piątek, 9 września 2016

ROZDZIAŁ 244

Czysta i pachnąca wskoczyłam do męża pod pieżynkę. Ale te łóżka są zajebiste! Jakbym na chmurce leżała. Nagle na brzuchu poczułam ciepłą dłoń i aż zadrżałam. Dół brzucha zaczął mi pulsować, gdy miękki wargi dotknęły moich ust. Poddałam się przyjemności, dopóki Dymitr nie przerzucić nade mną nogi.
- Jeszcze. Nie. Możemy. Towarzyszu.- mówiłam między pocałunkami.
- Jak to? Minęło sześć tygodni.
- Pięć. A nawet jeśli by minęło, to widziałeś, żebym była u ginekologa?
Westchnął ciężko i położył się obok, przytulając mnie do swojego toru.
- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.
 Po tych słowach zasnęłam.
Obudziłam się cała mokra. Rozejrzałam się dookoła, ale wszystko było tak, jak przed zaśnięciem. Spokojnie Rose, to tylko sen. Spojrzałam na męża. Słodko wyglądał podczas snu. Gdy unormował mi się oddech wstałam i poszłam do łazienki, aby obyć twarz. Następnie wyszłam na chwilę na balkon. Wciągnęłam nocne powietrze. Zaczyna świtać.
- Co to było?- spytała zmartwiona Lissa.
- Mój sen.- westchnęłam ciężko.
- Powiesz o tym Dymitrowi?
- Nie. Po co mam go niepokoić?- czułam, że jej się to nie podoba, ale nic nie powiedziała.
- Ta więź jest uciążliwa. Wczoraj wciągnęłaś mnie podczas pocałunku.- zmieniła temat.
Chciała odciągnąć moje myśli od snu, za co byłam jej wdzięczna. Dalej przed oczami miałam krew i martwego Dymitra.
- Wiem. Czułam twoją obecność.
- Jak z takiego czegoś uciec?
- Musisz się skupić. Mi pomagało też myślenie o Dymitrze.Zobaczę.
- A jak idzie królowanie?
- Na razie moje obowiązki przejął Chris. Ja przygotowuję się do porodu.
- Kiedy masz termin?
- Za kilka tygodni. To bardzo boli?
- To straci znaczenie, gdy tylko weźmiesz tą kruszynę na ręce.- pomyślałam o tym jak po raz pierwszy karmiłam Nastkę.
- To piękne.- wzruszyła się moim wspomnieniem.- A jak się czuje świeża mama.
- Nic nie wyrazi mojego szczęścia, gdy na nie patrzę. Ale bywają męczące.
- To może idź spać. Wiem, że mało odpoczywasz.
- Zaraz i tak będzie dzień. Nie opłaca mi się.
- Rose.
- Lissa to ja powinnam się o ciebie martwić.
- Roza.- aż podskoczyłam na głos ukochanego.- Co tu robisz?
- Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem.- powiedziałam, odwracając się do widoku na miasto.
Dymitr podszedł i zarzucił mi na ramiona koc.
- Zły sen?- przytaknęłam głową. - Mogłaś mnie obudzić.
- Nie miałam serca. A tak trochę sobie pomyślałam.
- Wstałaś dziesięć minut temu.
Zdziwiłam się. Aż tyle tu siedzę? Skąd wiedział, kiedy wstałam? Pewnie obudził się, gdy wstałam.
- Zagadałam się z Lissą.- powiedziałam, bez zastanowienia.
Popatrzył na mnie zmartwiony. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Idiotka! On przecież nie wie o waszej więzi.
- Tym razem pocałunek cienia jest dwustronny.- wytłumaczyłam.
- Aha. - podszedł i objął mnie od tyłu.- To teraz jak gdzieś uciekniesz będzie można cię znaleźć.- zaśmialiśmy się.
- To ja was zostawiam.- pożegnała się moja przyjaciółka.
- Pa.
- Czekaj. Czyli teraz będzie mogła wchodzić do twojej głowy?- spytał, trochę zdenerwowany strażnik.
- Tak.- wiedziałam do czego pije, więc uprzedziłam jego pytanie.- Gdy wrócimy, będę uczyła Lissę przeciwstawiać się "wciąganiu" jednej do głowy drugiej.
- Pewnie znowu będziesz zabierać jej mrok?- bardziej stwierdził.
- Znasz odpowiedz. Wiesz jaka jestem.
- Nie popieram twojej decyzji,- zaczął poważnym tonem, obracając mnie przodem do siebie.- ale to przez własne uczucia. Kocham Cię i będę się o ciebie martwić. Jednak w całości ją szanuję i nie zostawię cię z tym samej. Będzie mogła wyżywać się na mnie do woli.
- Dziękuję.- wtuliłam się w jego ciepły tors.- Też cię kocham towarzyszu.
- Dobrze Roza, a teraz czas spać.
- Nie chce mi się.
- To masz problem, bo mnie to nie obchodzi.- przerzucił mnie sobie przez ramię i zaniósł z powrotem do pokoju.
- Dymitr! Puść mnie!- krzyczałam dopóki nie dał mi klapsa.
- Nie ładnie krzyczeć na starszych. Po za tym dzieci śpią.
- To postaw mnie staruszku.- droczyłam się z nim.
- Staruszku?! Ja ci dam staruszku.- następny klaps.
- Sam tak powiedziałeś towarzyszu. A teraz możesz mnie postawić?- sama próbowałam uderzyć do w tyłek, ale był za daleko.- No puść mnie.
- Skoro nalegasz.- zrzucił mnie z siebie.
Zaczęłam spadać w dół, ale wylądowałam na czymś miękkim. Otworzyłam oczy, które nie wiem kiedy zamknęłam i zobaczyłam czekoladowe tęczówki, intensywnie wpatrzone we mnie.
- Widzisz coś, co ci się podoba?- spytałam.
- Wiele rzeczy w tobie mi się podoba.- mruknął i mnie pocałował.
W końcu dałam się namówić na spanie. Jednak zanim dobrze zasnęłam, dzieciom trzeba było zmienić pieluchy. Na szczęście nie obudził Lili. Szybko się uspakajały na naszych rękach. Problem, że później ani w głowie było im spanie. Gdy tylko je odkładaliśmy zaczynały płakać. Więc położyliśmy się na łóżku z nimi. Bielikow przytulił Anastazję, a ja Felixa. Ucałowaliśmy oboje w czułka i wszyscy razem zasnęliśmy.
Obudziliśmy się o dziewiątej. Dzieci patrzyły to na nas, to na siebie i się uśmiechały. Więc dzień zaczęliśmy od zabawy z maluchami. Przerwało nam pukanie do drzwi. Po chwili pojawiła się w nich moja siostra.
-Nie przeszkadzam?- spytała.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz.- uśmiechnęłam się do niej promiennie.
Odkryłam kołdrę, pod którą szybko wskoczyła między nas. Maluchy cieszyły się, widząc ją. Traktowała je jak rodzeństwo. Ja już uważałam ją za córkę. Co z tego, że musiałabym urodzić ją w wieku dziesięciu lat? Jest dla mnie równie ważna co bliźniaki. Nie wyobrażam sobie już naszego życia bez niej. Dymitr sięgnął po torbę. Wyciągnął z niej aparat i wystawił do góry.
- Rodzina w całości tak normalna, jak każdy osobno.- powiedział i zrobił zdjęcie.
Po chwili pokazał nam jak wyszło na wyświetlaczu.
- Następne na ścianę.- uznałam.- Kochanie, trzeba dokupić ramki.
- No. I to mnóóóóstwo ramek.- dodała entuzjastycznie Lili, gestykulując energicznie.- A dacie mi do pokoju zdjęcie Pawki. Bardzo za nom tęsknię.
- Oczywiście.- spojrzeliśmy na siebie z Dymitrem porozumiewawczo.