poniedziałek, 27 marca 2017

ROZDZIAŁ 33

- No i co mam z wami zrobić dzieciaki?- dyrektorka usiadła na biurku.
- Może to nie pani problem...- zaczął Jack, ale ja go szturchnęłam, by się przymknął.
- To nie moja wina ciociu. Ona sama się o to prosiła.
- Wiem, Nastka.- westchnęła.- Bez przyczyny byś tego nie zrobiła. Ale co mam powiedzieć jej rodzicom? Dlaczego wylądowała nieprzytomna w skrzydle szpitalnym ze złamanym nosem.
- Na przykład, że jest wredną suką, której się najwidoczniej należało. Nikt nie będzie obrażał mnie i naruszał pamięć o moich rodzicach, którzy oddali życie, między innymi za takich smarkaczy i snobów jak ona i jej rodzice.
- Nastka...- westchnęła smutno.- Może od początku powiedz mi jak to było.
- No jak zawsze, obrażała mnie, że dampiry są gorsze od morojek, a później że rodzice woleli umrzeć, niż mieć takiej córki. No i jak miałam nie zareagować. Po za tym mama nie miała żadnych konsekwencji, gdy złamała nos cioci Mii.- naburmuszyłam się.
- Miała być wydalona, ale uratowały ją dalsze wydarzenia.
- Chce pani nas wywalić?!- blondyn zerwał się.
Szybko ściągnęłam go na dół.
- Siedź cicho.- syknęłam mu przez zaciśnięte zęby, po czym spojrzałam na czarnowłosą.- Przepraszam za niego, ale jeszcze nie do końca się orientuje, gdzie jak ma się zachować. Na czym skończyliśmy?
Dyrektorka poparła twarz dłonią.
- Przykro mi Nastka, ale muszę dać ci karę. To by było niesprawiedliwe względem innych uczniów.
- Rozumiem.- westchnęłam i spuściłam głowę.
- W weekendy będziesz pomagać w w ogrodach. Każdego dnia wyznaczone zostanie ci pole, które zrobisz, a czym prędzej się uwiniesz, tym prędzej będziesz wolna. I tak się ciesz. Twoja mama musiała cały dzień sprzątać na strychu kościoła.
- Ale pomagał jej tato, dzięki czemu bardziej się do siebie zbliżyli.- przypomniałam sobie.
- Jesteś bardzo do nich podobna.- uśmiechnęłam się na ten komplement.- Tam na placu zachowałaś się jak Rose, a tutaj pokornie jak Dymitr.
- Jak dwa tak różne usposobienia, może łączyć tak idealna miłość?- zdziwił się Zeklos.- Słyszałem od Nastki, że od ślubu kłócili się tylko raz, góra dwa razy.
- Po prostu. Ich dusze i aury były podobne. Bardzo lśniły, kiedy byli blisko siebie, nawet jeśli odrzucali miłość.- teraz zwróciła się do mnie.- Wiesz co najbardziej dziwiło i fascynowało w twojej mamie Dymitra?
Zaprzeczyłam ruchem głowy. Moja rodzicielka rzadko wspominała, co w niej jest takiego wyjątkowego, że tato zwrócił na nią uwagę. Zawsze była skromna.
- Twój ojciec był bardzo zamkniętą osobą i nikt nie znał go dobrze. Oprócz niej. Większości rzeczy się domyślała lub dowiadywała na treningach, od niego samego. To go zaskakiwało. Zamknięty, doświadczony strażnik, a taka zwykła, krnąbrna i uparta nastolatka umie go przejrzeć na wylot.
- Myślisz, że mógł sam, podświadomie chcieć, aby i nim dużo wiedziała?- zastanowiłam się.
- Nie wiem. To raczej zostanie między twoimi rodzicami.- uśmiechnęła się pocieszycielsko, a ja to odwzajemniłam.
Na koniec ciocia mnie przytuliła i szepnęła, abym miała nadzieję.
- Czy ty wszędzie masz kontakty?- spytał rozbawiony mój ukochany, gdy szliśmy na parking.
- Nie. To moi rodzice mieli wszędzie kontakty. Ja tylko z tego korzystam.- uśmiechnęłam się szeroko.
- Felix, jest tak gdzieś Diana z Molly?
- Tak.- odpowiedział mi natychmiast.- Trochę zdenerwowane przyszły do domu, więc postanowiliśmy trochę je rozbawić.
- Czy ty podkładasz głos Roszpunce?- roześmiałam się w duchu.- Trzymajcie mnie. Mój mały braciszek jest królewną z wierzy. Kto jest twoim księciem? Ash?
- Nie.-odburknął naburmuszony.- Dominik.
Tym razem roześmiałam się głośno, a towarzyszący i chłopak, spojrzał na mnie dziwnie.
- To nic takiego.- zbyłam jego pytający wzrok.- Przypomniała mi się jedna taka śmieszna historia.
- Ej, no. Teatrzyk lalek to nie zabawa. To sztuka.
- No. Sztuka mówienia cienkim głosikiem. Kto cię walnął w jaja?
Nikt!- warknął jeszcze bardziej upokorzony.
- O! Ktoś tu ma NPS-a.- zachichotałam znów w duchu.
- No w końcu. Ile można czekać?- z zamyślenia wyrwał mnie kobiecy głos.
- Mamo, jesteś tu zaledwie pięć minut.- westchnął moroj.
- Oj ty nawet nie wiesz, jak to może się dołożyć, gdy na kogoś czekasz.- stanęłam po stronie Ashley.
- Zwłaszcza jak się malujesz.- rzucił, uśmiechając się.
- Odezwał się ten, co siedzi w łazience pięć minut.- prychnęłam z sarkazmem.
- Dobra, skończcie to i mi pomóżcie. Bo kłócicie się, jak stare małżeństwo.- blondyna wyciągnęła dwie walizki z bagażnika.
Oboje wzięliśmy po jednej, a kobieta jeden karton. Tak obładowani poszliśmy do do dyrektorki. To się ciocia Sonia zdziwi.
- A czemu tak długo szliście?- zagadnęła moja przyszła teściowa.
- Mieliśmy delikatny incydent. Nic takiego.- wzruszył ramionami Jack.
- Co się stało?- spytała zmartwiona.
- Zwykła suka, nic więcej.- mruknęłam.
Blondyn spojrzał na mnie z niedowierzaniem i z lekką obawą na matkę.
- O takie to są najgorsze.- westchnęła jego rodzicielka.
Po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem z miny Zeklosa. Coś czuję, że dobrze się dogadamy. Polubiłam tą kobietę. Zgodnie z ukochanym stwierdziliśmy, że poczekamy na zewnątrz. Lepiej żeby się nie wydało, że już tam byliśmy. Usiedliśmy pod ścianą i czekaliśmy.
- Kocham Cię, wiesz.- przerwał milczenie mój chłopak, łapiąc mnie za rękę i kładąc głowę na moim ramieniu.
- Wiem.- oparłam się na nim, splatając nasze palce ze sobą.- Ja ciebie też.
- A wiesz, że będę ci pomagał w tych pracach?- popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Nie musisz. To moja kara.- posmutniałam.
- Ale chcę.- wciąż się szczerzył.
- Naprawdę?- spojrzałam na niego zaskoczona.- Dziękuję. Jesteś najlepszy.- objęłam go ramionami i przytuliłam mocno.
- Wiem.- odwzajemnił uścisk.
- I jaki skromny.- zachichotałam, a on mi zawtórował.
- Nastka!- Molly rzuciła mi się w objęcia.- Co ta wredna pani chciała od ciebie?
- Nic skarbie, nie przejmuj się.- przytuliłam ją, głaszcząc jej blond włosy.- Ale ładna fryzura.
Miała małe warkoczyki na rozpuszczonych lokach.
- Co nie? Diana mi ją zrobiła.
- A ze mną, to już się nie przywitasz?- spytał oburzony chłopak.
- Hej, Jack.- pomachała do niego z moich kolan.
- Pff...- prychnął.- Własna dziewczyny zabrała mi siostrę, choć ma swoją.
- Miłości nigdy za wiele.- przytuliłam drobne ciałko morojki ze słodkim uśmiechem.
Ta wyplątała się z mojego uścisku, wdrapała się na kolana brata i dała mu całusa w policzek.
- No młodzieży. Wstawać...- z gabinetu wyszła Ashley i spojrzała na nas zdziwiona.- O! Molly!
- Mama!- blondyneczka przytuliła rodzicielkę.- A co ty tu robisz?
- Załatwiam ci szkołę. Będziesz miała pokój z Luizą Dragomir.
- Z córką królowej?- jej oczy powiększyły się do rozmiarów spodków.- Ale ekstra.
Wzięliśmy wszystkie rzeczy i ruszyliśmy do dormitorium dla dzieci.