DYMITR
Nie chciałem go tak mocno uderzyć, ale obraził moją Rozę. Nikomu nie wolno tego robić. Nawet morojowi ze szlacheckiego rodu. Podszedłem do tego śmiecia i podniosłem go za koszulkę, tak by spojrzeć mu w oczy.
- Posłuchaj gnoju.- wycedziłem przez zaciśnięte zęby, przypierając go do ściany budynku.- Nigdy nie wolno obrażać ci Rose, jasne. Kpij sobie ze mnie, mojego pochodzenia, czego chcesz, ale nigdy, przenigdy nie powiesz złego słowa o niej. Bo to tylko pokazuje ile masz szacunku do niej. A ja nie pozwolę nikomu na ubliżanie MOJEJ żonie.- specjalnie zaznaczyłem przedostatnie słowo.
- Przestałem ją szanować, gdy wpakowała ci się do łóżka, będąc ZE MNĄ. I gdybyś nie był taki szlachetny i pomocny, była by MOJĄ żoną.
- Ale nie jest. A jeśli jeszcze raz ją obrazisz, zadbam żeby już żadna dziwka nie dała ci swojej krwi. Będziesz się ukrywał, bo nikt nie będzie chciał patrzeć na twoją wstrętną buźkę. I żadna operacja ci już jej nie naprawi. Zdechniesz gdzieś w ciemnej alejce z pragnienia. Nikt nawet nie zatęskni.
- Grozisz siostrzeńcowi poprzedniej królowej?- spojrzał mi hardo w oczy. Czy on jest na tyle głupi, że myśli, że się wystraszę?
- Posłuchaj!- coraz bardziej traciłem cierpliwość.- Mam gdzieś twoje pochodzenie i waszą gównianą politykę. Tu chodzi o ciebie i o mnie. Umiałem dla bezpieczeństwa Rose zabić przyjaciółkę, więc myślisz, że jak łatwo będzie mi pozbyć się takiego śmiecia, jak ty? Nie obchodzi mnie co mi możesz zrobić, bo mam takie kontakty, że nikt nie dowiedziałby się kto cię zabił.
- Tak, najłatwiej chować się za kołnierzem ojca żony. I jak to jest sypać z dziwką?
Teraz przegiął. Nie puszczając go, poszedłem w las. Zatrzymałem się dopiero nad jeziorem. Wrzuciłem go do wody i nie oglądając się, ruszyłem z powrotem na Dwór. Za plecami słyszałem kaszlenie i groźby. Jednak jednej nie mogłem zignorować.
- Jak możesz patrzeć w lustro strzygo? Chcesz chronić Rose, to chroń ją przed sobą.
Błyskawicznie znalazłem się przy nim. Złapałem go za mokre ubranie.
- Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz. Masz tylko trzymać się z dala od nas. Nie chcę Cię więcej widzieć na oczy. Masz coś jeszcze do mnie?
- Ostatnie pytanie. Jak to jest wiedzieć, że twoja "ukochana" urodzi nie twoje dziecko, bo ty nie możesz jej go dać?- cwany uśmieszek nie schodził mu z tej ohydnej gęby.
Przeciągnął strunę. Wziąłem zamach pięścią, a na jej torze znalazł się jego nos. Puściłem go i kopnąłem. Po twarzy spływała mu krew. Podniosłem go za zakrwawioną koszulę i przyparłem do najbliższego drzewa. Patrzył mi hardo w oczy, choć w jego był strach.
- Posłuchaj sukinsynu. Mam swoje własne kontakty. I nie boję się ciebie. Nikt nie będzie ubliżać mojej żonie, nawet jeśli pochodzi z królewskiego rodu. Mogę jednym ruchem złamać ci kark, ale nie zrobię tego ponieważ Rozie by się to nie spodobało. I tylko to cię chroni. Teraz zrobimy tak. Wrócimy na Dwór, nikt nie dowie się o naszej rozmowie. Powiesz, że się upiłeś potknąłeś i wpadłeś do wody. I nic więcej nie pamiętasz jasne?- pokiwał szybko głową. Teraz nie miał zamiaru ukrywać strachu.- Pamiętaj, jeśli wypowiesz mi sprawę w sądzie, raz nikt nie uwierzy pijakowi, z taką opinią, za to każdy poświadczy za prawość i dobroć strażnika takiego jak ja. Dwa, po przegranej rozprawie, znajdę cię, choćbyś ukrył się na Biegunie Północnym i obiecuję ci, że już nigdy nie wbijesz tych swoich brudnych kieł w żadną żyłę. Nie napijesz się żadnego więcej kieliszka koniaku i nigdy nie zobaczysz żadnej dziwki.
Nie zwracając na niego uwagi, ruszyłem w stronę Dworu. Nie był na tyle głupi, żeby zostać. Byłby łatwym celem dla strzyg. Doszliśmy na skraj lasu.
- Zmieniłem zdanie. Jutro, na trzeźwo masz przyjść i przeprosić Rozę. A potem znikasz z naszego życia raz na zawsze. A i jeszcze coś. Ja będę ojcem tego dziecka.
Adrian patrzył na mnie jak na szaleńca. Zamachnąłem się ręką i już go nie było. Uciekał gdzie pieprz rośnie. Po kilku minutach również wróciłem na Dwór. Po drodze wygładziłem ubranie i poprawiłem kucyk. Wszedłem przez drzwi pałacu. Po kilku minutach dotarłem pod salę tronową. Jednak zanim otworzyłem drzwi zatrzymał mnie przechodzący strażnik.
- Królowej tutaj nie ma. Ze strażniczką Hathaway-Bielikow i tą dziewczynką siedzą w pokoju na górnym piętrze. Piąte wejście na lewo.
- Dziękuję strażniku Linars.- kiwnąłem głową. Dampir wyraźnie ucieszył fakt, że wiem kim jest.
Pokierowałem się wskazówkami. Strażniczka Hathaway-Bielikow. Jak to pięknie brzmi. Ale czy takie piękne jest. Trochę mnie poniosło. A jeśli nadal mam coś ze strzygi? Tego potwora, którym byłem. Jeśli naprawdę powinienem chronić ją przed sobą samym? Może teraz boi się mnie. Chce uciec. Zawahałem się przed wejściem. A może lepiej oszczędzić jej bólu i odejść? Tak będzie lepiej. Już odsuwałem się od drzwi, kiedy usłyszałem w głowie głos Rozy.
" Nie lepiej, tylko łatwiej." Przecież obiecałem sobie dość prostych rozwiązań. Dymitr, ogarnij się. Ona cię uratowała. Wybaczyła wszystko. Kochała. Nie wiesz czy dalej cię kocha, ale jak odejdziesz, nigdy się w e dowiesz, a możesz stracić swój najcenniejszy skarb przez jeden głupi wybór. Wahałem się. Uczyłem wszystkich, żeby nigdy się nie wahali przed zaatakowaniem potworów, a sam waham się przed wejściem do ukochanej. Kiepski ze mnie nauczyciel, skoro próbuję innych nauczyć czegoś, czego sam nie stosuję. A zwłaszcza jak uczę kogoś, kto widzi we mnie autorytet. Jak uczyłem Rozę. Bielikow co jest? Właź tam, bo nigdy nie dowiesz się czy jest warto żyć dalej. Nacisnąłem klamkę, a to co tam zobaczyłem złamało mi serce. Roza. Moja kochana Roza płakała przytulna do królo... Lissy.(Nigdy chyba się nie przestawię.) Płacze. Ona rzadko kiedy płacze. Na pewno z mojego powodu. Teraz wie za kogo wyszła za mąż. Boi się mnie. Wiedziałem. Poczułem pieczenie pod powiekami, ale nie mogłem płakać. Chciałem wyjść, ale musiałem jeszcze zobaczyć jej twarz i brązowe oczy. Powiedziałem jedno słowo.
-Roza.
Od razu się odwróciła. Nawet jak płakała była taka piękna. Ale płakała.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dymitr dobrze dogadałeś Adrianowi. Ale pamiętaj, że jesteś idiotą myśląc, że Rose się ciebie boi lub nie kocha. A co do Rose to czemu płacze? Super
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Nie wychodź! ZOSTAŃ! NIE MOŻESZ WYJŚĆ! No pięknie! Teraz będę miała koszmary! A chciałam słodki sen 😭 Dlaczego, ja się pytam. Dlaczego?!?!?;? Dymitr Bielikow! Nie płacz, nie wychodź, tylko podejdź do niej! Ona na pewno nie płacze przez ciebie! Może to przez Ivaszkova. (A propo niego... Dawno miałam ochotę spuścić mu taki łomot, ale widzę Dymitr mnie wyręczył) WRÓĆ DO ROSE! TERAZ!
OdpowiedzUsuńDobra... Bo ja za długo będę narzekała... Chcę ci tylko uświadomić, ze jeśli po dzisiejszej nocy moja psychika zostanie rozwalona to przez ciebie!
KOCHAM. CZEKAM. WENY
Oj Bielikow hamuj się wiem że ten dureń obraża twoją żonę ale nie chcę byś trafił do więzienia za zabicie moroja.Dlaczego Rose płacze? Super rozdział. Cieszę się że dodałaś drugi. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to bardzo mi się podoba, że jest z perspektywy Dymitra. Bardzo chciałam na przykład przeczytać z jego perspektywy wiadomość o dziecku.
OdpowiedzUsuńNie mogę czytać, jak Dymitr się obwinia. Nie ma o co. Serce to mi się rozpada na kawałeczki 😢
Jak to co masz zrobić? Podejdź do niej, klęknij obok, spójrz prosto w oczy, mocno przytul i powiedz, jak bardzo ją kochasz.
Jeżeli nie płacze ze szczęścia to na pewno tego teraz potrzebuje. Twojej czułości, a Ty jak nikt inny potrafisz, powiedzieć to tak pięknie.
Dzięki, życzę powodzenia w napisaniu kolejnego.
Kolorowych 😃
Zrujnowałaś mi wieczór.
OdpowiedzUsuńAle musze przyznać, że ten rozdział to coś pięknego.
Serce mi się kraje, gdy widzę jak Dymitr się obwinia...
Czytanie z jego perspektywy jest naprawdę genialne.
Czekam na następny, weny życzę ;)