- Powiedz mi,- poprosiłam, kiedy weszliśmy na piasek.- Gdzie my tak właściwie jesteśmy?
- W Hiszpanii.
- I ty mówisz po hiszpańsku?- zdziwiłam się.
- Tak.- uśmiechnął się cwanie.
- A oni nie rozumieją po angielsku?- nie odpuszczałam.
- Rozumieją, ale ty też.- złapał mnie za dłoń i pociągnął wzdłuż wybrzeża.- A jaka to by była niespodzianka, gdybyś wiedziała co mówię?
- Zgaduję, że cel naszej wyprawy, to też tajemnica.
- Da.- uśmiechnął się, a ja tylko przewróciłam oczami.
Dalej szliśmy w ciszy, aż nie dotarliśmy do portu. Założyliśmy buty i weszliśmy na pomost. Zafascynowana patrzyłam na okazałe żaglówki. Jedne mniejsze, drugie ogromne, jak nasz cały dom.
- Umiesz tym pływać?- spytałam.
- Nie, ale mam patent motorowodniaka, więc sobie popływamy na silniku.- wszedł na coś po prawej stronie.
Spojrzałam tam i zaskoczona zrobiłam kto w tył. Przede mną stała wielka, czerwona motorówki z metalowymi barierkami.na dziobie miała coś a'la schodek i z małą pomocą Rosjanina, weszłam na pokład.
- Mówiłam już, nie nie przestajesz mnie zaskakiwać?- spytałam, rozglądając się po białym pokładzie.
Na środku stała kabina dla kierowcy, czy sternika. Nie znam się, nie orientuję. Przed nią było miejsce dla pasażerów z siedzeniami na brzegach. Co mnie zaskoczyło, na dole już stało wiadro z lodem i szampanem, a przy nim dwa kieliszki. Po obu stronach kabiny znajdowały się schody. Zaciekawiony chciałam tam iść, ale zatrzymał mnie głos ukochanego.
- Roza, złapiesz cumę?- poprosił.
- Tą linkę z przodu?- spytałam, sięgając po nią
- A podobno mieliście gości z wielkiej wody.- przypomniał kpiąco, po czym krzyknął coś po hiszpańsku.
Odpowiedział mu jakiś głos z dołu, na co ze strony strażnika poleciała kolejna komenda i odczepiono nas od pomostu, a Dymitr zaczął cofać.
- To było kilka lat temu. Chciałam się upewnić.- mruknęłam urażona.
- No już się nie obrażaj. Bym z chęcią cię przytulił, niestety muszę sterować. Ale jak chcesz, to sama tu przyjdź, a może dam ci popływać.
- Oj lepiej nie, bo jeszcze coś popsuję.- mimo to, podeszłam i przytuliłam go od tyłu.
- Przecież tu tyko wszystko ulepszasz.
- Ja?- oderwałam głowę od jego pleców i spojrzałam na niego zdziwiona.- A niby co?
- Najpierw świat morojów, odkrywając moc ducha, później świat dampirów, dzięki zezwoleniu na związki, a następnie mój, dając mi miłość i dzieci.- popatrzył na mnie z taką miłością, że aż poczułam ciepło rozlewające się po moim ciele od serca.
Jednak i z tym pojawiły się mroczne myśli, które zasłoniły mój dobry humor niczym chmury burzowe. Potarłam ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka.
- I w świecie strzyg.- szepnęłam.
- Nie rozumiem?- Dymitr spojrzał na mnie pytająco.
- Na przykład przemienianie każdego, kogo się zjadło. Albo mój sztylet.
- Roza, to tylko znaczy, że jesteś wyjątkowa. Żadna struga wcześnie na to nie wpadła. Sam tego nie rozumiem. Ale to nie dla nas problem. Wszystko już jest dobrze, tak?
- No nie do końca.- podeszłam do wiaderka z szampanem i wzięłam napój.- To wiele zmienia. Jeśli strzygi opanują walkę mieczami, sami będziemy musieli się na nie przerzucić. Nowe bronie, nowe techniki, nowy program nauczania. Otworzysz?- podałam mu butelkę.
- Na pewno nie będzie tak źle. Skoro byłaś pierwsza, która na to wpadła w historii po dwóch tysiącach lat, to drugiej nie będzie jeszcze drugie tyle, jeśli w ogóle. Strzygi są zbyt próżne i...- wystrzelił korkiem.- dzikie. Kierują się tylko instynktem.
Kątem oka zobaczyłam, że mój mąż włączył autopilota i ruszył ze mną na środek pokładu.
- To dziwne.- nalałam napoju do dwóch kieliszków, z czego jeden podałam strażnikowi.- Z moich wspomnień z tego okresu, mało rzeczy pokrywa się z naszymi lekcjami i tym co mówiłeś.- położyłam się na pokładzie, a on na przeciwko mnie.- Ja... nie wiem jak to powiedzieć, ale jakbym była bardziej uparta i dlatego tak szybko zdobyłam władzę. Też to zastraszanie. I kiedyś mówiłeś, ze pamiętasz to jak przez mgłę, a ja pamiętam to dokładnie, ze szczegółami.
- Może masz rację. Na ciebie i twoje życie duży wpływ miała magia. Mogło się to odbić na tobie i mamy takie efekty.- pociągnął łyk.
- Może. Ale my tu gadu gadu, a słoneczko nam ucieka.
Wstałam i zrzuciłam z siebie sukienkę. Z torby wyciągnęłam olejek do opalania i podałam Rosjaninowi.
- No a góra?- spytał.
- Jaka góra?- nie rozumiałam.
- Miałaś ściągnąć też górę stroju.- uśmiechnął się wyczekująco.
- No chyba żartujesz?!
- Jestem absolutnie poważny.- uśmiech znikł, ale nie na więcej niż dziesięć sekund.
- Nie ma mowy. Jeszcze ktoś mnie zobaczy.- usiadłam obok niego.
- A niedawno szukałeś plaży dla nudystów. A ja ci specjalnie zapewniłem miejsce na opalanie topless. No Roza, mnie się wstydzisz. Rozejrzyj się, żywej duszy nie ma.
Miał rację. Westchnęłam i pociągnęłam za sznurki za plecami.
- Ale tylko stanik.- zastrzegłam.
- Na razie. Majtki będzie łatwo z ciebie ściągnąć.- uśmiechnął się, na co ja rzuciłam mu mordercze spojrzenie.- No wiesz, albo się opalasz cała, albo w ogóle. A takie białe ślady po stroju nie ładnie wyglądają.
- A kto mnie będzie tak oglądał?
- Ja.
- Przecież ciągle powtarzasz, że dla ciebie zawsze jestem piękną.- posłałam mu całusa.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba nie wiedział co. Z torby wyciągnęłam ręcznik i książkę, po czym rozłożyłam się z tym na środku pokładu. Otworzyłam pierwszą stronę.
- Posmarujesz mnie, czy mam sama?- spytałam, niby od niechcenia.
- Z największą przyjemnością.
Już po chwili poczułam jego ciepłe ręce z chłodnym olejkiem, robiące mi masaż. To było boskie uczucie. Rozpływałam się pod jego dłońmi, aż nagle przestał.
- Ej, czemu przestałeś?- jęknęłam nie zadowolona.
- Bo już cię nasmarowałem.- zaśmiał się.
- A jeśli powiem, że za mało?- spojrzałam na niego kusząco.
- To wtedy- podszedł do mnie zmysłowym krokiem i pochylił się nad moimi plecami, szepcząc mi do ucha.- uznam, że nie chcesz się ocalić i zabiorę cię pod pokład.
Na ras zrobiło mi się gorąco. I czułam, że chcę tego. Już przestałam się zamartwiać tym co było. Szczere rozmowy z ukochanym mi pomogły. Ale byłam głupia. Omal nie zostawiłam go i dzieci. Wszystkich, których kocham i którzy mnie kochają. Dymitr ma rację. Wielu chciałoby mieć takie życie jak my. A ja chciałam to zostawić. Muszę sobie wybaczyć i żyć dalej. To wszystko co zawsze powtarzałam mężowi, czemu uwierzyłam w to, dopiero teraz, gdy moje słowa padły z ust Bielikowa? Nie wiem. Ale wybaczam sobie. Obwinianie się nic mi nie da. Trzeba żyć dalej.
- W Hiszpanii.
- I ty mówisz po hiszpańsku?- zdziwiłam się.
- Tak.- uśmiechnął się cwanie.
- A oni nie rozumieją po angielsku?- nie odpuszczałam.
- Rozumieją, ale ty też.- złapał mnie za dłoń i pociągnął wzdłuż wybrzeża.- A jaka to by była niespodzianka, gdybyś wiedziała co mówię?
- Zgaduję, że cel naszej wyprawy, to też tajemnica.
- Da.- uśmiechnął się, a ja tylko przewróciłam oczami.
Dalej szliśmy w ciszy, aż nie dotarliśmy do portu. Założyliśmy buty i weszliśmy na pomost. Zafascynowana patrzyłam na okazałe żaglówki. Jedne mniejsze, drugie ogromne, jak nasz cały dom.
- Umiesz tym pływać?- spytałam.
- Nie, ale mam patent motorowodniaka, więc sobie popływamy na silniku.- wszedł na coś po prawej stronie.
Spojrzałam tam i zaskoczona zrobiłam kto w tył. Przede mną stała wielka, czerwona motorówki z metalowymi barierkami.na dziobie miała coś a'la schodek i z małą pomocą Rosjanina, weszłam na pokład.
- Mówiłam już, nie nie przestajesz mnie zaskakiwać?- spytałam, rozglądając się po białym pokładzie.
Na środku stała kabina dla kierowcy, czy sternika. Nie znam się, nie orientuję. Przed nią było miejsce dla pasażerów z siedzeniami na brzegach. Co mnie zaskoczyło, na dole już stało wiadro z lodem i szampanem, a przy nim dwa kieliszki. Po obu stronach kabiny znajdowały się schody. Zaciekawiony chciałam tam iść, ale zatrzymał mnie głos ukochanego.
- Roza, złapiesz cumę?- poprosił.
- Tą linkę z przodu?- spytałam, sięgając po nią
- A podobno mieliście gości z wielkiej wody.- przypomniał kpiąco, po czym krzyknął coś po hiszpańsku.
Odpowiedział mu jakiś głos z dołu, na co ze strony strażnika poleciała kolejna komenda i odczepiono nas od pomostu, a Dymitr zaczął cofać.
- To było kilka lat temu. Chciałam się upewnić.- mruknęłam urażona.
- No już się nie obrażaj. Bym z chęcią cię przytulił, niestety muszę sterować. Ale jak chcesz, to sama tu przyjdź, a może dam ci popływać.
- Oj lepiej nie, bo jeszcze coś popsuję.- mimo to, podeszłam i przytuliłam go od tyłu.
- Przecież tu tyko wszystko ulepszasz.
- Ja?- oderwałam głowę od jego pleców i spojrzałam na niego zdziwiona.- A niby co?
- Najpierw świat morojów, odkrywając moc ducha, później świat dampirów, dzięki zezwoleniu na związki, a następnie mój, dając mi miłość i dzieci.- popatrzył na mnie z taką miłością, że aż poczułam ciepło rozlewające się po moim ciele od serca.
Jednak i z tym pojawiły się mroczne myśli, które zasłoniły mój dobry humor niczym chmury burzowe. Potarłam ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka.
- I w świecie strzyg.- szepnęłam.
- Nie rozumiem?- Dymitr spojrzał na mnie pytająco.
- Na przykład przemienianie każdego, kogo się zjadło. Albo mój sztylet.
- Roza, to tylko znaczy, że jesteś wyjątkowa. Żadna struga wcześnie na to nie wpadła. Sam tego nie rozumiem. Ale to nie dla nas problem. Wszystko już jest dobrze, tak?
- No nie do końca.- podeszłam do wiaderka z szampanem i wzięłam napój.- To wiele zmienia. Jeśli strzygi opanują walkę mieczami, sami będziemy musieli się na nie przerzucić. Nowe bronie, nowe techniki, nowy program nauczania. Otworzysz?- podałam mu butelkę.
- Na pewno nie będzie tak źle. Skoro byłaś pierwsza, która na to wpadła w historii po dwóch tysiącach lat, to drugiej nie będzie jeszcze drugie tyle, jeśli w ogóle. Strzygi są zbyt próżne i...- wystrzelił korkiem.- dzikie. Kierują się tylko instynktem.
Kątem oka zobaczyłam, że mój mąż włączył autopilota i ruszył ze mną na środek pokładu.
- To dziwne.- nalałam napoju do dwóch kieliszków, z czego jeden podałam strażnikowi.- Z moich wspomnień z tego okresu, mało rzeczy pokrywa się z naszymi lekcjami i tym co mówiłeś.- położyłam się na pokładzie, a on na przeciwko mnie.- Ja... nie wiem jak to powiedzieć, ale jakbym była bardziej uparta i dlatego tak szybko zdobyłam władzę. Też to zastraszanie. I kiedyś mówiłeś, ze pamiętasz to jak przez mgłę, a ja pamiętam to dokładnie, ze szczegółami.
- Może masz rację. Na ciebie i twoje życie duży wpływ miała magia. Mogło się to odbić na tobie i mamy takie efekty.- pociągnął łyk.
- Może. Ale my tu gadu gadu, a słoneczko nam ucieka.
Wstałam i zrzuciłam z siebie sukienkę. Z torby wyciągnęłam olejek do opalania i podałam Rosjaninowi.
- No a góra?- spytał.
- Jaka góra?- nie rozumiałam.
- Miałaś ściągnąć też górę stroju.- uśmiechnął się wyczekująco.
- No chyba żartujesz?!
- Jestem absolutnie poważny.- uśmiech znikł, ale nie na więcej niż dziesięć sekund.
- Nie ma mowy. Jeszcze ktoś mnie zobaczy.- usiadłam obok niego.
- A niedawno szukałeś plaży dla nudystów. A ja ci specjalnie zapewniłem miejsce na opalanie topless. No Roza, mnie się wstydzisz. Rozejrzyj się, żywej duszy nie ma.
Miał rację. Westchnęłam i pociągnęłam za sznurki za plecami.
- Ale tylko stanik.- zastrzegłam.
- Na razie. Majtki będzie łatwo z ciebie ściągnąć.- uśmiechnął się, na co ja rzuciłam mu mordercze spojrzenie.- No wiesz, albo się opalasz cała, albo w ogóle. A takie białe ślady po stroju nie ładnie wyglądają.
- A kto mnie będzie tak oglądał?
- Ja.
- Przecież ciągle powtarzasz, że dla ciebie zawsze jestem piękną.- posłałam mu całusa.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba nie wiedział co. Z torby wyciągnęłam ręcznik i książkę, po czym rozłożyłam się z tym na środku pokładu. Otworzyłam pierwszą stronę.
- Posmarujesz mnie, czy mam sama?- spytałam, niby od niechcenia.
- Z największą przyjemnością.
Już po chwili poczułam jego ciepłe ręce z chłodnym olejkiem, robiące mi masaż. To było boskie uczucie. Rozpływałam się pod jego dłońmi, aż nagle przestał.
- Ej, czemu przestałeś?- jęknęłam nie zadowolona.
- Bo już cię nasmarowałem.- zaśmiał się.
- A jeśli powiem, że za mało?- spojrzałam na niego kusząco.
- To wtedy- podszedł do mnie zmysłowym krokiem i pochylił się nad moimi plecami, szepcząc mi do ucha.- uznam, że nie chcesz się ocalić i zabiorę cię pod pokład.
Na ras zrobiło mi się gorąco. I czułam, że chcę tego. Już przestałam się zamartwiać tym co było. Szczere rozmowy z ukochanym mi pomogły. Ale byłam głupia. Omal nie zostawiłam go i dzieci. Wszystkich, których kocham i którzy mnie kochają. Dymitr ma rację. Wielu chciałoby mieć takie życie jak my. A ja chciałam to zostawić. Muszę sobie wybaczyć i żyć dalej. To wszystko co zawsze powtarzałam mężowi, czemu uwierzyłam w to, dopiero teraz, gdy moje słowa padły z ust Bielikowa? Nie wiem. Ale wybaczam sobie. Obwinianie się nic mi nie da. Trzeba żyć dalej.