sobota, 29 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ 62

Jest trochę kurzu, ale, jak w reszcie domu, widać, że kilka tygodni temu było sprzątane. Tu też nic się nie zmieniło. Rozsiadłem się w swoim fotelu zakładając ręce za głowę.
- Słuchaj Jack...- spojrzałem na moroja stojącego przede mną.- Usiądź sobie.
Blondyn wziął krzesło spod ściany i niepewnie przystawił je po drugiej stronie biurka.
- Na początek powiedz mi, jakie masz zamiary wobec mojej córki?- nachyliłem się w jego kierunku.
- Poprosiłem ją, aby została moją strażniczką. Bardzo chciałbym w przyszłości założyć z nią rodzinę.- powiedział pewnie.
- Nie przeszkadza ci, że jest dampirzycą?- uniosłem jedną brew.
- To nie ma znaczenia.- zapewnił.- Kocham ją nad życie i mimo tak krótkiego czasu, wiem, że nie chcę nikogo innego. Rozumiemy się bez słów i zawsze możemy na siebie liczyć.
Zastanowiłem się chwilę.
- Jeśli kiedykolwiek ją skrzywdzisz, zobaczę, ze płacze z twojego powodu, to ci nogi z dupy powyrywam.- ostrzegłem.
- Nie mam zamiaru jej krzywdzić. Każda jej łza smutku, sprawia mi ból. Sam nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić.
Zmrużyłem oczy, patrząc na niego uważnie.
- Co masz mi do powiedzenia na temat wczorajszej nocy?
- Nic.- na jego odpowiedź brwi poleciały mi do góry.- Jesteśmy dorośli, kochamy się, więc nie widzę w tym nic złego, że uprawiamy sex. Strażnik też nie czekał do ślubu.
- Teraz rozmawiamy o tobie, a nie o mnie.- zauważyłam spokojnie.- A wracając do tematu ślubu...
- Jeszcze nie wiem, kiedy się oświadczę. Teraz jest za wcześnie i boję się, że nie przyjmie. Dlatego wolę poczekać, żeby nie czuła na sobie presji. A dzieci oczywiście pokocham tak mocno jak tylko można. Bo w czym moroje są lepsi do kochania od dampirów. Chciałbym nawet teraz, ale wiem, że Anastazja woli trochę poczekać, choć byłaby świetną matką. Z dwa, trzy lata. I na pewno po ślubie.
Nie spodobało mi się to, ale taka jest kolej rzeczy. Wychowujemy dzieci nie dla siebie, a dla ludzi, którzy nam je odbiorą. A myśl, że mogę być dziadkiem sprawiła, że poczułem się strasznie stary. 
- A czym chcesz się zajmować w przyszłości?- kontynuowałem.
- Najpewniej przejmę firmę ojca, choć wolałbym zostać sportowcem. Ale to nie ode mnie zależy.- spuścił głowę.
- Czemu?- uniosłem jedną brew.- Nie może ktoś inny jej przejąć?
- Nie ma kto. Ojciec od początku na mnie wywiera presję, dlatego nie chcę być jak on. Nienawidzę go za to, co robił mi całe życie.
- Znęcał się nad wami?- wystraszyłem się.
Zdążyłem polubić tego chłopaka.
- Nie, nie, nie! Nic z tych rzeczy.- zaprzeczył szybko.- Po prostu od zawsze chciał, żebym był najlepszy i miałem tysiące zajęć dodatkowych, bez chwili odpoczynku. Niekiedy mama dawała mi trochę luzu. Później już odpuścił i zostawił te, co uznał, że przydadzą mi się w prowadzeniu firmy. Wtedy zacząłem potajemnie zajmować się sportem, ale gdy zaczęło być o mnie głośno, zauważyli i ojciec zabronił mi. Dopiero gdy obraził Nastkę, postawiłem mu się i wprowadziłem z domu. Postawiłem prosty warunek. Wrócę, gdy zaakceptuje moją dziewczynę. I dopiąłem swego.
Dobra. Przyznaję, zaimponował mi. Nawet miły z niego chłopak i umie walczyć o miłość.
- Ostatnie pytanie.- zrobiłem efektowną pauzę.- Czy będziesz umiał mówić mi tato?
Wstałem i z uśmiechem podałem mu dłoń. On również wstał z widoczną ulgą i radością, ściskając moją rękę.
- Z największą przyjemnością TATO.- zaśmialiśmy się.
- Tylko pamiętaj.- spoważniałem.- Jeśli ją skrzywdzisz...
- Tak, tak, wiem.- westchnął jakby znudzony.- Ty wyrwiesz mi nogi, Felix mnie wykastruje, Ash obije twarz, Alice stopie tyłek, Oliwia sprzeda moją nerkę, a Rosalie utopi w łyżeczce wody.
Wow! Nie wiedziałem, że aż tyle osób troszczy się o moją kochaną księżniczkę. Cieszę się, że kiedy mnie przy niej nie było, miała na kogo liczyć. Oczywiście wierzyłem w żonę, ale san wiem, że nie wszystko mówi się rodzicom. Dlatego dobrze, że ma takich przyjaciół. Poklepałem go po plecach i razem wyszliśmy. Gdy schodziliśmy na dół, dobiegł nas krzyk księżniczki.
- UDAŁO SIĘ!
Wszyscy zjawiliśmy się koło niej. Rozglądnęła się niepewnie po nas, a następnie obrócił ostatni pasek. Usłyszeliśmy ciche piknięcie. I czerwona ściana odskoczyła do góry, ukazując wnętrze kostki. Dobrze wiedziałem, co jest w środku. Wyciągnęła małą karteczkę i patrzyła na nią z uśmiechem.
- No czytaj!- pogoniła ją Alice.- Co tam jest
- Mógłbym dać ci wszystko. Nawet gwiazdkę z nieba.- przeczytała.- Dla księżniczki, od taty.
Spojrzała jeszcze raz do środka kostki i wydobyła małe, zamszowe pudełeczko. Otworzyła je, a oczy jej zabłysły. Wyciągnęła małą, diamentową gwiazdkę.
- O matko!- zawołał Felix.- To prawdziwy diament?
- Tak.- odpowiedziałem dumnie.- To zawieszka do każdej biżuterii.
- Jest... jest piękny.- brunetka aż się popłakała ze szczęścia i uścisnęła nas mocno.
- Ja tam nie potrzebuję diamentów. Wystarczy, że mam was.- uśmiechnął się Felix, a my z Rozą zmarszczyliśmy czoła.
- Lili?- moja żona spojrzała pytająco na siostrę.
- A tak. Było takie zamieszanie, że kompletnie zapomniałam, ale mam to przy sobie.- moja szwagierka pobiegła na górę.
Po chwili wróciła i podała siostrzeńcowi pudełko z układanką na wierzchu. On ucieszy od razu zabrał się za układanie.
- Ej, a czemu nie dostałem go wcześniej, jak Nastka?- spytał po chwili.
- Bo nie doczekało by urodzin.- zauważyła jego siostra.
Felix wzruszył ramionami i wrócił do układanki. Nie zajęła mu długo i mógł otworzyć wieczko.
- Diamentowa kulka.- ucieszył się.- Idealna do mojej kolekcji.
- Przecież ty zbierasz figurki kowbojów.- zdziwił się Jack.
- No tak. Bo kulki już miałem wszystkie. No... prawie- z zachwytem patrzył na swój nowy nabytek.
- Dobra dzieciaki.- klasnąłem w ręce.- Najedzone, wybawione, to do łóżek.
Wszyscy poszli na górę. Na korytarzu minęło mi, jak Zeklos wnosi moją córkę do pokoju. O nie! Nie ma mowy! Już chciałem tam iść, gdy poczułem kila par rąk ciągnących mnie i wpychających do sypialni. Gdy przekroczyłem próg, zostały tylko dwie, delikatne dłonie, które wszędzie bym rozpoznał.
- Roza. Wiem, że ci mało, ale tam Jack i Księżniczka...- chciałem mówić dalej, ale przerwały mi słodkie usta ukochanej.
A ja nie umiałem nie odwzajemnić pocałunku. Po chwili podniosłem ją i położyłem na łóżku.
- Oni sobie poradzą. A twoja spragniona żona, chce się tobą nacieszyć po tych dwunastu latach.
- Przez ostatnie miesiące ci mało?- zaśmiałem się.
- Zawsze mi będzie mało.
Na nowo zaatakowała moje usta, ale ja próbowałem jednak ją odsunąć.- Dymitr! Od jednego stosunku nie zachodzi się od razu w ciążę. Inaczej mielibyśmy już z ósemkę dzieci. A mamy tylko trójkę.
- Masz rację.- zastanowiłem się chwilę, po czym uśmiechnąłem się jak szaleniec.- Trzeba to nadrobić.
- Nie o to mi...- tym razem ja nie pozwoliłem jej dokończyć i zacząłem ją rozbierać. Włożyłem ręce pod bluzkę Rozy, masując jej brzuch, na co jęknęła zadowolona. Wszedłem na plecy i znalazłem zapięcie od stanika, po czym jedną ręką uwolniłem jej piersi. Szybkim ruchem zdałem go, razem z bluzką i przyssałem się jej do sutków. Uwielbiam, gdy Roza jęczy moje imię i wije się pode mną, tak jak w tej chwili. Zacząłem rozpinać jej spodnie, a ona moje. Po chwili nasze ciała złączyły się w miłosnym i dzikim tańcu.

4 komentarze:

  1. Gorąco! M... Tak za nimi tęskniłam!! Mitriś jest taki słodki!!!
    Jack mi imponuje.
    Juz nie moge sie doczekac kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy zaczęlam czytać po dwóch zdaniach zaczęłam się śmiać. To było prezśmieszne. Nareszcie Romitri.
    Czekam na następny.
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwwwww.... 😍😍😍😍😍 Dimkaaaaaa, nie bądź taki zazdrosny i zajmij się Różą. A jak ci Jack odbierze księżniczkę, to go rozszarpiesz, zszyjesz, znowu rozszarpiesz i spalisz. I w czym problem? Czekam na następny i życzę weny 💖💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń