Strony

piątek, 17 lutego 2017

ROZDZIAŁ 393

- Powiedz mi,- poprosiłam, kiedy weszliśmy na piasek.- Gdzie my tak właściwie jesteśmy?
- W Hiszpanii.
- I ty mówisz po hiszpańsku?- zdziwiłam się.
- Tak.- uśmiechnął się cwanie.
- A oni nie rozumieją po angielsku?- nie odpuszczałam.
- Rozumieją, ale ty też.- złapał mnie za dłoń i pociągnął wzdłuż wybrzeża.- A jaka to by była niespodzianka, gdybyś wiedziała co mówię?
- Zgaduję, że cel naszej wyprawy, to też tajemnica.
- Da.- uśmiechnął się, a ja tylko przewróciłam oczami.
Dalej szliśmy w ciszy, aż nie dotarliśmy do portu. Założyliśmy buty i weszliśmy na pomost. Zafascynowana patrzyłam na okazałe żaglówki. Jedne mniejsze, drugie ogromne, jak nasz cały dom.
- Umiesz tym pływać?- spytałam.
- Nie, ale mam patent motorowodniaka, więc sobie popływamy na silniku.- wszedł na coś po prawej stronie.
Spojrzałam tam i zaskoczona zrobiłam kto w tył. Przede mną stała wielka, czerwona motorówki z metalowymi barierkami.na dziobie miała coś a'la schodek i z małą pomocą Rosjanina, weszłam na pokład.
- Mówiłam już, nie nie przestajesz mnie zaskakiwać?- spytałam, rozglądając się po białym pokładzie.
Na środku stała kabina dla kierowcy, czy sternika. Nie znam się, nie orientuję. Przed nią było miejsce dla pasażerów z siedzeniami na brzegach. Co mnie zaskoczyło, na dole już stało wiadro z lodem i szampanem, a przy nim dwa kieliszki. Po obu stronach kabiny znajdowały się schody. Zaciekawiony chciałam tam iść, ale zatrzymał mnie głos ukochanego.
- Roza, złapiesz cumę?- poprosił.
- Tą linkę z przodu?- spytałam, sięgając po nią
- A podobno mieliście gości z wielkiej wody.- przypomniał kpiąco, po czym krzyknął coś po hiszpańsku.
Odpowiedział mu jakiś głos z dołu, na co ze strony strażnika poleciała kolejna komenda i odczepiono nas od pomostu, a Dymitr zaczął cofać.
- To było kilka lat temu. Chciałam się upewnić.- mruknęłam urażona.
- No już się nie obrażaj. Bym z chęcią cię przytulił, niestety muszę sterować. Ale jak chcesz, to sama tu przyjdź, a może dam ci popływać.
- Oj lepiej nie, bo jeszcze coś popsuję.- mimo to, podeszłam i przytuliłam go od tyłu.
- Przecież tu tyko wszystko ulepszasz.
- Ja?- oderwałam głowę od jego pleców i spojrzałam na niego zdziwiona.- A niby co?
- Najpierw świat morojów, odkrywając moc ducha, później świat dampirów, dzięki zezwoleniu na związki, a następnie mój, dając mi miłość i dzieci.- popatrzył na mnie z taką miłością, że aż poczułam ciepło rozlewające się po moim ciele od serca.
Jednak i z tym pojawiły się mroczne myśli, które zasłoniły mój dobry humor niczym chmury burzowe. Potarłam ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka.
- I w świecie strzyg.- szepnęłam.
- Nie rozumiem?- Dymitr spojrzał na mnie pytająco.
- Na przykład przemienianie każdego, kogo się zjadło. Albo mój sztylet.
- Roza, to tylko znaczy, że jesteś wyjątkowa. Żadna struga wcześnie na to nie wpadła. Sam tego nie rozumiem. Ale to nie dla nas problem. Wszystko już jest dobrze, tak?
- No nie do końca.- podeszłam do wiaderka z szampanem i wzięłam napój.- To wiele zmienia. Jeśli strzygi opanują walkę mieczami, sami będziemy musieli się na nie przerzucić. Nowe bronie, nowe techniki, nowy program nauczania. Otworzysz?- podałam mu butelkę.
- Na pewno nie będzie tak źle. Skoro byłaś pierwsza, która na to wpadła w historii po dwóch tysiącach lat, to drugiej nie będzie jeszcze drugie tyle, jeśli w ogóle. Strzygi są zbyt próżne i...- wystrzelił korkiem.- dzikie. Kierują się tylko instynktem.
Kątem oka zobaczyłam, że mój mąż włączył autopilota i ruszył ze mną na środek pokładu.
- To dziwne.- nalałam napoju do dwóch kieliszków, z czego jeden podałam strażnikowi.- Z moich wspomnień z tego okresu, mało rzeczy pokrywa się z naszymi lekcjami i tym co mówiłeś.- położyłam się na pokładzie, a on na przeciwko mnie.- Ja... nie wiem jak to powiedzieć, ale jakbym była bardziej uparta i dlatego tak szybko zdobyłam władzę. Też to zastraszanie. I kiedyś mówiłeś, ze pamiętasz to jak przez mgłę, a ja pamiętam to dokładnie, ze szczegółami.
- Może masz rację. Na ciebie i twoje życie duży wpływ miała magia. Mogło się to odbić na tobie i mamy takie efekty.- pociągnął łyk.
- Może. Ale my tu gadu gadu, a słoneczko nam ucieka.
Wstałam i zrzuciłam z siebie sukienkę. Z torby wyciągnęłam olejek do opalania i podałam Rosjaninowi.
- No a góra?- spytał.
- Jaka góra?- nie rozumiałam.
- Miałaś ściągnąć też górę stroju.- uśmiechnął się wyczekująco.
- No chyba żartujesz?!
- Jestem absolutnie poważny.- uśmiech znikł, ale nie na więcej niż dziesięć sekund.
- Nie ma mowy. Jeszcze ktoś mnie zobaczy.- usiadłam obok niego.
- A niedawno szukałeś plaży dla nudystów. A ja ci specjalnie zapewniłem miejsce na opalanie topless. No Roza, mnie się wstydzisz. Rozejrzyj się, żywej duszy nie ma.
Miał rację. Westchnęłam i pociągnęłam za sznurki za plecami.
- Ale tylko stanik.- zastrzegłam.
- Na razie. Majtki będzie łatwo z ciebie ściągnąć.- uśmiechnął się, na co ja rzuciłam mu mordercze spojrzenie.- No wiesz, albo się opalasz cała, albo w ogóle. A takie białe ślady po stroju nie ładnie wyglądają.
- A kto mnie będzie tak oglądał?
- Ja.
- Przecież ciągle powtarzasz, że dla ciebie zawsze jestem piękną.- posłałam mu całusa.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba nie wiedział co. Z torby wyciągnęłam ręcznik i książkę, po czym rozłożyłam się z tym na środku pokładu. Otworzyłam pierwszą stronę.
- Posmarujesz mnie, czy mam sama?- spytałam, niby od niechcenia.
- Z największą przyjemnością.
Już po chwili poczułam jego ciepłe ręce z chłodnym olejkiem, robiące mi masaż. To było boskie uczucie. Rozpływałam się pod jego dłońmi, aż nagle przestał.
- Ej, czemu przestałeś?- jęknęłam nie zadowolona.
- Bo już cię nasmarowałem.- zaśmiał się.
- A jeśli powiem, że za mało?- spojrzałam na niego kusząco.
- To wtedy- podszedł do mnie zmysłowym krokiem i pochylił się nad moimi plecami, szepcząc mi do ucha.- uznam, że nie chcesz się ocalić i zabiorę cię pod pokład.
Na ras zrobiło mi się gorąco. I czułam, że chcę tego. Już przestałam się zamartwiać tym co było. Szczere rozmowy z ukochanym mi pomogły. Ale byłam głupia. Omal nie zostawiłam go i dzieci. Wszystkich, których kocham i którzy mnie kochają. Dymitr ma rację. Wielu chciałoby mieć takie życie jak my. A ja chciałam to zostawić. Muszę sobie wybaczyć i żyć dalej. To wszystko co zawsze powtarzałam mężowi, czemu uwierzyłam w to, dopiero teraz, gdy moje słowa padły z ust Bielikowa? Nie wiem. Ale wybaczam sobie. Obwinianie się nic mi nie da. Trzeba żyć dalej.

ROZDZIAŁ 392

- Kiedy moglibyśmy zobaczyć się z dziećmi.- spytała przy śniadaniu.- Stęskniłam się za tymi rozrabiakami i Lili.
- Oni za tobą też. Ciągle tylko " kiedy mama wróci? A czemu do niej nie pojedziemy?"- uśmiechnął się, a mi zrobiło się ciepło na sercu.-Ale czy jesteś gotowa?
- Gdybym nie była, nie chciałabym widzieć ich na oczy.
To cudowne uczucie mieć dzieci, które cię kochają i za tobą tęsknią, nawet jak znikasz na parę godzin. Są od ciebie całkowicie uzależnione, a ty nie widzisz świata po za nimi. To cudowne doświadczenie. Cieszę się, że je mam.
- A jak Lili? Musiała to bardzo przeżyć.- zmartwiłam się.
- No to prawda. Ale bardzo mi pomogła. Wiesz co mi najbardziej utkwiło w pamięci?- patrzyłam na niego wyczekująco.- Gdy uciekaliśmy z domu do samochodu, ona się opierała. Nieźle mi się dostało, za zostawienie cię tam. Powiedziała zdanie, które bardzo mnie wzruszyło. Mianowicie: "Straciłam już jedną mamę, nie chcę stracić kolejnej."- przez cały czas patrzył mi głęboko w oczy.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Ta słodka kruszynka traktuje mnie jak mamę. To... piękne. Poczułam pieczenie pod powiekami i po chwili na policzkach poczułam łzy. Naprawdę się wzruszyłam. Ona również jest dla mnie ważna. Szybko chwyciłam serwetkę, ale gdy podniosłam wzrok zamarłam. Dymitr nachylił się w moja stronę i starł mi łzy dłonią. Wtuliłam się w nią.
- Dobrze, że się dziś nie pomalowałam.- uśmiechnęłam się, osuszając oczy.
- Dla mnie to w ogóle głupota. I bez tej warstwy tapety wyglądasz olśniewająco.
- Dziękuję.
Gdyby ktoś patrzył na nas z boku, na pewno uznałby, że jesteśmy piękną parą na urlopie, a nie małżeństwem z dwuletnim stażem, dwójką, a nawet trójką dzieci, zmagającym się z wyrzutami sumienia i mrokami przeszłości.
- A wracając do naszej rozmowy...
- A tak!- na nowo wrócił do swojej pozycji.- Możemy wyjechać w każdej chwili.
- Ale po co od razu wyjeżdżać. No wiesz, urlop nam się przyda. A zwłaszcza rodzinny.- zauważyłam.
- Mogę coś na to poradzić.- mój mąż oparł się o krzesło, wrzucając na talerz serwetkę, którą chwilę wcześniej wytarł sobie twarz.
- Na to liczyłam.
Wstałam i podeszłam do niego kobiecym krokiem. Nachyliłam się, całując go w policzek i ruszyła do hotelu. Po chwili strażnik dogonił mnie, po czym złapał za ramię i przyciągnął do siebie tak, że uderzyłam w jego tors.
 - A dokąd to się pani wybiera.- spytał, przesuwając dłonie na moje biodra.
- Chętnie zaczerpnęła bym kąpieli słonecznej, a do tego potrzebny mi strój kąpielowy. Chyba, że znasz jakaś plaże dla nudystów z przystojnym ratownikami.- droczyłam się z nim.
- Przykro mi, ale nie posiadam takich informacji. Jednak znam miejsce, gdzie będziesz mogła opalać się topless, ze mną jedynym, jako ratownik.
- Uważasz, że jesteś dość przystojny?- spytałam z figlarnym uśmieszkiem.
- Tak. I nie będzie tam żadnych zboczeńców, gapiących się bezprawnie na moją kobietę.
- Patrzeć na świat nikomu nie zabroniono.- zauważyłam.
- Roza, nie przeginaj, bo jedyna twoja kąpiel będzie w naszej wannie.- pogroził.
Poddałam się i ruszyłam za nim do hotelu. Przypomniałam sobie, że nie may żadnych strojów kąpielowych. Otworzyłam szafę w poszukiwaniu czegoś na zastępstwo i wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zobaczyłam nasze rzeczy, których wcześniej nie było.
- Poleciłem, żeby nam je przywieźli.- wytłumaczył mój ukochany, widząc, że od 5 minut wpatruję się w otwartą szafę.
Wzruszyłam ramionami i wzięłam niebieskie bikini z jaśniejszymi kółkami i dwoma metalowymi pierścieniami po obu stronach bioder. Na to założyłam białą, zwiewną sukienkę do kolan, na ramiączkach, a do tego białe sandały z korkowym spodem. Po chwili z łazienki wyszedł Rosjanin z niebieską koszulką na ramiączkach, idealnie przylegająca do jego umięśnionego brzucha i beżowych sportach. Wziął torbę i spakował tam ręczniki, mleczko do opalania, komórki i oczywiście jakiś swój western. Jednak pamiętając nasz miesiąc miodowy, wzięłam pierwszą lepszą książkę z półki, która nie była westernem i wcisnęłam mu przez ramię. Wyciągnął ją i spojrzał na tytuł.
- Będziesz czytać "Intruza"?- spytał, pokazując mi czarną okładkę z połową twarzy ze szczególnym zbliżeniem na oko.
- Książka jak każda inna.- wzruszyłam ramionami.
- Z nimi jest jak z kobietami.- uznał, wkładając lekturę do torby.- Z wierzchu niby wszystkie takie same, ale jak się wgłębisz w jej treść, zobaczysz, że każda jest inna.
Ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze Bielikow sięgnął po dwa słomiane kapelusze z czego jeden założył mi na głowie. Ja za to wzięłam nam okulary przeciwsłoneczne.
- Mam nadzieję, że dziewczyn nie zmienisz za każdym razem, gdy poznasz ich historię.
- Staram się z każdą dobrą zachować kontakt, ale tylko jedna zostanie ba zawsze bliska memu sercu.- objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam.
Po wyjściu skierowaliśmy się na plażę. Przy samym jej początku, zajęłam buty i rozkoszowałam się ciepłem małych drobinek piasku pod stopami. Jednak zamiast w stronę fal, szliśmy środkiem, wzdłuż wody. Ziarenka zaczęły mnie parzyć, kiedy zobaczyłam średniej wielkości budkę. Z ulgą stanęłam na drewnianym podejście przed nią i przeczytałam szyld, ogłaszający, że jesteśmy w wypożyczalni. Dymitr wymienił się uściskiem dłoni i kilkoma zdaniami z jakimś chłopakiem, około dwudziestu dwu letnim. Co mnie zaskoczyło, nie był to ani angielski, ani rosyjski, a mój mąż nawet się nie zająknął. Po chwili opalony blondyn wrócił do środka budki.
- Kiedy przestaniesz ukrywać swoje talenty Towarzyszu?- spojrzałam na niego, opierając się o ścianę budynku ze skrzyżowanymi rękoma.
- Nie przeczytałabyś książki, gdybym zdradził ci jej fabułę.- uśmiechnął się cwanie.
- Prędzej, niż gdybyś wyrwał z niej kilka stron.- odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę wody.
Poczułam ulgę, gdy chłodna fala obmyła mi nogi. Zamknęłam oczy, rozkoszując się zapachem i dźwiękami oceanu. Nagle ktoś wziął mnie w ramiona jak pannę młodą. Otworzyłam natychmiast oczy.
- O nie, nie, nie! Nie rób tego! Bielikow! Postaw mnie na ziemię, przy plaży.- krzyczałam, kiedy coraz bardziej oddalał się od brzegu.
- Nie muszę wyrywać kartek. Wystarczy, że zrobię zaskakujący zwrot akcji.- uśmiechnął się cwanie i mnie wypuścił.
W ostatniej chwili nabrałam powietrza, przed tym jak cała znałam się pod wodą. Stanęłam na piaszczystym dnie, wynurzyłam się, cała opierając wodą. Usłyszałam śmiech strażnika i rzuciłam się na niego. Chwilę się goniliśmy i bawiliśmy w wodzie, uśmiechając się szeroko.