Pół godziny później szliśmy wolno przez las. Dziewczynkę wprost rozpierała energia. Biegała między drzewami.
- Lili, tylko nie oddalaj się za bardzo.- krzyknęłam do niej.
- Od kiedy w tobie tyle opiekuńczości Roza?- zaśmiał się mój ukochany, obejmując mnie w pasie.
- Od kiedy mam kim się opiekować.- odpowiedziałam Przytuliłam się do jego torsu.
Nie spieszyliśmy się. Nie mieliśmy po co. To ostatnie nasze chwile razem. Potem zobaczymy się dopiero za pięć dni. Napawaliśmy się swoją bliskością w przyjemnym milczeniu. Bo po co słowa, skoro i tak nie wyrażą naszych uczuć. Wystarczy mi ciepło jego ciała.
- Wiesz, czego najbardziej żałowałem na początku naszej znajomości?- spytał w końcu mój mąż. Pokręciłam przecząco głową.- Że znałem cię jedynie jako wojowniczkę. Poznawałem twoją siłę i technikę na treningach, ale nie wiedziałem, jak zachowujesz się przy przyjaciołach. A ja chciałem być twoim przyjacielem. Nie znałem tej Rose Hathaway, którą byłaś dla wszystkich. Choć twój cięty język dawał mi się we znaki. Ale nie przeszkadzało mi to. Taką cię kocham. Tylko chciałem być przy tobie zawsze. Wiedzieć o tobie wszystko. Myślałem o tobie, śniłem, marzyłem. Byłaś czymś nieosiągalnym, a jednak tak blisko mnie. Na treningach podziwiałem twoje ciało, ruchy, ale przede wszystkim zaangażowanie. Zawsze byłaś gotowa bronić Lissy do ostatniej kropli krwi. Każdą moją lekcję brałaś na poważnie. Chciałaś udowodnić, że jesteś najlepsza. Tak, aby nikt nie podważył wyboru ciebie na strażniczkę Dragomirówny. I zawsze byłem z ciebie bardzo dumny.
- Naprawdę?!- zrobiło mi się ciepło na sercu.- Nigdy nie mówiłeś tego.
Popatrzył na mnie, tak czule, że zaczęłam się rozpływać. W tym jednym spojrzeniu była odpowiedź na wszystkie pytania. I to, co teraz było dla mnie najważniejsze: duma. Przytuliłam się do niego.
- Ile jeszcze mamy czasu?- spytałam.
- Dwie godziny.
- A cha. Otworzyłeś się dzisiaj i wczoraj. I to bardzo.
- Tak. Dla ciebie i Lili. Jesteście dla mnie ważne. Kocham was. Jednak jest coś jeszcze. Mała jest podobna do ciebie, ale nie tylko. Przypomina mi także Wiktorię. Nie wiem, w jaki sposób, lecz tak jest. Przy was czuję się jak w domu u mamy. Kiedyś jak byłem mały, nie wyobrażałem sobie, żebym mógł zostawić moją rodzinę i mieszkać gdzieś indziej, albo, że nie będę chciał tam wracał. To znaczy chcę ich odwiedzać, ale nie tęsknię za nimi tak bardzo. Teraz mam ciebie. Tworzymy szczęśliwy dom. I za to ci dziękuję. Ja tiebia liubliu Roza.- ostatnie słowa powiedział szeptem.
- Ja tiebia toże liubliu.
Nagle, nie wiadomo skąd wzięła się Lili i z krzykiem biegła na Dymitra. Jednak on ją złapał i powalił na ziemię. Oczywiście delikatnie.
- Mam cię!- zauważył mój ukochany.
- Dymitr, nauczysz mnie walki? Teraz?-poprosiła dziewczynka, kiedy strażnik pomagał jej wstać.
Popatrzył na mnie pytająco. Kiwnęłam głową Jako dampirzyca powinna chociaż trochę umieć się bronić.
- No dobra. Poczekaj chwilę.- mój mąż zaczął chodzić między drzewami, rozglądając się dookoła.
- Lili jesteś pewna? Nie wiesz o co go prosisz. Jeszcze możesz się wycofać- szepnęłam jej. Znając Bielikowa będzie miała niezły trening.
- Tak, jestem pewna.- odpowiedziała.
W tym czasie mój ukochany znalazł sześć dużych gałęzi i powbijał je na obwodzie okręgu o połowę mniejszego niż w akademii, lecz w ciąż porządnego
- Gotowa?- spytał stając na środku koła. Dziewczynka energicznie pokiwała głową.- To dziesięć okrążeń po zewnętrznej stronie kijków.
Mina jej zrzedła.
- Ale tak od razu? Może da się coś lżejszego?
- Nie ma mowy.- powiedział, po czym uśmiechnął się rozmarzony.
- Mówiłam, żebyś się wycofała.- szepnęłam jej, gdy słyszmy w stronę trasy.
Ona przygotowała się do biegu, a ja skierowałam się do trenera, który siedział na trawie. Lili zaczęła rozgrzewkę. Chciałam klapnąć obok Rosjanina, ale on wziął mnie na swoje kolana.
- Roza, ziemia jest zimna. Rozchorujesz się i co będzie?- szepnął mi, bawiąc się płatkiem mojego ucha.
- Zostaniesz moją pielęgniarką?- spytałam z niewinnym uśmieszkiem. W powietrzu zadźwięczał jego śmiech.- A o czym myślałeś, gdy Lili nie chciała biegać?
- Przypomniało mi się, że na początku ty też byłaś tak chętna do ćwiczeń.
Teraz ja się śmiałam. Mała robiła trzecie okrążenie, a już zdążyła się zmęczyć. Jednak nie poddawała się. Co nie zmieniało, że nie miała kondycji.
- Nie przesadziłeś trochę?- nie odzywałam wzroku od dziewczynki.- Już ledwo trzyma się na nogach, a zostało jej jeszcze sześć rundek.
- To twoja siostra. Da radę.
- Zauważ, że ja mam talent po mamie, a ona przez osiem lat żyła jak zwykły człowiek. Nie ma kondycji.
- Zobaczymy, jak nie będzie miała siły dalej biec, to się zatrzyma. Ale myślę, że choćby miała zemdleć ze zmęczenia, nie odpuści.
I jak zwykle miał rację. Może mała nie straciła przytomności, ale po pokonaniu całego narzuconego dystansu, położyła się na ziemi, ledwo żywa z wysiłku.
- Tak! Udało się!- widać było, że czuje się usatysfakcjonowana.
- Brawo.- pochwaliłam ją.
- To teraz małe rozciąganie.- zakomunikował mój mąż.
- Chyba sobie żarty robisz?!- Lili nawet na niego nie spojrzała. Zaczęła robić aniołki w ziemi.
- Może poczekać na śnieg.- zaproponował strażnik
- Albo jak pojedziemy do ojczyzny Dymitra. Tam jest go pełno.- na to wtrącenie Bielikow tylko pokręcił zrezygnowany głową, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
Po kilku minutach w końcu wstała. Ukochany zdjął swój cenny prochowiec i zawiesił na gałęzi. Zaczął pokazywać mojej siostrze jak się rozciągać. Następnie udzielił jej jeden ze swoich wykładów. Nienawidziłam ich. Zawsze wolałam walczyć. Widać że małej też to się nie podobało. Kiedy poprosił, żeby powtórzyła, zrobiła to. Ale jego mina była bezcenna. Po raz kolejny załamał się.
- Czego się czepiasz? Przecież dobrze powiedziała.- zdziwiłam się. On też.
Popatrzył na mnie noc nie rozumiejąc. Jednak sekundę później jego oczy błysnęły. Oho! Na coś wpadł. Miałam źle przeczucia.
- Rose. Będziesz uczyć ją techniki.- oznajmił.
____________________________________________________
Dobra tak w kwestii wytłumaczenia. Rose nie będzie uczyć Lili walki, ale całą tą gadaninę, którą swoją drogą nienawidzi. W ciąży też może to robić. Dziękuję za cierpliwość i przepraszam, że tak późno, ale ostatnio piszę rozdziały na ostatnią chwilę. jednak teraz będę miał dziewięć dni wolnego i rozdziały będą wcześniej( ale nie wiem, czy będzie więcej niż jeden dziennie).
Pozdrawiam. :-*
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
piątek, 29 kwietnia 2016
ROZDZIAŁ 125
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)