ósmym miesiącu masz za dużo energii i swobody ruchu.- westchnął, a ja się zaśmiałam.- Przecież ty nosisz w sobie dwójkę dzieci, gotowych w każdej chwili wyjść na świat, a ciągle chcesz coś robić. Ciekawy jestem czy masz to po matce? Jeśli tak, to nie chcę nawet wiedzieć, co ona robiła, gdy była w ciąży.
- Nie obchodzi mnie po kim to mam. Taka jestem, a ty nie odpowiedziałeś na moje pytanie.- oburzyłam się.
- Nie wiem. Może coś pooglądamy?- zaproponował.
- No nie wiem. Mam dosyć siedzenia w domu. Jest ciepło. Może pójdziemy na spacer?
- Rose, wiesz co o tym myślę.- Dymitr popatrzył na mnie karcąco.
- Zrobisz wszystko, aby uziemić mnie w domu?- spytałam zrezygnowana.
- Mało tego, najchętniej nie wypuściłbym cię z łóżka.
I tym o to zdaniem dał mi przewagę.
- Mi ta propozycja się podoba.- zamruczałam seksownie, podchodząc do strażnika i zarzucając mu ramiona na szyję.
- Nie o to mi cho...- przerwały mu moje usta.
Z początku nie wiedział co zrobić, ale w końcu uległ. Oddał pocałunek z podwójną siłą.
- Chyba. Nie powiesz mi. Że. Tego. Nie chcesz?- mówiłam między pocałunkami.
Szybko wziął mnie na ręce i położył delikatnie na łóżku.
- Nigdy Roza. Twoje usta i ciało, to coś, czemu nie można się oprzeć.- wysapał, kiedy pochylił się nade mną.
- To do dzieła, tygrysie.- przyciągnęłam go bliżej siebie.
Dłonią otarłam się o jego męskość, na co zamruczał zadowolony. Nasze pocałunki były raz długie i pełne nieśpiesznej miłości, a raz szybkie i gwałtowne, pokazujące pożądanie. Bielikow ściągnął ze mnie górę bielizny i zaczął ugniatać moje piersi, na co odpowiadałam cichymi jękami. Ustami schodził na moją szyję, którą lekko podgryzał. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa.
- Dymitr...
- Roza... moja Roza.
Poczułam jego wargi na lewej piersi. Co ten człowiek ze mną robi? Z rozkoszy odchyliłam do tyłu głowę i przymknęłam oczy, mrucząc. Jego dłonie przeniosły się na moje uda i wchodziły coraz wyżej. Wyczułam w jego gestach niepewność. Nie pamiętał dokładnie każdego naszego stosunku. Nie wiedział, jak daleko zaszły nasze fantazje. Jęknęłam któryś raz z kolei, gdy zbliżał się do mojej kobiecości. Włożyłam dłonie w jego włosy. Przeczesywałam je i ciągnęłam mocniej, kiedy było mi dobrze. Każdej przyjemności, towarzyszył jęk. Największy był, gdy poczułam w sobie jego palec. Zaczął nim szybciej poruszać. Kiedy dołożył drugi, zabrało mi na sekundę umiejętność oddychania. Gdy ją odzyskałam, używałam jej w zawrotnym tempie. Przy trzecim palcu wygięłam plecy w łuk. Poruszał nimi coraz szybciej. Gdy byłam na skraju wytrzymałości, wyciągnął je ze mnie, na co jęknęłam niezadowolona. Rozśmieszyło to go.
- Ale jesteś mokra skarbie.- westchnął.
Jednak zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować wszedł se mnie.
- Dymitr...- sapnęłam zaskoczona.
Poruszał się coraz szybciej. Był idealny. Jakby stworzony specjalnie i jedynie dla mnie. Uwielbiałam poczucie tego doskonałego zgrania. Jak zawsze doszliśmy w tym samym czasie, krzycząc swoje imiona. Mogliśmy sobie na to pozwolić, ponieważ Lili jest w szkole. Położyłam się na rozgrzanym torsie męża, próbując unormować oddech.
- Roza jak to jest, że codziennie myślę, że nie można cię kochać mocniej i każdego dnia sprawiasz, że Kocham Cię bardziej.
- Mam tak samo, towarzyszu. To co teraz?- ponowiłam pytanie.
- Ty masz większą potrzebę ruchu ode mnie. Nie możemy tu tak miło poleżeć?
Pokręciłam przecząco głową z uśmiechem.
- Niech Ci będzie.- westchnął zrezygnowany.- Co powiesz na szybki prysznic, a później jakiś film?
- No dobra.- wiedziałam, że z tym filmem nie odpuści.
Po umyciu się (pewnie was to rozczaruje, ale między nami do niczego nie doszło :-P), strażnik zniósł mnie na dół i położył na sofie, a sam poszedł zrobić coś do jedzenia. Nie mogłam cały czas leżeć, więc podeszłam po szafki z filmami i zaczęłam ją przeszukiwać.
- Roza miałaś leżeć.- usłyszałam za plecami i się odwróciłam z dwoma filmami.
- Ale nie mogłam. Co oglądamy? Piła trzy, czy krzyk? A gdzie bita śmietana?- rzucałam pytaniami.
Oburzyłam się widząc naleśniki tylko z czekoladą. Dymitr zaśmiał
- Możemy Piłę trzy. Dawno nie oglądałem. A jeśli już coś bardzo chcesz robić, to mi pomóż znosić resztę z kuchni.
Zdziwiona, z nie małym trudem i pomocą męża wstałam z podłogi. W kuchni przywitał mnie stół zastąpiony talerzami ze świeżymi owocami, miskami z bitą śmietaną, twarogiem, półmiski z dżemami i powidłami oraz spodki z cynamonem, wiurkami czekolady, cukrem pudrem. W dzbanku najpewniej był syrop klonowy. Patrzyłam na to z szeroko otworzoną buzią.
- Zamknij usta, bo mi zachlapiesz kuchnię śliną.- ukochany minął mnie z uśmiechem.
Pospiesznie wykonałam jego polecenie, podeszłam do stołu i zabrałam ćwiartkę truskawki. Zamoczyłam ją w bitej śmietanie.
- Postarałeś się towarzyszu. Tylko powiedz mi, kto to wszystko zje?
- Damy radę.- uznał, gdy oboje szliśmy z czymś do salonu.- Pewnie dzieci są takimi samymi żarłokami co rodzice.
- Czyżbyś sugerował, że jestem gruba?- oparłam dłonie na swoich biodrach.
- Oczywiście, że nie kochanie. Jesteś najpiękniejszą kobietą na całym świecie.- objął mnie i pocałował w policzek.- Ale sama musisz przyznać, że apetytem dorównujesz dorosłemu mężczyźnie, który regularnie ćwiczy. A teraz jesteś w ciąży i to podwójnej. Więc żeby dzieci dobrze rosły, muszą dużo jeść.
Z takim argumentem trudno walczyć. Gdy wszystko zostało zniesione do salonu, usiedliśmy do filmu.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
piątek, 26 sierpnia 2016
ROZDZIAŁ 220
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
ROZDZIAŁ 219
Tak! Wróciłam! Widzę, że się stęskniliście
Bardzo mi miło, że przez tak długi czas, ciągle czekaliście. Za to was kocham. Nie mogłam wcześniej dać rozdziału, ponieważ wczoraj wróciłam o 21. Przez najbliższe dni będą po dwa rozdziały. Oto pierwszy dzisiaj.
___________________________________________________________
Miałam piękny sen, o przeszłości, związany z tym domem i zapomniałam, że tamte czasy już nie wrócą. Obudziły mnie głaskanie smukłych dłoni. Zaczęłam mruczeć, jednak to nie polepszyło mojej sytuacji, bo ten ktoś zaczął mnie łaskotać.
- Andre! Przestań! Już nie śpię!- wolałam między napadami śmiechu.
- Andre?!- przerwał od razu.
- Dymitr!- usiadłam nagle.- Przepraszam. Śniło mi się, jak tu spędzałam wakacje, a zawsze tak budził nas brat Lissy. Zapomniałam, że to przeszłość.
- Miałyście z nim dobry kontakt?- spytał ukochany, siadając po turecku naprzeciwko mnie.
- Był trochę wkurzający... Co ja gadam? Nie dało się z nim wytrzymać. Zawsze nam przeszkadzał, zabierał zabawki, a jak byłyśmy starsze standardowe kłótnie o podsłuchiwanie i zajmowanie łazienki. Ale był jej bratem. To tak jakby i moim. Kochałyśmy go.
- Przykro mi.- powiedział, ocierając moją łzę z policzka.
- Mi też.- wyznałam.
Mąż przysunął się bliżej mnie i zamknął w uścisku. Nie płakałam, po prostu potrzebowałam jego bliskości. Zaczął się lekko kołysać, ze mną na kolanach.
- Dziękuję.- szepnęłam mu w koszulkę i bojąc się, że nie usłyszał, powiedziałam głośniej.- Dziękuję, że ze mną jesteś, pomagasz i zawsze mogę na ciebie liczyć.
- Dla ciebie wszystko Roza.- szepnął mi do ucha i pocałował skroń.
Odsunęłam się od niego, gdy się uspokoiłam.
- A teraz ubierz się ciepło.- rozkazał strażnik.
- Już musimy jechać?- nie podobało mi się to.
- Jęczeć to możesz pode mną.- zażartował.- Ale jeszcze nie jedziemy. Możesz ubrać cokolwiek, żeby tylko by ci ciepło.- powiedział i skierował się do wyjścia.
- Jęczeć mogę równie dobrze na tobie.- krzyknęłam za nim. Odpowiedział mi jego donośny śmiech.
Wstałam z łóżka i zaczęłam przeszukiwać walizkę męża. Znalazłam tam jego bluzę. Ze swojej wzięłam bieliznę, ciepłe leginsy, bluzkę w długi rękaw, wełniany sweter i kosmetyczkę. Z tym wszystkim poszłam do łazienki. Na szybko ogarnęłam włosy i umyłam twarz. Po szybkim prysznic, założyłam wszystko co sobie wybrałam.
- Roza, gdzie jesteś?- usłyszałam wołanie.
- Tutaj!- powiedziałam wychodząc na korytarz.
Z sypialni wyszedł Bielikow. Zatrzymał się, gdy mnie zobaczył, zmierzył mnie od dołu do góry i uśmiechnął się cwanie. Podszedł i nachylił się nade mną. Delikatnie musnął moje wargi. Jednak ja zarzuciłam mu ramiona na szyję i pogłębiłam pocałunek. Ukochany złapał mnie w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Odkleiliśmy się dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Oddychaliśmy szybko, wpatrzeni w swoje oczy. Nasze czoła się stykały. Po chwili oboje się uśmiechnęliśmy do siebie. Dymitr odnalazł moją dłoń i splótł nasze palce. Zdziwiłam się, gdy pociągnął mnie w przeciwną stronę od schodów. Weszliśmy do pokoju, który kiedyś należał do Andre. Nigdy nas tu nie wpuszczał. Na ścianach wisiały plakaty nagich kobiet. O dziwo panował porządek. Szafka zastawiona pucharami, kosmetykami i innymi rzeczami. Nad łóżkiem wisiał kosz do koszykówki. W kącie leżały piłki i deskorolka.
- Po co tu przyszliśmy?- spytałam.
- Wczoraj podczas obchodu znalazłem coś ciekawego.- powiedział podchodząc do szafy.
Otworzył ją, a na nas wyleciał kusz. Zaczęliśmy pokasływać. Następnie strażnik wszedł do środka i pociągnął za jakiś sznurek. Tylna ściana uniosła się do góry, a Dymitr zapalił latarkę. Byłam w szoku. Poszłam w ślad za nim. Metr dalej zaczynały się schody. Weszliśmy ostrożnie na górę. To chyba był strych. Nie wiedziałam, że ma coś takiego. Rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu. Dzięki temu,że jestem dampirem, widziałam cokolwiek. W większości były to jakieś stare pudła i meble przykryte prześcieradłami. Mąż pociągnął mnie za rękę, której nie puścił, odkąd weszliśmy na górę. Podeszliśmy do jednego z materiału. Zrzucił go i moim oczom ukazało się wielkie okno. Patrzyłam na to jak zaczarowana. To był piękny widok. Niebo było bezchmurne, więc można było zobaczyć wszystkie gwiazdy.
- Dymitr... to jest piękne.- wytarłam łzę, która wkradła mi się w oczy.- Nie mam słów.
- Poczekaj, aż zobaczysz najlepsze.- powiedział tajemniczo.
Popatrzyłam na niego czujnie. Pociągnął za inny sznurek. Z dachu wysunęła się drabina. Pierwszy poszedł mój mąż. Na górze uderzał w wraz. Gdy w końcu się otworzył, wszedł. Zaczęłam się wspierać zaraz po nim. Strażnik pomógł mi się wdrażać. Znaleźliśmy się na płaskiej platformie. Przy talerzach z jedzeniem leżały koce i śpiwory.
- Sam to zrobiłeś?- spytałam z niedowierzaniem.
- Dla ciebie wszystko skarbie.- złożył mokry pocałunek na moim karku, obejmując mnie od tyłu.- Sama mówiłaś, że chciałaś ze mną popatrzeć w gwiazdy.
Razem usiedliśmy na kocach, przytulając się, żeby było nam ciepło. I nie tylko. Na niebie szukaliśmy konstelacji, a Dymitr pokazywał mi, które punkty to gwiazdy, a które to planety.
- Zmieniłeś się przez te dni.- zauważyłam wpatrując się w górę.
- A to źle?- spojrzał na mnie.
- Nie.
Znowu popatrzył w gwiazdy.
- To dzięki tobie Roza.- spojrzałam zdziwiona na niego. Jednak Rosjanin uparcie oglądał niebo.
- Dzięki mnie?
- Tak.- zwrócił wzrok w moją stronę.- Dzięki tobie sobie wybaczyłem.
- Kiedy?- spytałam.
- Wczoraj o poranku. Pomogła mi rozmowa z tobą, ale również dzieci. Uświadomiłem sobie, że gdyby nie twoja miłość, nie byłoby mnie tutaj. I nie byłoby ich.- dotknął mojego brzucha.- Jestem wam potrzebny. Nie powinienem tracić was przez jakieś wyrzuty sumienia. Kocham cię. Kocham was.
- My ciebie też.
Nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. Po zjedzeniu wszystkiego z talerzy, położyliśmy się pod śpiworami, jeden nad nami, drugi pod. Oparłam głowę o tors męża, patrząc w gwiazdy. Czasem ukradkiem spoglądałam na ukochanego. Gwiazdy odbijały się w jego oczach, nadając im blask, tajemniczość i głębię. Gdy spojrzał na mnie, powinna odwrócić wzrok i udawać, że o niczym nie wiem, ale nie mogłam. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, utonęłam w czekoladowych tęczówkach. To było niesamowite wrażenie, że świat wokół się zatrzymał i przestał istnieć. Byliśmy tylko my wpatrzeni w siebie.
- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.
Następne pocałunki były delikatne i pełne uczucia, jakim się darzyliśmy. To była piękna chwila, która mogłaby trwać wiecznie. Świat przestał stać w miejscu, a czas ruszył z milionem fajerwerk.
Bardzo mi miło, że przez tak długi czas, ciągle czekaliście. Za to was kocham. Nie mogłam wcześniej dać rozdziału, ponieważ wczoraj wróciłam o 21. Przez najbliższe dni będą po dwa rozdziały. Oto pierwszy dzisiaj.
___________________________________________________________
Miałam piękny sen, o przeszłości, związany z tym domem i zapomniałam, że tamte czasy już nie wrócą. Obudziły mnie głaskanie smukłych dłoni. Zaczęłam mruczeć, jednak to nie polepszyło mojej sytuacji, bo ten ktoś zaczął mnie łaskotać.
- Andre! Przestań! Już nie śpię!- wolałam między napadami śmiechu.
- Andre?!- przerwał od razu.
- Dymitr!- usiadłam nagle.- Przepraszam. Śniło mi się, jak tu spędzałam wakacje, a zawsze tak budził nas brat Lissy. Zapomniałam, że to przeszłość.
- Miałyście z nim dobry kontakt?- spytał ukochany, siadając po turecku naprzeciwko mnie.
- Był trochę wkurzający... Co ja gadam? Nie dało się z nim wytrzymać. Zawsze nam przeszkadzał, zabierał zabawki, a jak byłyśmy starsze standardowe kłótnie o podsłuchiwanie i zajmowanie łazienki. Ale był jej bratem. To tak jakby i moim. Kochałyśmy go.
- Przykro mi.- powiedział, ocierając moją łzę z policzka.
- Mi też.- wyznałam.
Mąż przysunął się bliżej mnie i zamknął w uścisku. Nie płakałam, po prostu potrzebowałam jego bliskości. Zaczął się lekko kołysać, ze mną na kolanach.
- Dziękuję.- szepnęłam mu w koszulkę i bojąc się, że nie usłyszał, powiedziałam głośniej.- Dziękuję, że ze mną jesteś, pomagasz i zawsze mogę na ciebie liczyć.
- Dla ciebie wszystko Roza.- szepnął mi do ucha i pocałował skroń.
Odsunęłam się od niego, gdy się uspokoiłam.
- A teraz ubierz się ciepło.- rozkazał strażnik.
- Już musimy jechać?- nie podobało mi się to.
- Jęczeć to możesz pode mną.- zażartował.- Ale jeszcze nie jedziemy. Możesz ubrać cokolwiek, żeby tylko by ci ciepło.- powiedział i skierował się do wyjścia.
- Jęczeć mogę równie dobrze na tobie.- krzyknęłam za nim. Odpowiedział mi jego donośny śmiech.
Wstałam z łóżka i zaczęłam przeszukiwać walizkę męża. Znalazłam tam jego bluzę. Ze swojej wzięłam bieliznę, ciepłe leginsy, bluzkę w długi rękaw, wełniany sweter i kosmetyczkę. Z tym wszystkim poszłam do łazienki. Na szybko ogarnęłam włosy i umyłam twarz. Po szybkim prysznic, założyłam wszystko co sobie wybrałam.
- Roza, gdzie jesteś?- usłyszałam wołanie.
- Tutaj!- powiedziałam wychodząc na korytarz.
Z sypialni wyszedł Bielikow. Zatrzymał się, gdy mnie zobaczył, zmierzył mnie od dołu do góry i uśmiechnął się cwanie. Podszedł i nachylił się nade mną. Delikatnie musnął moje wargi. Jednak ja zarzuciłam mu ramiona na szyję i pogłębiłam pocałunek. Ukochany złapał mnie w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Odkleiliśmy się dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Oddychaliśmy szybko, wpatrzeni w swoje oczy. Nasze czoła się stykały. Po chwili oboje się uśmiechnęliśmy do siebie. Dymitr odnalazł moją dłoń i splótł nasze palce. Zdziwiłam się, gdy pociągnął mnie w przeciwną stronę od schodów. Weszliśmy do pokoju, który kiedyś należał do Andre. Nigdy nas tu nie wpuszczał. Na ścianach wisiały plakaty nagich kobiet. O dziwo panował porządek. Szafka zastawiona pucharami, kosmetykami i innymi rzeczami. Nad łóżkiem wisiał kosz do koszykówki. W kącie leżały piłki i deskorolka.
- Po co tu przyszliśmy?- spytałam.
- Wczoraj podczas obchodu znalazłem coś ciekawego.- powiedział podchodząc do szafy.
Otworzył ją, a na nas wyleciał kusz. Zaczęliśmy pokasływać. Następnie strażnik wszedł do środka i pociągnął za jakiś sznurek. Tylna ściana uniosła się do góry, a Dymitr zapalił latarkę. Byłam w szoku. Poszłam w ślad za nim. Metr dalej zaczynały się schody. Weszliśmy ostrożnie na górę. To chyba był strych. Nie wiedziałam, że ma coś takiego. Rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu. Dzięki temu,że jestem dampirem, widziałam cokolwiek. W większości były to jakieś stare pudła i meble przykryte prześcieradłami. Mąż pociągnął mnie za rękę, której nie puścił, odkąd weszliśmy na górę. Podeszliśmy do jednego z materiału. Zrzucił go i moim oczom ukazało się wielkie okno. Patrzyłam na to jak zaczarowana. To był piękny widok. Niebo było bezchmurne, więc można było zobaczyć wszystkie gwiazdy.
- Dymitr... to jest piękne.- wytarłam łzę, która wkradła mi się w oczy.- Nie mam słów.
- Poczekaj, aż zobaczysz najlepsze.- powiedział tajemniczo.
Popatrzyłam na niego czujnie. Pociągnął za inny sznurek. Z dachu wysunęła się drabina. Pierwszy poszedł mój mąż. Na górze uderzał w wraz. Gdy w końcu się otworzył, wszedł. Zaczęłam się wspierać zaraz po nim. Strażnik pomógł mi się wdrażać. Znaleźliśmy się na płaskiej platformie. Przy talerzach z jedzeniem leżały koce i śpiwory.
- Sam to zrobiłeś?- spytałam z niedowierzaniem.
- Dla ciebie wszystko skarbie.- złożył mokry pocałunek na moim karku, obejmując mnie od tyłu.- Sama mówiłaś, że chciałaś ze mną popatrzeć w gwiazdy.
Razem usiedliśmy na kocach, przytulając się, żeby było nam ciepło. I nie tylko. Na niebie szukaliśmy konstelacji, a Dymitr pokazywał mi, które punkty to gwiazdy, a które to planety.
- Zmieniłeś się przez te dni.- zauważyłam wpatrując się w górę.
- A to źle?- spojrzał na mnie.
- Nie.
Znowu popatrzył w gwiazdy.
- To dzięki tobie Roza.- spojrzałam zdziwiona na niego. Jednak Rosjanin uparcie oglądał niebo.
- Dzięki mnie?
- Tak.- zwrócił wzrok w moją stronę.- Dzięki tobie sobie wybaczyłem.
- Kiedy?- spytałam.
- Wczoraj o poranku. Pomogła mi rozmowa z tobą, ale również dzieci. Uświadomiłem sobie, że gdyby nie twoja miłość, nie byłoby mnie tutaj. I nie byłoby ich.- dotknął mojego brzucha.- Jestem wam potrzebny. Nie powinienem tracić was przez jakieś wyrzuty sumienia. Kocham cię. Kocham was.
- My ciebie też.
Nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. Po zjedzeniu wszystkiego z talerzy, położyliśmy się pod śpiworami, jeden nad nami, drugi pod. Oparłam głowę o tors męża, patrząc w gwiazdy. Czasem ukradkiem spoglądałam na ukochanego. Gwiazdy odbijały się w jego oczach, nadając im blask, tajemniczość i głębię. Gdy spojrzał na mnie, powinna odwrócić wzrok i udawać, że o niczym nie wiem, ale nie mogłam. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, utonęłam w czekoladowych tęczówkach. To było niesamowite wrażenie, że świat wokół się zatrzymał i przestał istnieć. Byliśmy tylko my wpatrzeni w siebie.
- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.
Następne pocałunki były delikatne i pełne uczucia, jakim się darzyliśmy. To była piękna chwila, która mogłaby trwać wiecznie. Świat przestał stać w miejscu, a czas ruszył z milionem fajerwerk.
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)