poniedziałek, 13 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 164

 Chwilę jeszcze pogadaliśmy o jego planie. Następnie wyszłam, szukając Bielikowa. Gotował dalej w kuchni. Podeszłam do niego i objęłam go od tyły. Od razu się odwrócił i cmoknął mnie w czoło. Lubię gdy tak robi. Pokazuje tym, że się o mnie troszczy.
- To co moja szefowo kuchni? Gotowa do pracy?
Pokiwałam głową na potwierdzenie. Zaraz zabraliśmy się za resztę dań na śniadanie bożonarodzeniowe.
- A nie spytasz o co chodziło?- nie wytrzymałam.
- Roza. Ufam ci. Jeśli nie powiesz mi sama, oznacza to, że lepiej żebym nie wiedział.- popatrzył na mnie z miłością.
Nie mogłam się powstrzymać. Podeszłam do niego i pocałowałam namiętnie.- Po za tym, mam nagrywanie rozmów.- dodał. Zdębiałam. O nie. On nie może tego odsłuchać. To nie tak, że mam przed nim tajemnice. O raczej taka niespodzianka o której mamy wiedzieć tylko ja i Christian.- Co tak się patrzysz? Jestem strażnikiem pary królewskiej. Muszę kontrolować sytuację. Ale nie martw się. Ufam ci i poczekam. Może kiedyś mi powiesz.
- Dowiesz się jutro.
Po zrobieniu następnych dań i zjedzeniu kolacji, poszliśmy do sypialni. Byłam wykończona. Dymitr pierwszy poszedł się myć. Ja w tym czasie zadzwoniłam do matki. Kontakt między nami polepszył się. Rozmawiałyśmy często przez telefon, poznając się trochę lepiej. Ale to nie to samo co rozmowa na żywo. Już nie mogę się doczekać jutra. Dokładnie omówiliśmy jak będą wyglądały święta. Ona, jak i Dymitr będą gośćmi przy kolacji wigilijnej. Lissa wmówiła arystokracji, że tak jest lepiej. W końcu to najlepsi strażnicy.
Skończyłam rozmowę, gdy usłyszałam otwierane drzwi od łazienki. Wciągnęłam powietrze, na widok męża. Miał na sobie tylko bokserki i ręcznik położony na karku. Z mokrych włosów kapały krople wody, prosto na umięśnione tors i ramiona. Jestem szczęściarą, że to ja mogę podziwiać taki widok. Musiałam mieć zabawną minę, bo ukochany uśmiechnął się kusząco. Nogi zmiękły mi w kolanach. Opadłam na łóżko, udając, że powaliła mnie jego uroda, choć daleko od prawdy to nie odbiegało. Zamknęłam oczy i wystawiłam język, udając martwą. Leżąc tak, nagle poczułam ciepłe palce na brzuchu. Zadrżałam pod wpływem ich dotyku. Podwijały powoli moją bluzkę, póki Bielikow całkiem się jej ze mnie nie pozbył. Wtedy pocałował mnie w brzuch, a jego ociekające wodą kosmyki łaskotały delikatnie moją skórę. Nie wiem, czy większą przyjemność sprawiał mi jego dotyk, czy chłodne krople, spadające na moje rozgrzane przez niego ciało. Rozbiegane palce Dymitra rozpięły mój stanik, a teraz kręciły spirale na moich piersiach. Od największego kółka u podstawy do najmniejszego na skutku. I w drogą stronę. Jednocześnie cały czas całował mój już zaokrąglony brzuszek. Zaczęłam mruczeć. Tylko tyle mogłam zrobić. Na nic innego nie starcza im sił. A teraz nawet na umycie się. Chętnie zostałabym tu gdzie jestem, w jego objęciach. Jęknęłam niezadowolona, gdy w miejscach rozgrzanych dotykiem jego skóry poczułam zimno. Zachichotał cicho. Jednak nie otworzyłam oczu. Zrobiłam to dopiero, gdy mnie podniósł. Złapałam go za kark i bawiłam się jego włosami. Nie przestaję nawet gdy, wkładanie do ciepłej wody i zaczyna myć. Wtedy popatrzyłam mu w oczy. Było w nich tyle miłości.
- Jeszcze ci mało mycia mnie?- spytałam, owijając na palca jego kosmyk.
- Roza. Nigdy nie będę miał dość niczego, co ma związek z tobą.
- Dziękuję.- wymruczałam z rozkoszy.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- posłał mi kolejny już dziś czarujący uśmiech.
Gdy skończył mnie myć, pomógł mi wyjść i zaczął wycierać moje mokre ciało.
- Jestem padnięta.- przyznałam.
- Moja wojowniczka nie powinna się tak przemęczać.- ukochany znowu złapał mnie jak pannę młodą i zaniósł do łóżka.
- Jeszcze przed obiadem byłam żmią. I na prawdę nie mam siły.
- Na pewno słońce?- zaczął całować mnie po brzuchu i piął się coraz wyżej.
- Nie wiem czy powinniśmy. Trzeba uważać na dzieci.- wysapałam
- Roza będę ostrożny. Przecież wiesz.- nie odpuszczał.
- Dymitr proszę.- z trudem straciłam jego dłonie.- Nie chcę kłócić się na święta.
- No dobrze.- westchnął ciężko i położył się obok.
Nie wydawał się być obrażony. Wręcz odwrotnie. Przyciągnął mnie bliżej, jakby chciał mnie zapewnić, że zależy mu na mnie.
- Nie gniewasz się na mnie?- chciał upewnić się mój mąż.
- Oczywiście skarbie, że nie. Kocham Cię.
- Ja ciebie tez Roza. Ale teraz chodźmy spać.
- Dobranoc.
- Dobranoc Roza.
______________________________________________________
Wiem, że krótki i beznadziejny, ale nie miałam pomysłu na ten rozdział. Mam nadzieję, że jednak nie jest tak beznadziejny.