niedziela, 28 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 224

Cztery godziny później byłam jak nowo narodzona. Skorzystałam ze wszystkiego, po za sauną, bo zbyt wysoka temperatura może zagrozić dzieciom, no i tego co wyszło z tyłka, nie ważne czego. Skórę miałam gładką, jak pupcia niemowlaka od różnych olejków i balsamów, wszystkie mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa po masażach, a paznokcie lśniące na czarno. Fryzjer sprawił cud i moje włosy są piękne, gładkie i nie rozdwajają mi się końcówki, a to wszystko bez użycia nożyczek. Wymodelował je tak, aby lekko się unosiły, a jak pięknie pachniały. Mmm.... Dymitr padnie z wrażenia. Ciekawe co teraz robi? Już miałam dzwonić do kogoś, że mogę wracać, gdy zobaczyłam drzwi, które mnie zaciekawiły. Był na nich tylko napis MASAŻ. Żadnego numeru sali, żadnego kosztu, żadnego nazwiska i zdjęcia masażysty. Zaciekawiona, przyłożyłam kartę do czytnika, a gdy usłyszałam pikanie popchnęłam drzwi.
W środku panował półmrok. Gdzieniegdzie stały świeczki, a z sufitu, na stół do masażu padało światło, jak w lampach wodnych, zmieniające delikatnie kolor. W powietrzu unosił się zapach kadzidełek, a w tle leciała cicha muzyka, a'la z Chin. Było też słychać wodę płynącą małym wodospadem na ścianie, też podświetlonym na żółto. Jakiś taki wewnętrzne spokój ogarnął moją duszę. Położyłam się na stole i czekałam. Po chwili usłyszałam kroki. Zauważyłam, że pracują tu tylko kobiety, więc zdziwił mnie męskie kroki. Nawet wydały mi się znajome, ale były za ciche, bym mogła to potwierdzić.  Tajemnicza osoba podeszła do półki z olejkami, jednak nie popatrzyłam na nią. Wolałam jednak zostać w niewiedzy, niż wiedzieć za dużo. Po za tym, ojciec na pewno zadbał o wszystko, więc nie powinnam się martwić. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Masażysta zbliżył się i poczułam zimny balsam na plecach, od czego dostałam gęsiej skórki. Następnie poczułam na nich dłonie. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a w dole brzucha poczułam ciepło. Tylko jedna osoba wywołuje u mnie takie uczucia. A jego dłonie poznała bym z tysiąca innych.
- Odpręż się Roza.- mruknął mi do ucha, a jego Rosyjski akcent otulił mnie jak koc.
- Coraz bardziej mnie zadziwiasz, towarzyszu.- zaczęłam mruczeć, pod jego boskim palcami.
Chyba jeszcze się wytrzymam z tym telefonem. Reszta masażu, który trwał dwie godziny, przebiegła w ciszy, nie licząc muzyki i wodospadu. Jednak pa koniec nie chciało mi się wstawać.
- Roza, bo się spóźnisz na dalszą część dnia.
- Wiesz, że to dla mnie norma.- było mi tak dobrze, że ledwo mówiłam.
Ale musiał zrozumieć, bo zaczął się śmiać. Nagle zaczęłam się unosić. Poczułam jedną rękę ukochanego na środku pleców, a drugą pod kolanami. Było to łatwe, bo w połowie musiałam położyć się na plecach. Złapałem męża za kark, a on owinął mnie szczelnie szlafrokiem, bo oczywiście do zabiegów musiałam się rozebrać, to lepiej od razu ściągnąć jedną warstwę, niż dziesięć. I tak niósł mnie, do przebieralni. W kieszeni mojego stroju znalazł klucz do szafki i wyjął z  moje właściwe ubrania. Już trochę ożyłam i normalnie stanęłam na nogi. Założyłam majtki, które mi podał strażnik. Jednak nie dostałam od niego reszty ubioru, tylko patrzył na mnie z cwanym uśmiechem.
- Ciekawe czy coś jeszcze pamiętam z lekcji ubierania ciebie.- udał zamyślenie.
- Nie wiem. Sprawdź skarbie.
Podszedł do mnie i zaczął zakładać mi resztę garderoby. Po kilku minutach stałam w pełnej okazałości. Dymitr zachłannie wbił się w moje usta.
- Jesteś idealna Roza.- mruknął, zaciągając się zapachem moich włosów.
- A zawsze mówisz, że nie ma ludzi idealnych.- zauważyłam.
- Ty jesteś.- patrzył mi głęboko w oczy. W jego wzroku widziałam miłość, uwielbienie i szczerość.
- Mój ideał stoi przede mną.- na nowo zatopiłam się w jego ustach.
Pocałunek był powolny i namiętny. Z nikim nie czułam się tak jak z nim. Gdy się od siebie oderwaliśmy, skierowaliśmy się do wyjścia, nie puszczając naszych dłoni.
- Towarzyszu, ty to zaplanowałeś?- spytałam.
- Oczywiście kochanie.- pocałował moją dłoń, a ja poczułam motyle w brzuchu.
- Ale jak? A jakby ktoś inny wszedł? A może ty dorabiasz jako erotyczny masażysta?- zatrzymałam się i założyłam dłonie na biodrach, udając złą.
- Jak skarbie, skoro pilnujesz mnie na każdym kroku.- zaśmialiśmy się.- A jeśli chodzi o wejście, wiedziałem, że nie oprzesz się TYM drzwiom. A czytnik mógł przyjąć tylko twoją kartę.
- Muszę Cię pilnować. Nawet nie wiesz, ile kobiet na ulicy po prostu rozbiera cię wzrokiem. No bo na dworze każda wie, że jeśli choć na ciebie spojrzy, może pożegnać się ze swoim nosem.
Rosjanin roześmiał się głośno i pocałował mnie czule w usta.
- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.
W recepcji siedziała ta sama dziewczyna, która mnie wpuściła. Gdy zobaczyła mojego męża, uśmiechnęła się szerzej i kokietywnie zatrzepotała rzęsami. Jednak gdy jej spojrzenie padło na nasze splecione dłonie, zawahała się, a następnie posłała mi krzywe spojrzenie. A już zaczynałam ją lubić. No dobra, póki nie zobaczyłam jej stroju. Mój ukochany nic sobie z tego nie zrobił. Oddałam kartę, a wstążka była dla mnie. Na zewnątrz czekała już Lissa.
- Ja nie rozumiem. - skarżyła się, a ja popatrzyłam na nią zdziwiona.- Dymitr, ile to dla ciebie pięć minut? Bo czekam tu pół godziny.- zaczęła na niego krzyczeć.
Strażnik lekko się skrępował. Nie do końca wiedział, co w takiej sytuacji zrobić, więc ka przejęłam inicjatywę. Przytuliłam przyjaciółkę mocno.
- Widzę, że hormony robią swoje.- zaśmiałyśmy się.
- Żartujesz sobie?!- Christian wystawił głowę z okna samochodu.- Ona jest nie do wytrzymania. Ciągle ma do mnie jakieś pretensje. Jak żyć z kobietą?!
Obie popatrzyłyśmy na niego hardo. Po chwili schował się w samochodzie, a nasza trójka dołączyła do niego.
- Rose?- zagadnęła moja przyjaciółka.
- Tak?- oboje ze strażnikiem spojrzeliśmy z zaciekawieniem na parę królewską.
- Są małe komplikacje i musieliśmy przełożyć wasz wyjazd na dwudziestego piątego kwietnia. Przykro mi, ale coś się dzieje z naszym królewskim samolotem i tak to wygląda. I bardzo chcielibyśmy pojechać z wami. Nie chciałabym przegapić porodu siostry.
Sama bardzo bym tego chciała. Zanim poznałam Bielikowa, ona była moją jedyną rodziną, jest dla mnie tak samo ważna jak mąż. Wymieniłam z nim spojrzenia. Delikatnie pokiwał głową, za co dostał całusa w policzek.
- Jasne. To wspaniały pomysł.- uścisnęłam ją, co nie było łatwe ze względu na nasze brzuchy i pasy.
Po kilku godzinnej jeździe, znaleźliśmy się w domu jednak weszłam tak tylko z Lissą i jej strażniczkami czyli z Jeny Baker, Wiki Moniel i Imą Geher. Tak, jest nas cztery na dwanaście całej straży. Ale to i tak dobrze, jak na deficyt kobiet w służbie. Kobietą pozwoliłam się rozgościć a my z przyjaciółką poleciałyśmy ma górę.

ROZDZIAŁ 223

- To było wspaniałe.- rozmarzył się mój mąż.- Nie umiem tego opisać. I każdy nasz stosunek może być najlepszy na świecie, jednak nic nie pobije tego pierwszego razu. Było o wiele lepsze niż sobie to wyobrażałem. Jakby to było lekarstwo na wszystko. Ty jesteś moim lekarstwem. Czułem cię całą. Naszą miłość. Uniosłaś mnie pod samo niebo z gwiazdami. Nie chciałem nigdy kończyć, nigdy wychodzić z tej warowni, nigdy nie opuszczać ciebie. Pragnąłem mieć cię tylko dla siebie. I właśnie, gdy tak leżeliśmy, zastanawiałem się, czy na pewno nic nie da się zrobić, żebyśmy byli razem? Byłem tak w tym wytrwały i zaparty, że wymyśliłem. A po rozmowie po ataku, byłem taki szczęśliwy, że to może się udać. I twoją radością. Prawie widziałem te skrzydła, które unosił cię nad chmurami. Jesteś moim aniołkiem.
Byłam tak bardzo wzruszona, że aż się na niego rzuciłam. Pocałowałam go mocno i z miłością, jaką go darzyłam. Już nigdy nie powiem, że nie da się go kochać bardziej, bo da. Ciągle mi to uświadamia. Da się i ja zawsze będę kochać go z całych sił. Całowaliśmy się aż zabrakło mi oddechu. Dymitr spojrzał za moją głowę na zegarek. A nie mówiłam, że się przyda? Następnie wrócił spojrzeniem do mnie i pocałował mój nosek, zrzucając mnie na bok.
- Teraz muszę iść. A ty uważaj na siebie.
- Spokojnie towarzyszu. Umiem o siebie zadbać.- uśmiechnęłam się do niego.
- Nie wątpię.- zniknął w garderobie.
Nagle pomyślałam co mam zrobić.
- Towarzyszu?- zawołała.
- Tak?- spytał strażnik, wychodząc w białej koszuli z mankietami, na to narzuconej marynarce, skarpetkach i majtkach. Zapiął sobie zegarek, po czym wrócił do garderoby.
- A co ja mam robić? Gdzieś mamy się spotkać?
Tym razem pokazał mi się w pełni ubrany. Spodnie miał ciemno brązowe, pasujące do tego samego koloru marynarki. Do tego związał sobie włosy w małego kucyk. Muszę przyznać, że mam bardzo sensownego męża. Nie żebym wcześniej tego nie zauważyła.
- Ty skarbie,- podszedł i mnie pocałował.- masz zostać i dać się porwać tokowi wydarzeń.
Zdjął z haczyka swój prochowiec i go założył, poprawiając kołnierz.
- Za pół godziny bądź gotowa do wyjścia. Ale nie jak na randkę, bardziej wyjście z koleżankami na miasto.
Znowu mnie pocałował i wyszedł.
Miałam dość leżenia w łóżku, a miałam aż pół godziny. Wstałam nie śpiesznie i poszłam wybrać jakieś ubrania. Postawiłam na luźną, fioletową bluzkę i wygodne jeansy. Wzięłam naczynia po śniadaniu i zeszłam z nimi na dół. Włożyłam je do zmywarki i poszłam do salonu. Po chwili przez drzwi wpadły Lissa i Jill.
- Hej solenizantko.- zawołała moja blond włosa przyjaciółka.- Ubieraj się migiem i idziemy.
- Gdzie?- spytałam, gryząc herbatnika z miski na stoliku.
- Dzisiaj sprawimy, że to ty będziesz królową.- księżniczka była bardzo podekscytowana.
- No dobra.
Ubrałam wygodne buty, choć nie było to łatwe i kurtkę. Mimo że ta zima była łagodna, a wiosna jest nawet ciepła, nocą można zmarznąć. Dziewczyny wpakowały mnie na tył SUV-a, usiadły obok mnie i pojechaliśmy. Za nami jechały dwa inne pojazdy z Dworu, pewnie strażnicy królewscy. Po tym jak królowa przyjechała do nas sama, ogłaszając, że jest w ciąży, zbryzgałam ich, z pytaniem gdzie wtedy byli. Nikt nie miał wyjaśnienia, a ja byłam zła za brak odpowiedzialności. Przecież coś mogło jej się stać. Nawet jeśli niedawno podjęłam służbę, uzyskałam szacunek zespołu. Nigdy nie podważyli mojej decyzji. Ale również wiedziałam, że zawsze mogę na nich liczyć. Z Leonem łączą mnie najlepsze relacje, dlatego jest moim zastępcą, zaraz po Dymitrze. Dopiero teraz zauważyłam, że prowadzi obecny dowódca, a obok niego siedzi Eddy.
- Zdrowia Hathaway.- powiedział przez ramię Leo, nie spuszczając oka z drogi.
- Kto by pomyślał, że w dziewiętnaste urodziny będziesz większa niż Ralf.- zażartował mój przyjaciel, za co dostał od dziewczyny palnięcie w głowę, a ja zaczęłam się śmiać.
Przez siedzenia zbił ze mną urodzinową piątkę. To krótki ciąg sentencji ruchów rąk, wymyślony przez nas jeszcze w przedszkolu, razem z Masonem. Robiliśmy tak w każde urodziny, kogoś z naszej trójki, bo Lissa się z nami nie bawiła. Ale tradycja zerwała się rok temu.
- To powie mi ktoś w końcu, gdzie jedziemy?- spytałam znudzona.
Jednak nie doczekałam się odpowiedzi, tylko wszyscy patrzyli ba mnie z radością i podekscytowaniem w oczach. No okey. Przecież nie wywiozą mnie w las, nie zgwałcą i nie utopią ciała w jeziorze. Rany. Chyba oglądam za dużo kryminałów. Zatrzymaliśmy się w środku dużego miasta, przed dziwnym budynkiem w kształcie fali. Kafelki od zewnątrz miał tak wypolerowane, że można było się w nich przejrzeć. Wszyscy weszliśmy do środka i podeszliśmy do recepcji. Siedziała tam kobieta bardzo zadbana. Gładka skóra, lśniące długie włosy i piękne paznokcie. Na ladzie widniał napis SPA Eden Sp. Z.O.O.
To jest ta niespodzianka.
- W czym mogę pomóc?- spytała dziewczyna.
- Poproszę kartę na nazwisko Mazur.- odezwała się Lissa.
Recepcjonistka chwilę coś poszukała w komputerze, po czym wzięła klucz i zniknęła za drzwiami z tyłu. Po chwili wróciła i wyszła zza lady. Była zgrabna i pięknie wyglądała by w tej sukience, gdyby nie była tak oczojebnie różowa.
- Która z was to Rosemarie Mazur?- spytała, patrząc na nas przenikliwie niebieskimi oczkami.
Wyszłam do przodu, a ona poprosiła o wystawienie prawej dłoni. Zapięła mi ma nią niebieską wstążeczkę i podała metalową kartę.
- Jest załadowanie na pięć tysięcy dolarów.- oznajmiła wracając przed komputer, a mi szczena opadła, gdy to usłyszałam.- Życzymy miłego pobytu.
- Lissa ja nie mogę tego przyjąć...- zaczęłam, ale przyjaciółka mi przerwała.
- To prezent od twoich rodziców, a teraz idź tam i się zrelaksuj. Gdy będziesz miała dość, po prostu zadzwoń.
Pokiwałam głową. Recepcjonistka przycisnęła jakiś przycisk, bramka przede mną zaczęła buczeć więc ją popchnęłam i weszłam do głównego korytarza. Było tu wszystko. Sauna, różnego rodzaju jacuzzi, masażyści o różnych specjalizacjach, kąpiel błotna, kąpiel w odchodach, którą będę omijać szerokim łukiem, maseczki piling twarzy, pedicure, manicure, stylista fryzur, kosmetyczka. Przy każdej usłudze na tablicy, widniał numer piętra, sali i koszt. Nic dziwnego, że aż tyle mam na koncie, skoro zabiegi kosztowały od stu, do pięćset dolarów. Ale czuję, że szybko stąd nie wyjdę. Zaszalejmy skoro na koszt Abe'a.