Obudziły mnie mokre pocałunki, składane na mojej szyi. I tym razem to nie jest tylko moje marzenie. Już dawno nie rozpoczęłam dnia w ten sposób.
- Wstawaj skarbie.- szepnął mi do ucha mąż.
- Jeszcze pięć minut.- wymamrotałam w poduszkę, ale nie wiem czy zrozumiał.
- Za pięć minut będziemy spóźnieni.- a jednak.
Po chwili gdzieś poszedł. Podniosłam się i przyciągnęłam, ziewając.
- O mamusia już wstała?- do pokoju wrócił Dymitr z maluchami.- Dzień dobry Skarbie.
Podszedł i masz usta złączyły się na dłuższy czas.
- Przecież sam mówiłeś, że trzeba wstawać.- zauważyłam, biorąc na ręce synka.
Dzieci były już przegrane, ale wciąż głodne. W tym czasie zaburczało mi w brzuchu. Zaśmialiśmy się, a brzdące widząc naszą radość, same zachichotały, do końca nie wiedząc z czego.
- Masz pół godziny na zejście do jadalni.- powiedział strażnik, zabierając mi synka.
Podniosłam się i ucałowałam maluchy w czoła, a ukochanego w policzek, po czym zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, bo głowę myłam wczoraj, po zabawie z tymi całymi papierami. Jak dla mnie i tak z tym przesadzają. Męczyliśmy się nad tym do północy. Teraz wszystko grzecznie leżało w mojej torebce i czekało, aż je wezmę. Gdy już się umyłam, owinięta w ręcznik, poszłam do garderoby. Mój strój strażniczki wisiał wyprasowany na wieszaku, a buty stały pod nim. Ubrałam się szybko i spojrzałam w lustro, wygładzając czarny materiał. Byłam dumna, że w końcu mogę go założyć i miałam zamiar pokazać, że jestem go godna. Tym bardziej, że ozdabia go czerwony kołnierz, znak szczególny straży królewskiej. Jeszcze tylko związałam włosy i lekko się pomalowałam. Zadowolona wyszłam na korytarz i prawie zderzyłam się z Lili.
- Cześć.- przywitała się, przytulając mnie.
- Hej młoda. Ładnie wyglądasz.- pocałowałam ją w czoło.
Miała na sobie białą koszulę w krótki rękaw, pudrowo-szarą spódniczkę, białe rajstopki i pudrowe półbuty. W uszach zauważyłam różowe kolczyki w kształcie motyli Włosy miała rozczesane z tyłu.
- Dziękuję. Ty za to bardzo elegancko.- zmierzyła mnie wzrokiem.- Nie wiem, jak się uczesać. Pomożesz mi?
- Jasne.- wepchnęłam siostrę do jej pokoju.
Wróciłam jeszcze do naszej sypialni i znalazłam wstążki pasujące kolorem do jej spódniczki. Ucięłam każdej po dwa kawałki i poszłam do młodej.
- Daj mi szczotkę i dwie gumki.- poprosiłam.
Usiadłam na łóżku, a ona między moimi nogami. Zrobiłam jej dwa warkocze dobierane, a na gumkach zawiązałam obydwa kolory wstążek w kokardkę. Rozłożyłam je tak, żeby nie było widać gumki, co bardzo ładnie wyglądało.
- Gotowe.- oznajmiłam.
Dziewczynka pobiegła do łazienki, zobaczyć w lusterku jak wygląda. Poszłam za nią i oparłam się o framugę drzwi.
- To jest wspaniałe.- rzuciła mi się na szyję.- Dziękuję.
- Nie ma za co.- przytuliłam ją mocno.- A teraz chodźmy na śniadanie, bo się spóźnimy w pierwszym dniu.
Schodząc na dół, dotarły do nas krzyki z kuchni.
- Księżniczko zostaw to. Nie ładnie. To jest bee...- Bielikow był wręcz zrozpaczony.
- Idź do jadalni, a ja zobaczę co tam się dzieje.- poleciłam siostrze.
Ta pokiwała na zgodę i ruszyła do szklanych drzwi. Weszłam do kuchni w chwili, gdy Felix wysypał całą kawę z torebki i nabrał trochę jej w rączkę, która już wędrowała do buźki. Szybko podbiegłam i go podniosłam, otrzepując mu proszek z dłoni.
- Skarbie to, że Nastka sięga po moje kosmetyki, nie znaczy, że ty masz nabierać nawyku tatusia. Oboje macie na to jeszcze czas.- powiedziałam, a chłopiec się roześmiał.
Rosjanin miał na rękach naszą córeczkę, a sądząc po tym, że stali przy miskach, wiedziałam co się stało. Mała pewnie uznała, że Bianka nie będzie miała nic przeciwko, jeśli się poczęstuje jej karmą.
- Roza, jak ty z nimi wytrzymujesz? Spuścić je na sekundę z oka, a już rozrabiają. Zajmę się jednym, to jest problem z drugim.- westchnął zrezygnowany.- Pomożesz?- spojrzał na mnie błagalnie.
- No nie wiem. Jak mówiłam, że to diabełki to było: "Przesadzasz. To aniołki. Nasza mała księżniczka.".- przedrzeźniałam go.
- No i miałaś rację. Nie daję sobie rady. Pomóż mi.- prosił.
- Okey, już w porządku. Zrobiłeś mleko?
- Nie. Zjedzą śniadanie z nami.
- A co jest na śniadanie.- spytałam zaciekawiona.
- Kasza manna.- powiedział dumnie. Jednak po chwili na jego twarzy pojawiło się przerażenie.- O matko! Spali się!
- To poczekaj tu chwilę.- wyszłam z synkiem.
W jadalni włożyłam go do krzesełka i poprosiłam Lili o pomoc. Razem wróciłyśmy do kuchni, gdzie zabrałam mężowi córkę i zrobiłam z nią to samo, co z jej bratem, po czym zajęłam się rozsypaną kawą na podłodze. Kiedy strażnik skończył mieszać kaszę, wlał ją do trzech talerzy i dwóch miseczek dla dzieci. Dodałam Nastce chłodny dżem wiśniowy, a Felixowi brzoskwiniowy. To ich ulubione smaki, o czum dowiedziałam się razem z nimi przez ten długi czas. Reszta dodatków poszła osobno na stół, razem z jedzeniem. Na szczęście krzesełka dla niemowląt w kładce na miski ma wgłębienie, tak aby maluchy nie wyrzuciły jedzenia. Od razu wzięły się za jedzenie rączkami. My również zasiedliśmy do śniadania. Atmosfera była miła. Po jedzeniu Lili pomogła Dymitrowi sprzątać, a ja wyczyściłam rączki i buźki maluchów. Na szczęście śliniaczek uratował ich bluzki, więc miałam mniej roboty. Gdy skończyłam, poleciłam szybki na górę po nasze torby, rzeczy naszych dzieci i plecak Lili. W prawdzie dzisiaj będzie miała tylko rozpoczęcie roku, jednak musi zostać na Dworze, póki nie skończymy pracy i wzięła sobie jakieś zabawki i inne takie. Kiedy zeszłam na dół, Lili zabrała ode mnie rzeczy swoje i bobasów, następnie wychodząc na dwór. Bianka musi zostać, ale jest bardzo mądra i nie ucieka daleko od domu, dlatego ma miski na zewnątrz i tam też jest.
- Skarbie, dzisiaj przyjeżdżają te drzewa, co je zamawialiśmy.- oznajmił mój ukochany, wsadzając maluchy do fotelików z tyłu.
Uznałam, że jedno drzewo i kilka owocowych to za mało, więc przekonałam go do kupienia iglaków. To będą dwa świerki, cztery sosny i jeden srebrny świerk syberyjski na gwiazdkę. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na Dwór. Po drodze Dymitr mówił mi, jak mniej więcej wygląda służba u boku królowej, przypominał czego mnie uczył i mówił na co zwracać uwagę.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
sobota, 29 października 2016
ROZDZIAŁ 306
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)