Sydney siedziała w samochodzie. Koło niej, na siedzeniu pasażera leżało kilka toreb z zakupami. Ukochany pomógł mi wsiąść, a następnie usiadł obok mnie z drugiej strony.
- I jak tam randka?- spytała alchemiczka. Dymitr spiął się lekko na słowo "randka". Nie miał zwyczaju okazywać uczuć przy innych.
- Wspaniale!- powiedziałam z uśmiechem, patrząc głęboko w oczy męża. Strażnik odprężył się lekko i objął mnie ramieniem. Sidney odpaliła silnik.- A jak było na zakupach?
- Dobrze.- powiedziała jedynie.
- Będziesz musiała pokazać mi co kupiłaś.- stwierdziłam. Miałam dzisiaj bardzo dobry humor.
- Myślę, że jak zobaczysz moje zdobycze, pożałujesz, że ze mną nie poszłaś. Zapnijcie pasy.- poleciła.
Zdziwiłam się. Alchemiczka wybuchnęła śmiechem, więc musiałam mieć komiczną minę. Mój mąż z trudem powstrzymywał chichot, za co dostał kuksańca w bok. Oboje wykonaliśmy polecenie.
Ja to rozumiem, ostatnio jestem zakręcona, ale żeby Dymitr zapomniał o bezpieczeństwie?!
I jeszcze Sydney.
Takich słów spodziewałabym się po niej, gdyby wracała z jakiejś aukcji starych wozów, ale z centrum handlowego?! No tak, ona też jest kobietą, ale nie spodziewałam się, że tak ucieszą ją zakupy.
Droga powrotna minęła nam na rozmowie. Oczywiście uwadze przyjaciółki nie umknęło moje przebranie na wadze. Tak jak reszta zaufanych nam osób, dowiedziała się prawdy.
- No to gratulacje przyszła mamusiu.- uśmiechnęła się, choć widziałam, że wstrząsnęła nią ta wiadomość.
Ba, i to jak. Gdyby nie to ,że jest niedzielny poranek i na ulicy nie ma samochodów, mielibyśmy wypadek. Jak tylko dowiedziała się, że jestem w ciąży, zjechała na drugi pas. Przez resztę drogi rozmawialiśmy na neutralne tematy.
- Pewnie jakiś czas zostanę na Dworze.- oznajmiła, kiedy się żegnaliśmy.- Może przyjadę do ciebie w odwiedziny.
- Wpadaj kiedy chcesz. Nie uśmiecha mi się siedzieć samej w domu.- powiedziałam.
- Dziękuję za pomoc.- odezwał się mój ukochany.
- Nie ma za co. To ja wam nie będę dużej przeszkadzać.- przytuliła mnie na pożegnanie alchemiczka.
- Pa Syd.
- Pa Rose, Pa Dymitr.
- Dobrej nocy.- odpowiedział strażnik.
- Dla mnie to dzień.- uśmiechnęła się blado.
Odpaliła silnik i już znikała w tumanach kurzu. Machaliśmy jej póki nie zniknęła nam z oczu.
- Znowu jesteśmy sami, towarzyszu.- powiedziałam, kiedy znaleźliśmy się w salonie.- To co teraz robimy?
- Teraz Roza- szeptał głębokim, uwodzicielskim głosem, całując moją szyję.- pójdziemy się wykąpać i grzecznie spać. Jutro idziemy na obiad do twojego ojca.
Nie zadowoliła mnie ta odpowiedź. Nie po tym, co stało się na balu.
- Nie możemy chodzić na takie tańce.- narzekałam.- Musimy chodzić do klubów, takich jakie są w Rosji.
- A to czemu?- spytał. Jak na kogoś, kto chce iść grzecznie spać, bardzo trudno oderwać mu się od mojej szyi.
- Bo tam są pokoje i zamiast czekać, aż wrócimy do domu, już tam mogę zaspokoić swoje i twoje potrzeby.- usłyszałam śmiech bardzo blisko mojego ucha. Obróciłam się w jego stronę i wbiłam się w usta, których tak mocno pragnęła.- Mówiłeś, że nie będziesz uciekać. Nie zabieraj mi tej nocy. Od pojutrza będziesz wieczorem wracał zmęczony, jeśli nie będziesz miał warty w nocy.- przypomniałam z wyrzutem, gdy złapał moje dłonie, rozpinające guziki jego koszuli.
Więcej nie protestował. Wziął mnie na ręce i zaprowadził di sypialni. Położył delikatnie na łóżku, po czym wrócił do moich ust, lecz wcześniej dał zdjąć sobie koszulkę. Dymitr szybko pozbył się mojej sukienki i swoich spodni. Dzisiaj nie miał cierpliwości. Mi też jej brakowało. Pocałunki były namiętne i gorące, tak jak jego dotyk. Bawił się moimi włosami. Ja dłonie już dawno zatopiłam w jego aksamitnych kosmykach. Znowu zatraciliśmy się w tańcu, ale tym razem bardziej namiętnym, gorącym, zmysłowym, takim naszym osobistym. Muzyką były nasze jęki, tłumione pocałunki. Ostatnią nutą tej pięknej pieśni był nasz wspólny jęk spełnienia.
- Kocham Cię Roza.- wyznał, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie tak mocno, że nawet dźwig by nas od siebie nie oderwał.- Nigdy już nie będę się bał ciebie, tak jak dziś. No bo jak można lękać się kogoś,-popatrzył mi głęboko w oczy, zaczesując moje włosy za ucho- bez kogo nas nie ma. Nie przerażasz mnie. Nie w ten sposób. Wiem, że tylko się o mnie martwisz.
Następny pocałunek był słodki, delikatny i przepełniony czystą miłością, nie zadającą nic w zamian.
Nagle przypomniała mi się walka w lesie. Zaczęłam szukać pod kołdrą ciała ukochanego. Poczułam w dłoni jego biodro. Zeszłym nią na udo i głaskałam, póki nie poczułam miękkiego materiału. Bandaż. Dymitr z łatwością odpadł moje myśli.
- Spokojnie, zmieniłem go podczas twojej rozmowy z Sydney.- uprzedził moje pytanie.
- To dobrze. Kocham Cię. Tak martwię się, tym bardziej, że masz zostać ojcem. Nie myśl sobie, że tak łatwo się z tego wywiniesz.- uśmiechnęłam się.
- Wiem Rose. Nigdy więcej łatwych rozwiązań.
- Przypomnę ci to.I hej, co to znaczy? Chcesz nas zostawić?- udawałam oburzenie.
- Nie Roza. Nigdy.- pogłaskał mnie po brzuchu.
- Dymitr?- spojrzał mi prosto w oczy.- Jestem gruba.
- Nawet z brzuszkiem jesteś bardzo atrakcyjna i pociągająca. Myślisz, że czemu chcę cię tu zamknąć?- uśmiechnął się szeroko.
- Myślę, że jeśli byś mógł, zrobiłbyś ze mnie Roszpunkę.- zaśmiałam się.
- Włosy niedługo mogą wystarczyć. Tylko zamurować drzwi i okna. No dobra,- uległ pod moim wzrokiem.- zostawię ci jedno malutkie. I oczywiście jakieś wejście dla siebie. Jaka byłaby przyjemność z uwięzienia cię, jeśli sam nie miałbym do ciebie dostępu?
- Od razu zamknij mnie w więzieniu.- parsknęłam śmiechem. Trochę przestraszył mnie jego dźwięk. Skąd pojawił się u nas tak dziwny humor?- Na to samo wyjdzie.
- Nie. Ze mną miałabyś lepsze warunki. Byłabyś moją królową.
- Już jestem. Ale chodźmy spać. Jutro jest ciężki dzień, a my jesteśmy zmęczeni i głupoty gadamy. Kocham Cię i nie chcę, żebyś był o mnie zazdrosny, bo nie ma o co. Jestem i zawsze będę tylko twoja. Tylko czasami musisz mnie oddać Lissie.
- Dobrze Różyczko. Na to mogę ci pozwolić. Ale nie obiecam, że nie będę zazdrosny. Za dużo mężczyzn na ciebie patrzy tak, jak tylko ja mogę.
Zaciekawiło mnie to, ale zanim zdążyłam zastanowić się nad pytaniem, już spałam.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
poniedziałek, 21 marca 2016
ROZDZIAŁ 83
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)