Echem... Mam kilka ogłoszeń
Po pierwsze: Tak wiem, wczoraj nie było rozdziału. Ale spokojnie, dzisiaj będzie jeszcze jeden.
Po drugie: Bardzo dziękuję Anicie za jakże długi i motywujący komentarz. Dobrze wiedzieć, że są ludzie którzy dostrzegają i doceniają moją ciężką pracę. Więc jeśli czyta to ktoś oprócz Mańki, Oli i Anity, proszę napiszcie komentarz.
I ostatnia sprawa: Ale wy jesteście ślepi. Czemu nikt mi nie powiedział, że w poprzednim rozdziale nasza kochana Rose się nie ubrała? (Już poprawione). No to nie przedłużając życzę miłej lektury.
____________________________________________
- A jaka jest ta królowa?- spytała Lili, gdy byłyśmy już na korytarzu.
- Pokocha cię jak własną siostrę.- odpowiedziałam z uśmiechem. A raczej już pokochała.
-Czy wszyscy mo..moro..moroje- dukała.- są tak dobre?- spytała jeszcze nie wiedząc jak to odmienić.
- Niestety nie. Ale zadbam o to, żebyś tych wrednych nie poznała.
Już na schodach było czuć zapach zapiekanych owoców. Z salonu do jadalni prowadziły oszklone drzwi, na przeciwko stopni. Przez szkło widziałam Dymitra nakrywającego do stołu. Gdy nas usłyszał, odwrócił się gwałtownie. Patrzył na nas chwilę z zachwytem, a potem wrócił do poprzedniego zadania. Szybko przeszłyśmy przez pokój dzienny. Mój mąż przytrzymał nam drzwi. Weszliśmy do następnego pomieszczenia i odwróciłyśmy się do strażnika.
- Teraz mam dwie swoje królewny.- Cmoknął dziewczynkę w czoło, a mi słodko i czule musnął wargami usta. Pocałunek był krótki, ale pełny miłość.- Zapraszam do stołu.
Zajęłyśmy swoje miejsca i czekałyśmy. Mój ukochany poszedł do kuchni, a zaraz wrócił z naczyniem w dłoniach. Położył je na stole i zaczął nakładać nam na talerze jego zawartość. Po chwili wszyscy rozkoszowali się potrawą. Były to pieczone jajka z kiełbasą i szpinakiem. Na stole stały jeszcze miseczki z różnymi dodatkami, ziołami i jedna z sosem pomidorowym oraz dzbanek herbaty. Nalałam ją sobie i siostrze. Dymitra oczywiście miał swoją kawę, ale trochę się z nią męczył. Na urlopie próbowałam go od niej odzwyczaić i oczywiście z sukcesem. Rano przytrzymałam go w łóżku, a kiedy szliśmy na śniadanie, uznawał, że jest za późno na kofeinę, a poza tym, cytuję, sama jestem jak najlepsza kawa na świecie. Tak więc przez cztery miesiące te ohydztwo pił tylko, gdy nie budził się ze mną.
- Co towarzyszu? Nie podchodzi ci twoja ukochana dawka kofeiny?- spytałam z uśmiechem.
- Spokojnie, przyzwyczaiłem się raz, to przyzwyczaję się drugi.- odwzajemnił uśmiech.
- Nie dopuszczę do tego.- oświadczyłam.
- Zobaczymy.- uśmiechnął się cwanie, po czym wszyscy wybuchliśmy śmiechem.- A jak wam smakuje? Spełniłem twoje oczekiwania Roza?
- Bardzo dobre.- odpowiedziała moja siostra, pomiędzy kolejnymi porcjami. - Co to jest?
- Frittata z kiełbasą.- powiedział zwyczajnie, choć wiem, że w środku odczuwał dumę.
- Nie powiem towarzyszu. Postarałeś się. Pyszne.- uśmiechnęłam się do niego. Odpowiedział czułym uśmiechem.
Reszta śniadania upłynęła na rozmowach na temat Dworu.
Po posprzątaniu, ubraliśmy kurtki i wyszliśmy na dwór. Chciałam prowadzić, ale Dymitr dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie zmienił zdania na ten temat. No cóż, przynajmniej dostałam jeszcze kilka całusów. Gdy w końcu posadził mnie z tyłu, samochód ruszył. Nie siedziałam koło ukochanego, ponieważ tam była Lili. Trochę się denerwowała i chcieliśmy odciągnąć jej myśli od spotkania. Nieźle nam szło. Strażnik wymyślał zabawy, a ja ją zagadywałam. Nim się obejrzała byliśmy na miejscu. Przed bramą jak zwykle musieliśmy przejść kontrolę. W okno od strony Bielikowa zapukał Michaił.
- Hej Dymitr. Cześć Rose.- przywitał nas dampir. Wtedy zauważył małą.- A co to za śliczna panienka? Rose nie jesteś zazdrosna?
- Nie mam zbyt wiele do gadania.- stwierdziłam.- Mówiłam ci o moim nowym talencie? Okazało się, że jestem niezła w znajdywaniu przybranego rodzeństwa. Poznaj moją siostrę Lili.
- Miło mi cię poznać.- skłonił się delikatnie z uśmiechem.- Witamy na dworze.
- Dziękuję.- odpowiedziała.
Byliśmy strażnikami królewskiej pary, więc nie musieli nas aż tak sprawdzać. Michaił po prostu nas przepuścił. Dziewczynka była oczarowana przepychem siedziby królowej. Czarownice zakończyły już odbudowę. Wszystko wyglądało, jakby nic się tu nie wydarzyło. Ukochany zaparkował w garażu. Moja siostra rozglądała się dookoła. Nie mogła wydobyć głosu.
- Poczekaj aż zobaczysz salę tronową.- powiedziałam ze śmiechem.
Wyszliśmy na zewnątrz. Już mieliśmy wejść do pałacu gdy usłyszałam jego głos.
- Mała dampirzyco. Widzę, że postanowiłaś powiększyć rodzinę.- odwróciłam się na dźwięk kpiny u Adriana. Po sposobie jego chodzenia stwierdziłam, ze nie oszczędzał dzisiejszej nocy. Zatrzymał się nagle i popatrzył na mój brzuch.- No nie! Kto okazał się tym szczęśliwcem i zdradziłaś z nim tego Ruskiego kacapkę? I czemu nie przyszłaś do mnie?- rozłożył ręce, jakbym zaraz miała mu się rzucić w ramiona. W głowie szykowałam odpowiedzieć, ale poczułam jak Dymitr się spiął. Już ruszał do moroja, gdy zatrzymałam go i popatrzyłam znacząco na dziewczynkę. Zrozumiał i został, choć w środku pewnie cały się gotował.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać Iwaszkow. Wróć jak wytrzeźwiejesz. Albo, jeśli bardzo ci zależy, to porozmawiaj z moim, jak to go nazwałeś "Ruskim kacapką". A my pójdziemy do królowej. Co ty na to, kochanie?- zwróciłam się do męża.
- Z wielką przyjemnością, Roza. Od razu wytrzeźwieje.- odpowiedział strażnik.
- Nic mi nie może zrobić. Jesteś bardzo materialna. Roza! Pff... Ja nie mówiłem słodko do ciebie i zostawiłaś mnie. A on tylko jedno słowo powie i już leżysz przy nim naga. Takie dziewczyny mam codziennie w innym klubie. Ale one na tym zyskują. O i Rose, zapomniałem ci powiedzieć, że masz dobrą krew.- uśmiechnął się złośliwie.
Szanowałam go i lubiłam. Wręcz kochałam. Nie jak Dymitra, ale też nie jak Masona. Coś pomiędzy.
Aż do tej chwili. Nazwał mnie dziwką sprzedająca krew. Zranił mnie głęboko.
Bielikow nie wytrzymał. Podszedł do niego i uderzył moroja z całej siły. Ten wylądował pięć metrów dalej. Lili schowała się za mną wystraszona. Zabrałam ją szybko do budynku. Spojrzałam na nią. W oczach miała strach. Rzuciła mi się w ramiona.
- Spokojnie, nie bój się.-głaskałam ją po włosach.- On nic mu nie zrobi. Jest zdenerwowany, ale ma swoje zasady. Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Choć musisz ochłonąć.
Wzięłam ja na ręce i podeszłam do jednego ze strażników.
- Możesz wskazać mi jakiś wolny pokój i przekaż królowej, żeby przyszła do niego.
- Oczywiście, strażniczko Hathaway-Bielikow.-skłonił się i poprowadził nas korytarzem.
strażniczko Hathaway-Bielikow. Jak to pięknie brzmi.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeszcze raz! Bielikow jeszcze raz! Niech ten popapraniec dostanie za swoje! Ja mu dam dziwke i Ruskiego... Jak tam go nazwał (co swoją drogą było trochę śmieszne) Walnij go jeszcze raz! Mocniej! Rose zabrała już Lili, wiec nie hamuj się. Lili... Szkoda mi małej... Nie powinna bać się Dymitra... Ale to zrozumiałe. Przecież nie wiedziała o co chodzi, jest za mała. Mam nadzieje, ze Rose jest wszystko wytłumaczy.
OdpowiedzUsuńHathawa-Bielikow... BOSKO to brzmi 😍😍😍
Kocham ❤❤❤
I czekam na drugi 😘😘😘
Jejku dlaczego kazałaś tak długo czekać na nowy rozdział bez dziennej dawki Romitri ja zaczynam umierać. Rozdział świetny. Uduszę Adriana za to jak nazwał naszego kochanego boga. Biedna Lilli się przestraszyła ale wiem że Rose jej to wytumaczy. Właśnie Rose Hathaway-Bielikow jak to ślicznie brzmi. Rozdział genialny czekam na następny i życzę masy weny.
OdpowiedzUsuńUff... Działo się! Jak tak można potraktować kobietę i to w ciąży?! Zresztą był pijany. Mam nadzieję, że Dymitr szybko go ocuci.
OdpowiedzUsuńTo ja Ci dziękuję za to, że tworzysz takie dzieło. To dla nas dar, że mamy kogoś takiego, jak Ty. Dajesz nam radość każdego dnia. Wczoraj trochę się zaniepokoiłam, że może przestałaś pisać, ale gdy teraz weszłam to odzyskałam nadzieję. I to jeszcze dwa jednego dnia.
Dziękuję Ci bardzo ☺
Hej jeszcze ja tu jestem. Hallo!
OdpowiedzUsuńCo do Dymitra to jeszcze raz walnij Iwaszkowa ode mnie. Tak porządnie.. No i to by było na tyle.