DYMITR
Byłem w szoku, po tym co zobaczyłem. Roza po miesiącu jest kimś takim, jak ja po czterech z jej pomocą. I wszyscy drżą ze strachu, gdy tylko przy nich jest. Uważnie patrzyłem na każdą mijaną przez nas strzygę. Kłaniali się jej, nieśmiąć podnieść na nią wzroku, przepełnionego lękiem. Jeszcze nigdy nie widziałem tych potworów w takim stanie. W pewnym stopniu sam się bałem. Ta nowa Rose nie jest moją Rozą. Wytycza wokół siebie aurę śmierci, grozy i przerażenia. Ciekawe jak jej się to udało w tak krótkim czasie.
- Teraz mnie posłuchaj uważnie.- zaczęła, zamykając drzwi.- Wszędzie będziesz chodził ze mną i alb...
- A jeśli nie?- skrzyżowałem ramiona na piersi.
Całkowicie zaskoczyła mnie jej reakcja. Spodziewał bym się ataku, jak inni jej poddani, ale ona wybuchła śmiechem. Gdy się uspokoiła, ruszyła do sofy.
- Oj Towarzyszu, Towarzyszu.- pokręciła głową, rozciągające się.
Położyła nogi na stoliku i poklepała miejsce, gdzie miałem usiąść. Jednak dla bezpieczeństwa usiadłem na fotelu, na co zaśmiała się.
- Boisz się mnie.- stwierdziła.- Nie umiesz tego ukryć. Jak żadnych uczuć względem swojej Rozy. Ale póki jesteś grzeczny, nie musisz się niczego obawiać. A co do twojego pytania, jesteś zamknięty w hotelu pełnym strzyg. Gdzieś koło dwóch tysięcy. Chyba nie muszę odpowiadać.- uśmiechnęła się złośliwie.
Zdecydowanie nie podoba mi się ta Rose. Chcę moją kochaną Różyczkę. Ale już jej chyba nie odzyskam. Zostało mi zabić ją, a później siebie tak, żeby nie mieli z żadnego z nas pożytku. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Czego znowu?- warknęła Rose.
Przez drzwi weszła dziewczyna z czerwonymi włosami i mnóstwem kolczyków w różnych miejscach. Wydawała się być znajoma W rękach miała tacę z jedzeniem, którą postawiła na stoliku.
- Lucy, dobrze, że jesteś. Usiądź.
Strzyga ukłoniła się. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że to jej Rise kazała zabrać ciało Olivera.
- Ależ pani. Nie jestem przygotowana.- przestraszyła się.
Ciekawe co u nich znaczy przygotować się na rozmowę z moją żoną.
- Nie ważne.- mruknęła moja ukochana.
Dziewczyna ukłoniła się nisko i zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Jednak nie spuszczała wzroku z drugiej strzygi.
- Zwolniło mi się miejsce w mojej elity. Spisałaś się na polowaniu i w walce, dlatego do niej dołączysz.- oznajmiła, kiedyś moja Roza.
- A Wielmożny Pan?- spojrzała na mnie.
No tak. Moja ukochana sama mówiła, że ma względem mnie poważne plany. Ale nie dopuszczę do tego. Prędzej zginę, nim znów stanę się potworem.
- On nie będzie należał do elity, bo po przebudzeniu będzie to również jego elita. Więc ty zajmiesz brakujące miejsce. Co za tym idzie,- moja żona wstała i zaczęła chodzić po pokoju.- masz prawo mówić mi po imieniu, ale też bez przesady. Jedynymi twoimi obowiązkami będą treningi i wypełnianie umów w moim gabinecie. Tam też będzie twoje stanowisko. Na wezwania już nie musisz się specjalnie przebierać. Wolno ci więcej, ale pamiętaj, że to ja wciąż tu rządzę.
- Dobrze Pani.- dziewczyna wstała i ukłoniła się.
Roza poszła na chwilę do sypialni, a ja nie wiedziałem co zrobić. Postanowiłem siedzieć z kamienną twarzą i czekać. Po chwili z pokoju obok usłyszałem kroki.
- Teraz idź do reszty elity i im to daj.- podała jej jakiś skrawek papieru. - Oni ci wszystko wytłumaczą.
Strzyga pokiwała głową, włożyła papier do stanika i wyszła.
- Jedz.- moja ukochana wskazała tackę.
Nic nie odpowiedziałem, a nawet się nie ruszyłem, na co ona się zaśmiał. Nagle znalazła się niebezpiecznie blisko mnie, a moje głupie serce zabiło szybciej. Po co sobie tłumaczyć, że to nie moja Roza, skoro to ją kocham. Cholera, przecież wygląda tak samo. Te same oczy, tylko z czerwonymi otoczka, te same włosy, pewnie delikatne jak dawniej, ta sama figura, no może skóra jaśniejsza i zmniejsza. I te same usta, za których smakiem się stęskniłem. Wszystko takie same. A jednak jest inne.
- A więc tak? Chcesz się zagłodzić? Myślisz, że ci się to uda do jutra? Po jednym dniu nie umrzesz.- zaśmiała się.
Cholera! Tego nie przewidziałem. Jednak nie okazałem nic. Moja żona odsunęła się.
- Towarzyszu, jaki sens ma zabawa w kotka i myszkę?- znowu chodziła po całym salonie.- Doskonale widziałam ten wyraz twoich oczu. Przejrzałam cię. Wiem o tobie więcej niż kiedykolwiek inny. Niczego przede mną nie ukryjesz, więc twój wybór, czy teraz zjesz, czy zostaniesz przemieniony na czczo. W sumie, jeśli nie pamiętasz, sama tak próbowałam w Nowosybirsku. Ale oboje wiemy jak to się skończyło. Tylko bawiłeś się mną i nie pozwalałeś poznać uroków nieśmiertelnego życia. Ale ja będę Inna. A teraz jedz.
Wciąż chciałem grać twardego. Nie ugnę się przed nią. To moje życie i sam będę decydować co i kiedy chcę jeść. Jednak zanim cokolwiek zdążyłem powiedzieć, zaburczało mi w brzuchu, na co brunetka się uśmiechnęła triumfalnie. Cholera! Zapomniałem, że przez całą tą akcję nie mogłem nic przełknąć ma śniadanie i moje ostatnie jedzenie to wczorajszy obiad, bo kolacji jakoś też nie jadłem. Nadąsany wziąłem tackę i podniosłem pokrywkę. Na talerzu leżało leczo. W ustach poczułem nadmiar śliny, a do tego mój brzuch na nowo się odezwał. Już bez żadnych pretensji zabrałem się za jedzenie.
- No i poco to wszystko było?- spytała Roza kręcąc głową.- Jak z dzieckiem, jak z dzieckiem.
Puściłem to mimo uszu, rozkoszując się pysznym smakiem potrawy.
Podczas gdy ja jadłem, ona włączyła telewizor i rozsiadła się na sofie. Po kilku minutach, ktoś zapukał w drzwi.
- Wejść!- krzyknęła.
Przez drzwi wszedł jakiś mężczyzna(chyba nie muszę mówić, że strzyga.) W rudych włosach i z zielonymi oczami. Kiedyś musiał być morojem, na co wskazywała chuda, ale wysoka sylwetka. Według mnie wyglądał jak ofiara losu strzyg.
- Kiedy miałeś być?!- spytała moja żona, wyraźnie zła.
Nie. Ona była wściekła.
- No bo mój strój...- zaczął chłopak, ale nie dane było mu skończyć.
Nagle znalazł się pod ścianą, rzucony przez swoją przywódczynię, po czym ona sama znalazła się obok niego i podniosła go za szyję, przyszpilając mu krtań do pomalowanej beżową farbą powierzchnią. Wszystko wydarzyło się w ciągu sekundy. Roza ma charakter, który wychodzi tej strzydze. Przekonałem się, że nie warto z nią zadzierać
- Nic mnie to kurwa nie obchodzi!- ryknęła.- Mam cię dość. Najpierw w moim gabinecie, później w Auli, następnie nie dopilnowanie Świeżaka, a teraz się spóźniasz.
Strzyga się nie bała. Była przerażona. W szybie regału obok widziałem oczy ukochanej. Od razu odwróciłem wzrok. Jeszcze u nikogo nie widziałem takiej wściekłości jak u niej. Miałem wrażenie, że zaraz zabije go samym wzrokiem. Sam byłem przerażony, a jednocześnie czułem się bezpieczny. I gdzie tu logika? Rose rozejrzała się i spojrzała na sypialnie. Złapała gościa za koszulkę i powlokła tam. Po minucie wróciła, lecz po rudzielcu nie było ani śladu. Tylko słyszałem odgłos uderzenia do okno. Wcale mi się to nie podobało. Ale bez słowa skończyłem jeść.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jaki z tej Rose się agresiw robi... 😲 Dimka, nie daj się! I uwież, że dasz radę ją odmienić! 😍Musicie być razem jako dampiry! MUSICIE! Droga moja autorko... Spróbuj DCE przeszkodzić w ratowaniu Rose, a osobiście cię uduszę!
OdpowiedzUsuńOkej, to tyle 😊 Weny życzę i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! 😍😍😍😍
Szczerze od kiedy Rose jest strzygą ja jestem coraz bardziej wściekła. Nie lubie jej takiej. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuń