środa, 15 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 166

- Sama królowa was zaprosiła?- oczy sióstr Dymitra były wielkie jak krążki do hokeja.
- No tak.- powiedziałam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. No bo w sumie była.- To moja przyjaciółka.
- Dalej nie wierzę, że Dimka zakochał się w przyjaciółce królowej.
Niekiedy zapominam, że ona jest królową. To takie dziwne znać kogoś od przedszkola i słyszeć jakie to niezwykłe być kimś tak ważnym, dla kogoś tak ważnego. I lekko denerwujące. Przecież każdy mógłby tak awansować i każdy ma przyjaciół. To nic nadzwyczajnego. Ale widać, że inni uważają inaczej.
- Mamo, a pokaż w czym pójdziesz.- postanowiłam zmienić temat.
- W stroju strażniczki.- powiedziała pewnie.
Wszyscy zaczęli się śmiać, ale przestali, gdy zrozumieli, że mówi na serio.
- Chyba sobie żartujesz?!- Abe aż wstał i usiadł z wrażenia.- nie możesz iść na święta do królowej w stroju służbowym.
- Mamo, musisz mieć jakąś sukienkę.- poparłam go.
- Właśnie strażniczko Hathaway.- dodała Wiki.
- Ale to nie wypada dampirzycy. Nawet to zaszczyt. Nie jestem morojką i nie powinno mnie tam być.
- O to cały czas walczą Dimka i Rose. O równość. A jakby to wyglądało, jeśli strażniczka nie wspierała córki. Oni potrzebują strażniczki pomocy.- podeszła ją Sonia. Sprytne.
- No w sumie.- moja mama lekko się zmieszała.
Ta rozmowa nie była jej na rękę. Zwłaszcza, że takie kobiety jak rodzina Dymitra są potępione przez szanujące się strażniczki, w tym nią samą. A tu okazuje się, że mają lepsze życie niż my. Pamiętam swoją reakcję na ten fakt. Byłam zmieszana i w prosty nie mogłam uwierzyć, że ktoś publicznie potępiony może wychować takiego strażnika jak Bielikow. Jednak po poznaniu ich zrozumiałam, że to go takiego stworzyło. Nie jest tylko dobry w zabijaniu, czego od nas wymagają, ale jest dobrym człowiekiem, znającym wartości rodzinne i takie, których nawet dzieci najlepszych strażników nie wiedzą. Bo nie mają rodziny.
- Dziewczyny, zbieramy się.- zażądała Karolina.
- Gdzie?- spytałam zdezorientowana.
- Do sklepu.- wyjaśniła i wpadła do kuchni.- Dimka. Na resztę dnia porywamy twoją żonę i teściową. Jedziemy do sklepu. Nie będziesz zbyt za nią tęsknił, prawda?
- Oj nie wiem.- zaśmiał się.
- Spokojnie towarzyszu. Przed rocznicą może wrócę.
 - No dobrze, skoro tak.- zgodził się.
- Dzięki. To pa towarzyszu.- poszłam do kuchni i go pocałowałam.
- Baw się dobrze, Roza. I uważaj na siebie.- oddał pocałunek.
- Eghem...- przerwało mam chrząknięcie mojego ojca.
Szybko zniknęłam z pomieszczenia.
- Nie wiem, czy powinnam zostawiać tu Ibrahima samego.- wahała się strażniczka, gdy ubierałyśmy się na przedpokoju.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. W końcu zostaje tu z Dymitrem.- zatrzymałam się w pół kroku.- Oł...
- Właśnie o to mi chodzi. Zostawiamy ich samych.
- Poradzą sobie.- próbowałam nas pocieszyć.
- Miejmy nadzieję.
- Drogie Panie. Mniej gadania, więcej wychodzenia.- ponaglała nas Wiktoria.
Po chwili już jechaliśmy do najbliższej galerii handlowej.
Godzinę później nasze auto zatrzymało się na parkingu.
Wchodziłyśmy do wszystkich sklepów po kolei. Wszystkie biegałyśmy pomiędzy regałami, po za moją matką. Ona patrzyła czujnie dookoła, szukając zagrożenia. Pokręciłam zrezygnowana głową i wróciłam do przeszukiwania wieszaków. Znalazłam jedną, która mi przypadła do gustu. Była granatowa, bez ramiączek. Zabrałam ja do przymierzalni. Leżała idealnie, uwydatniając mój brzuszek(↓). Dziewczyny się nią zachwycał, ale oczywiście wielki strażniczka otaksowała mnie krytycznym spojrzeniem. Pewnie znowu pomyślała, że robię z siebie dziwkę.
- Rose. Chyba nie zamierzasz iść tak na kolacje do Królowej?!- oburzyła się.
- Tak.- odpowiedziałam.- Jestem dampirzycą i mam czym się chwalić i będę to robić.
- Powinnaś być bardziej odpowiedzialna, a tobie tylko zabawa w głowie. Masz ratować życie morojów, a nie zgrywać gwiazdę estrady. Jesteś strażniczką, na litość Boską.- podniosła głos.
- Ale to nie znaczy, że nie mogę ładnie wyglądać.- kipiałam z wściekłości. 
- Wyglądać ładnie można w normalnym ubraniu.
- Na szczęście to moje życie i będę ubierać się jak JA chcę.- wróciłam za kotarę.
Moja matka więcej już się nie odezwała. Sobie znalazła skromniejszą kreację, ale pasowała jej. Była zwiewna i o odcień jaśniejsza od mojej. W pasie przewiązaną miała kokardę.
- Czy Abe widział cię kiedykolwiek w sukience?- spytałam ją, zapominając o tym, że jestem na nią zła.
- Z dziewiętnaście lat temu.- pogrążyła się w swoich myślach.
- W takim razie dzisiaj padnie na twój widok.
- Dimka na twój też.- zwróciła się do mnie Karolina.
- My już o to zadbamy.- zaśmiała się Wiki.
- Dziękuję dziewczyny.- uścisnęłam je.
- Czego nie robi się dla rodziny.- zachichotałyśmy zgodnie.
- Ciekawa jestem jak wyglądałoby nasze spotkanie, gdyby Dimka, no wiecie...- zastanowiła się Sonia.
- Znając naszego brata, to znałybyśmy cię tylko z listów.- zaśmiała się Karolina.- Albo na ślubie.
- A znając mnie,- podałam wybraną sukienkę ekspedientce i zapłaciłam kartą.- zmusiłabym go do urlopu i wyjazdu. Ze mną nie ma tak łatwo. Ale pewnie nie poznałabym ojca.
- To co?- spytała moja mama, kiedy wychodziłyśmy ze sklepu.- Wracamy?
- Jeszcze nie.- zaprotestowałam. Dziewczyny popatrzyły na mnie zdziwione.- Teraz chodźmy do kawiarni, a później kupić sukieneczkę dla Liliany. A chłopcy jak poczekają, bardziej docenią.
Tak też zrobiłyśmy. Usiadłyśmy przy jednym ze stolików, przy oknie. Gadałyśmy na różne tematy. Dziewczyny i strażniczka zamówiły kawę i ciasto, a ja czekoladę i szarlotkę. Wpadłam na pomysł.
- Wiki, a nie chciałabyś uczyć się w Akademii św. Władimira?- spytałam.
Moja szwagierka popatrzyła na mnie w szoku. Reszta czekała na jej reakcję.
- Allle... nie wiem czy... myślisz, że bym się dostała?
- Spokojnie. Nie musisz podejmować decyzji teraz. Przemysł to na spokojnie, a resztę zostaw nam.
- Bardzo bym chciała, ale muszę pogadać z mamą. Nie wierzę. Naprawdę mogę?- nie dowierzała. Po chwili rzuciła mi się na szyję.- Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Po skończeniu napojów, zabrałyśmy zakupy i poszłyśmy do sklepu z ubraniami dla dzieci. Po kilku godzinach i odwiedzeniu wielu sklepów, znalazłam tą jedną jedyną(↓). Szybko za nią zapłaciłam i wróciłyśmy do samochodu. Weszłyśmy do domu, ale to co tam zobaczyłam z matką sprawiło, że wypuściłyśmy torby z zakupami.
- Dymitr?!- zdziwiłam się.
- Ibrahim?!- powiedziała równocześnie ze mną moja rodzicielka.
________________________________________________________
Sukienka Rose
Sukienka Janin.
Sukienka Lili

3 komentarze:

  1. Co? Co Dymitr? Co Ibrahim? O co chodzi?!?! No błagam nie zostawiaj mnie w takiej niepewności aż do jutra! Pogięło cię kobieto?!? Ja nie wytrzymam! Co im jest? Albo nie jest?! Co się stało??!
    Karinga! Ej! Rozdział chce!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś okrutna! W takim momencie przerywać?! Nie wybacze Ci tego...no może wybacze jak zobaczę Nowy rozdział :D już nie mogę się doczekać co oni tam narobili...Dymitr i Abe w jednym pomieszczeniu? Będzie bardzo ciekawie. Rozdział swietny ( bo jakby inaczej?) Życzę dużo, DUŻO weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co się stało Dymitrowi i Abe'mu? Jak możesz przerywać? Super rozdział tylko strasznie denerwuje mnie Janin. Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń