Nagle na biodrach poczułam czyjeś ręce. Ale nie należały do Dymitra. Odwróciłam się szybko do tyłu.
- Co się tak boisz Róża?- zaśmiał się Wincenty.
- Ja się nie boję.- powiedziałam, delikatnie strącając jego dłonie z bioder.- A ty się upiłeś.
- Jak każdy, kto może. Hej, mała co się dzieje?- spytał przesuwając się bliżej i oplatając mnie ramionami. Odepchnęłam go, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Przysunął się bliżej mnie.- Róża nie uciekaj ode mnie.
- Wincenty! Przestań! Ja mam męża, a ty narzeczoną.
- Ale kocham tylko ciebie skarbie.- podszedł bardzo blisko, przypierając do ściany pokoju.- Od zawsze byłaś mi najbliższa. Kocham cię. Proszę powiedz mi to samo. Wiem, że tak jest. Nie musisz udawać.
- Proszę, puść mnie. Nie chcę zrobić ci krzywdy.
Zaczęłam oddychać ciężko ze strachu. On też, ale z podniecenia. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Bałam się. Nagle pocałował mnie. Chciałam go odsunąć, ale był silny. Zablokował mi ręce w nadgarstka, a nogi uwięził w piasku. Byłam bezbronna. Nie cierpię tego. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nagle pocałunkami zszedł na moją szyję.
- Zostaw mnie! -Chciałam krzyczeć dalej, ale przejechał kłami po mojej tętnicy. Jęknęłam mimowolnie. To nie było zależne ode mnie. Głupia reakcja mojego głupiego ciała. On szybko się oderwał. W jego oczach widziałam szaleństwo i pożądanie.
- Już to kiedyś robiłaś. Tęsknisz za tym?- pokręciłam przecząco głową, za co mnie uderzył.- Kłamiesz! Każdy karmiciel za tym tęskni.- znowu przejechał zębami po mojej szyi. Przeszedł mnie dreszcz. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam.- Męczysz się. Zakończę twoje cierpienie.-
Całował moją szyję, aż doszedł do tętnicy. Już miał się wbić, gdy nagle mnie puścił i upadł na ziemię. Jednak nie stracił przytomności. Przede mną stała Wiki, gotowa do walki. Ale to był pijany Wincenty. A taki jest nieobliczalny. Moroj powoli się podniósł.
- Co smarkulo? Chcesz być następna?- zaśmiał się szatańsko.
- Zostaw moją siostrę w spokoju.- warknęła.
- Bo co mi zrobisz?- zadrwił.- Głupie nic nie warte dampirzyce. Nadajecie się tylko na dziwki sprzedające krew. Nic więcej.
Bielikówna rzuciła się na niego. Jednak on specjalizował się w magi ziemi( przestaję lubić ten żywioł.). Sprawił, że podłoga zafalowała, a dziewczyna upadła na ścianę.
- Biegnij po Dymitra!- krzyknęłam. Zwróciłam tym na siebie uwagę wampira. Młodej nie trzeba było dwa razy powtarzać. Gdy moroj na nowo się odwrócił, jej już nie było.
- Niech biegnie. Twój rycerzyk jest schlany w cztery dupy. Nic już ci nie pomoże.- na nowo przyszpilił mnie do ściany.- to na czym my skończyliśmy?
- Na niczym, bo niczego nie zaczęliśmy. Puść mnie!
- Oj to trzeba to nadrobić.- uśmiechnął się diabelsko.
Wiedziałam, że to już koniec. Zaraz mnie ugryzie i od nowa będę musiała prowadzić wewnętrzny odwyk. Zacisnęłam mocno powieki, czekając na ból w bicia.
Jednak nic takiego nie nastąpiło. Tak jak ja nie umiałam go od siebie odsunąć, tak teraz został ode mnie oderwany jak szmaciana lalka. Otworzyłam powoli oczy. Widok mnie z szokował. Mój Dymitr stał nad Wincentym i dyszał ciężko. Mogłabym się założyć, że jakby się teraz odwrócił, w jego oczach zobaczyła bym żądze mordu.
Podbiegłam i stanęłam między nimi.
- Roza odsuń się.- wycedził głosem zimnym jak lód. Jednak nie okazałam strachu. Wskazałam palcem drzwi.
- Na dwór!- zażądałam. Mój mąż chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu.- Na górze dzieci śpią, więc jeśli chcecie się bić to po za domem. NA DWÓR!! Ale to już.
- Roza...
- Nie wyraziłam się jasno?! Czy mam powtórzyć po Rosyjsku?!- krzyczałam.
Ukochany uległ. Złapał moroja za kołnierz z tyłu koszuli i wywlekł na zewnątrz.
Całe napięcie mnie opuściło. Opadłam na podłogę zalewając się łzami. Czułam się zdradzona przez przyjaciela.
Postanowiłam trochę się przewietrzyć i zobaczyć, czy ten dupek wciąż żyje.
Wróciłam do ogrodu. Od razu usłyszałam donośny głos ukochanego.
-... jesteś większym chujem od Ralf i Jessego razem wziętych. Nie zasługujesz na Olę. A do mojej żony nawet się nie zbliżaj!
- Ona kocha mnie!- odpyskował moroj. Był cały pobity. Z rozciętej wargi kapała krew, lewe oko podbite. Z powodu alkoholu, ledwo stał na nogach.- Zawsze kochała. Ja to wiem. Nie mówiła ci o listach. Ciągle do mnie wysyłała. Kocha mnie.
Dymitr w sekundzie znalazł się przy nim. Podniósł za brzegi koszuli, na wysokość twarzy i przyparł go do drzewa.
- Zamknij mordę skurwielu. Jakoś nie była wielce cię kochająca przed chwilą. Nie ty byłeś jej pierwszym, nie jechała do ciebie na drugi koniec świata i nie ty jesteś jej mężem. Tylko wiesz kto?- nie czekał na odpowiedz.- Ja! Więc się od niej odpierdol.
- Dymitr.- szepnęłam cicho. Ale on usłyszał. Puścił go i odwrócił się w moją stronę. Jego wzrok nie wyrażał już gniewu. Tylko troskę i miłość.
- Roza...- po chwili już trzymał mnie w ramionach. Odwzajemniłam gest. Ciągle płakałam. Żebym się uspokoiła, ukochany zaczął szeptać mi po Rosyjsku.- Skarbie. Już spokojnie. Nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Jestem tu. Przepraszam.
Odsunęłam się od niego.
-Za... Za co?- spytałam w szoku.
- Znowu nie było mnie przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś. Gdyby nie Wiktoria, nie wiem co by się stało. Jestem beznadziejny.
Przytuliłam się do niego. Nagle siedziałam na jego kolanach. Siedzieliśmy tam gdzie wcześniej, przy ognisku.
- To nie twoja wina. Kto mógł przypuszczać, że pijany posunie się do takich rzeczy. A ty jesteś najlepszym strażnikiem na świecie. Kocham Cię.
- Ja ciebie też Roza. Tak bardzo się bałem...
- Proszę, nie rozmawiamy już o tym. Teraz chcę się zabawić.- powiedziałam. Bielikow jak na zawołanie wbił się w moje usta. Miał takie miękkie, delikatnie wargi. Całował mnie czule z miłością. Od razu wrócił nam humor. Wróciła dawna Rose Hathaway. Oboje byliśmy w centrum uwagi. Czasem z Eddym wspominaliśmy szkołę. Wiktoria lub Sonia tłumaczyły mi wypowiedzi Rosjan, bo mój osobisty tłumacz już chyba zapomniał jak się mówi po angielsku. Rozumiał co inni do niego mówią. Ale odpowiadał w ojczystym języku. Ale był szczęśliwy wśród rodziny i przyjaciół. A to jest najważniejsze.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
czwartek, 19 maja 2016
ROZDZIAŁ 144
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)