Już miałam iść do gabinetu, gdy z pokoju obok usłyszałam płacz oczywiście Anastazji. Weszłam szybko i wzięłam małą na ręce. Zobaczyłam, że Tasza się przebudziła.
- Ciii.. już spokojnie. Nie płacz kochanie. Popatrz na mamusię słoneczko.- kołysałam córeczkę, z uśmiechem.
One zawsze poprawiają mi humor. Popatrzyła na mnie i też się uśmiechnęła. Było widać jej białe, wystające ząbki.
- Jak się czujesz?- spytałam morojki, siadając na brzegu łóżka z roześmianym bobasem na kolanach.
Kobieta przeciągnęła się i usiadła obok mnie.
- Nie wiem.- powiedziała szczerze.- Masz szczęście.
- Wiem.- uśmiechnęłam się, podciągając dampirzycę za rączki tak, że robiła przysiady.- Ty też swoje znajdziesz. Co chcesz zrobić z tym?- wskazałam na jej brzuch.
- Urodzę i wychowam. Nie mam innego wyjścia, ale i tak już je kocham.- pogłaskała się po jeszcze płaskim brzuchu.
- Chcesz o tym pogadać?- spytałam ostrożnie.
- Nie. Jeszcze nie.- zamyśliła się.
- Pewnie jesteś głodna po podróży. Chodź na dół.
Wstałam z małą i chciałam wziąć Felixa.
- Mogę?- spytała niepewnie jasnooka.
- Jasne.
Razem wyszłyśmy z pokoju i zanieśliśmy do pokoju dzieci.
- Ładnie tu macie.- rozglądała się po pokojach, gdy ja przebierałam maluchy do snu.
- Dzięki. W sumie to Dymitr wszystko zbudował. Ja przyszłam na gotowe. Chcesz nakarmić Anastazję?
- Mogę?!- otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Jasne. Musisz się przyzwyczajać, a mała cię polubiła.
Zeszłyśmy z maluchami do kuchni. Tasza usiadła przy stole, a ja zaczęłam kręcić się po kuchni. Dzieci zostawiłyśmy na podłodze. Po chwili morojka, mimo moich wyraźnych sprzeciwów dołączyła do mnie. Gdy mleko było gotowe zaczęłyśmy karmić maluchy.
- Anastazja. Piękne imię.- rozmarzyła się.
- Dymitr to wymyślił. Choć nigdy się tak do niej nie zwracał. Dla niego to jest jego księżniczka.- kobieta pokiwała głową w zrozumieniu.- A to jest Felix.
- Są piękne. A gdzie podziali się panowie?
- Oblewają dziecko.- dopiero po chwili dotarło do mnie, jak to mogło zabrzmieć i zrobiło mi się głupio.- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. W sumie zawsze chciałam mieć dziecko, ale sądziłam, że jego ojciec będzie mnie kochał.
- A co do miłości, przyznaj się, co jest między tobą, a Pablem?- spytałam prosto z mostu.
- Nic.- odpowiedziała za szybko.
- Ale ani troszeczkę ci się nie podoba?- poklepałam synka po plecach, żeby mu się odbiło.
- No jest przystojny,- zrobiła tak samo z Nastką.- miły, wychowany, ma ładny uśmiech...- zacięła się na chwilę.- O nie! On mi się podoba.
- Spokojnie, mówisz tak jakby był to koniec świata.- zaśmiałam się.- To teraz pójdę ululać te rozrabiaki, a ty możesz dokończyć kolację.
- Jasne. A i jeszcze taka prośba, jeśli to nie byłby problem, mogłabym rano zamówić karmicieli?
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się i poszłam z maluchami na górę.
Włożyłam je do łóżeczek i zaczęłam czytać. Kilkanaście minut później już spały. Wróciłam na dół i zawołałam siostrę do środka. Biance nasypałam karmy do miski, a Tasza w tym czasie kończyła kanapki. Wszystkie trzy usiadłyśmy w jadalni i zaczęłyśmy jeść. Z początku dziwna atmosfera, zmieniała się w o wiele lepszą z każdym następnym zdaniem między nami. Lili musiała pamiętać, co jej mówiliśmy o ciotce Christiana, a mimo to zaczęły rozmawiać. Teraz rozmowa się tak rozkręciła, że ledwo pogoniłam dampirzycę do łóżka. Kiedy ona się kąpała, my posprzątałyśmy, a później ja dałam świeżą pościel w pokoju dla morojki. Zmiłowałam się również nad naszymi panami i dałam im po talerzu kanapek oraz pościel. Jak sobie pościelą, tak się wyśpią. Właśnie wychodziłam z pokoju siostry, z którą się żegnałam i miałam iść do naszej sypialni, gdy zatrzymała mnie kobieta.
- Rose, jest jeszcze wcześnie. Może dzisiaj zrobimy sobie taki babskie wieczór. Pogadamy o tym co się działo, może dam radę opowiedzieć o... o tym.- wiem, że trudno było jej poruszać ten temat.
- Dobrze. To ja teraz pójdę się umyć. Możesz skorzystać z łazienki tutaj.- wskazałam drugie drzwi na prawo.
Rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę. Piętnaście minut później siedziałyśmy w pokoju, między napojami, lodami, słodyczami i paluszkami, a ja kończyłam opowiadać o tym, jak Dymitr pilnował dzieci wczoraj.
- A co słychać u ciebie? Miałaś wyjechać do Australii.- przypomniałam sobie.
- Tak, ale zauważyłam, że za chwilę jest odlot do Rzymu i zmieniłam zdanie. Pomieszkałam tam dwa dni, jednak musiałam wyjechać do Wenecji, bo nie mogłam znaleźć żadnej pracy, a tam miałam dobrego przyjaciela. To u niego mieszkam. Niestety miesiąc temu został zabity. Miał jakieś długi z mafią.
- Przykro mi.- dotknęłam jej ramienia, pokazując, że ma moje wsparcie.
Patrząc w jej smutne oczy i widząc tęsknotę, zaczęłam się zastanawiać, ile osób zabił z takich powodów gang Abe'a i ile osób cierpiało z tęsknoty. Ona była jego przyjaciółką, a mógł mieć rodzinę. Żonę, dzieci, które jeszcze bardziej by rozpaczały. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ktoś zabrał mi mojego Towarzysza.
- Można powiedzieć, że przywłaszczyłam sobie jego dom. Zanim umarł, powiedział mi, do kogo mam się zwrócić po testament. On wiedział, że umrze, rozumiesz? Wiedział i nic mi nawet nie powiedział. Zapisał mi dom oraz nie małą sumkę i wskazał, gdzie jest akt własności.- wzięła kolejną łyżkę lodów do ust.- To właśnie on pomógł mi znaleźć pracę. Był też przyjacielem Pabla, a on szukał asystentki. I się znalazłam. Koleżanki z pracy pokazały mi co mam robić. Zawsze mówiły, że trzymają za nas kciuki, ale ja tłumaczyłam im, że to tylko przyjaźń. Aż na początku wakacji całą firmę zamknęli, a on zbankrutował. Wielu przyjaciół się od niego odwróciło, ale ja zostałam. Popadł w alkoholizm, z którego pomogłam mu się wygrzebać i zaczęłam tłumaczyć, że to nie koniec świata, a on od razu " Jak nie koniec świata?! To było wszystko co mam. Teraz nic nie znaczę, jestem zerem." A ja: "Co ty gadasz? Jesteś tak samo ważny, jak każdy inny człowiek. Raz do tego doszedłeś, to drugi raz też ci się uda." No i na następny dzień zaczął szukać pracy. Ja też. Zostałam w sumie asystentką jego szefa. A on jest księgowym.
- A czym w ogóle zajmowała się jego firma?- spytałam ciekawa.
- Był szefem sieci sklepów z odzieżą we Włoszech w oddziale weneckim. Dokładnie Ermenegildo Zegna. Ale wykryto jakieś nieprawidłowości i kazano mu zamknąć interes. Siedziba główna w Trivero stara się o odzyskanie praw do otworzenia sklepów na nowo w mieście, ale nie wierzą w niewinność Pabla i już ustalili, że nie wróci do pracy. Głównie dlatego, że ma nieciekawą przeszłość. Kiedyś popełnił kilka błędów, które zostaną z nim na zawsze. Tak jak moje ze mną.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
sobota, 5 listopada 2016
ROZDZIAŁ 312
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)