niedziela, 28 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 223

- To było wspaniałe.- rozmarzył się mój mąż.- Nie umiem tego opisać. I każdy nasz stosunek może być najlepszy na świecie, jednak nic nie pobije tego pierwszego razu. Było o wiele lepsze niż sobie to wyobrażałem. Jakby to było lekarstwo na wszystko. Ty jesteś moim lekarstwem. Czułem cię całą. Naszą miłość. Uniosłaś mnie pod samo niebo z gwiazdami. Nie chciałem nigdy kończyć, nigdy wychodzić z tej warowni, nigdy nie opuszczać ciebie. Pragnąłem mieć cię tylko dla siebie. I właśnie, gdy tak leżeliśmy, zastanawiałem się, czy na pewno nic nie da się zrobić, żebyśmy byli razem? Byłem tak w tym wytrwały i zaparty, że wymyśliłem. A po rozmowie po ataku, byłem taki szczęśliwy, że to może się udać. I twoją radością. Prawie widziałem te skrzydła, które unosił cię nad chmurami. Jesteś moim aniołkiem.
Byłam tak bardzo wzruszona, że aż się na niego rzuciłam. Pocałowałam go mocno i z miłością, jaką go darzyłam. Już nigdy nie powiem, że nie da się go kochać bardziej, bo da. Ciągle mi to uświadamia. Da się i ja zawsze będę kochać go z całych sił. Całowaliśmy się aż zabrakło mi oddechu. Dymitr spojrzał za moją głowę na zegarek. A nie mówiłam, że się przyda? Następnie wrócił spojrzeniem do mnie i pocałował mój nosek, zrzucając mnie na bok.
- Teraz muszę iść. A ty uważaj na siebie.
- Spokojnie towarzyszu. Umiem o siebie zadbać.- uśmiechnęłam się do niego.
- Nie wątpię.- zniknął w garderobie.
Nagle pomyślałam co mam zrobić.
- Towarzyszu?- zawołała.
- Tak?- spytał strażnik, wychodząc w białej koszuli z mankietami, na to narzuconej marynarce, skarpetkach i majtkach. Zapiął sobie zegarek, po czym wrócił do garderoby.
- A co ja mam robić? Gdzieś mamy się spotkać?
Tym razem pokazał mi się w pełni ubrany. Spodnie miał ciemno brązowe, pasujące do tego samego koloru marynarki. Do tego związał sobie włosy w małego kucyk. Muszę przyznać, że mam bardzo sensownego męża. Nie żebym wcześniej tego nie zauważyła.
- Ty skarbie,- podszedł i mnie pocałował.- masz zostać i dać się porwać tokowi wydarzeń.
Zdjął z haczyka swój prochowiec i go założył, poprawiając kołnierz.
- Za pół godziny bądź gotowa do wyjścia. Ale nie jak na randkę, bardziej wyjście z koleżankami na miasto.
Znowu mnie pocałował i wyszedł.
Miałam dość leżenia w łóżku, a miałam aż pół godziny. Wstałam nie śpiesznie i poszłam wybrać jakieś ubrania. Postawiłam na luźną, fioletową bluzkę i wygodne jeansy. Wzięłam naczynia po śniadaniu i zeszłam z nimi na dół. Włożyłam je do zmywarki i poszłam do salonu. Po chwili przez drzwi wpadły Lissa i Jill.
- Hej solenizantko.- zawołała moja blond włosa przyjaciółka.- Ubieraj się migiem i idziemy.
- Gdzie?- spytałam, gryząc herbatnika z miski na stoliku.
- Dzisiaj sprawimy, że to ty będziesz królową.- księżniczka była bardzo podekscytowana.
- No dobra.
Ubrałam wygodne buty, choć nie było to łatwe i kurtkę. Mimo że ta zima była łagodna, a wiosna jest nawet ciepła, nocą można zmarznąć. Dziewczyny wpakowały mnie na tył SUV-a, usiadły obok mnie i pojechaliśmy. Za nami jechały dwa inne pojazdy z Dworu, pewnie strażnicy królewscy. Po tym jak królowa przyjechała do nas sama, ogłaszając, że jest w ciąży, zbryzgałam ich, z pytaniem gdzie wtedy byli. Nikt nie miał wyjaśnienia, a ja byłam zła za brak odpowiedzialności. Przecież coś mogło jej się stać. Nawet jeśli niedawno podjęłam służbę, uzyskałam szacunek zespołu. Nigdy nie podważyli mojej decyzji. Ale również wiedziałam, że zawsze mogę na nich liczyć. Z Leonem łączą mnie najlepsze relacje, dlatego jest moim zastępcą, zaraz po Dymitrze. Dopiero teraz zauważyłam, że prowadzi obecny dowódca, a obok niego siedzi Eddy.
- Zdrowia Hathaway.- powiedział przez ramię Leo, nie spuszczając oka z drogi.
- Kto by pomyślał, że w dziewiętnaste urodziny będziesz większa niż Ralf.- zażartował mój przyjaciel, za co dostał od dziewczyny palnięcie w głowę, a ja zaczęłam się śmiać.
Przez siedzenia zbił ze mną urodzinową piątkę. To krótki ciąg sentencji ruchów rąk, wymyślony przez nas jeszcze w przedszkolu, razem z Masonem. Robiliśmy tak w każde urodziny, kogoś z naszej trójki, bo Lissa się z nami nie bawiła. Ale tradycja zerwała się rok temu.
- To powie mi ktoś w końcu, gdzie jedziemy?- spytałam znudzona.
Jednak nie doczekałam się odpowiedzi, tylko wszyscy patrzyli ba mnie z radością i podekscytowaniem w oczach. No okey. Przecież nie wywiozą mnie w las, nie zgwałcą i nie utopią ciała w jeziorze. Rany. Chyba oglądam za dużo kryminałów. Zatrzymaliśmy się w środku dużego miasta, przed dziwnym budynkiem w kształcie fali. Kafelki od zewnątrz miał tak wypolerowane, że można było się w nich przejrzeć. Wszyscy weszliśmy do środka i podeszliśmy do recepcji. Siedziała tam kobieta bardzo zadbana. Gładka skóra, lśniące długie włosy i piękne paznokcie. Na ladzie widniał napis SPA Eden Sp. Z.O.O.
To jest ta niespodzianka.
- W czym mogę pomóc?- spytała dziewczyna.
- Poproszę kartę na nazwisko Mazur.- odezwała się Lissa.
Recepcjonistka chwilę coś poszukała w komputerze, po czym wzięła klucz i zniknęła za drzwiami z tyłu. Po chwili wróciła i wyszła zza lady. Była zgrabna i pięknie wyglądała by w tej sukience, gdyby nie była tak oczojebnie różowa.
- Która z was to Rosemarie Mazur?- spytała, patrząc na nas przenikliwie niebieskimi oczkami.
Wyszłam do przodu, a ona poprosiła o wystawienie prawej dłoni. Zapięła mi ma nią niebieską wstążeczkę i podała metalową kartę.
- Jest załadowanie na pięć tysięcy dolarów.- oznajmiła wracając przed komputer, a mi szczena opadła, gdy to usłyszałam.- Życzymy miłego pobytu.
- Lissa ja nie mogę tego przyjąć...- zaczęłam, ale przyjaciółka mi przerwała.
- To prezent od twoich rodziców, a teraz idź tam i się zrelaksuj. Gdy będziesz miała dość, po prostu zadzwoń.
Pokiwałam głową. Recepcjonistka przycisnęła jakiś przycisk, bramka przede mną zaczęła buczeć więc ją popchnęłam i weszłam do głównego korytarza. Było tu wszystko. Sauna, różnego rodzaju jacuzzi, masażyści o różnych specjalizacjach, kąpiel błotna, kąpiel w odchodach, którą będę omijać szerokim łukiem, maseczki piling twarzy, pedicure, manicure, stylista fryzur, kosmetyczka. Przy każdej usłudze na tablicy, widniał numer piętra, sali i koszt. Nic dziwnego, że aż tyle mam na koncie, skoro zabiegi kosztowały od stu, do pięćset dolarów. Ale czuję, że szybko stąd nie wyjdę. Zaszalejmy skoro na koszt Abe'a.

5 komentarzy:

  1. AAA super rozdział
    Zapowiadają się cudowne urodziny.
    Czekam na next i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj drugi. Jestem ciekawa na co zdecyduje się Rose. Super rozdział czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super prezent 💞💞💞 jestem ciekawa co przygotował Dymitr...

    OdpowiedzUsuń
  4. :-* ;-) :-D bombowe! Czekam na 2.
    Werka

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie ,czekam
    Bad girls

    OdpowiedzUsuń