poniedziałek, 5 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 83

Przez całe dwa tygodnie próbowaliśmy sobie zająć czymś czas. W dzień spałam, a w nocy zwiedzaliśmy. Okazało się, że Dymitr dobrze się dogaduje. Może nie umie całkiem po polsku, a jedynie jakieś podstawowe zwroty, ale pomaga sobie rosyjskim, a są to języki z jednej grupy, więc jakoś idzie. Po angielsku też da się dogadać, choć my jednak nie spotykamy zbyt wielu ludzi i wolimy zwiedzenie na własną rękę. Akurat Dymitr poszedł na polowanie, a ja usiadłam sobie z lodami przed telewizorem. Głupi okres. Czemu leki antykoncepcyjne nie mogą mu też zapobiec? Dymitr jest niepocieszony z celibatu, ale za to rozpieszcza mnie, żebym tylko się na nim nie wyżywała. Oglądałam jakąś telenowelę, straszenie nudna, ale to jedyne co znalazłam po angielsku, choć polski lektor trochę przeszkadzał. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Z ociąganiem wstałam i poszłam zobaczyć, kogo o tej porze nogi niosą. Na progu stał młody blondyn, około 20 lat, z pakunkiem w jednej ręce 
- Pani Alice Gard?- spytał z pogardą.
- Tak. O co chodzi?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Jestem alchemikiem, przesłanym przez Panią Sage-Iwaszkow.
Rozglądnęłam się, czy nikt nie idzie i wciągnęłam go do pokoju.
- Chcesz coś do picia?- spytałam uprzejmie.
- Nie. Dziękuję.- położył pakunek na stoliku od kawy i zaczął go rozkładać.- Tu jest wszystko. Dowody tożsamości, przepustki do kwatery alchemików i karty z czipami do elektronicznych zamków.
Z zamyśleniem przeglądałam się poszczególnym kartą.
- No to chyba tyle.- westchnął.- Z tego co widzę, na trochę tu zostajecie.
- Coś czuję, że za szybko nam to nie pójdzie. Gorzej, że nie za bardzo znamy język.
- Jakbyście potrzebowali przewodnika, to dajcie znać.- wziął kawałek kartki i długopis, po czym napisał dwa ciągi cyfr.- Tu macie numery do mnie i mojej narzeczonej.
Zaskoczyła mnie jego uprzejmość. Normalnie dampiry są przez nich uznawani za kreatury. Musi być kimś bliskim dla Sydney.
- Dzięki, może się przydać.
- To ja już nie przeszkadzam. Dobranoc.- pożegnał się przy drzwiach.
- Dobranoc.- odpowiedziałam z uśmiechem.
Gdy tylko drzwi się zamknięty, wzięłam telefon i zadzwoniłam do Dymitra.
- Coś się stało, Roza?- spytał zmartwiony.
- Nie.- uspokoiłam go.- Tylko przesyłka przyszła.
- Ok. Zaraz będę.
- Nie spiesz się, a najlepiej dużo zjedz, bo nie wiem ile będziemy tam siedzieć.
- No dobrze, ale wrócę najszybszej jak się da. Kocham Cię Roza i uważaj tam na siebie.
- Dobrze mój mężu.- zaśmiałam się, wywracając oczami. - Też Cię kocham.
Rozłączyłam się i skorzystałam z okazji, aby się zdrzemnąć. Jednak plany pokrzyżowało mi buczenie w brzuchu. Podniosłam słuchawkę hotelową i wybrałam numer do kuchni. Czekając na połączenie, przejrzałam Menu. Jest dużo ciekawych potraw, których nazwy za wiele mi nie mówią.
- W czym możemy pomóc?- w końcu usłyszałam głos obsługi.
Już nauczyłam się kilku zwrotów po polsku, więc wiem, co mówią.
- Dobry wieczór.- powiedziałam po angielsku.- Chciałabym zamówić podwójną porcję pierogów ruskich , kompot i jabłecznik z lodami do pokoju 248.
- Dobrze.- odpowiedziała uprzejmie kobieta w tym samy języku i się rozłączyła.
Chyba już się przyzwyczaili do moich wymysłów. Czekając na "kolację" poszłam wziąć szybki prysznic. Gdy byłam już czysta, usłyszałam pukanie do drzwi. Ubrałam pośpiesznie na bieliznę szlafrok i dokładnie się zakrywając otworzyłam drewnianą powłokę. Jednak zamiast mojego jedzenia zobaczyłam przystojnego bruneta w garniturze, opierającego się o futrynę. Na twarzy miał lekki zarost, który dodawał mu seksapilu. Do tego niezły zapach wody kolońskiej. Będę musiała taką załatwić . Wracając do gościa, który tym czasem mierzył mnie palącym spojrzeniem.
- Czy mogę panu jakoś pomóc?- spytałam, zakrywając się dokładniej.
- Mmmm... na pewno. - uśmiechnął się kusząco.- Widziałem panią kilka razy, bo mam pokój na tym samym piętrze i musisz być bardzo interesującą osobą.- pochylił się pewny siebie, obejmując mnie w pasie, a swój wzrok skierował na moje piersi.- Chętnie bym Cię poznał bliżej.- wyszeptał mi uwodzicielsko do ucha.
- Widzi pan,- położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i lekko napierając na niego, aby się odsunął.- radzę poszukać szczęścia gdzie indziej, bo ja jestem już zajęta. Z mężem bardzo się kochamy, jakby pan nie słyszał w nocy.
Jednak mężczyzna ani drgnął.
- Och to dla mnie żaden problem, kochanieńka.
Wepchnął mnie do środka, zamykając butem drzwi.
- Jednak dla mnie to jest problem.- odsunęłam się na bezpieczniejszą odległość.- Radzę się panu do mnie nie zbliżać.- dostrzegłam.
- Po co te formalności złoto.- tym razem oplótł mnie ramionami.- Wiem, że tego chcesz. Każda najpierw się opiera, a później jęczy na cały budynek.
Włożył jedną dłoń pod szlafrok i położył ją na mojej nagiej talii. Tego było już za wiele. Zrobiłam groźną minę, co skutkowało niepewnością przystojniaka. Nie czekając dłużej, złapałam go za rękę, która posunęła się za daleko i przerzuciłam go przez ramię. Brunet jęknął boleśnie, zaciskając zęby i powieki.
- To cię nauczy trzymać łapy z dala od mężatek.- wysyczałam mu do ucha.
W momencie gdy się wyprostowałam, do pokoju wszedł Dymitr. Zdziwiony patrzył to na mnie, to na gościa. Chyba zrozumiał, co się przed chwilą stało i uśmiechnął się cwanie.
- Roza, ile razy ci mówiłem , żebyś nie ćwiczył swoich technik na zwykłych ludziach?- zaśmiał się.
- Eee... zero?- zawtórowałam mu.- Po za tym zasłużył sobie.
- Nie wątpię.- pokręcił ze zrezygnowaniem głową.- No wstawaj lalusiu.
Brunet podniósł się, trzymając rękę, na którą upadł.
- Eghemm... wspaniała żona.- próbował się podlizać Rosjaninowi i zachować resztki dumy 
- Wiem.- ukochany objął mnie ramieniem.- A czy po tak ciepłym pożegnaniu, będzie pan skłonny opuścić nasz pokój.
Mężczyzna lekko wystraszony ostrym tonem Bielikowa wyszedł. Gdy tylko zamknął drzwi, oboje wybuchliśmy śmiechem.