czwartek, 6 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ 42

Pierwsze, co poczułam, to olbrzymi ból głowy. A obiecywałam sobie, nigdy więcej. I co? I się schlałam. Ostrożnie obróciłam się na plecy i otworzyłam oczy. Od razu zauważyłam, że to nie mój pokój i zaczęłam się rozglądać. Wygląda znajomo, ale to wciąż nie nasz dom. Spanikowana spojrzałam pod kołdrę. Co do cholery?! Czemu mam na sobie tylko majtki i za dużą bluzkę. Jednak zapach wydał mi się również znajomy. W końcu nabrałam odwagi spojrzeć na drugą połowę łóżka. Uspokoiłam się, widząc tak dobrze znaną mi twarz. Od razu zrozumiałam, że jestem w jego domu. Mimo, że wciąż się na niego gniewam, nie umiem zaprzeczyć, że słodko wygląda, kiedy śpi. Włosy latały mu po całej twarzy, a usta miał lekko rozchylone. Wyglądał tak uroczo, że miałam ochotę go pocałować. Ale nie mogę. Wciąż została kwestia, co ja tu robię. Zaczęłam go szturchać.
- Jack.- odchrząknęłam, aby wróciła mi dawna barwa głosu.- Jack.
On tylko coś mruknął i odwrócił się w moją stronę, poprawiając kołdrę. Nim zareagowałam, objął mnie w pasie, przyciskając do swojej klatki piersiowej.
- Jack.- nie odpuszczałam.- Weź się obudź.
- Wszystko jest dobrze księżniczko. Śpij.- mruknął,z wciąż zamkniętymi oczami.
- Do każdej tak mówisz?- spytałam chłodno.
- Wiesz, że tylko do ciebie, Anastazja.- w końcu podniósł powieki.- A teraz dasz mi pospać? Mamy za sobą ciężką noc.
- I ja właśnie co do niej mam pytania.- nie odpuszczałam.- Możesz minie puścić?
- Nie.
- Bo...- uniosłam jedną brew.
- Bo takich skarbów nie puszcza się nigdy.- cmoknął i uwalił się na mnie.
- Złaź.- próbowałam go zrzucić, ale trzymał się mocno.
- Kochanie, nie wierć się. Przecież nic ci nie zrobię.- mruknął zasypiając.
- Powiedz mi lepiej, co ja tu robię.- fuknęłam, wciąż się szarpiąc.
- Teraz? Przeszkadzasz mi spać.
- Oj, ale ty biedny.
- Co nie?- podniósł się i spojrzał na mnie, jakby był najbardziej pokrzywdzoną osobą na świecie.
Przewróciłam oczami.
- A tak ogólnie?- ciągnęłam.
- No dobra. Widzę, że i tak nie zasnę.- w końcu wrócił na swoją połowę.- Ale jesteś bardzo wygodną poduszką.
- Gadaj!- nie spuszczałam.z niego ostrego spojrzenia.
- Byłaś tak schlana, że zabrałem cię do mojego rodzinnego domu, bo był bliżej.
- A ty oczywiście byłeś trzeźwy?- prychnęłam.
- Otrzeźwiałem, gdy zaciągnęłaś mnie do łazienki na szybki numerek.- zaśmiał się.
Otworzyłam z niedowierzaniem oczy.
- Łżesz.- oskarżyłam go.
- Ani odrobinkę, kochanie.- podniósł ręce do góry, próbując się nie śmiać, ale nie wychodziło mu.
- Boże święty. Już nigdy więcej nie tknę alkoholu.
O cholera. Zażenowana ukryłam twarz w dłoniach. To nie może być prawda. Nie może. Przecież nie jestem taka głupia. A może? Poczułam, że ktoś zabrał moje dłonie z twarzy i swobodnie mogłam patrzeć w piwne tęczówki.
- Spokojnie. Do niczego nie doszło.- uśmiechnął się pocieszająco.
- Masz szczęście, bo inaczej byś nie miał czym panienki przelatywać.
- Nie chcę nikogo "przelatywać"- zaśmiał się, nie puszczając moich dłoni.- Chcę się tylko kochać z kobietą mojego życia.
- Przestań pieprzyć.- odwróciłam wzrok, aby nie utonąć w jego cudnych oczach.- Dwa dni temu pokazałeś, jak bardzo mnie kochasz.
- Cholera! Nastka! Wysłuchaj mnie chociaż. Wiem, że jestem kretynem i największym idiotom świata, ale chciałem to zrobić dla ciebie. Wiem ile ten medalion dla ciebie znaczy. Chciałem dobrze... Przepraszam. Za wszystko co ci zrobiłem. Jestem nic nie wartym śmiechem, ale błagam. Wybacz mi.- błagał mnie wręcz na kolanach.
Odwróciłam wzrok.
- Nie wiem. Zastanowię się. To dla mnie trudne. Pierwszy raz się tak czuję i boję się.
- Uwierz, że nigdy bym cię nie zdradził. Za bardzo mi na tobie zależy, gdybym tylko cofnął czas...- zwiesił głowę.
Patrzyłam na niego smutno. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Widzę, jak mu zależy, ale boję się. Najzwyczajniej w świecie się boję. Że znowu coś się stanie, że znowu będziemy cierpieć, że następnym razem już się nie pozbieram. Nie chcę tracić już żadnej ważnej dla mnie osoby...
- Nie wiem.- szepnęłam.- Czy chcę być dalej twoją dziewczyną. Na razie to za trudne.- westchnął cicho.- Ale możemy zacząć od nowa, jako przyjaciele. Reszta może jakoś sama wyjdzie.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, jakby szukał potwierdzenia, że nie żartuję. Po chwili rzucił mi się w objęcia.
- Dziękuję, dziękuję. Zrobię wszystko, wszystko, żebyś zobaczyła jak bardzo Cię Kocham i jak bardzo mi na tobie zależy. Jeszcze będziesz moja.- powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Nagle pochylił się i mnie... pocałował. Z początku zszokowana, po chwili oddałam pocałunek. Nie wiem co mną kierowało. Po prostu to było da mnie naturalne. Popchnął mnie delikatnie na pościel i zaczął pogłębiać pocałunek. Nie opierałam się, błądząc dłońmi po jego nagim torsie. Ukochany zszedł ustami na moją szyję. Cholera! Ja nie wytrzymam bez niego. Jęczałam cicho, ale trzeba to skończyć.
- Jack.- odsunęłam go od siebie.
Szybko ode mnie odskoczył. Oboje oddychaliśmy szybko.
- Przepraszam.
- Jack...- popatrzył na mnie.- Kocham Cię, ale jeszcze nie.
- Wiem księżniczko.- podszedł i mnie przytulił.- Już mówiłem, że poczekam na ciebie. Nawet całą wieczność. Bo też Cię Kocham.
- To teraz skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy, ubieraj się i na trening.- zerwałam się z łóżka z szerokim uśmiechem.
- Nie tak prędko, słońce.- złapał mnie z rękę i pociągnął na swoje kolana.- Jeszcze nie wszystko wyjaśnione.
Zrzedła mi mina, bo podejrzewam, o co może mu chodzić.
- Co to było w sobotę?- uniósł brew.
Westchnęłam ciężko i usiadłam obok niego.
- Nie chciałam ci wcześniej mówić, bo bałam się, że mnie zostawisz, a później nas wydasz. Tak naprawdę nie urodziliśmy się dlatego, że tata był strzygą. To jest w ogóle inna historia.
I zaczęłam opowiadać. O tym jak tato poznał Lunę, co się stało podczas zaręczyn rodziców, a później co odkrywali, gdy z Felixem byliśmy mali, oraz o wymyśleniu tej całej bajeczki o strzygach.
- Mnie i jego łączy więź...
- Czyli, że on wie wszystko co ty i na odwrót?- spytał, zszokowany.
- Widzi, słyszy i czuje. Ale umiemy się wyłączyć na siebie. Do tego, mamy coś a'la moc ducha, ale bez negatywnych skutków. Doskonale panuję nad każdym żywiołem, magią wpływu i uleczaniem.
Odwróciłam wzrok.
- I za to miałbym cię zostawić?- przytulił mnie i cmoknął w policzek.- Niesamowite jakim jestem szczęściarzem. Mam bardzo niezwykłą dziewczynę.
- Przyjaciółkę.- poprawiłam.
- Oboje wiemy, że długo nie wytrzymasz.- był bardzo pewny siebie.
- Ja nie wytrzymam?! Okey. Zrobimy zakład? Do moich urodzin jesteśmy tylko przyjaciółmi. Kto pierwszy odpadnie, przegrywa.
- O co?- zmrużył oczy.
- Jeśli wygram, zabierzesz mnie na randkę na sam szczyt wieży Eiffla.- wystawiłam rękę.
- A jeśli ja wygram, na weekend zabierzesz mnie do waszego domu i będziesz mi usługiwać.
- Zgoda.
- Zgoda.
Uścisnęliśmy sobie dłonie, podczas czego szybko cmoknął mnie w usta.

5 komentarzy:

  1. Z jednej strony idiota... Z drugiej strony wcale nie taki zły... Mącisz mi w głowie i chyba sama nie wiem już co o nim sądzić. Zapowiada się ciekawie.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie on przegra. Sorry że nie komentowałam ale dopiero dziś twój przeczytałam. Zapraszam na mojego drujiego bloga:
    http://wwwinniromitri.blogspot.com/?m=1
    Ps rozdziały EXTRA

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ciekawe kto wygra. Czekam na następny i pozdrawiam ☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział przypomniał mi to, jak zrobiłaś, że Dymitr stracił pamięć i Rose musiała go w sobie rozkochać 😂😅😭 ja nadal czekam na Dimkę. Rozdział super, czekam na następny i życzę weny😘😍💖💖💖

    OdpowiedzUsuń