Po pokoju rozniósł się dźwięk telefonu.
- Skarbie, odbierzesz?- poprosiłam, zajęta dokumentami, jednak nie doczekała się żadnego odzewu.- Towarzyyyszuuu...Dymitr?
Rozejrzałam się po sypialni, ale go tu nie było. Dziwne. Jeszcze chwilę temu prosił mnie o spis naszych wart w tamtym tygodniu. Wstałam i odebrałam telefon, wychodząc na korytarz.
- Rose Hathaway-Bielikow.- powiedziałam, nie patrzą, kto dzwoni.
- Mam to o co prosiliście.- zawiadomił Abe.
- Dobrze. To dasz nam przy okazji oddania nam naszych dzieci.- są u moich rodziców od tygodnia.
- A jak tam sprawa z testami?- w jego głosie słyszałam troskę.
- Już trochę się uspokoiło, ale czuję, że to nie koniec.- westchnęła smutna.- Dobra, muszę kończyć, bo gdzieś mi mąż zginął. Pozdrów od nas mamę i nasze maleństwa.
Po drugiej stronie usłyszałam chichot. Zaczęłam schodzić po schodach do salonu.
- To powodzenia w poszukiwaniach córeczko. Wasze brzdące też za wami tęsknią.
- Uuu... nie dały się wam przekupić?!- udałam niedowierzanie.
- Wychodzi na to, że zabawki i słodycze przegrywają ze zwykłym uściskiem.
- Widzisz, Staruszku? Pieniądze to nie wszystko.- zaniepokoił mnie hałas w kuchni.
- Masz rację. Dobrze to już nie przeszkadzam.- w słuchawce usłyszałam dźwięk tłoczonego szkła.- Nastka! Czemu zbiłaś kotka dziadka.
Zachichotałam i się rozłączyłam. Poszłam w stronę kuchni i już miałam wejść do środka, gdy poczułam znajomy zapach i dłonie na biodrach.
- Tu jesteś, Towarzyszu.- odetchnęłam z ulgą.
- Skąd wiedziałaś?- wydał się zaskoczony.
- Twoja kochana woda kolońska cie zdradziła.- odwróciłam się do niego przodem i potarłam nosem, jego nos.- A po za tym, kto inny miałby to być?
W tej chwili usłyszałam w kuchni upadający garnek i soczyste przekleństwo. Spojrzałam pytająco na męża. Jednak on to zignorował.
- Miałaś siedzieć w pokoju i nigdzie nie wychodzić.- zasmucił się.- To miała być niespodzianka.
- Nic takiego nie mówiłeś. Nie lubię niespodzianek, ale poświęcę się ten jeden raz.- uśmiechnęłam się do niego, bo nie lubiłam, gdy się smuci.- To ja wrócę na górę i będę udawać, że o niczym nie wiem.- cmoknęłam go w kącik ust, wyminęłam i wróciłam do sypialni.
- Możesz zejść za dwie godziny.- usłyszałam jeszcze Rosjanina.
Z resztą dokumentów poradziłam sobie w pół godziny. Jeszcze chwilę popracowałam nad nowym rysunkiem, kiedy ocknęłam się, że mam pół godziny. Szlag! Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Prysznic zajął mi dziesięć minut. Dobrze, że umyłam głowę rano, chcąc mieć spokój wieczorem. Nałożyła balsam o zapachu róży. W garderobie spędziłam kolejne pięć minut. Zdecydowałam się na czarną do połowy sukienkę, bez ramiączek, z długimi rękawami. Od połowy była biała z czarnymi wzorami na dole(↓). Kupiłam ją specjalnie na święta, więc mam okazję zobaczyć jak w niej wyglądam i czy spodobam się ukochanemu. Pod spód ubrałam ciepłe, czarne rajstopy, bo pewnie będziemy gdzieś iść. Zostało mi piętnaście minut na makijaż i fryzurę. Mam coraz większą wprawę w szybkim szykowaniu się. Równo o trzeciej rozległo się pukanie do drzwi sypialni. Po chwili wszedł przez nie strażnik.
- A co jakbym była naga?- spytałam, udając oburzenie.
- Nie wiem, który widok byłby piękniejszy.- odpowiedział, mierząc mnie wzrokiem pełnym pożądania.- Ale to później. Teraz czas na niespodziankę.
Sam nie wyglądał gorzej. Żółta koszula, odpięta pod szyją, ciemne jeansy, rozpuszczone włosy i dokładnie ogolona broda. Szybko założyłam białe szpilki i popsikałam się perfumami.
- Jeśli liczysz na coś wieczorem, to cię rozczaruje. Dopiero pojutrze idę do Kathie.- wyszłam, po drodze łapiąc małą kopertówkę, a on za mną.
Na korytarzu położył mi dłoń na dole pleców, a w drugą złapał moją.
- O nie!- był załamany.- Zacznę sobie kupować prezerwatywy na zapas.
Zeszliśmy na dół, a ja oniemiałam. Przez przeszkloną ścianę widziałam pięknie zastawiony stół ze świecami i bukietami róż. Wokół było ciemno, tylko nad nim migotały świąteczne lampy, a po na podłodze i meblach paliły się świeczki zapachowe. Te ustawione w dwa wężyki od schodów do drzwi jadalni były czerwone, a reszta zielone. Wokół unosił się zapach owoców leśnych i samego lasu. Bielikow, jak na dżentelmena przystało, otworzył przede mną drzwi, a następnie pomógł usiąść na jednym z dwóch krzeseł, które zostały. Resztę musiał wynieść.
- Sam to przygotowałeś.- rozglądam się dookoła ze wzruszeniem, nie dowierzając jak wszystko się zmieniło w zaledwie dwie godziny.- To jest przepiękne.
- Nie tak, jak ty najdroższa.- złapał moją dłoń i ucałował, patrząc mi z miłością w oczy.- Miałem małego pomocnika.
W tej chwili z kuchni wyszedł Nicko w garniturze z butelką wina. Pierwszy raz w życiu widziałam, żeby miał elegancko ułożone włosy, a nie każdy w inną stronę. Uśmiechnął się do mnie radośnie i dumnie, gdy napełniał nam kieliszki, a ja mu się odwzajemniłam tym samym. Odprowadziłam go wzrokiem aż do drzwi. Następnie spojrzałam na uśmiechniętego Dymitra.
- Przyznaj się, Towarzyszu, jak go do tego zmusiłeś?
- Powiedzmy, że miałem u niego dług wdzięczności.
- Przerażasz mnie. Jesteś coraz bardziej podobny do Abe'a.
- Nie bez powodu mówi się, że kobieta wybiera męża podobnego do ojca.- uśmiechnął się ze zmrużonymi oczami.
Zanim znowu się odezwałam, wrócił nasz kelner z jedzeniem. Przede mną pojawił się parujący filet z dorsza w panierce, ryż i sałatka warzywna. Napawałam się zapachem dania i poczułam jak bardzo zgłodniałam od czasu obiadu. Z ukochanym wzięliśmy się za jedzenie.
- Z jakiej to okazji?- spytałam, rozkoszując się delikatnym mięsem ryby, rozpływającym się w moich ustach.
- A czy musi być okazja, żebyśmy miło spędzili wieczór? Tylko we dwoje?- patrzyłam na niego przenikliwe, ale po chwili mój wzrok złagodniał.
- Nie. Nie musi.
- Każdy mój dzień jest warty świętowania, kiedy jesteś ze mną.
- Ale mi słodzisz.- zachichotałam, starając się ukryć zawstydzenie.
Nikt mnie nigdy tak nie zauroczył. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Myślę, że odkrył w jaki stan wprowadziły mnie jego słowa, bo uśmiechnął się dumny z siebie. Sama nie umiałam się nie uśmiechnąć. Wróciliśmy do jedzenia.
- Wracając do tematu Abe'a.- odezwałam się po chwili.- Za trzy dni dowiemy się czegoś o może twoim przyszłym ojczymie.
- Chciałbym, żeby moja mama była szczęśliwa.- w jego oczach zobaczyłam miłość, ale inną niż do mnie. Miłość dziecka do matki.
- Ja też. Dlatego to robimy.- uśmiechnęłam się do niego, szczęśliwa ze swojego życia.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
niedziela, 25 grudnia 2016
ROZDZIAŁ 352
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)