poniedziałek, 3 października 2016

ROZDZIAŁ 275

Czas leciał, a dzieci szybko rosły. Mają już trzy miesiące i umieją siadać. Są bardzo rozkoszne. Już wszystko chwytają i trzeba pilnować, co biorą do rąk. Ich motto to co do rączek, to do buzi. Do tego, od kilku dni zaczęły ząbkowanie tak na serio. Nie wiemy co to było dwa miesiące temu, ale teraz co rusz trzeba dawać im schłodzone gryzaki, a na noc smarujemy im dziąsełka specjalną maścią. Ale jeszcze karmię je piersią. Dymitr ciągle pracuje, a Lili ma szkołę, więc przez całe dni jestem sama. Jednak dzieci i pies zajmują mi wolny czas. Często jeździłam na Dwór, spotkać się z przyjaciółkami. Z Lissą ciągle ćwiczymy "wychodzenie" z głowy i idzie jej bardzo dobrze. A miesiąc temu urodziła piękną dziewczynkę i tak jak mówiła, nazwała ją Rosalie. Jest zdrowa i podobna do ojca. Po królowej ma tylko oczy i włosy. Zostałam jej chrzestną, a Dymitr chrzestnym. W między czasie Lissa złączyła nasze królestwo z królestwem moonersów. Lili i Bianka bardzo się zaprzyjaźniły. Suczka ani na krok nie zostawia jej samej. Mała nauczyła ją aportować. Nasz ogród już ma trawę, rozłożony plac zabaw i basen. Ze sklepu przywieźli nam rzeczy po tygodniu. Z Lili zasadziłyśmy kwiaty tam, gdzie planowałam. Dymitr już zaczął budowę stajni, a ja mu w tym pomagam. A dzisiaj jest ślub pary królewskiej. Zjechali się wszystkie ważne osobistości naszego świata.
Właśnie siedziałyśmy przed lustrami, a stylistyki zajmowały się naszymi włosami. To był ten czas na podcięcie końcówek i zażyczyłam sobie umbrę. Obie mamy rozpuszczone, lekko pofalowane włosy. Gdy byłam gotowa, poczułam jak moja głowa jest lekka. Z nami były jej druhny. Są to Jill, Sydney, Mia i Sonia. Okazało się, że ta ostatnia również jest w ciąży. Dziewczyny mają piękne, niebieskie sukienki, w tali przywiązane wstęgą z kokardą po prawej stronie. W górnym lewym rogu przyczepione mają cekiny. Światkami będziemy ja i Mason. Na tą okazję wybrałam sobie turkusową sukienkę, na górze z koronką. Wolałam ubrać dość skromną, jak ma mnie, bo to święto Lissy. Ona wyglądała olśniewająco. Miała rozszerzają białą suknię, z tiulem opadającym lekką falą. Mimo pozornej skromności dawała wspaniały efekt. We włosach widziała piękna, srebrna tiara z szafirami.
- Denerwuję się Rose.- wyznała moja przyjaciółka.
- Spokojnie Lissa, to tylko kilka kroków po biało-niebieskim dywanie i wypowiedzenie przysięgi. Nic w tym strasznego. Poradzisz sobie.
- Mam nadzieję.
Przytuliłam ją dla otuchy.
- Dobra, ja muszę iść. Widzimy się przy ołtarzu.
Wyszłam i poszłam do kościoła. Stanęłam koło Masona i Christiana. W pierwszym rzędzie wychwyciłam spojrzenie męża. Wyglądał cudownie w błękitnym garniturze. W górnej kieszeni miał białą róże. Mu także podcięto przydługie włosy. Wyglądał jak młody bóg. Mój prywatny bóg. Gdyby nie ci wszyscy ludzie, rzuciłabym się na niego i zdarła te dopasowane ciuszki. Był taki pociągający. Sam mi się przyglądał z podziwem i pożądaniem. Musiał zauważyć, że również rozbieram go wzrokiem i uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest. Po chwili ukochany zajrzał do dzieci, a ja w tym czasie rozejrzałam się po sali. W kolorach dominowała biel i delikatnie rzucający się w oczy błękit. Wszędzie na kolumnach były przyczepione białe bukieciki, a od jednego do drugiego prowadziła błękitna wstęgą. W białych ławkach zasiadły tłumy ludzi, ubranych w różne odcienie niebieskiego. Taki był motyw przewodni. Męska część publiki miała niebieskie garnitury lub koszule, z białymi dodatkami. Zazwyczaj są to wystające z kieszeni, złożone chusteczki. I z nich wszystkich wyróżnia się Christian w białym garniturze, z błękitną muchą, mankietami i koszulą. Głowę zdobiła mu złota korona. Ludzi było mnóstwo. Kościół pękał w szwach, a jestem pewna, że przynajmniej drugie tyle osób stoi przed kościołem i patrzy na telebimy. Każdy chciałby zobaczyć ślub samej królowej. Z zazdrością zauważyłam morojki, przyglądające się mojemu mężowi z uwielbieniem i pragnące, aby choć spojrzał na nie. Już ich nie lubię. Z rozmyślenia wyrwały mnie pierwsze dźwięki marsza weselnego. Patrzyłam w miejsce, gdzie powinna być Lissa. Ale jej nie było. Wśród gości zrobiło się zamieszanie. Muzyka ucichła.
- Wiedziałem, że tak będzie.- warknął pod nosem Ozera.
- Przyprowadzę ją.- obiecałam i wybiegłam z kościoła.
Za sobą słyszałam echo moich obcasów, szukających o marmur. Wybiegłam do pałacu, gdzie panowała kompletna cisza. Przy komnacie królowej stali strażnicy.
- Gdzie królowa?- spytałam.
- Siedzi tam i mówi, że nigdzie nie pójdzie.
Nie mam siły do tej kobiety. Weszłam do pokoju. Na łóżku pochlipywała wielka biała beza. Podeszłam do niej z chustką podniosłam twarz i zaczęłam wycierać rozmazany makijaż. Gdy zauważyła, że to ja, rzuciła mi się w ramiona.
- Rose, ja tak bardzo się boję, nie dam rady. To dla mnie za dużo. Jestem za młoda.
Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Ciii... spokojnie, pamiętaj, że nie jesteś sama. Masz mnie, Christiana, który tam na ciebie czeka i Jill. Wiele osób, na które możesz liczyć. Nie bój się, bo nie ma czego.
- Tobie łatwo powiedzieć. Jesteś odważniejsza, niż ja.
- I mówi to dziewczyna, która głodziła się dla mojego dobra, walczyła z dampirem, choć nie miała o tym pojęcia, przebiła serce strzygi, przeszła wszystkie próby na królową i jeszcze nią została? Masz w sobie więcej siły niż myślisz. Pochodzisz od Dragomirów, najlepszego z rodów i masz imię po wielu wielkich kobietach naszego świata, które ostaną zapamiętane na zawsze. Ty również. A jeśli boisz się całej odpowiedzialności jaki żona Christiana, przypomnij sobie wszystkie wasze wspólnie chwile, za które go kochasz. Lepiej?
- Tak.- pociągnęła nosem.
- To nie jest odpowiedź królowej.
- Tak!- powtórzyła pewniej. Po chwili ma jej twarzy pojawił się uśmiech.- Dziękuję Rose. Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- Jest jeszcze taki mały...
- O co chodzi?- spytałam troskliwie.
- Zawsze chciałam, aby ojciec poprowadził mnie do ślubu.- przyznała smutno.
- Wiem, że ci ciężko. Mi też by brakowało moich...
- Rose, czy Dymitr mógłby poprowadzić mnie pod ołtarz?- spytała z nadzieją.
Nie powiem, zaskoczyła mnie jej próba. Gdy zobaczyła moją minę, spuściła głowę zaskoczona. Ale mi ten pomysł pasował. A nie powinien wzbudzać większej sensacji, jako że Bielikow jest jej strażnikiem. Uniosłam jej głowę do góry. Morojka unikała mojego wzroku.
- Myślę, że to byłby dla niego zaszczyt. Spytam go. A ty teraz marsz do tych swoich kosmetyczek i zrób się na bóstwo. Gdy wrócę, chcę widzieć silną, piękną, niezależną, odważną królową, a nie rozpłakaną beze.- zaśmiał się na moje słowa.
- Dziękuję Rose. Jesteś najlepsza.- przytuliła mnie.
Sukienki Druhen
Sukienka Rose

Suknia Lissy
Tiara Lissy
 
 Korona Christiana

2 komentarze: