czwartek, 4 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 212

Resztę przed południa spędziliśmy na dalszym wspominaniu. Później Dymitr poszedł zrobić obiad, a ja zajrzałam do Lili. Ta ciągle spała. Dobrze, że jest sobota i nie musi iść do szkoły. Postanowiłam ją obudzić. Szybko się przebrała, a ja zrobiłam jej słodkie warkoczyki. Wyglądała uroczo. Po rozpakowaniu jej, zeszłyśmy na obiad.
- A co to za pyszne zapachy?- zagadnęłam, gdy weszłyśmy przez szklane drzwi.
- Dziś mamy włoską kuchnię, a dokładniej spaghetti .- oświadczył strażnik z kuchni.
Razem z siostrą poszłyśmy mu pomóc, rozkładając naczynia i sztućce. Przy okazji podkradłam trochę sosu na palec i oblizałam. Pycha. Już chciałabym to zjeść.
- I jak Roza. Smakuje?!- spytał z uśmiechem Rosjanin.
- Cóż. Jako sławnej sławy krytyk, ogłaszam, że potrawa nie wywołuje u mnie negatywnych odczuć, wręcz przeciwnie. Czuć dokładność i idealność w każdym kęsie, czuję, że jem pokarm bogów, zrobiony przez najważniejsze bóstwo. Jednak myślę, że powinien pan dodać trochę brazylijskiego oregana.- zaśmiałam się.
- "Sławnej sławy"?!- uniósł brew z uśmiechem, krzyżując ręce na piersi.- I co to jest brazylijskie oregano?
- A bo ja wiem. To ty jesteś kucharzem.
Dymitr pokręcił głową z bezsilności. Jednak uśmiech nie schodził mu z twarzy. Sama uśmiechałam się od ucha do ucha. Wzięłam na palca jeszcze trochę sosu, ale zamiast go zjeść, pobrudziłam nim nos Bielikowa. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zaczęłam się z niego śmiać. Po chwili miałam porcję sosu na ustach, a sekundę później czyściły je inne usta. Rozpływałam się w słodyczy tej chwili. Jednak musieliśmy ją przerwać, żeby sos się nie przypalił. Następnie wszyscy usiedliśmy przy stole. Obiad, jak każde danie męża, był przepyszny. Podczas posiłku mała opowiadała o szkole i koleżankach. Bardzo polubiła się z Jessicą. Była to morojka, której rodzice pracowali w pałacu. Moja siostra szybko odnalazła się w nowym towarzystwie. Prestiżu dodawaliśmy jej ja z mężem. Ale i bez tego by ją polubili. Jest jest miłą, radosną i dobrą dziewczynką.
Po jedzeniu odpoczęliśmy, spędzając czas po swojemu w pokoju z kominkiem. Nie ugasiliśmy ognia, wiedząc że i tak się tam przeniesiemy. Dymitr czytał na kanapie westerny, których nie pamiętał, Lili bawiła się na dywanie, a ja leżałam na poduszkach przed źródłem ciepła z zamkniętymi oczami, słuchając muzyki w słuchawkach. Poczułam ruch obok, a po chwili znajoma dłoń ględziła moją talię. Zachęcony moim błogim uśmiechem, ukochany wtulił się w moje plecy. Na szyi poczułam jego ciepły oddech, co natychmiast wywołało u mnie gęsią skórkę. Z jego zachowania wywnioskowałam, że nie ma z nami małej. Przy nikim by się tak nie zachowywał, zwłaszcza po utracie pamięci. Jedna ze słuchawek została wyciągnięta z mojego ucha.
- Co słuchasz Roza?- spytał strażnik.
Akurat zaczęła lecieć Margaret "Cool Me Down". Po prostu idealna piosenka na naszą pozę. Może nawet ona trochę zaostrzyła atmosferę. Czy tylko mi jest tak gorąco?
- Nie wiem, czy by ci się spodobała towarzyszu, bo ty gustujesz w starych kawałkach.- zaśmiałam się, by trochę się uspokoić.
Włożył sobie słuchawkę i zaczął słuchać. Ciągle głaskał moje biodro i talię, zachęcając czasami o nogi. Poczułam pulsowanie w dole brzucha. On nawet nie wie, jak na mnie działa. Przekręciłam się na drugi bok, przodem do Bielikowa. Popatrzyłam mu głęboko w oczy. Podniósł dłoń i wsadził mi za ucho kosmyk, który opadł mi na twarz.
- Często w akademii marzyłem, że tak spędzać wolny czas.- zaczął.- Przy kobiecie, którą kocham. Bezkarnie móc cię dotykać, przytulać. Rozmawiać z tobą normalnie, a nie tylko wymieniać szybkie zdania podczas treningu.
- Na treningu też zdarzało nam się normalnie rozmawiać.- zauważyłam.
- Ale to nie to samo. Ja to wiem i ty to wiesz.- wymruczał, wtulając się w zagłębienie mojego ramienia i smyrając nosem szyję.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, a następnie wypuściłam je z jękiem, odchylając głowę, żeby miał lepszy dostęp. Zaczął mnie po niej całować, pchają na plecy i pochylają się nade mną. Czułam, że mój jęk obudził w nim dawne pożądanie. W udo wbijała mi się jego męskość, co tylko wzmożyło moje podniesienie i pragnienie bliskości jego ciała. 
- Ta piosenka tworzy idealny klimat, Roza.- cały czas całował mnie po szyi.
- Tak!- jęknęłam z podniecenia.
Zaczął mruczeć mi do ucha przekształcony refren piosenki.

And before the night is over, 
You're light a spark and let the crazy out
You're my goddess, on my knees
down down down down down down

You're hotter than fire, 
Water can’t cool your down
Water can’t cool your do-o-own,
whoa whoa whoa whoa
You're dancing like flames 
And nothing can cool your down
Watch your you run this to-o-own
No water can’t cool your down, 
down down down down down down down da down down 
No water can’t cool your.*

Ma cudowny głos, a ten jego akcent i chrypka wywołana podnieceniem jeszcze bardziej mnie rozpaliła.
- Pasuje, prawda?- spytał, gdy ja traciłam zmysły przez jego ciepłe dłonie na moim brzuchu.- Tak cudownie cię opisuje i to co do ciebie czuję. Otworzyłam ze zdziwienia przymknięte wcześniej oczy. Jego były zamknięte. Klatka piersiowa unosiła się szybko w górę i dół.- Jesteś moją boginią Roza, której nigdy więcej nie chcę tracić. Obiecaj, że już nigdy nie pozwolisz mi odejść.
- Nie pozwolę.- wychrypiałam.- Kocham cię.
Otworzył oczy i popatrzył na mnie.
 - Ja ciebie też.
Zaczął się nade mną pochylać. Wiedziałam, że jak mnie pocałuje, nikt nie będzie w stanie nas powstrzymać. Ale nie przeszkadzało mi to. Nawet wręcz przeciwnie. Może to przywróci mu pamięć. Objęłam go za szyję i zamknęłam oczy, czekając na jego wargi.
- Rose, Dymitr!- usłyszałam wołanie siostry.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Co to było? Oddychałam ciężko i byłam strasznie rozgrzana. Dymitr musiał czuć się podobnie. Był czerwony, a brązowe kosmyki kleiły mu się do twarzy. Poprawił włosy i próbował się uspokoić. Po chwili do pokoju wpadła Lili.
- To co? Idziemy na ten trening?- spytała wesoło.
___________________________________________________________ 
*
I zanim noc się skończy, 
Zapalisz iskrę i uwolnisz szaleństwo
Jesteś moją boginią, na kolana!
Na dół, dół, dół, dół, dół, dół

Gorętsza niż ogień, 
Woda cię nie ostudzi
Woda cię nie ostudzi,
whoa whoa whoa whoa
Tańczysz jak płomień 
I nic cię nie ostudzi
Patrzę jak rządzisz tym miastem
Nie, woda cię nie ostudzi
Na dół, dół, dół, dół, dół, dół
Nie woda cię nie ostudzi.

Mam nadzieję, że się podobało. Zaskoczeni?! Ja też. Liczę na komentarz, bo bardzo mnie wspierają.  Jeśli chodzi o wczorajszy rozdział, to w najbliższym czasie będą dwa. Jeśli chodzi o pozostałe, które miała nadrobić, to zrobię to w roku szkolnym. Jak to możliwe, że wtedy będę miała czas, a teraz go nie mam? No cóż. Od września rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Na początku codziennie, żeby nadrobić te 11, a później co dwa, trzy dni. No chyba, że dostanę objawienia weny. No to chyba wszystko. Kocham was. 💖

Zapomniałabym. Przypominam, że nadal aktualny jest konkurs na imiona dla dzieci (zakładka "KONKURSY") i informuję, że możecie wysyłać linki do swoich blogów lub według was wartych uwagi.( zakładka " WASZE BLOGI"). Dziękuję za uwagę.😘

7 komentarzy:

  1. Tak blisko ach mam ochotę udusić Lili. Słodko ale tak blisko. Super rozdział czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. A miało być tak pięknie...
    Szkoda, że rozdziały będą rzadziej. Ja już nie mogę wytrzymać, gdy nie dajesz przez 1 dzień, a Ty mi tu wyjeżdżasz z trzema.
    Życzę weny i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Lili! Słodziaku mały nie przeszkadzaj dorosłym! A jak Rose ma racje i to przywróci Dymitrowi pamięć?!? Kurczaczki Lili!
    Eh... A byli tak gorąco!
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lili!!!! Jak moglas? Ty maly lobuzie :-)
    Cudowny rozdzial, nie spodziewalam sie takiego zakonczenia:-P
    Czekam na nastepny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach ta Lili. Mógł sobie przypomnieć. Czekam
    Werka

    OdpowiedzUsuń
  6. Lili nie przeszkadzaj :))
    Cudowny rozdział :*
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawaj szybko następne.
    Bad girs ��

    OdpowiedzUsuń