Tak, wiem. Miał być wczoraj, ale zabrakło mi internetu (też Cię Kocham DayDance💖). Ale za to będzie dzisiaj jeszcze jeden. Chyba, że... nie, nie powinno być problemów.
______________________________________________________
Rano obudziłam się w dobrym humorze. Chciałam przytulić się do męża, ale łóżko po jego stronie było puste. Postanowiłam zejść i zobaczyć, czy nie robi nam śniadania, gdy zauważyłam, że w łazience pali się światło. Położyłam się i udawałam, ze śpię, gdy usłyszałam spuszczanie wody.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i dźwięk wyłącznego światła. Po chwili materac się ugiął i poczułam ciężar ręki na biodrze. Ukochany przytulił mnie w geście ochrony.
- Nie pozwolę, żeby coś ci się stało Roza.- szepnął łamiącym się głosem. Musiał być bardzo roztrzęsiony. Chyba dalej myśli, że śpię.- Przysięgam, że zapłaci za to, że z nami zawarł. Ochronię cię Różyczko.
- Dymitr.- szepnęłam.
Spiął się lekko, ale po chwili jego ciało odprężyło się i przyciągnął mnie bliżej siebie. Był pewny, że gadam przez sen. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Miał w nich strach. Pogłaskałam go po policzku.
- Co się dzieje, towarzyszu?- spytałam z troską.
- Nic kochanie. Śpij.
- Przecież widzę. Powiedz mi.- toczył wewnętrzną walkę.- Wiesz, że możesz mi zaufać.
- Nie chcę Cię martwić.
- Ha! Czyli, że jednak jest coś nie tak. Powiedz.- naciskałam.
- Ja jakoś nie dopytywałem się, o co chodzi z Christianem.- bronił się.
- Bo to nie zagrażało nikomu. A tego nie mogę powiedzieć o twoim problemie. Jak mi nie powiesz, to tak będę się martwić, że nie zasnę.
- Robert...- szepnął tak cicho, że gdybym nie czekała na odpowiedź, na pewno bym jej nie usłyszała. Zszokowało mnie to.- Ale nie pozwolę, żeby was skrzywdził.
- A ciebie?- spytałam zaopatrzona w ścianę.
- Ja nie jestem ważny.- popatrzył na mnie czule.
- Mylisz się. Jesteś dla mnie ważny. Nie mogę cię stracić. Proszę nie rób nic głupiego. Nie wiemy, gdzie jest? Czego chce? Mamy za mało informacji. Potrzebujemy planu. Pamiętasz zeszły rok. Mason chciał pokonać strzygi bez strategii. Wiedziony impulsem uciekł. To wszystko było jego planem i co się stało? Nie mogę pozwolić ci na to samo. Nie mogę cię stracić. Tylko dzięki tobie się podniosłam. Bez ciebie nie byłoby mnie tu gdzie jestem. Dajesz mi siłę, której nie mogę stracić. Poczekaj. Obiecaj mi że nie zrobisz nic głupiego i poczekasz. Obiecaj.- popatrzyłam na niego błagalnie.
- Obiecuję.- powiedział bez wahania i zapieczentował to pocałunkiem.- Ja tiebia liubliu Roza
- Ja tiebia toże liubliu.- na nowo zasnęłam w jego ramionach.
Następna pobudka była podobna. Ale tym razem miałam się do kogo przytulić.
- Dzień dobry Roza.- powitał mnie cudowny głos.
- Dzień dobry, towarzyszu.- przyciągnęłam się i opadłam na jego pierś.- Co dzisiaj robimy?
- Kończymy gotowanie i przyjeżdżają twoi rodzice z Lili. Trzeba popakować prezenty bo przy tej małej nic nie da się zrobić w tajemnicy. A z twoim ojcem... fiu fiu. Nie możliwe.- zaśmialiśmy się.
- Towarzyszu, powinieneś się nauczyć, że dla nas takie słowo nie istnieje.
Po porannej toalecie i śniadaniu, znowu spotkaliśmy się w kuchni. Praca szybko nam zleciała. Następnie obiad.
Podczas jedzenia usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- To na pewno goście.- odezwał się Dymitr.
- Na pewno.- uśmiechnęłam się.- Pójdziesz otworzyć?- poprosiłam.
- Oczywiście słońce.
Gdy wyszedł, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Ciekawe, czy spodoba mu się niespodzianka. Nasłuchiwałam odgłos jego kroków, następnie otwieranie zamka i na koniec skrzypienie drzwi.
- Dimka!- po domu poniósł się kobiecy głos.
- Mama?!- zdziwił się.
Szybko znalazłam się w przedpokoju.
- Ciocia Rose! Ciocia Rose!- od razu rzuciła się na mnie czwórka dzieci.
Zoja i Łuka dopadli moich nóg, a Pawka i Lili byli na tyle wysocy, że przytulili mój brzuch. Jednak po chwili jedna z moich stóp została uwolniona. Zoja wydobyła z siebie jęk niezadowolenia, ale gdy tylko zauważyła, kto ją podniósł, wtuliła się w szyję mojego męża. Najwidoczniej już się przywitał z resztą.
- Wujek Dimka!- zapiszczała.
- Rose!- wszystkie Bielikówny mnie objęły, uważając na pozostałą trójkę dzieci.
Po czułym przywitaniu z rodziną ze strony Rosjanina, przyszła kolej na moją. Z matką patrzyłyśmy na siebie nie pewnie, w napięciu. Wydawało mi się, jakbyśmy istniały tylko my. Po długich sekundach rzuciłam się jej w objęcia. Odwzajemniła gest.
Popatrzyłam na jej twarz i...nie wierzę. Oczy strażniczki zaszkliły się.
- Witaj na święta mamo.- odezwałam się.
- Dziękuję córuś.- wyszeptała.
Oderwałyśmy się od siebie. Spojrzałam na osobę, która stała za nią.
- Witaj Różyczko.- uśmiechnął się cwanie z rozłożonymi ramionami.
- Na coś czekasz, staruszku?
- Nie chcę nic mówić, ale przywiozłem na święta rodzinę twojego męża.
- Jak sam zauważyłeś, to też moja i WASZA rodzina.- zaakcentowałam przedostatnie słowo.
Mimo wszystko przytuliłam moroja.
Po przywitaniu i odniesieniu bagaży do pokoi dla gości usiedliśmy w salonie.
- Bardzo ładna choinka.- pochwaliła Olena.
- Wcale, że nie. - zaprotestowała córeczka Karoliny.- Nie ma prezentów.
Usiadła obrażona na podłodze, dopóki nie podniosły ją silne ręce.
- Spokojnie. Dziadek Mróz dopiero musi przyjść.- mój ukochany posadził ją sobie na kolanach.
- Dziadek Mróz?!- popatrzyłam na niego zdziwiona.
- To Rosyjski odpowiednik świętego Mikołaja.- wytłumaczył Abe.
- Acha.- tylko tyle powiedziałam.
Przytuliłam się do mojego strażnika. Na moich kolanach już rezydował syn Soni. Głaskałam go po plecach, gdy zasypiał oparty o mój brzuch. Z drugiej strony objęłam Lili, która już dawno spała, razem z Pawką. O dziwo tylko Zoja jeszcze trzymała się na nogach.
- Jak wam minęła podróż?- zagadnął Bielikow rodzinę.
- Dobrze.- odpowiedziały jego siostry równocześnie i wszyscy się roześmiali.
Rozmawialiśmy na różne tematy. Po pewnym czasie mój ukochany wrócił do kuchni, gdzie poszła również jego matka. Chwilę się wykłócali, że ona jest gościem i nie powinna gotować, ale rzadko kiedy dzieci mają jakakolwiek szanse w starciu z rodzicielkami. Tak więc oboje zakasłali rękawy i przystąpili do pracy. Pokazałam reszcie, gdzie mają spać. Pawka poszedł do pokoju Lili, a kobiety od Dymitra do jednego z gościnnych. Drugi należał na te kilka dni do moich rodziców. Abe jako jedyny mężczyzna, oprócz zajętego w kuchni Bielikowa, pomógł przenieść kojce z pokoiku naszych przyszłych dzieci do kobiet. Położyliśmy dzieci spać, a sami jeszcze rozmawialiśmy w salonie.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Idealne święta. Dlaczego wszytko musi być idealne? A już wiem bo to Romitri. Super rozdział warto było czekać. Czekam już na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńUroczo <3
OdpowiedzUsuńTez chcę takie święta. Rozdział jak zawsze świetny. Życzę weny...bardzo dużo weny :D
Pawka z Lili mmm.,. 😍😂 Haha xD
OdpowiedzUsuńA tak serio to świetny rozdział. To była ta niespodzianka Rose? Wow! Dymitr na pewno zadowolony! 😉😍 Cala rodzinka Hathaway i Bielikow! 💖💖💖
Świetne! Czekam na drugi 😘😘😘
Świetny rozdział 💖💖 czekam na kolejny 💘
OdpowiedzUsuńAaaaaa! Za ten wstęp lawina buziaków! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘... i czekam na ten kolejny 😆 a co do rozdziału: 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘- w sumie równie świetny jak wstęp! Tylko co tak zmartwiło w nocy Dymitra? I cała rodzina w komplecie😊 już widzę kłótnię: groźny strażnik Bielikow vs jego mama. 😁
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny ... nie ma słów boski💗💗💗💖💖💕💕
OdpowiedzUsuń