Drzwi powoli się otwierały. Postanowiliśmy zrobić uroczyste wejście, ze względu na Lilianę. Nie mogłam się doczekać jej miny, gdy zobaczy na tronie naszego niedzielnego gościa.
Wkroczyliśmy dumnie, z gracją do pomieszczenia. Jednak choć bardzo się starałam, nie umiałam powstrzymać uśmiechu. Nagle mała zatrzymała się. A że trzymała Dymitra, on też przystanął. Jej mina była bez cenna. Popatrzyła na królową, a następnie na nas, jakby myślała, że to żart.
Jak wchodziliśmy, Lissa była spięta,ale gdy tylko nas zobaczyła rozluźniła się. W komnacie byli również młodzi Ozera i Dragomirówna. Moja przyjaciółka zeszła z tronu i przytuliła na przywitanie każdego z nas. Biedny Dymitr zmieszany, nie wiedział co robić.
- Naprawdę ty jesteś królową?- Lili ochłonęła z szoku, na tyle by w końcu się odezwać.
- Tak.- potwierdziła morojka.- Oto ja.
Przywitałam się z Jill, która od razu zabrała moją siostrę. Mała nie mogła być przy rozmowie, a księżniczka ją pokochała. Nasza pozostała czwórka przeszła do pokoju obok. Zajęliśmy miejsca na sofie.
- Mogłabym powiedzieć to Dymitrowi,- zaczęła Lissa.- ale on pewnie by cię nie powiadomił, a jakbyś się dowiedziała, byłabyś zła na niego i na mnie. Więc postanowiłam powiedzieć to wam obojgu. Mamy problem. W Rosji podniósł się poziom działalności strzyg. Potrzebujemy dobrych strażników. Ty Rose nie możesz jechać, ale strażnik Bielikow mógłby się tam przydać. Nawet jako dowódca. Podróż na pięć dni do Nowosybirska.- z ukochanym wymieniliśmy spojrzenia. Nowosybirsk. Czemu ono? Rosja zajmuje pół świata, ale nie. Ze wszystkich miast musi być akurat to.- Tak, wiem że nie lubicie tego miasta, ale to nie zależne od nas. Co wy na to?- spytała patrząc na mnie z obawą.
Dymitr chciał już się odezwać, ale mu przerwałam.
- Myślę, że ja mam najmniej do gadania. To nasz obowiązek. Nie podoba mi się to, ale zgadzam się.
Mój mąż tylko pokiwał głową.
- Dobrze. Przyda im się wsparcie. Wyjazd jest w czwartek o wschodzie słońca. Do tego czasu masz wolne.- zwróciła się do Bielikowa. Dzisiaj wtorek. Mamy dla siebie jeszcze dwa dni. No i dzisiaj.
Chwilę zastanawiałam się nad tą akcją i wpadłam ma genialny pomysł.
- Lissa, pamiętasz jak ci opowiadałam o moim wyjeździe z Bai?- morojka przytaknęła.- Pomogła mi grupa Denisa. Myślę, że oni i inni niezaprzysiężeni mogliby wam pomóc. Do ich gromad wystarczy dać jakiegoś nawet nowicjusza, żeby ich poprowadził i będzie więcej wojowników. Są dobrzy w walce, ale nie mają przemyślanej strategii ataków. A na tych akcjach czegoś się dowiedzą i będą zabijać więcej strzyg, tracąc mniej ludzi.
Teraz królowa się zamyśliła.
- To nie jest głupie.- przyznała.- Przekażę to strażnikowi Croft. Jak usłyszy, że to twój pomysł na pewno się zgodzi. Zawsze cię cenił. No od czasu akcji w magazynie.
Zdziwiło mnie to. To prawda byłam użyteczna, ale to ze względu na więź. Nie sądziłam, że docenił moje umiejętności. No cóż, lepiej nie oceniać po pozorach.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy. Ja z przyjaciółką. Dymitr z Christianem. Ostatnio zbliżyli się do siebie. W między czasie przyszła Jill z Lilianą. Mała miała mnóstwo pytań do młodej królowej. To było dość śmieszne. Po jakimś czasie Lissa musiała wracać do obowiązków, a moja siostra zgłodniała. Mój mąż chciał wracać do domu, ale jak powiedziałam mu o zakupach, uznał że w kawiarence też jest dobre jedzenie. Poszliśmy do naszej ulubionej. Przed przeprowadzką często tu przychodziliśmy na desery lodowe. Oprócz ciast i gorących napojów, podawano tu również obiady. Zamówiliśmy sobie coś do jedzenia i zajęliśmy miejsca przy oknie. Było późne popołudnie, więc w kawiarni siedziało kilkoro dzieciaków po lekcjach. Lili poznała kilka i usiadła z nimi przy innym stoliku. Bardzo szybko zaaklimatyzowała się w ich grupie. Siedzieliśmy patrząc na nią.
- Pamiętam jak wparowali tu strażnicy i oskarżyli cię o zabicie królowej.- odezwał się po dłuższej chwili mój ukochany. Słyszałam ból w jego głosie.
- A ty mnie broniłeś, mimo że wcześniej powiedziałeś, żebym zaczęła życie bez ciebie. Teraz wiem, że puki chodzisz po tym świecie, takie nie istnieje.- złapał mnie za dłoń i zaczął ją głaskać.
- Ja też nie mógł bym bez ciebie żyć. Nie wiem jak mogłem wtedy się z tobą kłócić. Powinienem rzucić się na ciebie i pocałować gdy tylko przekroczyłaś ten próg. To w twoje ramię płakać po odmienieniu i nie wypuścić cię więcej z obcięć.
- Mogłeś zmienić przeszłość. Wiedziałeś, że tak będzie.
- Roza. Po tamtym śnie myślałem sobie: "Nie! Po odmienieniu pobiegnę do mojej Rozy. Uściskam ją, powiem jak bardzo kocham." Ale co innego przypuszczać co się zrobi, a co innego znaleźć się w określonej sytuacji. To mnie przerosło. Wtedy zwątpiłem w prawdziwość tego snu. Uznałem za coś wymyślonego, co spełniło się, bo w to uwierzyłem. Poczułem się jak kretyn. Bo jak można wybaczyć, a tym bardziej kochać takiego potwora. Mogłem wszystko zmienić, ale było za późno. Zostało mi odrzucać cię. Nie dlatego, że tak miało być. Czułem, że jeśli pozwolę sobie na miłość, będziesz tego żałować. Wszystkie błędy, które popełniłem przez ostatni rok względem ciebie, są stokroć większe, niż te z reszty mego życia. Ale nie da się cofnąć czasu. Trzeba żyć dalej, biorąc odpowiedzialność za nieprawidłowe decyzje. Ale każda strata przynosi zysk. Mój jest bardzo duży.
Rozpływałam się pod wpływem jego czekoladowych oczu. Tego jak na mnie patrzył. W jednym jego spojrzeniu było więcej miłości, niż doświadczyłam przez całe swoje życie. Uśmiechałam się do niego jak głupia do sera. Przy tym sama czułam się jak serek topiony. Trafił w mój czuły punkt i chyba doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wie o mnie wszystko. Kocham go.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
ROZDZIAŁ 107
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)