Może głupi powód ale znalazłam coś i muszę wam to pokazać. Kto się z tym zgadza?
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
niedziela, 6 marca 2016
Dymitr
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
ROZDZIAŁ 73
Wparowałam wściekła na salę. Dymitra jeszcze nie było, co mnie zdziwiło. No tak. Przecież trening mamy za jakieś pół godziny. Postanowiłam na początku się rozgrzać, a potem wyżyć na worku treningowym. Zrobiłam dziesięć okrążeń w siedem minut. Mój nowy rekord. Przez kolejne osiem minut rozciągałam się. No to został mi jeszcze kwadrans do przyjścia mentora. Zaczęłam z całych sił walić w wór, jakby to on odpowiadał za mój gniew. Nie byłam zła, byłam wkurwiona. Na Lissę i Adriana, że nic mi nie powiedzieli. Na Jessego i Ralfa, że są dupkami. W sumie to teraz byłam zła na cały świat. No i oczywiście, na tą sukę Tatianę.
Zignorowałam ból w ręce, mimo że syknęłam. Nie obchodziło mnie nic po za workiem i moim gniewem. Wzięłam kolejny zamach, po którym na pewno zaboli mnie ręka i uderzyła bym w niego, gdyby ktoś nie złapał mnie za rękę. Instynktownie chciałam stanąć do walki z przeciwnikiem, ale zorientowałam, że jest nim Dymitra. Tak zajęłam się ćwiczeniami, że nie zauważyłam, kiedy wszedł. Przeklęłam siebie za nieostrożność. Chociaż, czy teraz ma to znaczenie?
- A rozgrzewka była.- spytał z uśmiechem mój mentor. Więc dziś miał dobry humor, w przeciwności do mnie.
Jednak gdy zobaczył jaką mam minę, po uśmiechu nie było śladu. W jego oczach zobaczyłam troskę.
Kiedy puścił moją rękę, przytuliłam się do niego. Poczułam, że lekko się spiął, ale objął mnie ramionami i zaczął głaskać po włosach. Poczułam pieczenie pod powiekami, ale nie płakałam.
- Roza, co się dzieje? Dlaczego jesteś zła?- w jego głosie słyszałam troskę i czułość. Martwił się o mnie.
- Nie jestem zła.- odsunęłam się od niego.- Jestem wściekła!- wykrzyknęłam i po raz dwudziesty uderzyłam w worek. Poczułam przeszywający ból w nadgarstku, tak że zginęłam się w pół, ściskając obolałą rękę.
Dymitr lekko pociągnął mnie do ławki i kazał pokazać rękę.
- Nic mi nie jest.- zaprotestowałam, ale i tak podałam mu dłoń.
Chwilę ją badał. Potem poszedł do pokoju nauczycieli i wrócił z workiem lodu. Przyłożył mi go do nadgarstka i przywiązał bandażem.
- To nic takiego, ale dzisiaj już ci wystarczy. To powiesz mi, co się stało?- usiadł koło mnie.
- Chodzi o Liss.
- Pokłóciłyście się?- dopytywał.
- Jeszcze nie. Ale po treningu mam zamiar porządnie z nią pogadać.- poczułam wybierający się we mnie gniew.
- Spokojnie. Rose powiedz o co chodzi. Wiesz, że mi możesz zaufać.
- Jesse i Ralf powiedzieli mi, że królowa myśli nad innym przydziale dla mnie, a Lissa i Iwaszkow o wszystkim wiedzieli i mi nie powiedzieli. Jak ona tak mogła. Ja jej mówię...- zaczęłam się podnosić, ale Dymitr ściągnął mnie na dół. Powoli docierało do niego, to co powiedziałam.
- Jak to inny przydział?!- spytał zszokowany i może lekko przestraszony.
- Normalnie. Nasza kochana Tatiana- powiedziałam z sarkazmem.- uznała, że jestem dobrą wojowniczką, ale mam zły wpływ na księżniczkę, więc chce mnie od niej odsunąć. Tyle.
- I mówisz to z takim spokojem?!- sam starał się nie dać ponieść emocją. Dlaczego aż tak się tym przejął?
- A co mam wrzeszczeć na każdą osobę, że to nie sprawiedliwe? Co mi to da?
- Kiedyś byś tak zrobiła.- stwierdził.
- Kiedyś tak. Ale to nie ma sensu.
- To dlaczego jesteś taka zła?
- Dlatego, że nikt nie trudził się mi o tym powiedzieć. A zwłaszcza Lissa.
- A ty powiedziałaś jej o nas.
- Nie, ale to co innego.
- Dlaczego jej nie powiedziałaś?
- Nie chcę jej martwić. I tak ma dużo swoich spraw, więc czemu ma się przejmować naszym problemem?
- Pomyślałaś, że nią może kierować to samo?
- No dobra, ale moje uczucia jej nie dotyczą. A ona zataiła przede mną coś, co ma wpływ na moją przyszłość.
- Ona chciała dla ciebie dobrze.
- To powinna mi powiedzieć. Wiesz skoro nie mamy treningu to pójdę z nią porozmawiać.- wstałam i skierowałam się do wyjścia, gdy Dymitr złapał moją rękę i musiałam się zatrzymać.
- Jesteś wściekła. Nie pozwolę ci iść tak do księżniczki.
- Myślisz, że mogła bym ją skrzywdzić?!
- Nie. Myślę, że musisz się uspokoić. Chodź, przejdziemy się.- Więcej nie protestowałam.
Wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do lasu. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzać. Gdy byliśmy pewni, że jesteśmy sami i nikt nas nie widzi, Dymitr złapał mnie za dłoń. Poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele.
Był kwiecień. Początek wiosny. Na ziemi nie było już śladu po zimie, choć noce bywały jeszcze trochę chłodne. Na drzewach pojawiły się zielone liście, a gdzieniegdzie nawet kwiaty. Przyroda zaczęła budzić się ze snu. Za jakieś dwie godziny powinno wschodzić słońce. Na niebie nie było nawet chmurki. Jedyne co nam towarzyszyło to gwiazdy i księżyc.
Otoczenie i bliskość ukochanego uspokoiły mnie.
Usiedliśmy na jakiejś kłodzie, a ja wtuliłam się mocno w Dymitra. Nim się obejrzałam siedziałam na jego kolanach.
- Tęskniłem za tobą.- szepnął mi do ucha.
- Ja za tobą też.- pocałowałam go lekko. Ukochany pogłębił pocałunek, przyciągając mnie bliżej siebie. Całowaliśmy się tak dobre dziesięć minut.
- Chyba mamy nowy rekord. - uśmiechnął się.
- A czy to ważne.
- Najważniejsze, że jesteś przy mnie.
Po patrzyłam mu głęboko w oczy. Widziałam w nich miłość i rozkosz. Napawał się moją obecnością tak, jak ja jego. Jednak w jego spojrzeniu było coś jeszcze.
- Dymitr, coś cię meczy?
- Martwię się twoim przeniesieniem. Nie chcę cię stracić. Kocham Cię.
- Ja ciebie też, ale na to wpływu nie mamy. Zawsze zostaje argument, że Dragomirowie życzyli sobie, żebym to ja opiekowała się ich córką.
- Może to coś da.
- To dlatego tak gwałtownie zareagowałeś.- zrozumiałam.
- Roza. Jak mogłem nie zareagować? Kocham cię i nie chcę nigdy się z Tobą rozstawać. Mamy idealny plan i nie pozwolę, żeby ktokolwiek nam go zepsuł.
- Wiem kochanie.- zdziwiło go to, jak go nazwałam.- O co chodzi?- spytałam z cwanym uśmiechem.
- O nic skarbie. Widzę, że jesteśmy na etapie słodkich przezwisk.
- A czemu nie, towarzyszu. Czyżbyś się wstydził mówić "kochanie" do swojej dziewczyny.
- Dziewczyny?- uśmiechnął się cwanie.- A to coś nowego.
- A co? Nie jesteśmy razem? Z tego co pamiętam, to kochaliśmy się jakieś dwa miesiące temu. To chyba oczywiste, że jesteś moim chłopakiem.
- Tak, pamiętam. Ciągłe wracam do tego wspomnienia. I zawsze wiem, że podjąłem dobrą decyzję.- potarł nosem mój nos.
- To może ją powtórzymy?- spytałam z kuszącym uśmiechem, wkładając mu ręce pod bluzkę.
Nagle podniósł się ze mną w objęciach i zaczął nieść w dobrze znanym mi kierunku. Postawił mnie dopiero w środku stróżówki. Nie zwlekając dłużej, rzucił się na mnie. Wbił wargi w moje usta, jeżdżąc mi dłońmi po tali. Szybko pozbył się mojej bluzki. Ja zrobiłam to samo z jego koszulą i jako pierwsza zaczęłam zajmować się spodniami strażnika. Jednak on sukcesywnie mi to utrudniał, sam rozbierając mnie. Zanim rozpięłam jego rozporek, już stałam przed nim całkiem goła. Pożerał mnie swoim wzrokiem. Podszedł jeszcze bliżej i całują, zaniósł mnie do łóżka. Pochylił nie nade mną. Jego usta wylądowały na moim brzuchu i pięły się wyżej. Jednocześnie pospiesznie ściągał spodnie, od razu z bokserkami. Poczułam jego ciepłe wargi muskające mnie po szyi.
- Roza- powtarzał w kółko. - Roza.
Nagle coś się zmieniło. Dalej słyszałam swoje imię, nadal czułam ciepłe i mokre usta ukochanego na szyi i wciąż leżałam. Jednak bokiem, a do tego oplatały mnie ramiona męża.
- Dzień dobry, Różyczko.- mruknął mi do ucha aksamitnym głosem.
_________________________________________________
Dziękuję wszystkim za komentarze.
Droga DayDance!
miło mi że chcesz mojej rady. chętnie przeczytam twoje opowiadanie. Czy masz gdzieś swojego bloga, czy chcesz mi go przesłać na e-mail? Jeśli to drugie to mój adres jest pod rozdziałem 34 w komentarzu.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze i proszę o więcej. To tak bardzo motywuje. :-*
O zapomniała bym! Jak niektórzy pewnie zauważyli, wczoraj nie było rozdziału, więc jak znajdę czas to w któryś dzień pojawią się dwa.
I ostatnia Wiadomość!( Tak wiem, dużo tego.:-P)
Dzisiaj miałam 10000-czne wejście!
Hurrrraaaaa!!!!!
Dziękuję, że jesteście zemną. Pozdrawiam wszystkich. *_*
Zignorowałam ból w ręce, mimo że syknęłam. Nie obchodziło mnie nic po za workiem i moim gniewem. Wzięłam kolejny zamach, po którym na pewno zaboli mnie ręka i uderzyła bym w niego, gdyby ktoś nie złapał mnie za rękę. Instynktownie chciałam stanąć do walki z przeciwnikiem, ale zorientowałam, że jest nim Dymitra. Tak zajęłam się ćwiczeniami, że nie zauważyłam, kiedy wszedł. Przeklęłam siebie za nieostrożność. Chociaż, czy teraz ma to znaczenie?
- A rozgrzewka była.- spytał z uśmiechem mój mentor. Więc dziś miał dobry humor, w przeciwności do mnie.
Jednak gdy zobaczył jaką mam minę, po uśmiechu nie było śladu. W jego oczach zobaczyłam troskę.
Kiedy puścił moją rękę, przytuliłam się do niego. Poczułam, że lekko się spiął, ale objął mnie ramionami i zaczął głaskać po włosach. Poczułam pieczenie pod powiekami, ale nie płakałam.
- Roza, co się dzieje? Dlaczego jesteś zła?- w jego głosie słyszałam troskę i czułość. Martwił się o mnie.
- Nie jestem zła.- odsunęłam się od niego.- Jestem wściekła!- wykrzyknęłam i po raz dwudziesty uderzyłam w worek. Poczułam przeszywający ból w nadgarstku, tak że zginęłam się w pół, ściskając obolałą rękę.
Dymitr lekko pociągnął mnie do ławki i kazał pokazać rękę.
- Nic mi nie jest.- zaprotestowałam, ale i tak podałam mu dłoń.
Chwilę ją badał. Potem poszedł do pokoju nauczycieli i wrócił z workiem lodu. Przyłożył mi go do nadgarstka i przywiązał bandażem.
- To nic takiego, ale dzisiaj już ci wystarczy. To powiesz mi, co się stało?- usiadł koło mnie.
- Chodzi o Liss.
- Pokłóciłyście się?- dopytywał.
- Jeszcze nie. Ale po treningu mam zamiar porządnie z nią pogadać.- poczułam wybierający się we mnie gniew.
- Spokojnie. Rose powiedz o co chodzi. Wiesz, że mi możesz zaufać.
- Jesse i Ralf powiedzieli mi, że królowa myśli nad innym przydziale dla mnie, a Lissa i Iwaszkow o wszystkim wiedzieli i mi nie powiedzieli. Jak ona tak mogła. Ja jej mówię...- zaczęłam się podnosić, ale Dymitr ściągnął mnie na dół. Powoli docierało do niego, to co powiedziałam.
- Jak to inny przydział?!- spytał zszokowany i może lekko przestraszony.
- Normalnie. Nasza kochana Tatiana- powiedziałam z sarkazmem.- uznała, że jestem dobrą wojowniczką, ale mam zły wpływ na księżniczkę, więc chce mnie od niej odsunąć. Tyle.
- I mówisz to z takim spokojem?!- sam starał się nie dać ponieść emocją. Dlaczego aż tak się tym przejął?
- A co mam wrzeszczeć na każdą osobę, że to nie sprawiedliwe? Co mi to da?
- Kiedyś byś tak zrobiła.- stwierdził.
- Kiedyś tak. Ale to nie ma sensu.
- To dlaczego jesteś taka zła?
- Dlatego, że nikt nie trudził się mi o tym powiedzieć. A zwłaszcza Lissa.
- A ty powiedziałaś jej o nas.
- Nie, ale to co innego.
- Dlaczego jej nie powiedziałaś?
- Nie chcę jej martwić. I tak ma dużo swoich spraw, więc czemu ma się przejmować naszym problemem?
- Pomyślałaś, że nią może kierować to samo?
- No dobra, ale moje uczucia jej nie dotyczą. A ona zataiła przede mną coś, co ma wpływ na moją przyszłość.
- Ona chciała dla ciebie dobrze.
- To powinna mi powiedzieć. Wiesz skoro nie mamy treningu to pójdę z nią porozmawiać.- wstałam i skierowałam się do wyjścia, gdy Dymitr złapał moją rękę i musiałam się zatrzymać.
- Jesteś wściekła. Nie pozwolę ci iść tak do księżniczki.
- Myślisz, że mogła bym ją skrzywdzić?!
- Nie. Myślę, że musisz się uspokoić. Chodź, przejdziemy się.- Więcej nie protestowałam.
Wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do lasu. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzać. Gdy byliśmy pewni, że jesteśmy sami i nikt nas nie widzi, Dymitr złapał mnie za dłoń. Poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele.
Był kwiecień. Początek wiosny. Na ziemi nie było już śladu po zimie, choć noce bywały jeszcze trochę chłodne. Na drzewach pojawiły się zielone liście, a gdzieniegdzie nawet kwiaty. Przyroda zaczęła budzić się ze snu. Za jakieś dwie godziny powinno wschodzić słońce. Na niebie nie było nawet chmurki. Jedyne co nam towarzyszyło to gwiazdy i księżyc.
Otoczenie i bliskość ukochanego uspokoiły mnie.
Usiedliśmy na jakiejś kłodzie, a ja wtuliłam się mocno w Dymitra. Nim się obejrzałam siedziałam na jego kolanach.
- Tęskniłem za tobą.- szepnął mi do ucha.
- Ja za tobą też.- pocałowałam go lekko. Ukochany pogłębił pocałunek, przyciągając mnie bliżej siebie. Całowaliśmy się tak dobre dziesięć minut.
- Chyba mamy nowy rekord. - uśmiechnął się.
- A czy to ważne.
- Najważniejsze, że jesteś przy mnie.
Po patrzyłam mu głęboko w oczy. Widziałam w nich miłość i rozkosz. Napawał się moją obecnością tak, jak ja jego. Jednak w jego spojrzeniu było coś jeszcze.
- Dymitr, coś cię meczy?
- Martwię się twoim przeniesieniem. Nie chcę cię stracić. Kocham Cię.
- Ja ciebie też, ale na to wpływu nie mamy. Zawsze zostaje argument, że Dragomirowie życzyli sobie, żebym to ja opiekowała się ich córką.
- Może to coś da.
- To dlatego tak gwałtownie zareagowałeś.- zrozumiałam.
- Roza. Jak mogłem nie zareagować? Kocham cię i nie chcę nigdy się z Tobą rozstawać. Mamy idealny plan i nie pozwolę, żeby ktokolwiek nam go zepsuł.
- Wiem kochanie.- zdziwiło go to, jak go nazwałam.- O co chodzi?- spytałam z cwanym uśmiechem.
- O nic skarbie. Widzę, że jesteśmy na etapie słodkich przezwisk.
- A czemu nie, towarzyszu. Czyżbyś się wstydził mówić "kochanie" do swojej dziewczyny.
- Dziewczyny?- uśmiechnął się cwanie.- A to coś nowego.
- A co? Nie jesteśmy razem? Z tego co pamiętam, to kochaliśmy się jakieś dwa miesiące temu. To chyba oczywiste, że jesteś moim chłopakiem.
- Tak, pamiętam. Ciągłe wracam do tego wspomnienia. I zawsze wiem, że podjąłem dobrą decyzję.- potarł nosem mój nos.
- To może ją powtórzymy?- spytałam z kuszącym uśmiechem, wkładając mu ręce pod bluzkę.
Nagle podniósł się ze mną w objęciach i zaczął nieść w dobrze znanym mi kierunku. Postawił mnie dopiero w środku stróżówki. Nie zwlekając dłużej, rzucił się na mnie. Wbił wargi w moje usta, jeżdżąc mi dłońmi po tali. Szybko pozbył się mojej bluzki. Ja zrobiłam to samo z jego koszulą i jako pierwsza zaczęłam zajmować się spodniami strażnika. Jednak on sukcesywnie mi to utrudniał, sam rozbierając mnie. Zanim rozpięłam jego rozporek, już stałam przed nim całkiem goła. Pożerał mnie swoim wzrokiem. Podszedł jeszcze bliżej i całują, zaniósł mnie do łóżka. Pochylił nie nade mną. Jego usta wylądowały na moim brzuchu i pięły się wyżej. Jednocześnie pospiesznie ściągał spodnie, od razu z bokserkami. Poczułam jego ciepłe wargi muskające mnie po szyi.
- Roza- powtarzał w kółko. - Roza.
Nagle coś się zmieniło. Dalej słyszałam swoje imię, nadal czułam ciepłe i mokre usta ukochanego na szyi i wciąż leżałam. Jednak bokiem, a do tego oplatały mnie ramiona męża.
- Dzień dobry, Różyczko.- mruknął mi do ucha aksamitnym głosem.
_________________________________________________
Dziękuję wszystkim za komentarze.
Droga DayDance!
miło mi że chcesz mojej rady. chętnie przeczytam twoje opowiadanie. Czy masz gdzieś swojego bloga, czy chcesz mi go przesłać na e-mail? Jeśli to drugie to mój adres jest pod rozdziałem 34 w komentarzu.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze i proszę o więcej. To tak bardzo motywuje. :-*
O zapomniała bym! Jak niektórzy pewnie zauważyli, wczoraj nie było rozdziału, więc jak znajdę czas to w któryś dzień pojawią się dwa.
I ostatnia Wiadomość!( Tak wiem, dużo tego.:-P)
Dzisiaj miałam 10000-czne wejście!
Hurrrraaaaa!!!!!
Dziękuję, że jesteście zemną. Pozdrawiam wszystkich. *_*
z tej okazji mała niespodzianka.
A wy co byście wybrali? Dampir czy moroj?
Ja osobiście wolę Morojów. Może są słabsze, ale mają łatwiej w życiu, nie muszą zabijać innych i mają magiczne zdolności. A co wy sądzicie? Piszcie w komentarzach. chętnie poznam wasze opinie.
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)