Przez kolejne kilka dni byliśmy dla siebie jak przyjaciele. Co chwilę oczywiście jedno, drugie kusiło, ale oboje byliśmy silni ostatnio wyszedł z łazienki przepasany samym ręcznikiem. Myślałam, że najpierw się na niego rzucę, a później go zabiję. Oliwia, po tym jak Maddy zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach(😂), dostała nowy przydział w postaci Angeli Canta. Nawet fajna dziewczyna. Pochodzi z królewskiego rodu, a jej dziadek jest księciem. Drobna blondynka z bursztynowymi oczami. Szybko się u nas zaaklimatyzowała, wciągając swojego brata, Miltona. Niby zwykły flirciarz, ale tak naprawdę szuka prawdziwej miłości. Zaczął kręcić z Oliwią, lecz ona upiera się, że chce być niezależną singielką. I tak przed miłością nie ucieknie. Co do naszej małej zabawy w wilki... skończyła się tak szybko, jak zaczęła. Z dnia na dzień uznali, że to dziecinne i dziwne. Ciocia Sonia nawet łatwo to wyjaśniła. Otóż. Wiadomo, że mam moc wpływu. I że magią można napełnić srebro. To ja tak jakby, napełniłam tą magią rysunki. Nieprawdopodobne, ale jak widać możliwe. Jak teraz się nad tym zastanawiam, to dość wytłumaczalne. Rysując, wkładałam w to całe serce i całkowicie skupiałam się na mojej miłości jaką są wilkołaki. Ale bal się odbędzie. Jedna z zalet przyjaźni z córką dyrektorki to to, że mamy imprezy z okazji urodzin. No i za cztery tygodnie, w sobotę wypadają moje. Akurat ostatni dzień zajęć polowych. Obecnie lądujemy na Dworze i spędzamy tu czas do końca tygodnia. Uznaliśmy, że ja, Felix, Diana, ciocia Lili, wujek Pawka i Jack będziemy spać w domu naszych rodziców. Ale póki co wyszliśmy na stały ląd, gdzie czekali już na nas królewskie małżeństwo z najmłodszymi dziećmi, które póki co nie chodzą jeszcze do Akademii oraz rodzice naszych przyjaciół, to jest Asha, Alice i Dominica. Zielonookiemu od razu w ramiona rzuciła się mała blondynka, moim zdaniem, kserokopia mamy, Eva. Chłopak od raxu ją uścisnął.
- Aśh.- zawołała.
- Hej skarbie.- cmoknął ja w policzek.- Też tęskniłem.
- Córuś.- Lord Ozera rozłożył ramiona.
- Mama! Tata!- Rozi rzuciła im się w objęcia.
Po chwili odsunęli się od siebie, a Królowa spojrzała na nas.
- Chodźcie tu dzieci.- wyciągnęła do nas ręce.
- Hej ciociu.- przytuliłam ją.
- Hej.- odpowiedziała głaszcząc mnie po plecach.- I ty Felix.
Przeniosła się na zaskoczonego bruneta.
- Jak się czujesz, mamo?- spytała z troską morojka.
- Wspaniale.- kobieta uśmiechnęła się szeroko, głaszcząc zaokrąglony brzuszek.
- Chciałam wam kogoś przedstawić.- Dragomirówna wyciągnęła dłoń do Dominica.
Chłopak nie pewnie podszedł i ukłonił się. Małżeństwo patrzyli na niego uważnie.
- Jak się nazywasz chłopcze.- Odezwała się w końcu królowa.
- Dominic Szelski.- ponownie się ukłonił.- Powinienem to zrobić wcześniej, ale nie było zbyt okazji. Chciałbym prosić o pozwolenie na związek z waszą córką.- popatrzył z miłością na blondynkę, która cała się rozpromieniła.
- Będę musiał się zastanowić...- zaczął wujek, ale przerwał, gdy ciocia uderzyła go w brzuch.
- Bardzo miło nam cię poznać. A skoro Rosalie tak cię kocha, to nie widzę przeciwwskazań.- wciąż promieniała dobrym humorem.- A tam, kto się chowa?
Odsunęłam się i dałam znak ukochanemu, żeby podszedł.
- To chłopak Nastki.- zachichotała Oliwia.
- Przyjaciel.- poprawiliśmy oboje.
- Tak? A kto o nim myśli 24 na dobę?- dodał Felix, a ja się zarumieniłam.
Obrażona odwróciłam się do nich plecami, za skrzyżowanymi ramionami.
- Witaj chłopcze.- zaciekawiona spojrzałam za siebie.- Jak się nazywasz?
Blondyn klęczał z nisko pochyloną głową, jakby chciał tym wynagrodzić swoje pochodzenie. Całą drogę się denerwował, bo wiedział jakie stosunki były między jego ojcem, a Królową.
- Jestem Jack Zeklos, Wasza Wysokość.- wciąż się nie podnosił.
Widziałam jak uśmiech znika z twarzy pary królewskiej. Wymienili niepewne spojrzenia, następnie patrząc na mnie. Miałam nadzieję, że nie pogonią go gdzie pieprz rośnie.
- Wstań.- powiedziała ciocia Lissa.- Co było to było. Przecież nie można obwiniać cię za błędy ojca. Skoro jesteś w tym gronie, znaczy to, że jesteś tego warty.
Po krótkim przywitanie, wszyscy rozeszli się do swoich rodzin. Ja z rodzeństwem i chłopa... przyjacielem, postanowiliśmy przejść się po Dworze, aż dotarliśmy do parku mojej imienniczki. Felix zaczął się bawić z Dianą między drzewami, a my stanęliśmy na mostku.
- To tu chodzili wasi rodzice?- zaczął temat moroj.
- Tak.- uśmiechnęłam się na liczne wspomnienia z tego miejsca.- Właśnie tutaj.
- Nie dziwię. Bardzo tu ładnie.- odetchnął głęboko nocnym powietrzem.- Nie było aż tak źle.
- Przecież mówiłam.- prychnęłam.
- Tak, wiem, wiem. Ty masz zawsze rację.- nabijał się ze mnie.
- Przecież to wiadomo.- wypięłam pierś do przodu.
On za to dźgnął mnie palcem w bok, na co od razu się skuliłam. Zaczął mnie łaskotać, a ja uciekać. Biegałam miedzy drzewami śmiejąc się w niebo głosy, aż wpadłam na coś twardego. Upadłabym, gdyby nie silne ramiona w sumie dwóch osób. Przed twarzą zobaczyłam chłopaka w blond czuprynie z szarymi oczami. Spojrzał na moroja, który złapał mnie od tyłu i odsunął się dwa kroki. Podczas tego puścił mnie, co pozwoliło mi na swobodne opadnięcie w ramiona Zeklosa.
- Przepraszam.- odchrząknęłam, gdy się podniosłam.
- Nic nie szkodzi. Powinienem bardziej uważać.- chłopak podrapał się po karku.- Ale gdzie moje maniery. Jestem Oliver Sarcozy.
Popatrzyliśmy na niego niepewnie.
- Jesteś w jakiś sposób spokrewniony z Maddy Sarcozy?- spytał chłopak z mojej lewej.
- Tak, jakby...- lekko się zmieszał.- To moja kuzynka. Czarna owca rodziny.
- Nie ona jedna, z tego co słyszałam.- mruknęłam, wspominając słowa mamy.
- Proszę, nie osadzajcie mnie ze względu na pokrewieństwo z osobą, na której zachowanie nie mam najmniejszego wpływu.
W sumie to nie wygląda na jakiegoś wrednego. Jack'owi dałam szansę, to z nim może da się zaprzyjaźnić.
- Anastazja Hathaway.- podałam mu dłoń.
- Nastka...- zdziwił się mój ukochany.
Dźgnęłam go łokciem w bok, żeby się przymknął.
- A to Jack Zeklos. Mój...
- Chłopak.- dokończył za mnie moroj, obejmując mnie ramieniem w talii i podając dłoń świeżo poznanemu.
- Miło mi was poznać.- uśmiechnął się przyjaźnie Oliver, ściskając dłoń, po czym spojrzał na telefon.- O rany! Wybaczcie, ale muszę już iść.
Zanim zdążyliśmy coś powiedzieć, on już poszedł.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
piątek, 7 kwietnia 2017
ROZDZIAŁ 43
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)