Kiedy się od siebie odkleiliśmy, wtuliłam się w ukochanego, a on oparł czoło o moją głowę. Sapaliśmy ciężko. Przypomniała mi się noc porwania Lissy. Byliśmy w tej samej pozycji,
z tą różnicą, że ja byłam naga, a Dymitr miał tylko spodnie. W sumie nie pogardziła bym, gdyby teraz też nie miał koszulki. Odruchowo oparłam dłonie na jego torsie. Poczułam jak w jego klatce piersiowej rezonuje śmiech.
- Roza, czyżbyś pomyślała o tym samym, co ja?- spytał z uśmieszkiem.
- Tamta noc.- zrobiło mi się cieplej na sercu. Ukochany ułożył się z boku tuląc mnie mocno w ramionach.
- Nasza pierwsza wspólna noc, z naszymi uczuciami.
- Brutalnie przerwana przez poczucie odpowiedzialności.
- Nawet nie wiesz jak pragnąłem zapomnieć o wszystkim, i wrócić do łóżka z tobą, twojego zapachu, aksamitu włosów.
- To było silne zaklęcie.- uznałam.
- Ale ja to chciałem po wyrzuceniu naszyjnika. Na szczęście ty jesteś oddana Lissie. Twoja panika pozwoliła mi się ogarnąć.
- Wcale nie panikowałam.-popatrzył na mnie znacząco.- No może troszkę. Ale powiedz, nie byłeś zdziwiony i zszokowany, gdy dotarło do ciebie, że w twoim łóżku leży naga, bardzo seksowna uczennica?
- Którą bardzo kocham i nie chciałbym nigdy z niego wypuszczać. Roza, to co stało się w warowni... Marzyłem o tym od dawna. Tylko moja samo kontrola powstrzymywała mnie od tego. A wiedziałem, że ty też tego chcesz, więc duża część mojego sumienia nie widziała problemu. A pod czas porwania nie zrobiłem tego, bo ty nie chciałaś i nie byłabyś zadowolona. Mógłbym cię stracić.
- Tylko dlatego?- zdziwiłam się. Dymitr pochylił głowę. wydał się lekko zażenowany.
- Trochę wstyd się przyznać, ale gdy Cię zobaczyłem, wtedy zawładnął mną instynkt. Ale silniejsze było pragnienie twojego szczęścia.
Podniosłam mu głowę. Spojrzał na mnie nieśmiało. Przysunęłam się jeszcze bliżej ukochanego i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Zawsze wiedziałem, że pocałunki mają magiczne zdolności uleczania.- przerwał nam jakiś obcy głos. Należał do mężczyzny w białym kitlu. Miał zielone oczy i rudą czuprynę, trochę podobną do Masona.- Ale bardziej myślałem, że to te od mamy. A tu proszę, jaką miła scenka.
Dymitr od razu się odsunął i przybrał maskę strażnika. Szturchnęłam go delikatnie i posłałam znaczące spojrzenie. Trochę się odprężył i mnie przytulił.
- Jestem twoim lekarzem strażniku Bielikow,- kontynuował nasz gość.- doktor Sakles. Badania strażnika są poprawne, ale jeszcze powinien zostać strażnik, tak dla pewności, kilka dni na obserwacji. I strażniczka Hathaway. Doktor Wechlacki przekazał mi wyniki strażniczki. W sumie to już na jutro może być gotowy wypis.
- Dziękuję, ale ja wolę zostać, póki mój mąż nie będzie mógł wyjść.
- Rose...- chciał wtrącić się Dymitr, ale mu nie pozwoliłam i uciszyłam gestem.
- Dobrze. To jutro zrobimy potrzebne badania przełożone z dzisiaj. I gratuluję zatwierdzenia dekretu o związkach dampirów.- lekarz odwrócił się i wyszedł.
Dopiero po jego ostatnim zdaniu dotarło do mnie, że sam był dampirem. Pewnie spełniał swoje marzenie o byciu lekarzem i chronił morojów w szpitalu.
Po chwili do sali wszedł inny dampir. Ale on już był strażnikiem. Przynajmniej na to wskazywał jego ubiór. Skinął głową w naszą stronę.
- Strażniku Bielikow. Strażniczko Hathaway.
- Strażniku Zings.- tym razem ukochany nie miał zamiaru się otwierać. Niby dalej obejmował mnie ramieniem, ale czułam, że się spiął.- Louis usiądź, proszę. Chciałbym się dowiedzieć, co tam się stało.
Mężczyzna opowiedział nam to samo, co wcześniej usłyszałam od Eddiego. Ani słowa o Robercie.
- I nie było tam żadnego moroja?- upewniał się mój mąż. Dampir zaprzeczył.- No dobra. Później napisze raport. A co z resztą? Dużo poległo?
- Eh... Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, to byłoby ich mniej. O wiele mniej. Po trójce słuch zaginął. Z dwójki polegli Dawid, Stuart i Eryk. Oczywiście nie liczę tych, co wysłałeś ze strzygą i tą dziewczyną. Czwórka... tutaj gorzej. Uratowali się tylko dzięki znaczeniu z ósemką w labiryncie. Z obu grup przeżyło w sumie cztery osoby: Denis, Loku, Adrian i Peter, piątki przeżyli wszyscy, ale z szóstki nikt. Nie muszę chyba mówić, że jedynka wyszła cało z opresji. A z siódemki polegli David, Joana, Stella i Witka. Ale mogło być gorzej.- zmusił się na uśmiech widząc minę dowódcy.
Imiona oczywiście nic mi nie mówiły. Ale Dymitrowi, jak widać tak. Trochę dużo poległych. Tylko co poszło nie tak?
- Wszystkie dokumenty wypełniłem.- kontynuował.- Czekają na ciebie grzecznie w gabinecie na biurku. Jak chcesz, to mogę ci je przynieść.
- Nie. Zobaczę je jak wrócę. A która jest godzina?
Nasz gość spojrzał na zegarek.
- Trzecia w nocy.- powiedział z pełnym spokojem.
- Która?!- zdziwiłam się.- I ty tak tutaj siedzisz całą noc?
- Spokojnie strażni...
- Rose.- przerwałam mu.
- Rose.- poprawił się.- Jeszcze nie przyzwyczaiłem się do zmian czasowych, więc to żaden problem.
- Niech Ci będzie.- odpuściłam.- Zgaduję, że Eddie ma to samo usprawiedliwienie.
Dymitr uśmiechnął się lekko.
- No dobra Louis. Idź teraz odpocznij. To rozkaz
- W takim razie żegnam państwa.- pokłonił się teatralnie z uśmiechem i wyszedł.
- Jak się czujecie?- spytała Lili. Nawet nie zauważyłam, kiedy weszła.
- A dobrze, uśmiechnął się mój mąż i posadził małą między nas.
- Nawet nie wiecie jakiego strach wszystkim napędziliście. Rose, a czy to co się wydarzyło u Pana Marka i Pani Oksany, to samo było z Dymitrem? To było piękne. Straszne, ale piękne.
I tak dziewczynka trajkotała chyba z pół godziny, aż wreszcie zasnęła.
- No Rose. Teraz twoja kolej.- odezwał się szeptem strażnik. Na początku nie do końca zrozumiałam.
Opowiedziałam mu o telefonie od Jewy, wyjeździe i całym pobycie. Przy wspomnieniu rodziny uśmiechał się.
- I jeśli myślisz, że po wyjściu ze szpitala polecimy z powrotem do Ameryki, to się grubo mylisz. Twoja rodzina nas nie wypuści.
- Dobrze Roza. Ale teraz to nasza rodzina.- mąż pocałował mnie w czoło.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Urocze...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście dużo poległych, ale ważne, że im nic nie jest.
Takie romantyczne..
Czekam na następny, życzę weny i pozdrawiam 😊
Szkoda mi poległych strażników, ale rozdział super. :) Cieszę się, że z Rose i Dymitrem już lepiej. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! :)
OdpowiedzUsuń~Zmey~
Słodki rozdział taki uroczy. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńŁza w oku mi się zakręciła po przeczytaniu ostatnich dwóch rozdziałów. Siedzę u fryzjera w poczekalni i nadrabiam zaległości. Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńJak słodko 😍😍😍😍 Ty mi się Dymitrze nie łam to co było jak byłeś strzygą to dawno i nieprawda. Ciesz się Rose i noo.. i tyle.
OdpowiedzUsuń