ROSE
Po tym jak wszystko sobie wytłumaczyliśmy, Dymitr zaczął mnie przepraszać w wiadomy sposób. To jedyny plus naszych kłótni. No i moja powiększająca się miłość do niego, choć wolę jak nie krzyczymy na siebie. Obudziłam się z głową męża na brzuchu. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam go drapać po głowie. Usłyszałam ciche mruczenie, a następnie siorbanie.
-Czyżbyś towarzyszu, eghe...- musiałam odchrząknąć, aby odzyskać normalny głos.- obślinił mi brzuch?
Wciąż nie przestawałam bawić się w jego włosach.
- Eee... nie.- powiedział sztucznie, wybierając moją skórę.
Zaczęłam się śmiać.
- I pewnie jesteś przekonany, że nie czuję twojej ręki?- nadal się chichrałam.
- Ale o co ci chodzi?- spytał, patrząc na mnie z niewinnym uśmiechem.- Ale muszę przyznać, że przyzwyczaiłem się do twojego dużego brzuszka.
Jeszcze zasypany był taki uroczy. Wyglądał przesłodko. Zwłaszcza robiąc minę zabitego psa.
- Och!- udałam szok, zakrywając dłonią usta.- I co my zrobimy?
- Możemy poczekać, aż zastrzyk przestanie działać,-ukochany położył głowę pod moimi piersiami i zaczął rysować mi na brzuchu szlaczki.- A później spędzić upojną noc. I tylko czekać i patrzeć jak będzie rósł i rósł i rósł...
Jego dotyk przyjemnie mnie rozgrzewał, ale i dekoncentrował.
- Zgoda.- mruknęłam, a jego dłoń się zatrzymała.- Ale tu je będziesz nosił w brzuchu i znosił jego kaprysy.
- Ale wiesz, że tak się nie da?- zaśmiał się.
- To przykro mi, ale musisz poczekać.- wzruszyłam ramionami.
- Ile?
Zastanowiłam się przed odpowiedzią. To dobre pytanie dąży do niego. Czy w ogóle? Ale odpowiedz brzmi tak. Rosjaninowi na tym zależy i mi też.
- Nie wiem.- powiedziałam cicho.- Na pewno nie teraz.
- Boisz się?- bardziej stwierdził niż spytał.
Milczałam. Po co zaprzeczać, skoro on mnie tak dobrze zna? Wypuściłam głośno powietrze. Czy się boję kolejnej ciąży? Nie. Jestem przerażona. Że mogłabym podjąć tak dorosłą decyzję w pełni świadomie. Tego jak poradzimy sobie z kolejnym dzieckiem. Czy nie będzie żadnych komplikacji? W końcu ostatnio umarłam. Jednak nie tego boję się najbardziej. Mogłabym oddać życie dla córki. Ale ta bezbronność, w razie zagrożenia nie można liczyć na siebie, choć nosi się w sobie najważniejszą osobę na świecie. A jednak nie jesteśmy w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa w życiu płodowym. Gdyby nie Bielikow, zginęlibyśmy już dawno, całą trójką.
- Nie martw się Roza. Poczekam. I zawsze będę obok, wspierając cię.- mruknął, patrząc mi w oczy.
- Jeszcze spać ci się chce?- uśmiechnęłam się do niego z miłością.
- Nie. Czemu?- zmarszczył brwi.
- Bo z takim zmęczeniem mówisz.- wynurzyłam dłoń w jego włosów i przejechałam nią mu po lekko chropowatym policzku.
- Po prostu dobrze mi z wami. Jestem bardzo szczęśliwy.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- uśmiechnęłam się do Rosjanina.
- Jesteś całym moim życiem. Ty i dzieci.- złapał mnie za dłoń i ją pocałował.
Pomizialiśmy się jeszcze kilka minut, po czym ubraliśmy się i z dziećmi zeszliśmy na śniadanie.
- Mi.- Wiki na powitanie wyciągnęła ręce w stronę Nastki.
Mała sama chciała iść do cioci, więc Dymitr był zmuszony oddać swoją księżniczkę. Reszta sióstr trzymały swoje małe dzieciaki. Ale Felixa bardzo chętnie przygarnęła Olena. Ciągle powtarza, że musimy choć trochę odpocząć od nich, a ona już nie jedno wychowała i wie co to znaczy. Ja też wiem, dlatego nie chcę jej tym obarczać no ale się uparła. I co zrobić? Dymitr jest tak bardzo do niej podobny, że to aż dziwne. Wszyscy usiedliśmy do stołu i zabraliśmy się za śniadanie. Usiadłam koło Soni, więc nie trudno się domyśleć, kto po chwili zajął moje kolana.
- Ciocia.- Łuka zaczął mówić między kolejnymi, podawanymi przeze mnie łyżkami kaszki.- Pzykrozmi, zie... zie nie pzysedłem wczoraj, ale mama nie pozwoliła. Ale dzisiaj bede mógł.
- To super.- przytuliłam go uradowana.
Bardzo kocham tego malca. Jest taki kochany, więc wszystkie noce, przez całe dwa tygodnie pobytu u nas na wakacjach, on i Zoja spędzili w naszym łóżku. Czasami Lili i Pawka zasnęli z nami oglądając filmy lub bajkę na życzenie maluchów i wtedy spaliśmy w szóstkę. Nie wiarygodne, jakie nasze łóżko jest duże. Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Wiktorii.
- A będzie mógł przyjść dzisiaj do nas Kola? Chcielibyśmy coś razem oznajmić.- spytała niepewnie, dyskretnie zerkając na mnie.
Nikt prawie tego nie zauważył. Prawie. Przecież mój mąż ma z nią lepszy kontakt, niż resztą rodzeństwa. Spojrzał pytająco na mnie, ale ja pokręciłam głową tak, że tylko on to spostrzegł. Wiedziałam już jaką decyzję podjęła młoda Bielikówna. A teraz trzeba jej pomóc.
- Naturalnie.- ucieszyła się Olena.- upiekę szarlotkę.
- a Dymitr z pewnością ci pomoże.- dotknęłam ramienia ukochanego, patrząc na niego znacząco.
- Eee... jasne. To kiedy zabieramy się do roboty?
- Oj Dimka... Jak zawsze pomocny. Wolałabym, żebyś korzystał z urlopu.
- A ja wolałbym, żebyś się nie przemęczała. To daj mi chociaż Felixa. I tak masz dużo roboty.
- Nie ma mowy. Jeszcze chce mi wnuka zabierać. On nie dobry ten twój tatuś.- ostatnie zdanie powiedziała do brzdąca, który zareagował na to śmiechem.
W sumie jak na wszystko. Oboje są bardzo energiczni i pełni radości. A to dla tego, że nie poczuły jeszcze bólu życia. Choć bardzo pragnę je przed tym obronić, wiem, że to nie uniknie. Tak jak ich przeznaczenie. Lepiej je przygotować na pełne rozczarowań życie.
Po śniadaniu usiadłyśmy w salonie z dziećmi, a Olena i mój mąż zaszyli się w kuchni. Nagle Wiki poprosiła mnie o rozmowę, więc wzięłam Nastkę i zamknęłyśmy się w pokoju.
- Podjęłam decyzję.- oznajmiła Bielikówna, gdy usiadłyśmy na jej łóżku.
- Zauważyłam. I chyba zgaduję jaką.- uśmiechnęłam się do niej.
- Pomożesz mi?- popatrzyła na mnie błagalnie.
- Jasne. Jesteś dla mnie jak siostra.- przytuliłam ją.
- A jak myślisz, naprawdę sobie poradzę? A co powie Dimka?- zaczęła panikować.- Ja nie dam rady.
- Wiki, spokojnie. Z Dymitrem osobiście pogadam, gdyby miał jakieś "ale...". A o życie się nie martw. pamiętaj, że chodzisz do mojej szkoły.
- Ale ciebie uczył mój brat.- zawyła żałośnie.
- A ty jesteś jego siostrą i masz talent. Stan na pewno będzie umiał pokazać ci jak to wykorzystać. Po za tym z Mikołajem nie masz czego się bać.- zakryłam dłonią jej dłoń. W tej chwili rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.- A teraz choć. Czas zmierzyć się z przyszłością.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
niedziela, 20 listopada 2016
ROZDZIAŁ 325
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)