Wstałam wcześniej, w końcu dzisiaj urodziny Dymitra. Ostrożnie się podniosłam tak, aby go nie obudzić. Ubrałam się w bieliznę i jego koszulkę, po czym zajrzałam do dzieci. Oboje uśmiechali się do mnie promienie. Wzięłam je, postawiłam na podłodze i łapiąc za rączki poszliśmy na korytarz. Mimo, że chodzenie sprawia im trudność, uczą się szybko. Przy schodach spotkałam Wiki, co bardzo mi sprzyjało, bo pomogła mi z maluchami. Na dole siedziały już wszystkie Bielikówny z pociechami.
- Ciocia Rose!- zostałam zaatakowana przez Zoję i Łukę.
Pozostałej dwójce pomachałam.
- Hej skarby. Jak się podobał wczorajszy dzień?
- Bilo siuper!- ucieszył się blondynek.
- Ładnie wyglądasz Rose.- zaśmiała się Sonia.
- Wiem.- za pozowałam jak na jakimś pokazie mody.- Najnowszy szyk mody. Ale my tylko na chwilę. Nakarmię maluchy, wezmę nam śniadanie i pójdziemy obudzić naszego śpiocha. Tak słoneczka? Zrobimy niespodziankę tatusiowi?- uśmiechnęłam się do bliźniaków, na co odpowiedziały tym samym.
Zostawiłam je w otoczeniu ciotek i babci, a sama poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę w czajniku i mleko, po czym zabrałam się do robienia śniadania. Co by tu zjeść? A co tam. Przelałam mleko do większego garnka i dolałam cały karton. Z tego co zdążyłam zauważyć, reszta była po śniadaniu. Gdy mleko się zagrało, dorzuciłam kaszę manną. Po kilku minutach była już zrobiona i tylko przelałam ją do dwóch talerzy i miseczek. Dzieciakom postawiłam przy uchylonym oknie, aby szybciej wystygło. W między czasie zrobiłam nam kanapki. Wróciłam do salonu z kaszką dla dzieci. Wcześniej dodałam im dżem jabłkowy do każdej porcji.
- No am am.- przesunęłam łyżeczkę do ustek córeczki.
Jednak dziewczynka odwróciła główkę, a ja nie wiedziałam, jak do niej dotrzeć
- Zostały ci tylko dwie łyżeczki. No dobrze. Jak wolisz.
Zdjęłam jej śliniaczek, wytarłam brudną buzię i zamieniła z Felixem, który cały czas pchał mi się na kolana. Od razu się we mnie wtulił.
- Chodź kochanie. No już jesteś u mamusi. Ale później ją poprzytulasz teraz czas na śniadanko.
Chłopiec popatrzył na mnie wielkimi oczkami i się uśmiechnął. Przygotowałam go i już pierwsza łyżeczka trafiła mu do ust. Nastka wydała odgłos niezadowolenia, stojąc obok mnie i trzymając oburącz moją rękę.
- Miałaś swoją szansę. Daj się teraz najeść braciszkowi.
Jednak ona nie ustępowała, a że miała TE oczy, mojego kochanego, idealnego, boskiego męża, byłabym jej uległa. Nagle z boków złapały ją czyjeś ręce.
- A co to za przeszkadzanie mamusi?- Wiki pociągnęła ją sobie na kolana i zaczęła łaskotać.- Nie wolno tak.
Mała śmiała się i wierciła. Ciocia przestała i przytuliła ją mocno do siebie. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie, na co się uśmiechnęła lekko i wróciła do zabawiania bratanka.
- A gdzie dzieciaki?- spytałam, widząc ich nagłą nieobecność.
- Robią niespodziankę dla Dimki.- odpowiedziała Olena, wtulona w Iwana.- Nie mam pojęcia co kombinują.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Znając ich pomysły, będzie to coś... ciekawego. Po chwili oboje moich dzieci było najedzonych. Sonia i Karolina pomogły mi biorąc na ręce bliźniaki, a ja wzięłam jedzenie. Pod drzwiami zostawiły nas. Skarby stały ze zdezorientowanymi minami, bawiąc się rączkami, jednak gdy otworzyłam po cichu drzwi, one z szerokimi uśmiechami pobiegły do łóżka. Postawiłam tacę na szafce obok i się rozebrałam. Pomogłam szkrabom wejść na miękki materac, żeby szybko podreptały do tatusia. Usiadły na nim i zaczęły domagać się o jego uwagę. To było bardzo zabawne, gdy dotykały jego klatki piersiowej i twarzy. Położyłam się obok z podpartą na ręce głowę, jakby nigdy nic i uważnie przeglądałam się mężowi. Po chwili zmarszczył czoło, ale zaraz uśmiechnął się błogo. Otworzył swoje wspaniałe oczy i przeciągnął się, czym wywołał śmiech bliźniaków. Mu samemu uśmiech nie schodził z ust. Powoli na nowo podniósł powieki i odwrócił głowę w moją stronę, dłońmi głaszcząc maluchy.
- Dzień dobry Roza.- popatrzył na mnie z miłością.
- Dzień dobry Towarzyszu. I wszystkiego najlepszego.- zaśmiałam się z jego zdziwionej miny.- Jak na kogoś, kto ma urodziny dzień po świętach, łatwo o nich zapominasz.
- Miałem po prostu piękny sen- odwrócił się w moją stronę, zrzucając z siebie dzieci.- i myli mi się z rzeczywistością.
- A co lepsze?- spytałam podsuwając się bliżej.
- Rzeczywistość. Bo w śnie nie mogłem zrobić tak.- objął mnie w pasie ramieniem i przysunął do siebie, wpijając się w moje usta.- Dziękuję kochanie.
- Ja bym miała nie pamiętać o twoich urodzinach?- prychnęłam, a następnie oboje się zaśmialiśmy.
Oczywiście dzieci też, choć nawet nie wiedziały z czego. I tak leżeliśmy, wpatrzeni w siebie z miłością. Po chwili wstałam i sięgnęłam po jedzenie. Podałam jeden talerz strażnikowi, a drugi sama wzięłam.
- Zrobiłaś mi śniadanie?- zdziwił się, uśmiechając się tak, że aż mi kolana zmiękły.- Mógłbym mieć urodziny częściej.
- O nie kochany. Umowa była prosta. Ty gotujesz, bo piekarnik mnie nie lubi i tylko czyha, aby mnie zjeść.- wróciłam na swoje miejsce.
- No popatrz, a dzisiaj nawet śladu nie ma od zębów.- Rosjanin uniósł brwi.
- Oj, no bo wie, że to twoje urodziny i chciał to zrobić dla ciebie.
- Jasne, jasne. To powiedz mi, skoro ja gotuję, to co robisz ty?
- Ja? Ładnie wyglądam.- odpowiedziałam, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- To prawda. Jesteś bardzo piękną i atrakcyjną kobietą.- mruknął z rozmarzonym uśmiechem.
- No przecież mówię.- zaśmiałam się z jego miny.
- Jesteś nie możliwa.- pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
-I za to mnie kochasz.- cmoknęłam go w czubek nosa.
-Kocham cię za wszystko.- przyciągnął mnie do sobie i pocałował.- A teraz jedzmy, bo umieram z głodu.
Zaśmiałam się i po chwili zajęliśmy się posiłkiem.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
sobota, 21 stycznia 2017
ROZDZIAŁ 367
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)