Wyszłam z samochodu i pomogłam mężowi wyciągnął nasze dzieci z samochodu. Złapaliśmy je za ich małe rączki i ruszyliśmy do pałacu. Za nami wyszła Lili, prowadząc suczkę.
- Nie! Bianka, później sobie pozwiedzasz. Teraz idziemy tam.- szarpała się ze smyczą.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za nami, szkraby wyrwały się i pobiegły przed siebie. Znały drogę do pokoju dziecięcego na pamięć, więc nie martwiliśmy się, że pomylą drogę. I tak nie oddalały się od nas za daleko tak, żebyśmy je widzieli. Moja siostra również straciła panowanie nad psem, który pobiegł za maluchami. Szczekał na nie radośnie, a one tylko się śmiały i szły dalej. Za to Lili się poddała i szła koło nas. Wykorzystaliśmy tą chwilę dla siebie. Ukochany podał mi ramię, które z przyjemnością chwyciłam, wtulając się w niego.
- To niesamowite, że są już z nami rok.- westchnęłam.
- Widzisz, a ty się martwiłaś, że nie damy sobie rady.- powiedział Rosjanin, z nie ukrywaną dumą.
- Do końca życia będziesz mi to wypominać?- przewróciłam oczami.- Po za tym co do ciebie nigdy nie miałam wątpliwości. To dzięki tobie mi się udało. Cieszę się, że to ja mogłam ci dać dzieci.- wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
- Ja też. Nie chciałbym ich z nikim innym. Gdzie bym znalazł kobietę taką jak ty?- cmoknął mnie w czubek głowy.
- Kocham Cię, Towarzyszu.
- Ja ciebie też Roza. A teraz zawołajmy te nasze skarby, bo nie wiedzą, że dzisiaj poszerzamy ich horyzonty.
- Felix, Nastka. Chodźcie tutaj.- kucnęłam i wystawiłam do nich rączki.
Dymitr zrobił to samo. Dzieci zatrzymały się i popatrzyły na nas. Uśmiechnęły się i pobiegły w naszym kierunku.
- No choć księżniczko do tatusia.
Oboje wpadli nam w ramiona. Przytuliliśmy ich, całując w policzki, po czym znowu złapaliśmy za rączki. Lili złapała Biankę i szliśmy teraz do sali balowej numer 3. Otworzyliśmy drzwi, gdzie byli już wszyscy nasi przyjaciele i rodzina. Abe podbiegł i uściskał nasze małe szkraby.
- Chodźcie do dziadka.- wziął na ręce Nastkę i przytulił.
Ucieszyła się i dała mu cmokasa w policzek. Uśmiech na jego twarzy się poszerzył, na co zachichotałam. Felix nie miał okazji czuć się zignorowany, bo oboje zostali otoczeni przez gości i on także znalazł czyjeś ramiona. Gdy w końcu wszyscy je przywitali, wjechały dwa identyczne, nie licząc koloru, torty. Jeden niebieski z czekoladowym napisem "Sto lat Felix." i fioletowy z "Sto lat Anastazja.". Na każdym była jedna paląca się świeczka. Wzięłam synka na ręce, a Dymitr Nastkę i podeszliśmy do ciast. Maluchy jak zaczarowane wpatrywały się a ogień na końcu knotów.
- Teraz macie okazję zdmuchnąć swoje świeczki.- powiedziałam do nich.
Popatrzyły na mnie zaciekawione, a później z powrotem na ogień. Wymieniły ze sobą radosne spojrzenia, po czym wpatrywały się w ogień. Zawitał leciutki wiaterek, który zgasił płomienie. Wszyscy którzy byli na sali, wiedzieli o ich zdolnościach. Dookoła rozległy się gromkie brawa. Byłam bardzo dumna z naszych dzieci, aż poczułam pieczenie pod powiekami. Rok. Od 12 miesięcy na świecie są te małe owoce naszej miłości. Coś, co nie miało prawa istnieć, tulę z całych sił do piersi. Poczułam ramię, oplatające mnie w pasie i przyciągające do siebie. Ukochany pocałował mnie w czubek czoła, co uwolniło jedną, jedyną łzę z moich oczu. Nie spodziewałam się, że to będzie dla mnie takim przeżyciem.
- Kocham was Roza.- powiedział Rosjanin.
- Ja też was kocham.- mruknęłam opierając policzek.- A one na pewno kochają nas. Prawda?- spojrzałam na synka i córeczkę.
- Na pewno.- po raz drugi mnie pocałował w głowę.
Postawiliśmy dzieci na ziemi, które od razu pobiegły do sterty pudełek w kącie sali. Sięgnęłam po nóż i zaczęłam kroić torty. Mąż przyszedł mi z pomocą i każdy dostał po kawałku. Zawołaliśmy maluchy na ciasto, a to jedno magiczne słowo sprawiło, że pojawiły się obok nas momentalnie.
- Tiatia.- Nastka wyciągnęła rączki do Dymitra.
Na sali zapanowała cisza. A my w szoku patrzyliśmy na córeczkę. Po chwili mój ukochany zerwał się i porwał dziewczynkę w ramiona.
- Moja mała księżniczka!- zawołał na cały głos.- Powtórz to słoneczko.
Mała włożyła rączkę do buzi, a gdy ją wyciągnęła, odezwała się.
- Tiatia.- zaklaskała w rączki.
Wszyscy podbiegli i zgromadzili się wokół, ciesząc się i gratulując. A Bielikow wręcz pękał z dumy. Od pewnego czasu zastanawiałam się, co jeśli pierwszym słowem żadnego z moich dzieci nie będzie "mama". Może wydawać wam się to samolubne, ale jaka kobieta nie chciałaby usłyszeć, jak jej maluch woła ją po raz pierwszy. Założyłam, że pewni będę lekko rozczarowana i starałam się odsunąć od siebie tą myśl. Jednak teraz, gdy nadeszła ta chwila, czuję jedynie dumę i radość. Nie ważne co powiedziała, ważne, że się odezwała. Do przodu przesunął się Mason z kamerą.
- Uśmiech słonko.- powiedział, przysuwając urządzenie do dziewczynki.
Ta zakryła się rączkami z zawstydzeniem, na co kobiety zareagowały wspólnym "Oooooo...". Po chwili brzdąc zabrał dłonie i się uśmiechnął. Prawdziwa gwiazda. Po uściskach i pochwała, wróciliśmy do stołu. Felix zajadał się ciastem rączkami, a po chwili wylądował ono na mojej sukience. Spojrzałam na plamę i zaczęłam się śmiać. Wzięłam go i posadziłam na krześle, z którego sama wstałam. Zaczęłam iść do łazienki, wyczyścić się kiedy zatrzymał mnie piskliwy głosik.
- Mama.- zawołał chłopiec.
Momentalnie się odwróciłam, a plama nie miała znaczenia. Wzięłam go na ręce, gdy tym razem nas otoczyli z brawami i uściskami. Byłam cholernie dumna i tym razem po prostu się popłakałam ze szczęścia. Dymitr widząc to, zaśmiał się i otarł moje łzy, przytulając nas delikatnie do siebie. Po chwili podniósł Nastkę i się uśmiechnął.
- Patrz jaką nam niespodziankę zrobiły maluchy na swoje urodziny.- był równie szczęśliwy jak ja.
Nie wyobrażałam sobie nigdy, jakie to szczęście mieć dzieci. Kochać je, wychowywać i ocierać łzy. Nawet nie myślałam o bolesnym porodzie. Tylko myślałam, kiedy najszybciej moglibyśmy mieć kolejne.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ooooooo.... Jaki ten rozdział uroczy 😍😍😍 ale tak skrycie marzyłam, że Dymitrowi popłynie chociaż jedna łezka... No cóż, może przy innej okazji. Rose, możecie mieć dzieci teraz, zaraz! Tylko trzeba namówić Dimkę, ale z tym nie będzie problemu 😂😂😂 super rozdział i czekam na następny 💖💖💖
OdpowiedzUsuńOjej <3 Zakochałam się w tym rozdziale <3
OdpowiedzUsuńO jak słodko. A to ostatnie zdanie zapowiada ciekawą przyszłość Romitri. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuń