Z zamyślenia wyrywa mnie pukanie do drzwi.
- Rose, jesteś gotowa?
"O wilku mowa"-uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Spryskałam się jeszcze odrobiną perfum i otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam po ich drugiej stronie wmurowało mnie w podłogę.
Dymitr miał na sobie czerwoną koszulkę z jakimś rosyjskim napisem i jeansy poszarpane na kolanach i udach.
- Roza! Wyglądasz... przepięknie.- odezwał się po dłuższej chwili mój mąż. Przyglądał mi się z zachwytem. Czy ja wiem, czy beczułka może wyglądać pięknie? No ale to Dymitr. Dla niego chcę zawsze być piękna.
Włosy okalały moją drobną twarz, podkreślając brąz oczu. Z tyłu, na rozpuszczone fale opadał cienki warkocz. Na siebie ubrałam bordową tunika i czarne rurki ze złotymi ćwiekami. Na to zarzuciłam kurtkę z materiału imitujące skórę w ciemnym brązie.
- Dziękuję. Ty też całkiem całkiem.- z zalotną miną dotknęłam, palcem wskazującym, lekko pomalowane błyszczykiem usta.
- Kusisz, Roza.
- Mówisz?- nie przestawałam się uśmiechać.
Ukochany jednym ruchem objął mnie ramieniem w tali i przyciągnął, wybijając się zachłannie w moje wargi.
- Oczywiście skarbie.-mruknął mi do ucha.- A po ognisku do kończymy, co zaczęliśmy godzinę temu.- Obiecanki, cacanki. Wiem, jak wyglądają te wasze ogniska. Wrócisz pewnie schlany, a jutro kac nie pozwoli ci wstać z łóżka.
- Rose widziałaś mnie kiedyś upitego?- spojrzał na mnie, unosząc jedną brew. Też tak bym chciała umieć.
- Nie, ale słyszałam. I pewnie to zmieni się dzisiaj.- pocałowałam go.- Kochanie nie chcę się z tobą kłócić. Chodź bo pewnie już na nas czekają.
Złapałam go za ramię i pociągnęłam do drzwi. O dziwo ruszył za mną i przytulił do siebie.
- Roza. Nie wiem, jak ty to robisz, ale nie umiem na ciebie się długo gniewać.
- A gniewasz się na mnie?- spytałam.
Strażnik popatrzył mi w oczy. Była w nich miłość i troska.
- Nie. Nie umiem. Kocham Cię Roza. Za bardzo. Jesteś moim narkotykiem, ale nie lubię odwyków.
- Też cię Kocham. Ale nie rozumiem jednego. Czemu jak się obudziłeś szeptałeś moje imię? Przecież chciałeś się ode mnie odsunąć.
Dymitr zmarszczył czoło, myśląc nad odpowiedzią. Wyglądał słodko. Tak w ciszy doszliśmy do schodów. On zamyślony, a ja napawająca się tym boskim widokiem.
Nagle mój mąż się zatrzymał. Popatrzył na mnie i...mocno pocałował. Utonęłam w słodyczy jego ust. Były takie miękkie i delikatnie, a jednocześnie drapieżne. Wydawały się być czym nieosiągalnym, zabronionym. Ale to tylko wrażenie, wspomnienia z czasów akademii. Teraz mam do nich pełne prawo. Są moje, tak samo jak ich właściciel. Nawet nie zauważyłam, kiedy niósł mnie w dół schodów.
- Podstępne towarzyszu. Ale odpowiesz na moje pytanie.
- Nie teraz Rose.
- Dlaczego?!- udałam obrażoną.
- To nie najlepszy pomysł. Zły czas i miejsce. Zrobimy to później. Kiedy będzie mi i tobie łatwiej.
- Ej, to mój tekst.
- Tak i przypomniał mi, że musimy pogadać.
- To w mojej sprawie. A z ciebie wyduszę to jeszcze dziś.- gdy zeszliśmy na dół, w końcu postawił mnie na ziemi.- i nie myśl, że będę cię dźwigać na górę. Jak zaśniesz gdzieś na dworze to tam zostaniesz.
- Roza nie doceniasz mnie. Zapominasz, że mam twardą głowę.
- No dobra.- pociągnęłam go i wyszliśmy do ogrodu, gdzie płonęło wielkie ognisko.
_________________________________________________
Zmieniłam zdanie. Podoba mi się tak jak jest. Mam nadzieję, że się podoba. Jak zawsze liczę na wasze jakże motywujące i wspaniałe komentarze.💖