sobota, 2 lipca 2016

ROZDZIAŁ 178

- Rose, możemy porozmawiać?- spytała niepewnie Wiki.
- Jasne.- odpowiedziałam odchodząc od komputera.
Moi rodzice od razu z dworu wrócili do swojej willi. Zabrali ze sobą Lili, jako że miała zostać u nich do nowego roku. Niestety Bielikówny z dziećmi uznali, że muszą wracać. Sonia ma pracę, do której mówi chodzić do sylwestra. Pawwka został na jedną noc z Lili u Abego. Dziewczyny chcą go zabrać po drodze na lotnisko. Dymitr bawił się z dzieciakami, a dziewczyny poszły na spacer. Tylko moja najmłodsza szwagierka została z nami w domu, ale też miała zajęcie. W takim razie zaczęłam na internecie czytać o ciąży. Wtedy przyszła młodsza Bielikówna.
Usiadłam na łóżku po turecku i poklepałam miejsce obok. Wiktoria weszła, zamknęła drzwi i podeszła do mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że trzyma kubki. Podała mi jeden, a ja upiłam łyk. Mmm... Czekolada! Dziewczyny usiadła na przeciwko mnie z własnym kubkiem.
- To o czym chciałaś porozmawiać?- przerwałam ciszę.
- Pamiętasz jak przy naszym pożegnaniu, powiedziałam ci, że ja i Kola... no ten...
- Kochaliście się.- dokończyłam bez ogródek.- I jak było.
- Dobrze, wspaniale. Nie wiem jak to opisać. Czułam się tak właściwie. Ale nie wiem czy to jest to. To znaczy kocham go i on kocha mnie, ale skąd wiedzieć, czy to taka miłość?
Uśmiechnęłam się na to pytanie.
- Opowiadałam ci kiedyś o Masonie?
- To ten z przyjęcia Dimki i świąt na dworze? Taki rudy?
- Tak. Kiedyś byliśmy razem. Był dla mnie jak brat, ale on czuł do mnie coś więcej. Wtedy z Dymitrem mieliśmy, można powiedzieć, kryzys. To znaczy mieliśmy świadomość, że nie możemy być razem. On próbował związać się z Taszą Ozerą, a ja Masonem. Ale nic z tego nie wyszło. Tylko upewniło mnie, jak mocno kocham twojego brata.
- Po czym to poznałaś?- spytała szczerze zaciekawiona.
- Gdy całowałam się lub przytulałam mojego przyjaciela,- "I nie tylko." pomyślałam.- na jego miejsce wyobrażałam sobie Dymitra. Wiedziałam, że to z nim chcę robić to wszystko.
- To znaczy, że mam związać się z kimś innym i zobaczyć, czy wyobrażam sobie Mikołaja?- spytała zdezorientowana.
- Nie!- zaprzeczyłam od razu.- Po prostu zastanów się, co czujesz przy nim, czy chcesz, żeby to był on, czy ktoś inny.
Zastanawiała się chwilę.
- Przy nim czuję się bezpieczna, potrzebna, we właściwym miejscu. Jakbym miała wybrać jedno miejsce i tam być na zawsze, wybrałabym jego ramiona. Chcę jego i tylko jego. Dziękuję Rose. Jesteś kochana.
- Nie ma za co.
- Ciocia Rose!- do pokoju wpadł zapłakany Łuka. Od razu wzięłam go na ręce.
- Co się stało?- spytałam zmartwiona, tuląc blondyna do swojej piersi.
- Bo Zioja nie chcie podzielic się kledkami a wuja Dimka ją bloni. Pomozesz?- popatrzył z nadzieją.
- No tak nie może być.- powiedziałam z udawanym oburzeniem.- Chodź, nakrzyczymy na wuja.
Wstałam z maluchem, którego od razu zabrała mi Wiktoria.
- Rose, nie wolno ci dźwigać.- zbryzgała mnie.- Nawet takich leciutkich chłopców.
- Ale ja chciem do ciocia Rose.- zaprotestował maluch.
- Spokojnie mały. Ciocia Wiki ma rację. Idę obok was. Jak chcesz to daj mi rączkę.- poczochrałam go po główce.
Łuka ochoczo nią pokiwał i podał mi dłoń, którą uścisnęłam. W trójkę weszliśmy do pokoju dzieci, Karoliny i Soni.
- Towarzyszu, a co to za uczenie samolubności?- patrzyłam na męża, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, oparta o futrynę. Wiki postawiła naszego siostrzeńca, który od razu schował się za moje nogi.
- Ja nic nie wiem, Roza.- popatrzył na mnie z niewinnym uśmieszkiem.
- Ja słyszałam co innego.- powiedziałam z przekąsem.
On tylko szerzej się uśmiechnął. Z bezradności pokręciłam głową i postanowiłam to sama rozwiązać. Podeszłam do Zoji i usiadłam przed nią. Krok w krok za mną szedł blondynek. Od razu wdrapał się na moje kolana. Patrzył smutno na kuzynkę. Dymitr przeszedł na czworakach za mnie i przytulił, kładąc dłonie na okrągłym brzuchu, z naszymi dziećmi.
- Zoja, czemu nie chcesz podzielić się z Łuką kredkami?- spytałam brunetki.
- Bo ostatnie kledki mi pomalał.- zrobiła urażoną minę.
- To byli niechćąci.- chłopiec zrobił bardzo smutne, słodkie oczka na kuzynkę.
Wpadłam na pomysł.
- W takim razie pożyczymy ci nasze kredki.
- To ciocia i wuja lysują kledkami?!- zdziwiły się brzdące.
- Nie.- zaśmiałam się razem z ukochanym.- Są dla waszych kuzynów, których za niedługo będziecie mieli. Położyłam dłonie, na rękach strażnika.
- Ciociu, cemu tak tzymacie lączki na twoim bzuśku? Boli cie?- spytał Łuka z troską. W oczach miał identyczny błysk co Dymitr, gdy się o mnie martwił.
- Nie głuptasie.- Zoja całkowicie zapomniała, że się kłócil.- Tam są ich dzieci.
- A skąd się tam wzięły?- dopytywał mały. Następnie zwrócił się do nas.- Ciociu zjadłaś je?
Myślałam nad odpowiedzią, ale wyprzedziła mnie brunetka.
- Nie. Ty tez byłeś w bzuchu cioci Soni. Pawka mówił, ze ja tez. Według niego wszyscy bylismy w bzuchu swoich mam.
No jasne. Starszy brat- najlepsze źródło informacji.
- To co? Będziecie rysować.- przerwałam im ten jakże interesujący temat, zanim padnie pytanie "skąd się biorą dzieci?". Na to mam jeszcze czas. Dzieci wesołe wróciły do zabawy i już nie kłóciły się o kredki.

4 komentarze:

  1. A ja bym chętnie posłuchała jak Rose i Dymitr opowiadają "skąd się biorą dzieci". Super rozdział czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Ole 😂 Ja tez bym chętnie posłuchała xD 💖 To takie słodkie te dzieci 😍 A Rose.. Hm. Taka pomocna. Dajaca Rady. To jak pomogła Wiki. To piękne.
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja rowniez posluchala bym jak Bielikowie tlumacza maluchom skad sie biora dzieci :-D Super rozdzial. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń