Już drugą godzinę chodziliśmy po markecie. Kupiliśmy jedzenie i kilka prezentów. Dla Lissy kupiłam taką śliczną sukienkę, Christian dostanie od nas książkę kucharską. Dla Masona kupiłam mały samochód. Wiem, że kiedyś je zbierał, ale skończyli je produkować, a tego akurat nie miał. Kupiłam je od jakiegoś pana na placu przed opuszczoną fabryką. Zrobili tam coś na wzór targowiska, gdzie można znaleźć wszystko. Mii kupiłam wisiorek, a dla rodziców mam szkatułki. Lili kupimy jakąś zabawkę, ale to jak nie będzie patrzeć. A może przez internet.
- Rose,- zawołała mnie mała.- a co kupimy Dimitrowi?
On akurat był w księgarni, szukając najnowszego westernu.
- Dla niego już mam prezent.- powiedziałam.
W tej chwili wrócił strażnik.
- I co? Masz?- spytałam.
- Tak!- cieszył się jak małe dziecko z nowej zabawki.
- Czyli wracamy?
- Tak.
- A możemy pójść na plac zabaw?- Moja siostra spojrzała na nas błagalnie.
- Ja tam nic przeciwko nie mam.- oznajmiłam.
Mój mąż popatrzył na zegarek.
- No dobra.- zgodził się.- A później, jak się ściemni gdzieś jeszcze was zabiorę.
Lili bardzo się ucieszyła. Pół godziny po tym siedzieliśmy na ławce, a mała biegała po placu zabaw.
- Myslałeś o prezencie dla Liliany?- spytałam.
- Możemy kupić jej rower.
- Rower? A z kim będzie jeździć?
- My sobie kupimy i będziemy razem jeździć. Oczywiście po twoim porodzie.
- Razem...- spuściłam wzrok, bawiąc się palcami.
- Tak jak prawdziwa rodzina. Można też dokupić wózki przyczepiane i będziemy wszyscy, nawet z niemowlami. Roza, co się dzieje? Coś nie tak powiedziałem?- zmartwił się, gdzy zobaczył moją mine.
- No bo ja.... nie...- zaczęłamm się jakać.- Nie umiem jeździć na rowerze.- wydusiłam w końcu z siebie.
Dymitr zaczął chcichotać. Potrzyłmam na niego zszokowana.
- Ty się ze mnie śmiejesz?!-rzuciłam oburzona.
- Nie z ciebie,- próbował się opanować.- tylko z sytuacji. Zgadzając się cię uczyć, miałem na myśli tylko walkę. A tu proszę: Rosyjski, jazda konna i dochodzi jeszcze rower.
- Zapominasz o lekcjach typu Zen. No i nasz pierwszy raz można uznać za taką lekcję czegoś nowego.- usiadłam mu na kolanach. Nie czekałam długo, aż objął mnie ramieniem, żebym nie spadła.
- Zapominasz, że dla mnie to też było coś nowego.
- Skarbie, tego nie da się zapomnieć.- mówiłam patrząc mu prosto w oczy.
Jego źrenice się rozszerzyła. Moj wzrok powędrował na jego usta, które w tym momencie oblizał. Pochyliłam się nad nim, ale nie pocałowałam. Zawisłam milimetr przed i czekałam na jego ruch. To on ma się uczyć. Nie mogę wszystko robić za niego. Znowu spojrzałam mu w oczy. Wahał się, ale bardzo tego chciał. Był cały spięty. Jego ciało wysyłało sprzeczne sygnały. Wydawało mi się, że to trwało wieki. Wreszcie podjął decyzję. Mniej niz sekundę później rozkoszowałam się slodyczą jego miękkich warg. Rozpływałam się w silnych ramionach. Ukochany poprawił mnie sobie na kolanach, żeby nie spadła. Odprężył się. Pogłębiłam pocałunek, lekko muskając końcówką języka jego dolną wargę. Zrozumiał i po chwili nasze języki złończyły się w ognistym tańcu.
- Pff... dzisiejsza młodzież.- prychneła jakaś stara baba, przechodząca obok naszej ławki.
Dymitr lekko się speszył, ale na nowo oddał się przyjemności. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy z wielkimi uśmiechami.
Postanowiłam więcej nie męczyć tych zrzedliwych mocherów i wrócić na poprzednie miejsce. Mąż z trudem mnie puścił.
- Rose widziałaś gdzieś Lili?-spytał zdenerwowanym głosem.
Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie jej nie było. Sama zaczęłam się denerwować. Wstaliśmy i szukaliśmy jej po całym placu. Wolałam ją po imieniu, to nic nir dało. Nagle na kogoś wpadłam. Upadłabym, gdyby ten ktoś mnie nie złapał.
- Uważaj piękna, bo zrobisz krzywdę sobie lub dziecku.-zaśmiał się, stawiając mnie do pionu.
- Aż tak po mnie to widać?- spytałam, zakrywając brzuch bluzką.
- Nie zakrywaj. Oboje z Bielikowem macie się czym chwalić.
- A co z tobą Mason? Nie uszczęśliwisz swojej żony?- spytałam rozglądając się za blondynką.
Zauważyłam ja, a na rękach miała...Rudzielec zaśmiał się na moją moją minę.
- Lili!- nie wiadomo skąd, przy morojce znalazłe się Dymitr.
- Ładnie to brać czyjeś siostry?- droczyłam się z przyjacielem.
- To twoja siostra? Widziałem, że z nią idziecie i postanowiliśmy zrobić wam psikusa.
- Wiesz jak się wystraszyłam!- dźgnełam go palcem w pierś.
- Wujek Mason kupił mi lizaka.- powiedziała uradowana dziewczynka, wyciągając z buzi patyk od cukierka.
- A wy co tutaj robicie?- zmieniłam temat.
Mia chwyciła męża pod ramię, przytulając się do niego. Słodko razem wyglądają. Nagle na brzuchu poczułam silne dłonie. Oparłam się o tors ukochanego.
- Wybraliśmy się na spacer. Tak po prostu. Może dalej pójdziemy razem. Mamy sporo do nadrobienia.
Dymitr chwycił mnie pod jedno ramię, a Mason pod drugie. Z jego drugiej strony wciąż była uczepiona morojka. I szliśmy tak w czwórkę przez park, rozmawiając o tym co się działo. Okazało się, że tydzień temu zaatakowały ich strzygi. Ale bardzo łatwo sobie z nimi poradzili. Mieszkali w jakimś domku na obrzeżach miasta. Bielikow w pewnym momencie złączył nasze dłonie ze sobą.
- Hathaway, co ty zrobiłaś z tym wiecznie opanowanym i poważnym strażnikiem Bielikow, że teraz zachowuje się normalnie?- zaśmiał się rudzielec.
- Dała mi drugi dom.- strażnik przyciągnął mnie do siebie, całując w czoło.
Nawet nie zauważyliśmy gdy zaczęło się ściemniać. Lili biegała gdzieś wokół nas. Nagle na skoczyła na Dymitra, ale on ją łatwo obezwładnił.
- Dymitr, a jutro wrócimy do ćwiczeń?- poprosiła.
- Ale jutro jedziesz do taty.- przypomniałam.
- Ooo...- posmutniała.
- Hej, co zo za mina? Gdyby zobaczył cię Abe, byłoby mu smutno.- zaśmiałam się.
- Jeszcze będzie czas na naukę.- stwierdził mój mąż.- A yeraz czas na niespodziankę.
- Jaką?- oczy dziewczynki się zabłysnęły.
Okazało się, że niespodzianką było wesołe miasteczko niedaleko. Bardzo się ucieszyłyśmy. Tak, ja też. Nigdy nie byłam w takim miejscu. Wszędzie świeciły się kolorowe światełka i grała muzyka. Byliśmy chyba na wszystkich karuzelach. Z nami poszli Mason i Mia. Wymienialiśmy się opieką nad moją siostrą, gdy chcieliśmy iść na atrakcję, na którą była za mała. Po wielu godzinach zabawy wróciliśmy do domu.
________________________________________________________
Dla ciekawskich zdałam z historii. Piękne 2 na koniec pierwszej liceum. 💖💖
Nie sprawdzony.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Liczyłam na to że rozwiniesz wątek z Mikołajem ale ten rozdział też jest fajny. Słodko. Ciekawe co Rose kupiła Dymitrowi. Super rozdział czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńMochery zawsze takie będą.
OdpowiedzUsuńRozdział super.
Rose nie umie jeździć na rowerze. No tutaj to dowaliłaś.
Tak właściwie to chciałabym iść do takiego wesołego miasteczka. Z Dymitrem u boku, jako wsparcie na wysokościach.
Życzę weny i czekam na następny 😊
Lili jest podobna do Rose.
OdpowiedzUsuńMason i Mia...
Fajna z nich para.
Ale najlepsza para to Romitri.
Rozdział super i gratuluje zdania.
Czepialskie mochery im zazdroszczą. Rozdział rewelacja! Tylko szkoda mi tej biednej Rose.
OdpowiedzUsuńPS. Gratuluje zaliczenia :-)
Świetny ! Śmiałam się jak nienormalna, kiedy Rose zaczęła się jąkać, że nie potrafi jeździć na rowerze, a Dymitr zaczął swój monolog o uczeniu jej. XD Oni są tacy słodcy ! <3 Mrał... Super ! :) Gratuluje zaliczenia ! :)
OdpowiedzUsuńPozdro,
~Zmey~