Jednak Rosjanin nie wstał. Masakrował martwe ciało strzygi. O nie! Znowu to samo?! Szybko podbiegłam do niego i próbowałam powstrzymać.
- Przestań. On już nie żyje. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś. zostaw go. On nie żyje. Wystarczy.- krzyczałam.
Nagle mój mąż znieruchomiał.
- Nie wystarczy. Nigdy. Zasłużył na cierpienie, za to co zrobił.- powiedział tak chłodnym tonem, że po plecach przeszły mi ciarki. Jednak po chwili wypuścił sztylet i upadł na kolana.- Tak samo jak ja.
- Wcale, że nie...
- Roza. Jestem potworem. Takim jakim był on.- przerwał mi wskazując na zwłoki, których nawet nie chciałam oglądać.
Pociągnęłam go i objęłam bez wahania wtulił się we mnie.
- Nie jesteś potworem. Dla mnie nigdy nie byłeś.- zapewniłam
- Ty jedyna. Ty jedyna rozumiesz. Tylko ty widziałaś, jaki byłem. Nie potrafiłbym tego nikomu wyjaśnić... Tylko ty wiesz. Tylko tobie mogę opowiedzieć...
Słyszałam te słowa drugi raz w życiu i po raz drugi wywarły na mnie tak silne wrażenie. Tak wiele dla mnie znaczyło jego zaufanie. Zamknęłam oczy. Smutek i desperacja w jego głosie, łamała mi serce.
- Spokojnie towarzyszu. Zawsze będę przy tobie. Przejdziemy przez to razem.- obiecałam otwierając oczy i patrząc się w jego czekoladowe tęczówki.
- To tak strasznie boli. To jaki byłem. Boję się Roza. Boję się spać, żeby nie mieć koszmarów, boję się do kogokolwiek zbliżyć, żeby go nie stracić. Boję się uwierzyć w miłość, żeby nie żyć w kłamstwie. Moje życie to wieczne wątpliwości. Nie chcę ich. A teraz... jeśli zabiję strzygi, zabiję ją w sobie.
- To nie prawda Dymitr. Zabijaj strzygi, ale dlatego że są złe. Uwolnisz się od przeszłości, tylko jeśli przestaniesz nią żyć. A raczej zaczniesz żyć chwilą. Ciesz się z życia, z tego co dał ci los, tak jakbyś miał to stracić. Najważniejsze jest to, że nadal żyjemy i powinniśmy się z tego cieszyć. Pokaż, że nie jesteś tym potworem.
- Wiem. Ale to nie takie łatwe. Tylko ty to rozumiesz, Roza. Wszyscy wiedzą, że nie jestem... tym. Jedynie ja w to nie wierzę.
- Wszyscy mogą uważać, że jeśli nie palisz się na słońcu, spisz i jesz normalne jedzenie jesteś sobą. Jednak nie bycie strzygą, to coś więcej. Możesz wyjść na promienie słoneczne, ale i cieszyć się pięknem jasnego świata i go podziwiać. Rozkoszować się smakiem potraw i ogólnie widzieć rzeczy. Strzygi tego nie mogą. Pokaż, że nią nie jesteś. Nie mi, Lissie czy innym ludziom. Pokaż to sobie. Znajdź jedną piękną rzecz.
Zakończyłam swój monolog, czekając na jego ruch. Liczyłam się z każdą odpowiedzią. A było ich dużo. Kawiarenka była bardzo ładna. Jednak nie spodziewałam się tego, co usłyszałam. A powinnam.
- Twoje włosy.- szepnął, patrząc na najbliższy kosmyk, opadający mi na twarz.
To samo powiedział za pierwszym razem. Sądziłam, że jego decyzję uwarunkowało nasze położenie. Trudno znaleźć coś ładnego w ciemnej alejce, pełnej trupów. Ale tu... Miałem duży wybór, a jednak nie zmienił zdania.
- Widzisz. Dostrzegasz piękno i masz uczucia. Nie jesteś zły. Po prostu potrzebujesz liny, która wyprowadzi cię z tego wewnętrznego labiryntu. Masz uczucia i nie wstydź się ich. Zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. A ja będę cierpliwie czekać. Tylko zacznij żyć i zauważaj piękno.
- I to wystarczy?- spytał z nadzieją.
- Na razie tak.
- A później?
- Później się zobaczy. Żyj chwilą.
- Dobrze.- przytulił się do mnie, tak jak na początku.- Dziękuję Roza. Kocham Cię.
Ucieszyłam się, na to wyznanie. Powiedział je z mocą i siłą. Wierzył w to co mówił.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Nigdzie nam się nie spieszyło, a chciałam, żeby mój mąż całkowicie się uspokoił.
- Roza. Możemy wrócić?- spytał wciąż we mnie wtulony.
- Jeśli tylko uważasz, że sam tego chcesz.- powiedziałam.
Dymitr ostatni raz przycisnął mnie do swojego ciała i zaczął się podnosić, nie puszczając mnie.
- Dziękuję Roza. Tak bardzo Cię kocham.
- Ja ciebie też.
Złączyliśmy nasze dłonie. Nagle skierował wzroku na mój brzuch. Również tam popatrzyłam.
- Roza, ty krwawisz!- wykrzyknął przestraszony.
- To nic.- zapewniłam.
Jednak on już mnie nie słuchał. Kazał mi usiąść na krześle, a sam przeszukiwał ladę. Znalazł apteczkę i kucnął przede mną. Podwinął moją bluzkę, nalał na gazę wodę utlenioną i rozpoczął czyszczenie ran. Następnie nałożył opatrunek. Był bardzo skupiony. Bardzo podobał mi się ten widok.
- Dziękuję.- powiedziałam, gdy się wyprostował.- Wiesz, co zauważyłam? Sama bym się tym nie przejęła. Tak samo ty swoimi ranami, jakbyś jakieś miał. Ale oboje martwimy się o małe zadrapania ukochanej osoby.
Dymitr uśmiechnął się pod nosem i mnie pocałował. Słodko, delikatnie, ale i trochę namiętnie. Od razu odwzajemniłam pocałunek.
Następnie poszliśmy do kuchni, powiedzieć, że jest bezpiecznie. Ale nikogo tam nie było. Pewnie wcześniej zostali ewakuowani. Postanowiliśmy opuścić lokal.
Na zewnątrz wszędzie leżały ciała strzyg. To musiał być planowany atak. Tak jak na akademię. Tylko jakim cudem? Może korzystały z naszego osłabienia po walce z Robertem? Po drodze zaciągnęłam strażnika do komnaty Lissy. Ledwo weszłam do środka, a przyjaciółka uwiesiła mi się na szyi.
- Tak bardzo się bałam. Nie było żadnych wieści, co się z wami dzieje.
- Spokojnie. Dymitr pokonał wszystkich przeciwników.- spojrzałam na ukochanego, ciekawa, czy zrozumiał odniesienie do jego wewnętrznego "przeciwnika".
Na jego twarzy pozostała maska obojętności, ale w oczach zobaczyłam cień bólu i wyraźniejszy błysk miłości i wdzięczności.
- Cześć Dymitr. Jak się czujesz?- spytała królowa.
- Już coraz lepiej Wasza Wysokość.- ukłonił się.
- Dymitr błagam mów do mnie po imieniu.
- A wy jesteście cali?- dopytywałam.
- Tak.- moja przyjaciółka wróciła na sofę, z której musiała wstać.- No oprócz Eddiego. Jest w skrzydle szpitalnym. Miał głęboką ranę na ramieniu i chyba złamaną rękę. Na początku opierał się, że nie musi iść, ale Jill go zmusiła. To ją obronił.
- Widać, że ich związek idzie do przodu.- zauważyłam z uśmiechem.
- Bardzo się o siebie martwią.
- To
- Cieszę się, że nic nikomu się nie stało. Ale my już musimy iść. Nie chcę przeszkadzać. A na pewno masz dużo do zrobienia. Pa.- pożegnałam się z przyjaciółką.
- Pa.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Biedny Dimitr, znów musi to wszystko przeżywać... ale jak na razie nieźle sobie radzi z pomocą Rose. Eddie bohaterem <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Mam nadzieje, ze Dymitr sobie wybaczy. Jest taki słodki, kiedu się martwi o Rose. Juz Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życze weny.
OdpowiedzUsuńEhh i wszystko od nowa dymitr musi przezywać ;(
OdpowiedzUsuńOby uporał sie z przeszłością
Świetny rozdział
Czekam na kolejny 💖💖
Wszystko od nowa? Oj... Ale... znów wybrał jej włosy! <3 Hm, mam nadzieje, że Dymitr sobie wszystko przypomni.
OdpowiedzUsuńCóż... mogłabym teraz błagać i narzekać, że za mało...ale chyba dobrze wiesz, że mi zawsze za mało :D Tak więc czekam na kolejny rozdział :*
Cieszę się że wszyscy są cali i zdrowi( no może oprócz Eddiego ale wiem że jemu nic nie będzie) super rozdział. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńNo i nie doczekalam wczoraj :-P
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze nikomu nic sie nie stalo :-) Tylko dlaczego oni musza przerabiac wszystko od poczatku? To smutne, ale i tak jest lepiej niz wtedy.
Czekam na nastepny i pozdrawiam
Dawaj kolejne. Sorry ze nie kom ale byłam na koloniach
OdpowiedzUsuńWerka