piątek, 1 grudnia 2017

Pijana

Choć słońce widniało na samym środku nieboskłonu, Akademia św. Władimira od dawna pogrążona była we śnie. Nigdzie nie było widać najmniejszego śladu życia. Jednak jeśli ktoś się przyjrzy, zauważy ukryte w cieniu postacie, pilnujące porządku na terenie placówki, cienie szybko przemieszczające się przez oświetlony plac. To jedyne oznaki społeczność, żyjącej w zabytkowym zamku.
Przez gęstwiny koron drzew lasu, otaczającego uczelnię, przedzierały się wąskie promienie słońca, oświetlając ściółkę. W ciszy dnia i akompaniamencie dźwięków życia leśnego, między drzewami żwawo wkroczył młody mężczyzna, a jego długi płaszcz lekko muskał pokrytą liśćmi i igłami ziemię. Doskonale wiedział, dokąd zmierza. Szedł po śladach swojej uczennicy już trochę zasłonięte świeżą warstwą śniegu. Nie miał pojęcie, czemu to zrobiła, czemu tam poszła. Przecież sama mu mówiła, że chce stać się dorosła, odpowiedzialna. Przecież jakby ktoś inny ją nakrył, nie miałaby już szans na dalszą naukę. A czemu on na nią nie naskarży? Sam nie wie. Często nad tym myślał i zawsze używał tych samych argumentów. Jest mądra, trochę uparta, ale ma szczytny cel, do którego dąży. Dla księżniczki jest w stanie zrobić wszystko. Potrzebuje tylko, żeby ktoś ją naprowadził na dobrą drogę, wskazał kierunek w którym powinna iść. I jako jej mentor, podjął się tego zadania. Już z daleka usłyszał śmiechy i  hałas ze starej stróżówki. Nie zwlekając, otworzył szybko drzwi, a wszyscy zamilkli, patrząc na niego ze strachem. Nic dziennego, skoro patrzył na nich karcąco. Odnalazł też swoją uczennicę, kompletnie pijaną na kolanach młodego Zeklosa. Aż tak nie kontaktowała, że nawet nie spojrzała na strażnika. To tylko stworzyło jego gniew
- Od trzech godzin, chyba trwa cisza nocna - zauważył obojętnym tonem.
Cisza. Nikt nic nie powiedział, za to co poniektórzy spuszczali wzrok.
- Po za tym - kontynuował Dymitr.- Picie alkoholu na terenie akademii jest surowo zakazane. Macie szczęście, że nie nakryła was strażniczka Pietrowa, bo już wszyscy byście wylecieli. Ja nie powiem tego pani dyrektor, ale każdy z was dostanie solidną karę. A teraz wszyscy wracać do dormitorium.
Wszyscy wyszli, na łóżku została tylko jego uczennica.
- Rose - powiedział jej imię, może trochę za ostro.
Dampirzyca spróbowała wstać, ale już po pierwszym kroku zachwiała się i gdyby nie szybki refleks strażnika, wylądowałaby na podłodze. Dość mocno szepnął ja za ramię i wprowadził.
- Jesteś na mnie zły?- spytała po pewnym czasie.
- Zawiedziony - przyznał. - I zły trochę też. Co ci w ogóle odbiło, żeby tam iść? I do tego jesteś najbardziej pijana. Nie chcesz być strażniczką księżniczki?
- Chcę!- zatrzymała się naburmuszona.
- Choć i nie zachowuj się jak dziecko - warknął.
- To przestań mnie tak traktować - ruszyła za nim.
- Traktuję cię tak, jak na to zasługujesz. A dzisiejsze zachowanie wcale nie pokazało twojej dojrzałości.
- Jestem kobietą. Popełniłam czasem błędy, ale umiem w sytuacji zagrożenie zachować się dojrzale.
- Jakoś tego nie pokazujesz.
- Udowodnić ci to?- znowu się zatrzymała.
- Ciekawe w jaki sposób chcesz to zrobić?- również się zatrzymał, zakładając ręce na piersi.
Podeszła do niego i... pocałowała go. Zrobiła to tak szybko, że on się nawet tego nie spodziewał. Nie wiedział czemu, ale oddał pocałunek. Może dlatego, że się tego nie spodziewał? Coś mu kazało to zrobić. Stracił kontrolę nad swoim ciałem na jedną chwilę, w której przelał wszystko swoje emocje, w jeden pocałunek. Chciał tego. Poczuć jej usta, ich smak, to jak były miękkie. Jednak szybko się opamiętał o odsunął Rose od siebie. Oboje dyszeli ciężko.
- Nigdy więcej tego nie rób - spojrzał na nią groźnie.
Jednak dampirzyca nie zwracała na to uwagi, dotykając swoich ust.
- Co tym chciałaś udowodnić?- spytał.
- Co udowodnić? Że umiem jak każdą dojrzała kobieta wybierać dojrzałych mężczyzn. Że umiem na nich działać. Ale... ty odwzajemniłeś pocałunek. Czemu?
Bił się z myślami, czy jej powiedzieć. W sumie i tak nic nie będzie pamiętać, a mu będzie lżej, jak komuś powie.
- Bo mi się podobał- wzruszył ramionami udając obojętność.
- Podobam ci się? - była wyraźnie zaskoczona.
Westchnął. Co miał jej powiedzieć, jak sam nie wiedział co się u niego dzieje?
- Nie wiem Rose, ale to nie ma znaczenia.
- Jak to nie ma?
- Po prostu. Jestem twoim nauczycielem i nie mogę być nikim więcej. A ty i tak nie będziesz tego pamiętać.
- A jak będę?
- To wtedy porozmawiamy. A teraz oprowadzę cię do pokoju.
Dalej szli w ciszy, ale nie długo trwało, gdy Rose się odezwała.
- Będę miała karę?- bardziej stwierdziła niż  spytała.
- Myślę że kac na treningu będzie dostateczną karą.
- Co? Jutro też chcesz mi zrobić trening?- jęknęła.
- Dzień jak każdy inny. Nie widzę powodu, żeby nie było naszego treningu.
Nic więcej nie powiedziała, tylko coś tam burczała pod nosem. Strażnik zaprowadził ja do pokoju i napisał jej na kartce "Mam nadzieję, że zaszczycisz mnie dzisiaj swoją obecnością na treningu. Dymitr". Pożegnał się jeszcze z uczennicą i wrócił do swojego pokoju. Przez długi czas nie mógł zasnąć, ale w końcu zapał w sen.
Z samego rana, o samej kawie, podszedł na salę treningową. Czekał na swoją uczennice, myśląc, jak się czuje. Wpadła na salę spóźniona i wściekła jak osa. Jednak na treningu zachowywała się normalnie. Albo nie pamiętała, albo udawała. W końcu spojrzała na niego, już trochę spokojniejsza.
- Dymitr? Co się wczoraj wydarzyło? Słyszałam od znajomych że nas nakryłeś, ale nic nie pamiętam. Przepraszam, jeśli zrobiłam lub powiedziałam coś głupiego. I w ogóle za to, że tam poszłam. Miałam gorszy dzień i potrzebowałam tego, choć wiem, że to mnie nie usprawiedliwia.
- Nie zrobiłaś nic głupiego. Po prostu odprowadziłem cię do pokoju. To prawda, nie było to najmądrzejsze - przyznał
- Wiem i dlatego jestem gotowa wziąć za to odpowiedzialność - wypuściła ciężkie powietrze.
Chyba jednak źle ja ocenił. Na prawdę gdy trzeba, umie być dojrzała.
- Od kiedy to tak dojrzałe decyzje podejmujesz?- zaśmiał się, choć tak na prawdę był z niej bardzo dumny.- Myślę, że dzisiejszy trening i twój kac, to wystarczająca kara.
- I nie dasz mi nic więcej, żadnego pouczenia, lekcji zen?
- Rozumiesz swoją winę, więc nie widzę sensu w dołowaniu cię jeszcze bardziej. - wzruszył ramionami.
Z jednej strony to dobrze, że niczego nie pamięta, ale jednak Dymitr chciałby... On sam nie wie, czego chce. Jednak wie, że Rose w jakiś sposób jest dla niego ważna. Nie wie jak i czemu, ale wie, że to staje się niebezpieczne.