piątek, 17 marca 2017

ROZDZIAŁ 23

Wróciliśmy jak zawsze przed dziesiątą w nocy. Zeklos pierwszy poszedł się kąpać, a ja zaraz po nim. Myłam głowę, więc zajęło mi to godzinę. Gdy wyszłam, zauważyłam, że chłopak czyta coś na łóżku. Dopiero po chwili rozpoznałam, co to. Zszokowana rzuciłam się na niego i wyrwałam zeszyt.
- Grzebałeś mi w rzeczach!- krzyknęłam oburzona.
- Leżał na wierzchu, a torba była otwarta i samo mi się rzuciło w oczy.- bronił się moroj.
- Misie, to są w lesie. Nigdy nie położyłabym go na wierzchu. Oddaj!
Pochyliłam się do przodu, próbując dosięgnąć najważniejszy przedmiot dla naszej rodziny. Ale blondyn odsunął ją jak najdalej ode mnie, jednocześnie mnie łaskocząc.
- Nie!- zaczął się śmiać.
- Przestań!- próbowałam się bronić.
Przygwoździłam mu rękę do materaca, a drugą złapałam zeszyt z różą. Zeszłym z chłopaka i usiadłam, patrząc z czułością na czarną okładkę.
- Co to jest?- spytał Zeklos, siadając obok mnie.
- Wspomnienia mojej mamy.- uśmiechnęłam się smutno.
- Pamiętnik?- zmarszczył brwi.
- Nie gamoniu.- walnęłam go w tył głowy dłonią.- To W-S-P-O-M-N-I-E-N-I-A.
- A to nie to samo?
- Jakby było to samo, nie oberwałbyś. Pamiętnik pisze się z dnia na dzień. A wspomnienia to po jakim czasie od danego wydarzenia. Mama pisała to po narodzinach Diany i opisała w szczegółach całą znajomość z tatą.
- Aż tak to pamiętała?- zdziwił się.
- Pomogła jej Luna.- powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
- Obiecuję, kiedyś ci go odetnę.- usłyszałam w głowie głos brata.
- Nie krępuj się.- odpowiedziałam.
Szlag!
Niby ogłoszono, jakim to sposobem nasza Mama zaszła w ciążę, ale pojawiły się komplikacje, buty, więc ostatecznie Moonersi usunęli wszystkim pamięć i z rodzicami oraz ciocią Lissą wymyślili bajeczkę, że to dzięki temu, że tata był strzygą.O jeleniach wie Rada królewska, z królową na czele, nasi przyjaciele i rodzina.
- Kto to Luna?- spytał mój chłopak.
- To... Ee... Przyjaciółka rodziców.- odpowiedziałam wymijająco.
- No dobra...- popatrzył na mnie nieufnie.
- Słuchaj. To prawda, mam trochę tajemnic, ale bezpieczniej będzie dla ciebie, jak nie będziesz o nich na razie wiedział.
- Ale kiedyś mi powiesz?
- Kiedyś tak.- zapewniłam.- Nie chcę, żeby było ci przykro, albo był na mnie zły. W mojej rodzinie jest dość dużo niedomówień, jeśli chodzi o postrzeganie przez świat zewnętrzny. To jest Dwór i morojów. Dowiesz się, gdy uznam, że jesteś na tą wiedzę gotowy.
- No dobra. Poświęcę się i zaczekam. To co z tymi wspomnieniami?- podkreślił ostatnie słowo, wskazując na książkę.
- Tego nie ruszaj.- odwróciłam zeszyt jak najdalej od niego.- Odpowiem ci na każde pytanie.
- No dobra. To o co chodziło z tym łóżkiem?
- Jesteś tak głupi, czy udajesz?
- To zależy od ciebie słońce.- poruszył zabawnie brwiami.
- A co zakochani mogą robić na łóżku, sam na sam w czterech ścianach?- spojrzałam na niego wyczekująco.
- Gadać?- uśmiechnął się szeroko.
- Już nie zgrywaj takiego niewiniątka. Ty już doskonale wiesz, co oni tam robili.
- No to dalej. Skoro jesteście dziećmi dampirów, - zbiegł na niebezpieczny temat.- to macie jakieś specjalne zdolności?
- Na przykład?- uniosłam brew.
- No nie wiem. Latanie, lasery z oczu?
Nie umiałam powstrzymać śmiechu.
- Nie.- wydusiłam, opadając na materac.- Nie jesteśmy kosmitami, ani super bohaterami. Po prostu dzieci dwójki dampirów.
Tym razem oboje wybuchliśmy śmiechem. Gdy się uspokoiliśmy, położyliśmy się na swoich miejscach, a ja wtuliłam się w blondyna.
- Miło być w końcu czyjś.- westchnął Zeklos, całując mnie w czoło.- Cieszę się, że mam tak niezwykłą i wspaniałą dziewczynę.
Uśmiechnęłam się zaczęłam kreślić palcem wzorki na jego umięśnionej klacie.
- Wiem. Też czuję się w końcu pełna. Kocham cię. A takie pytanko. Od jak dawna chodzisz na siłownię?
Poczułam pod sobą wibracje i usłyszałam chichot Jack'a.
- Od kilku lat. Uznałem, ze nie tylko dampiry mogą wyglądać.
- I dobrze.
Między nami zapadła cisza, ale przyjemna. Ukochany głaskał mnie po plecach i bawił się moimi włosami, a ja rozkoszowała się zapachu jego żelu do golenia. Pachniał tak cudownie. 
- "Usiadłam na kolanach Bielikowa i wtuliłam się w jego tors, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku."-usłyszałam, miękki głos i już wiedziałam, że zabrał zeszyt. Ale słuchałam dalej.- "Napawałam się zapachem jego wody kolońskiej, myśląc o ostatnich prawie dwóch latach. Czułam, że ręką głaszcze moje włosy, napawając się ich dotykiem.
- A zdradzisz mi wielką tajemnicę naszej podróży Towarzyszu?- spytałam, podnosząc wzrok na jego twarz.
- Nie.
- Aha. Rozumiem. Tajne/poufne?
Oboje się zaśmialiśmy.
- Och Roza! Takich jak ty to ze świecą szukać.- westchnął, rozmarzony.
- Ty jej nie potrzebowałeś, aby nas znaleźć.- zauważyłam.
- Tylko szkoda, że mi ciągle uciekałaś.- zaśmiał się.
- Sam mi kazałeś biegać.
Na raz zaczęliśmy śmiać się oboje.
- Trochę czuję się jak księżniczka w tej dorożce.- odezwałam się po kilku minutach ciszy.
- To chyba dobrze, nie?- spytał z uśmiechem mój mąż.
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- Zawsze byłam przygotowywana na chronione Lissy i szukanie we wszystkim zagrożenia, a nie jeżdżenie piękną karocą, w cudną noc z boskim księciem.- dłonie przyłożyłam mu do torsu i w patrzyłam się w jego oczy.
- Ja mam być tym "boskim księciem"?- spytał przez śmiech.
Pokiwałam głową, na co znowu wybuchł śmiechem.
- Tylko ty Roza umiesz tak łatwo mnie rozśmieszyć. Dlatego chcę być na zawsze z tobą. Bo jesteś inna, jedyna, wyjątkowa." O rany! Ile w tym miłości. Twoi rodzice mieli wielkie szczęście.
- Tak, wiem. Zawsze marzyłam o takiej miłości. 
- I ja ci ją dam księżniczko. Obiecuję.- cmoknął mnie w czoło.- Twój ojciec był zupełnie inny niż mówią. Co mnie zawsze interesowało, gdy mój mówił źle o twoich rodzicach, wszyscy strażnicy dziwnie się na niego patrzyli, ale nic nie robili.
- Uczeni jesteśmy szacunku i wierności podopiecznego, bez względu na poglądy. Ale i tak mama i tata cieszyli się respektem wśród swoich. I wiesz co mi uświadomiłeś?- uklękłam, patrząc na niego z góry.
- Co?- również się podniósł.
- Dziwnie byś brzmiał, jako gej lub moja mama.- zaśmiałam się.
- Zaśpiewać ci kołysankę?- uśmiechnął się do mnie jak psychicznie chory.- Wlazł kotek na płotek...
Chciał śpiewać dalej, (o ile to można nazwać śpiewaniem.) ale przeszkodziła tu poduszka, którą go walnęłam.
- Błagam, zrób coś dla muzyki i nie wyj. Bardzo współczuję twoim przyszłym dzieciom.
Złapał mnie za rękę i popatrzył głęboko w oczy.
- Naszym dzieciom.

3 komentarze:

  1. Uuuu.... I dlaczego skończyłaś w takim momencie??? Jesteś okropna, wiesz? A te wspomnienia Rozy 😍😍😍😍😍😍 słoooooodko. Czekam na następny i życzę weny💟💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo coś czuje że to tak się nie skończy kropką.😂😂😂😂 Ale wiesz co? Wiesz co? Ty nie masz serca. Dajesz wspomnienia Rose i myślisz że fajnie będzie? Wole żywą Rose i żywego Dymitra. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Daje wspomnienia Róży i jest bardzo fajnie. Nadaje rozdziałowi jeszcze większej romantyczności niż to możliwe.
    Tekst jest przepełniony uczuciem, co bardzo mi się podoba.
    Życzę weny i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń